Była kiedyś kraina kawalerów i pięknych panien, kraina plantacji i pół bawełny, którą nazywano Południem; tu po raz ostatni widziano niewolników i ich panów, murzyńskie piastunki i rozkapryszone, śliczne dziewczęta. Lecz w ten świat z bajki wtargnęła wojna, niosąc śmierć, ogień i zniszczenie - i cała cywilizacja przeminęła z wiatrem, wymieciona lodowatym powiewem praktycznej, przemysłowej nowoczesności...
Nigdy
nie wiemy czy dane spotkanie odmieni nasze życie… gdy zaczynamy czytać jakąś
książkę, nie wiemy czy to właśnie ta będzie książką naszego życia, do której
będziemy przez lata wracać, jak do domu, po otuchę, siłę do walki, natchnienie.
Nie wiedziałam i ja… ile lat temu? Sama już nie wiem, kilkanaście. Chociaż
treść znałam, nie umiałam jeszcze pisać, gdy Mama z Siostrą oglądały film. Od
momentu pierwszej lektury przeczytałam tę książkę… najprawdopodobniej
kilkadziesiąt razy, w całości, fragmentami, skacząc po rozdziałach. Byłam
nastolatką i ta powieść dała mi wszystko, również wskazówkę, czego się
wystrzegać. Starałam się i staram… z różnym skutkiem.
Będzie długo i będą spojlery!
Monumentalne
dzieło, jedyna książka jaką Mitchell napisała, a zapewniła jej pomnik trwalszy niż ze spiżu. Ale
początek jest ciężki, opis krajobrazu Południa… nie tak obszerne jak w Nad Niemnem, ale też wystawiło na próbę
cierpliwość nastolatki żądnej emocji, już, natychmiast – teraz!!
Połowa
wieku XIX, Południe. Kraj sielanki, wielkie plantacje, piękne kobiety,
szarmanccy panowie. Plantacje utrzymują
się dzięki niewolnictwu i o to właśnie wybucha awantura, stany północne są za
zniesieniem niewolnictwa. Stany
Południa, których egzystencja zależy od niewolniczej pracy są przeciwko, tworzą
Konfederację i chcą wystąpić z Unii, to oznacza wojnę. Nie chcę podejmować się
streszczenia przyczyn, przebiegu i skutków wojny secesyjnych(secesja, czyli
wystąpienie z Unii), bo nie jestem historykiem(tzn. tylko pasjonuję się
historią), a wojna w powieści wprawdzie przeplata się z akcją, ale nieznajomość
jej dokładnego przebiegu nie zaburzy Wam przyjemności czytania. W przededniu
wybuchu wojny poznajemy Katie Scarlett O`Hara, córkę bogatego plantatora ,
który kilkadziesiąt lat wcześniej uciekł z Irlandii do Stanów i od zera dorobił
się plantacji, fartem zdobył dziewczynę z arystokratycznej rodziny i z tego
specyficznego mariażu urodziła się Kasia Scarlett, dziewczyna tyleż pełna
uroku, co uparta i umiejąca tupnąć nogą.
|
why does a girl have to be so silly to catch a husband czyli dlaczego dziewczyny muszą udawać idiotki, żeby złapać męża ; ) |
Scarlett
jest dziewczyną może nie uderzająco piękną, ale za sprawą uroku, potrafi rzucić
urok na mężczyzn, skutkiem czego
szaleje za nią męska część okolicy. Może mieć każdego, ale jak to z babami bywa
ten którego chce zaręcza się ze swoją kuzynką, na nic oświadczyny zdesperowanej
Scarlett, która wyznaje mu miłość, co zostaje podsłuchane przez przybyłego na
przyjęcie Retta Butlera, który w ten sposób wkracza w życie Scarlett, aby
zadomowić się w nim na dobre. Oboje są odmieńcami, odstają od swojej sfery.
Wybucha wojna, Scarlett z bezpiecznej Tary przenosi się do Atlanty i tam pomimo
wdowieństwa zaczyna żyć pełną piersią.
Przeminęło z wiatrem
to historia niepokornej dziewczyny spleciona z losami walczącego i upadającego
Południa. Moje wydanie liczy trzy tomy, co czyni streszczenie tej historii(znanej
zapewne, chociaż w zarysie, Wam z filmu – jeśli nie z książki) niemożliwym.
Oczywiście mogłabym się rozpisać, ale poprzestanę na tym, bo jest tyle wątków,
że nie chciałabym żadnego pominąć, a tak ogólnie będzie sprawiedliwie.
Przesłaniem
tej książki, dla mnie przynajmniej, jest by nie gonić za księżycem, gdy
prawdziwe szczęście pcha się do rąk. To w sumie parafraza słów Retta, który
jest jednym z wspanialszych bohaterów romantycznych jakich zna literatura.
Ciężko mi wyobrazić sobie kobietę, której nie wzruszą jego wyznania. Finał
książki, jest po prostu tak motylkowy, przy całym tragizmie, że za każdym razem
uderza we mnie mnogość uczuć, gdybań, spekulacji. Jak wspomniałam, czytałam tę
książkę wielokrotnie i za każdym razem próbowałam docieć dlaczego finał jest
taki a nie inny. Głupota Scarlett, jak często upieramy się, że wiemy lepiej co
dla nas najlepsze, że wbijamy sobie do głowy pewien model, szablon i
dopasowujemy na siłę do niego faceta. Scarlett robi tak z Ashleyem, przycina,
dodaje, pewne sprawy pomija. Ona wie, że jej ojciec miał rację, że Rett ma
rację, że nie będzie z Ashleyem szczęśliwa, ale nie dopuszcza tego do głosu.
Upiera się głupio i ślepo, że oto ten jeden niezdobyty da jej to za czym
tęskni, rozwala sobie życie.
Rett,
jego duma i strach przed odrzuceniem. O ile rozumiem go na początku, wyznanie
uczucia Scarlett byłoby ryzykowne, z drugiej strony on jest naprawdę mocnym
facetem nie dałby się jej wykorzystać, bo to że nie mówi o swojej miłości nie
znaczy, że nie cierpi. Dlaczego w głupim uporze czeka aż Scarlett przypełznie
do niego? A później ją odrzuca? Czy na zawsze? Mitchell zostawia nam swobodę
interpetacyjną… zakończenie jest otwarte z czego korzystają inny autorzy –
raczej niefortunnie. Oczywiście każdy wielbiciel tej powieści WIE, że oni muszą
się zejść… bo taka miłość nie może przeminąć bez echa, ale czy na pewno. Rett
jest stanowczy i konsekwentny. Gdyby nie brak happy endu ta książka nigdy nie
przeszłaby do legendy, jest wyjątkowa, wręcz wstrząsająca. Wstrząsa nami
udręka, ból Retta, z jednej stronie jesteśmy wściekli na Scarlett a z drugiej
strony się nad nią litujemy, bo coś tak ważnego przeszło jej koło nosa.
Właściwie jednego dnia traci dwie osoby dzięki którym istniała.
Melania
– moja miłość od pierwszego wejrzenia. Chciałam być taką kobietą jak ona(spuśćmy
na to zasłonę milczenia). Po niej dostała imię moja Mela( : ( ) jedna z
wspanialszych postaci kobiecych w literaturze, uwielbiam o niej czytać, grzeję
się w dobru które promieniuje z niej, nawet przez kartki papieru. Podziwiam ją.
Szkoda, że dostała za męża największą literacką ciotę, Ashley jest tak
łamagowaty i irytujący i wespół ze Scarlett konstruuje tragedię tej powieści,
bo też jest wiecznie nieokreślony, miotający się i wkurzająco melancholijny.
Jak można chcieć Ashleya?
Od
kilkunastu lat przypominam sobie tę książkę regularnie, aby pamiętać by nie
gonić za księżycem, od kilkunastu lat popełniam te same błędy. A jednak… wciąż
wyciągam z tej książki nowe lekcje, wciąż dostrzegam nowy detal, coś nowego
skłania mnie do myślenia. Ta książka jest uniwersalna, nie jest tylko
badziewnym romansem, miłosną historyjką pewnego trójkąta. To książka o upadku
cywilizacji o trudach odbudowy swojego życia, która uświadamia mi, że chociaż
chcę być jak Mela, jestem jak Ashley, czytam, snuję się i marzę. Rewolucja
zmiecie mnie w pierwszej kolejności.
Moje wydanie ma ponad dwie dekady, ledwo dycha...
A ja będę wciąż je zaczytywała i Wam też polecam!! Cudowna, genialna książka, której żaden mój tekst nie odda tego co jej należne!!!
Ja na początku nie byłam przekonana do "Przeminęło z wiatrem". Pierwsze 100 stron było dla mnie nudne, Scarlett, która myśli tylko nad tym jak oczarować kolejnego młodzieńca by ten walczył o jej względy. Z czasem polubiłam tę bohaterkę i stała się ona moją ulubioną postacią w tej książce. To prawda, że ma w sobie wiele cech, które innych mogą denerwować i sprawiać, że czytelnik nie zapała do niej sympatią. Uważam, że od Scarlett można się wiele nauczyć. Była odważna, pewna siebie, silna i mimo przeciwności losu dążyła do spełnienia swoich celów. "Przeminęło z wiatrem" to książka do której będę powracać.
OdpowiedzUsuńMnie na początku pierwsze strony zmęczyły, te czerwone drogi, trawy, ble ble, teraz delektuje się tymi opisami, ale wtedy prawie poległam.
UsuńBo do tej książki się wraca i zawsze znajduje coś nowego :)
Tak jak Mela, chciałabym być jak Scarlett
Nie mam pojęcia, dlaczego wszystkich męczą pierwsze strony. Ja od pierwszych słów mówiących o "nie-pięknie Scarlet zostałam oczarowana. Opisy przyrody i życia Południa były bardzo istotne, bo wprowadzały w amerykański klimat, wyznaczały wartości, o które będzie walczyła na dalszych stronach bohaterka, a także dały możliwość przygotowania na akcję.
UsuńJa również co jakiś czas wracam do tej kultowej już książki. Wielopłaszczyznowa i wielowątkowa powieść. I nie wiem co główna bohaterka widziała w Ashleyu. Red był sto razy bardziej pociągający.
OdpowiedzUsuńW Ashleyu widziała jedynego faceta którego nie zdobyła, ach ten upór. Wiadomo, że Rett jest ciacho!!
UsuńOczywiście miał być Rhett . Mała literówka mi się wkradła.
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam nic się nie stało :)
UsuńUwielbiam i film i książkę:) piękna recenzja:)
OdpowiedzUsuńFilm oczywiście też powtórzyłam :) Dziekuję :))
UsuńMnie się podoba najbardziej ostatnie zdanie : "Pomyślę o tym jutro w Tarze"...nie pamiętam czy tak dosłownie brzmiało, ale oddawało całkowicie charakter Scarlett, która nie poddawała się nigdy....
OdpowiedzUsuńi muszę dopisać, że to zdanie dawało również mnie jako czytelniczce, która uwielbiała w młodości happy endy, że jednak między Rhettem a Scarlett nie wszystko skończone....
UsuńTylko jak mogłoby się znowu zacząć. Uwielbiałam to jak Scarltt odsuwała przykre myśli.
UsuńMam w planach tę książkę. Do tej pory obejrzałam film i doszłam do wniosku, że Scarlett jest niebywale irytująca. Nie lubię jej...
OdpowiedzUsuńJest trudna w pożyciu, ale przeżyłam z nią tyle lat, bardziej jej współczuję.
UsuńNie czytałam jeszcze nad czytam ubolewam, film był piękny :)
OdpowiedzUsuńale jak spłyca :(
UsuńKocham i ubóstwiam te powieść! I Rhetta. :D Zapoznałam się z nią pierwszy raz trzy lata temu, miałam wtedy 15 lat. Śmiech, żal, smutek, wściekłość - te wszystkie emocje, które się przeżywa w trakcie czytania tej książki są niesamowite. Jakbym miała taką możliwość, to napisałabym do autorki długi list z podziękowaniami za stworzenie tak barwnych postaci - a w szczególności Rhetta i Melanii. Ta historia po prostu nie może się znudzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
I nie nudzi się nigdy. Naprawdę!!! A te emocje - tak żywe podczas czytania nie blakną nawet za którymś razem. Majstersztyk
UsuńWstęp.... Jakbym czytała o sobie! Nie pamiętam ile miałam lat jak przeczytałam po raz pierwszy "Przeminęło z wiatrem", ale niedużo. Od tego czasu czytałam ją kilkanaście razy. Jest niesamowita! To jedna z najważniejszych książek mojego życia.
OdpowiedzUsuńSiostro :* :))) To prawda... niesamowita książka, niesamowite emocje!!
UsuńUwielbiam ♥♥♥
OdpowiedzUsuńto jest po prostu cudowna książka
Usuń"Przeminęło z wiatrem" to jedna z tych powieści, które po prostu KOCHAM! Czytałam wielokrotnie, raz nawet po angielsku! Zajęło mi to miesiąc, czy dwa, ale warto było. No i - Scarlett to ja! :)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie mocne kobiety!
Mario, każdy Twój komentarz uświadamia mi jak wiele nas łączy i jak żałuję, że nie mieszkasz w domu obok
UsuńMiła jesteś! Dzięki!
UsuńZaczynałam wielokrotnie, nigdy nie skończyłam. Mam w planach przeczytanie w oryginale. :)
OdpowiedzUsuńhttp://booklovinbypas.wordpress.com
Proszę Cię!! zrób ostatnie podejście, jestem pewna, że pokochasz!!
Usuń