Tragicznej kwietniowej nocy splatają się losy dwóch kobiet. Zaskakujące odkrycie i podjęta w ułamku sekundy decyzja raz na zawsze odmienią życie ich rodzin.
Dla May Smith, podróżującej z mężem i córeczką Ellen, wejście na pokład Titanica oznacza początek nowego lepszego życia. Zderzenie „niezatapialnego” statku z górą lodową przekreśla ich plany. Ratując własne życie, May traci z oczu Joe i Ellen. Ktoś wpycha ją do łodzi ratunkowej. Kilka minut później do szalupy podpływa sam kapitan Smith i wręcza May owinięte w kocyki niemowlę. Całą tę sytuację obserwuje Celeste Parkes, żona zamożnego amerykańskiego przedsiębiorcy. Obie przyglądają się katastrofie statku targane zgoła odmiennymi emocjami: May wie, że Joe nie uszedł z życiem, Celeste żałuje, że nie wybrała się w podróż ze znienawidzonym mężem. W oczekiwaniu na ratunek między kobietami nawiązuje się nić przyjaźni, lecz wtedy May odkrywa szokującą prawdę…
Wybór lektury na podróż, każdorazowo jest wielkim dylematem. Nawet gdy jadę tylko do Stalowej Woli, muszę mieć książkę, która w razie przymusowego czekania umili mi czas. A co dopiero, gdy mam siedzieć w pociągu dwie godziny, a jeszcze czekanie na pociągi. Książka nie może być ciężka i wielka, bo moja nowa aktówka, niestety nie jest przeznaczona do dźwigania wielkich ciężarów. Coś mnie tknęło i wzięłam "Córkę kapitana", chociaż na procedurę konkursową zgłosiły się jeszcze cztery książki. "Córka kapitana", pasowała mi tematycznie do podróży.
Akcja rozpoczyna się gdy dwie kobiety z dwóch różnych sfer szykują się do wejścia na pokład Titanica. Każda jedzie do nowego świata z innym nastawieniem, z innych powodów. Celeste wraca do męża i syna, w Anglii była pochować ukochaną matkę. Gdyby nie syn pewnie jej serce tak nie rwałoby się do podróży przez ocean. Poślubiła swego czasu mężczyznę, który zwiódł ją swoim czarem, stylem bycia, jawił się pięknym kolorowym, pachnącym kwiatem, okazał się być jak pająk, czekając przyczajony na swoją ofiarę.
May`a jedzie z mężem i małą córeczką do Stanów w poszukiwaniu lepszego życia. Ona i jej mąż są sierotami, do tej pory pracowali w przędzalni, o ile May nie czuje się skrzywdzona przez los to Joe, chce dla nich czegoś więcej, a przecież Nowy Świat jest idealnym miejscem dla ludzi takich jak oni, takich którzy nie boją się pracy i nie lękają się marzyć.
Zarówno Celeste, jak i May stawiając nogę na pokładzie Titanica, statku marzeń, mają złe przeczucia, ale kto by się przejmował babskimi histeriami. Statek jest niezatapialny. Celeste w luksusowej I klasie czuje się jakby klatka wiozła ją ku zniewoleniu, które funduje jej mąż. May szczęśliwa z rodziną, chociaż w gorszych warunkach III klasy. Obie w miarę bezboleśnie znoszą podróż do tej tragicznej nocy, gdy pycha człowieka, ucieleśniona w Titanicu, zderza się z karcącą potęgą natury. Ewakuacja - wciąż z podziałem na klasy. Szalupy, ucieczka, przeraźliwy ziąb i krzyk tonących. Krzyk - który będzie brzmiał w uszach tych którzy przeżyli do końca ich dni. \
Celeste jako uprzywilejowana pasażerka pierwszej klasy szybko znajduje miejsce w szalupie ratunkowej. Joe i May wraz z córką są tylko pasażerami trzeciej klasy, gdy umożliwia im się ewakuację po łodziach ratunkowych nie ma śladu. Wszystkie odpłynęły. Chociaż było ich tak mało, nie zostały spuszczone na wodę pełne. Zdesperowanym ludziom pozostaje skok do wody, która ma temperaturę bliską zeru.
W wodzie May rozpaczliwie szuka męża i dziecka. Nie może ich znaleźć. Gdy wydaje się, że życie, wraz z nadzieją ją opuszcza jedna z łodzi zawraca i wyławia kobietę. Wyziębiona May jest oszalała z rozpaczy po stracie córki i męża, ale nagle - cud. Kapitan Titanica jak Neptun wyłania się z fal i podaje matce zagubione dziecko, samemu - jak przystało na dżentelmena, odmawiając zajęcia miejsca w szalupie.
Koszmarna noc w łodzi ratunkowej zbliża Celeste i May. Ale May prędko odkrywa, że dziecko które włożono w jej ramiona nie jest jej córeczką. Postanawia zataić ten fakt i cudzym dzieckiem zapełnić pustkę, po stracie własnej rodziny. Nie podejrzewa, że koszmar, który rozpoczął się wraz ze zderzeniem statku z górą lodową, nie kończy się wraz z dopłynięciem do Nowego Świata, a dopiero się zaczyna.
Ta książka opowiada historię kobiet, którym pójście na dno Titanica zmieniło życie. Nie tylko kobiet zresztą.
Myślałam, że ta książka będzie inna, że skupi się bardziej na statku, który zawładnął wyobraźnią tysięcy, milionów ludzi na całym świecie. Dziewiczy rejs, który wciąż budzi emocje, skłania do refleksji i zmusza do zadumania się nad mnogością istnień, które goniąc marzenia, szukając nowego życia, znalazły śmierć na dnie lodowatego oceanu. Tymczasem książka samemu rejsowy poświęca niewiele miejsca, tyle - ile to koniecznie. Myślałam, że to mnie rozczaruje, tymczasem nie! Bo jak pisać o kilku dniach podróży morskiej na ponad pięciuset stronach. Autorka zaś stworzyła sagę rodziną, pokazała wpływ jednej, jedynej podróży na życie wielu osób. Gdy świat zapomniał o Titanicu, ten koszmar wciąż trwał.
Ciężko to sobie wyobrazić, ale dla niektórych osób był sprężyną wydarzeń, obudził odwagę, pchnął do działania, niektórych pogrążył w marazmie. Autorka skupia się na postaciach fikcyjnych, które sama wykreowała, dając im życie, każąc przezwyciężać liczne trudności.
Nie zawiodła mnie ta książka, spodziewałam się, że będzie to poruszająca historia, ale nie spodziewałam się
takiej formy. Nie jestem jednak rozczarowana. O nie! To poruszająca lektura, wyciskająca łzy z oczy, skłaniająca do refleksji. ponieważ autorka nie opuściła swoich bohaterów wraz z postawieniem stopy w Nowym Świecie, możemy zobaczyć jak układały się ich losy podczas dwóch wojen światowych i burzliwego międzywojnia. Panorama czasów, korowód ciekawych, barwnych postaci. Książka jest bardzo równa, nie ma fragmentów, które nudzą, bowiem wszystkie składają się w całość, wielobarwną, wielowątkową, świetnie naśladującą prawdziwe życie.
Lubię takie wielowątkowe historie na przestrzeni wielu lat, pokazujące ewolucję bohaterów, jak dojrzewają, jak błądzą, jak dorastają ich dzieci, dzięki temu mogę się bardziej czuć częścią ich historii.
Jak najbardziej polecam. Paczka chusteczek może się przydać. Ja polecam czytać w bezpiecznym łóżku, okutanym w koce, z czymś dobrym do jedzenia i kotem na podołku. Sprawdzone!
Oglądałam ostatnio jakiś film dokumentalny na temat tragedii Titanica i gdybym tylko miała pod ręką film, to od razu bym go obejrzała. Tak się jednak nie stało, ale nie zmienia to faktu, że moja fascynacja tym liniowcem została na nowo rozbudzona. Książkowej wersji tej historii nie dane mi było jeszcze trzymać w swoich łapkach, więc niewątpliwie kusisz swoją recenzją ;)
OdpowiedzUsuńswego czasu byłam zafiksowana na punkcie Titanica, dużo czytałam i dużo oglądałam. Ale bałam się pływać po Wiśle w Sandomierzu, a to co przeżywałam na statku na Bałtyku czy wchodząc do wnętrza łodzi czy statków, to już masakra. nie wiem czy po zapoznaniu się z szczegółami tej katastrofy nie nabawiłam sie klaustrofobii.
UsuńPrzyciąga mnie do tej książki Twoje stwierdzenie, że to bardziej saga rodzinna, jak tragedia, ta podróż miała wpływ na życie rodzin- mam ochotę na tego typu lekturę, więc poszukam :)
OdpowiedzUsuńO Titanicu, samym rejsie w gruncie rzeczy jest niewiele
UsuńInteresująca fabuła sprawia, że chętnie przeczytałabym tę książkę :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBrzmi super interesująco, ostatnio niemal każdą recenzowaną przez Ciebie książkę chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńo tak mam ostatnio raczej dobry okres ;)
UsuńOjej, uwielbiam historię Titanica. Mogłabym o niej czytać (i oglądać filmy - nie tylko ten znamienity z Kate Winslet i Leo DiCaprio, choć widziałam go chyba z 17 razy) w nieskończoność. Także i po "Córkę kapitana" z chęcią bym sięgnęła, zainteresowałaś mnie tą książką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam: im-bookworm.blogspot.com
Hmm, książka o Titanicu... NIby historia oklepana, ale fabuła brzmi zachęcająco i na dodatek chwalisz. Może sie skuszę. :)
OdpowiedzUsuńA ja muszę stwierdzić, że póki co (zbliżam się do połowy książki) jestem straszliwie rozczarowany. Liczyłem na dobrą, porywającą powieść historyczną, a dostałem zwykłe czytadło. Do tego źle napisane. Po pierwsze - na początku nie mamy okazji poznać bohaterek i ich życia przed przemianą, jaką była dla nich katastrofa Titanica. Po drugie książka, która jest dedykowana "Pamięci tych wszystkich, którzy zginęli 15 kwietnia 1912 roku", a potem przedstawia tragedię Titanica na dziesięciu bodaj stronach - to się kłóci. W piórze autorki widać ogromny pośpiech. May i Celeste w dalszych latach ciągle powtarzają o traumie, jaką przeżyły, a my musimy uwierzyć im na słowo - bo tragedia Titanica została opisana z karygodną powierzchownością. Ten opis nie zrobił na mnie zresztą wrażenia. Czytałem sporo książek poświęconych katastrofie Titanica (choćby w wątku pobocznym) i chyba żadna tak nie spłyciła zatonięcia statku. Tu nawet słynne postaci znajdujące się na pokładzie wymienione są tylko z nazwiska (poza Molly Brown).
OdpowiedzUsuńZresztą to nie tylko o to chodzi - może współczułbym bardziej May, która [uwaga spoiler] straciła w katastrofie męża i córeczkę, gdybym wcześniej zobaczył, jak wygląda łącząca ich więź, gdybym zdołał się do Joego przywiązać. Nic z tych rzeczy. Mąż May pojawia się w 2-3 dialogach, potem przepada. Z kolei Celeste niepokoi się o swoją towarzyszkę podróży - panią Grant. Ja nie - nie znam pani Grant wymienionej tylko z imienia, mówiącej bodaj jedną kwestię.
Grzechem autorki jest to, że opowiada zamiast opisywać, opowiada poprawnie, ale bez polotu, bardzo prosto. Portrety psychologiczne bohaterek gubią się w nadmiarze akcji. Lata mijają, Ella (przybrana córka May) rośnie, a ja jako czytelnik nadal nie widzę jej relacji z May. Dziewczynka wypowiedziała może trzy zdania.
Czyżby Leah Fleming należała do tych autorek, które uważają, że czytelnika można kupić samą bogatą fabułą? Nie wiem. Jestem bardzo rozczarowany. Dla mnie prawdopodobnie będzie do książka do przeczytania i natychmiastowego zapomnienia.
Niestety, muszę stwierdzić, że jest to jedna z najgorszych książek, jakie czytałem w tym roku. Dużo wątków, dużo postaci, a wszystko bardzo powierzchowne. To jest tylko "relacja z". Zero stylu, bohaterowie papierowi, akcja pędzi z szybkością wyścigówki, emocje nie są prawdziwe, wszystko jest tylko streszczone, opowiedziane - aż do lukrowanego finału. Nie zabrakło też błędu rzeczowego - dla bohaterów wydarzeniem jest ekranizacja Titanica z 1958 roku, a tymczasem już pięć lat wcześniej powstał film "Titanic" (oczywiście ani się umywający do wersji z 1958 roku, ale Celeste i Ella mogły go zobaczyć).
OdpowiedzUsuńCóż, ogromne rozczarowanie. Szkoda, że książkę sobie kupiłem, szkoda mi tych pieniędzy. Zła to literatura, która opiera się wyłącznie na szkielecie fabularnym. To nie wszystko. To jest nawet bardzo mało, jeśli nie idzie w parze z dobrym stylem i ciekawymi portretami postaci.