Od pewnego czasu listopad to dla mnie miesiąc Wiesława Myśliwskiego. Chociaż autora odkryłam wiele lat temu na wakacjach. Do dziś pamiętam jak byłam z przyjaciółmi na wakacjach w Krynicy i w telewizji śniadaniowej mówili właśnie o Traktacie o łuskaniu fasoli, później poszłam w miasto i akurat w księgarni była ta książka i wróciła ze mną do domu. Zakochałam się w tej książce i krok po kroku zdobyłam wszystkie powieści, a że od paru lat gdy wychodzi nowa książka to jest jesień, to właśnie o tej porze roku, uciekam od świata i zanurzam się w lekturze. Widnokrąg zdobyłam cudem, wiele lat temu i stała ta książka na półce, jak niemy wyrzut sumienia. Korzystając z długiego weekendu, z tego że nie muszę biegać, wychodzić, oddałam się lekturze.
Jedna z najważniejszych polskich powieści. Prowincja oglądana oczyma dorastającego chłopca, pełnokrwiste, niejednoznaczne postaci – wielowymiarowy świat, o którym nie sposób zapomnieć.
Widnokrąg jest z pewnością osobisty i na pewno w sporej mierze autobiograficzny (…). Jego fabuła, postacie, zdarzenia istnieją tak, jak istnieje otaczająca nas rzeczywistość – nie do końca przejrzyste i wytłumaczalne, wymagające bacznej uwagi, namysłu nad swym wewnętrznym sensem i konsekwencjami. Nie jest to z pewnością powieść ułożona wedle porządku przyczynowo-skutkowego; tajemnicą jej „jedności w wielości” jest już raczej fenomen życia – narodzin, przechodzenia z dzieciństwa w młodość, dojrzewania, starości i śmierci.
Jerzy Jarzębski
Przenosimy się na polska prowincję, jako mieszkanka okolic Sandomierza, rozpoznaję miejsca, chociaż pewnie kilka dekad temu wszystko wyglądało inaczej, a okolice schodów, Katedry, błoni, czy nawet przeprawy przez San wyglądały bardzo inaczej. Stoimy w centrum tego świata i oglądamy ten widnokrąg, ten krąg życia, który nie ma początku, tak jak w tej książce ciężko o chronologię, jak to bywa u Myśliwskiego bohaterem jest chłopiec, którego oczami oglądamy świat, chłopiec opowiada swoje życie, dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami, czasami ma refleksje z perspektywy dorosłego człowieka, czasami jest narratorem wszechwiedzącym, a czasami małym chłopcem, który próbuje zgłębić tajemnicę życia. Jesteśmy w świecie prostych ludzi, w świecie biedy i trosk o codzienność. Ten obraz jest surowy jak czarny chleb, czuć w nim wojenną i powojenną biedę. Ta powieść jest kwintesencją Mysliwskiego, który podnosi z ziemi szkiełko i przez jakiś detal pokazuje nam świat. Zachwyca językiem i stylem, że czujemy się jak w katedrze literatury, pozornie chaotyczne plamy koloru układają się w zachwycający witraż, surowy kamień tworzy kolosa, który zachwyca majestatem. A cała książka jest jak cytat, jeden wielki.
Gdyby była sekta, czy jakaś grupa wyznaniowa Wiesława Myśliwskiego, wstąpiłabym do niej bez chwili wahania. To jak Myśliwski pisze, od prozy życia, do uniwersalnych prawd, wielkich spostrzeżeń, prostymi słowami. Każda postać w tej książce jest pełnokrwista, nieschematyczna, wnosi swoją mądrość i swoje przesłanie. Czytając trwam w zachwycie i zastanawiam się, skąd bierze się taki geniusz, który pozwala tak czarować słowem. Z pozoru literatura chłopska, z pozoru o czasach minionych, a tak aktualna i przemawiająca do czytelnika. Chyba nigdy nie znajdę dość słów by oddać stan w jakim znalazłam się po lekturze!
Przepiękny język w powieściach Myśliwskiego urzeka ❣️
OdpowiedzUsuń