Uwielbiam
powieści Moniki Oleksy, moim zdaniem wyróżniają się na polskim rynku
wydawniczym, wspaniałym poetyckim stylem, cudownymi opisami i motylkami. To
piękna literatura, która wzrusza, gdy tylko zobaczyłam zapowiedź nowej powieści
ukochanej autorki od razu zachorowałam. Książka przyszła w poniedziałek i
miałam szczęście, że akurat kończyłam jedną książkę i mogłam bez żadnej zwłoki
zabrać się za Spacer nad rzeką,
wprawdzie do Kazimierza nad Wisłą nie dotarłam, ale wiedziałam, że i bez tego
poczuję klimat. Ach!!! Dlaczego pani Monika tak rzadko pisze?? Tym razem
powieść wydana w wydawnictwie Filia, w jak zwykle pięknej szacie graficznej,
która skusi chyba każdą romantyczkę, mnie by skusiła… A czy treść utrzyma
poziom?
Każdy człowiek rodzi się z pustką, którą może wypełnić tylko jedna, właściwa osoba.Zosia Rybicka ma szczęście, spotyka Pawła, mężczyznę swojego życia. Zakochują się w sobie bez pamięci.Paweł, szanowany lekarz z warszawskiej kliniki, proponuje jej wyjazd do rodzinnego domu w Kazimierzu nad Wisłą.Tam, w małym miasteczku, Zosia poznaje ludzi i miejsca bliskie jej ukochanemu.Każdego dnia Kazimierz odkrywa przed Zosią swoje małe sekrety.Mieszkańcy Doktorówki, domu Pawła, dbają o nią troskliwie.Zosia rozkochuje się w powolnym rytmie życia miasteczka, w jego brukowanych uliczkach i spacerach wzdłuż rzeki.Wśród dobrych wspomnień odkrywa jednak także te bolesne.Kim była Julia? Jakie sekrety zabrała ze sobą, gdy odeszła?Dlaczego obecność Mikołaja, brata Pawła, wprowadza tak wiele niepokoju?
W atmosferze budzącej się wiosny, wiślanych skarp i cienistych wąwozów, które oparły się upływowi czasu, Zosia odkrywa prawdę o cudownym kazimierskim domu i zamieszkującej go rodzinie. Jej przyjazd sprawia, że dawne rany zostają rozdrapane, jednak tylko po to, by móc wreszcie się prawdziwie się zagoić.Szczęście, które mogą dać tylko najbliżsi, nareszcie rozkwita w Doktorówce jak piękny majowy dzień, który przychodzi po gwałtownej wiosennej burzy.
Poznajemy
Zosię, kobietę przed trzydziestką, która wyszła za mąż za Pawła, po krótkiej
znajomości. Teraz jest w ciąży i mąż w trosce o żonę wywozi ją do Kazimierza
nad Wisłą, gdzie mieszkają jego rodzice, aby tam przeczekała pierwsze miesiące stanu
błogosławionego. Ma to jakąś logikę w sobie, bo Zosia pracuje w świetlicy w
szkole na Pradze i właśnie za sprawą zajścia z dzieciakami poznała Pawła.
Kobieta zadomawia się w Doktorówce, rodzinnym domu Pawła i próbuje zgłębić mgłę
tajemnicy, która unosi się nad mężem. Paweł przyznał się, że miał żonę, ona
umarła i nie chce o tym rozmawiać. Tyle. W tym domu, który tak kochała jego
pierwsza żona, niekiedy namacalnie czuje jej obecność. Zagadką jest brat Pawła,
Mikołaj, którego absencja rodzi pytania, zwłaszcza, że żona Mikołaja i jego syn
mieszkają w Doktorówce i raczej nie cieszą się atencją Mikołaja. O co chodzi w
tej z pozoru ciepłej i kochającej się rodzinie o której marzy każda synowa. Dla
Zosi, wychowanej w rodzinie z bajki o Kopciuszku(Ci wdowcy z małym dzieckiem to
straszne melepety), Kazimierz i rodzina męża to spełnienie snów. Kwintesencja
marzeń. Tylko, że czasami to tylko pozory. Jak będzie tym razem? Zanurzcie się
w tę opowieść, przeplataną retrospekcjami i dajcie się porwać magii Kazimierza.
Jako
już się rzekło, czekałam na tę książkę z wypiekami na twarzy i jak zobaczyłam
pieczątkę na kopercie, to myślałam, że wyrwę Listonoszowi i ucieknę na
antypody, by czytać w spokoju. Nic nie poradzę Monika Oleksa to moja literacka
miłość i niestety przez pół książki zastanawiałam się czy zmiana wydawnictwa
nie okazała się pomyłką. Monika Oleksa zawsze operowała słowem bardzo sprawnie,
jej opisy były poetyckie, wysmakowane, ale jednocześnie wyważone, tymczasem do
połowy myślałam, że wpadłam do kociołka z wodolejstwem, tych opisów i metafor
było dużo, moim zdaniem niekiedy za dużo i to robiło się jak na za długim
kazaniu. Metafory o związku, o pokrewieństwu serc, fajne, ale za dużo. Trzymały
mnie w pionie interesujące retrospekcje.
I gdy już obawiałam się, że ta książka była złym wyborem, że biografia
Makuszyńskiego byłaby lepszym wyborem, to kurczę wpadłam w tę książkę,
wprawdzie nie ma tam tylu motylków co w Kasztanie
czy w Samotności, ale jest subtelne
piękno miejsc, które autorka kocha i umie opisywać. Jest tragizm pogubionych
ludzi z cieniem na duszy. Owszem jest to powieść bardzo jednowymiarowa, bo tam
nie ma złych ludzi, są najwyżej pogubieni, a i oni znajdą się jeśli otworzą
serce na miłość. I wiem, że to jest takie trochę naiwne a ja nie mam 13 lat,
ale co szkodzi czasami poczytać takie bajki.
Tak
bohaterowi są bardzo jednowymiarowi, ale cała ta historia trzyma się kupy i w
końcu wciąga czytelnika. Wydaje mi się, że jest to bajka dla wszystkich kobiet,
które zmagają się z jakimiś sercowymi problemami. Bo tak często się trzeba
Mierzyc z przeświadczeniem, że nie jesteśmy najważniejsze, obawiamy się że
jesteśmy wyjściem awaryjnym. Sama jak czytałam opisy zachowania Pawła i
poznawałam jego historię wyzywałam go od buców, a jednak okazało się, że nie
wszystko jest takie oczywiste jak myślałam.
Pomimo
początkowego zwątpienia, okazało się, że Monika Oleksa ciągle jest w formie,
nadal umie porwać czytelnika, zabrać go do magicznych miejsc i przy herbacie i
wiśniowej konfiturze, po prostu zahipnotyzować.
Znowu,
czekam na kolejną powieść!!!
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
Nazwisko autorki obiło mi się o uszy, ale ja jeszcze jakoś nie zaczytuję się za bardzo w polskich autorów. Ale tytuł odnotowałam :D Genialna recenzja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. Może nie chciałabym na okrągło czytać takich książek, ale od czasu do czasu bardzo lubię takie powieści, zwłaszcza gdy jestem zmęczona obowiązkami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzmi cudnie. Chociaż nie wiem czemu powiela sie nazwę Kazimierz nad Wisłą, przecież to Kazimierz Dolny. Bardzo chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://romantycznekolory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń