Nikomu nie wmawiam, że tenis uwielbiam od zarania mego żywota, że nawet w fazie prenatalnej doskonaliłam mój smecz. Długo uważałam, że tenis jest sportem nudnym w oglądaniu, a banalnym w uprawianiu. Gdy pierwszy raz wybiegłam na kort okazało się, że trafienie w piłkę rakietą(nie paletką!!) wymaga niezwykłej koordynacji, a trochę później zaczął się Wimbledon i zrozumiałam, że to jeden z najpiękniejszych sportów w życiu. Ponieważ mistrzostwa kortów trawiastych było pierwszym turniejem, który oglądałam tak już ogarniając zasady i doceniając klasę zagrania do Wimbledonu mam sentyment, dalej marzę o wygraniu, a że Federer był blisko a jest tyle ode mnie starszy to nie tracę nadziei. Właśnie, odespałam pięciogodzinny epicki finał, poszalałam z radości, ze mój faworyt wygrał i wzięłam się za książkę. Co ważne, książkę aktualną do ubiegłego roku.
Każdy fan tenisa marzy, by choć raz zobaczyć Wimbledon na żywo. Artur Rolak śledzi rywalizację na kortach najstarszego turnieju tenisowego świata nieprzerwanie od 1992 roku. Rozmawiał z najlepszymi zawodnikami, bywał w miejscach dostępnych dla niewielu i zna opowieści, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Do teraz.
Historia ręcznika pewnej tenisistki, który wylądował na głowie autora. Dziennikarz udający ochroniarza, by dostać się na teren turnieju. „Strzelanina” pomiędzy Radwańską a Kuzniecową.
Tej książki nie można postawić na półce wśród encyklopedii. Nie jest to po prostu historia Wimbledonu. To historia turnieju według Artura Rolaka – człowieka, który został skazany na Wimbledon. Mimo że wcale się o to nie prosił.
Artur Polak od wielu lat stały korespondent z Wimbledonu, a wiedzcie, że pisanie o tym turnieju to nie prawo, to przywilej, wprowadza nas za kulisy tego, ha! Brakuje mi słów, niezwykłego, specyficznego, oryginalnego turnieju. Wimbledon uosabia dziwactwa Anglików, miłość do tytułów, podążanie własną drogą, dbałość o tradycję i zasady na pierwszym miejscu. Słuchajcie, w tym roku Novak Djokovic, taka sława, tenisowy ewenement dostał zakaz gry w czapce, bo owszem była biała, ale miała czarny pasek przy daszku. Są zasady i trzeba się ich trzymać, tyle. Tu takich smaczków będzie wiele. Będzie wybór subiektywny wybór godnych uwagi meczy według autora, warte to uwagi, jeśli kojarzycie chociaż styl gry osób o których pisze Artur Rolak. Inna sprawa, że tenis jest ciężki w opisaniu, na wrażenia z tenisa składa się wiele czynników, atmosfera na korcie, sytuacja punktowa, piękno zagrania to piękno dobiegu, przyłożenia, najcudowniejszy dźwięk piłki odbijanej rakietą. Ach! Oglądnijcie sobie, online jest wiele meczów z Wimbledonu i po polsku, na początek będziecie wiedzieli na co patrzeć. A wcześniej poczytajcie tę książkę. Dowiecie się tyle o Wimbledonie, że będziecie już czyhać na kolejne losowanie biletów, lub będziecie zbierać na zakup obligacji.
Nie czytałam wcześniej tekstów Artura Rolaka, a teraz się zakochałam w stylu lekkim, bardzo profesjonalnym, bo widać, że autor zna ten turniej, rozumie tenis, ma swoich ulubieńców, ma tych za którymi nie przepada, lub z którymi jest w konflikcie. Jednak dopóki nie dojdziemy do konkretnej sytuacji Artur Rolak jest niezwykle obiektywny, nie wbija szpilek, nie dyskredytuje. Czasami jest leciutko złośliwy, ale wciąż na poziomie. Kilku osobom opowiadałam, że czytam tę książkę i pytali o wrażenia i tłumaczyłam, że no z tenisem jest ciężko, jak ze sportem, no próbujcie opowiedzieć komuś jakąś akcję w meczu, ciężko oddać dynamikę, zwizualizować, Artur Rolak się na to nie porywa, nie próbuje zrobić książki o najlepszych meczach na tym turnieju, te które opisuje, są ważne z takich osobistych powodów, o czym sam pisze, co sprawia wrażenie, że siedzimy z Nim przy guinnessie.
Ta książka mnie podpaliła, oj chce jechać na ten turniej i jeśli już nie wygram(ale muszę wznowić treningi) to chociaż zobaczyć, uczestniczyć w tym wydarzeniu. Ta książka tchnie tą atmosferą, słychać tłumy, jęki tenisistek, widać biegające dzieci od piłek, słychać śmiech i widać płacz przegranego.
Żeby ta książka się spodobała nie trzeba być notowanym w rankingu, ani rozstawionym na Wielkim Szlemie, dla wszystkich którzy interesują się tym sportem, mają sentyment do Wimbledonu, pozycja obowiązkowa. Czyta się jednym tchem i nie można się oderwać. Polecam!
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.