Ostatnio
oglądnęłam, finał, finałów Downton Abbey i zachorowałam na happy endy.
Niestety, w kryminałach takowych brak, moje prawnicze tomy też w nie, nie
obfitują. Happy Endem w komentarzu np. do ustawy o PIT jest, że to już koniec.
A ja chciałam takiej książki, co to w świat uwierzymy z powrotem. Do tej pory
nie czytałam, żadnej powieści Fincer-Ogonowskiej, miałam ochotę na Alibi,
moja cudowna przyjaciółka, kiedyś się nią zaczytywała, no nie było okazji, a
miałam spotkanie z autorką na Targach, tuż tuż. Później nasłuchałam się opinii
różnych, raczej negatywnych. Czas pokaże
nie miał lekko. W pewnym momencie pożegnałam się już z tą książką, a później
bałam się, że ta książka pokarze(od pokarania, wiem jak się pisze :P ) :P mnie raczej, niż coś pokaże. Miała być
pierwszą książka w 2016 roku, nie wytrzymałam. Jest ostatnią w 2015. A moje
wrażenia są takie, jak mijający rok. Zmienne, niejednoznaczne.
Strony
▼
czwartek, 31 grudnia 2015
"Dziwne losy Jane Eyre" - Charlotte Brontë
Nie chciałam kończyć
roku tekstem o męczącej książce. Polityka już wystarczająco męczy, więc zakończyłam
podczytywanie jednej z mojej ukochanej książki. Klasyka zawsze jest dobra, a na
urodziny dostałam Dziwne losy Jane Eyre,
nowe wydanie, z angielskiego ogrodu. Dwa lata temu opowiadałam o innym wydaniu,
w sumie to już mam ze trzy, albo i cztery i zakładamy, że to koniec : P
Podczytywałam ją miesiąc, równo. Nie chciałam się spieszyć, do jedzenia, kawy,
resetu była idealna. Moim zdaniem ta opowieść jest po prostu piękna. Najlepsza,
jaka wyszła spod pióra sióstr Bronte, bo moje zdanie o Wichrowych wzgórzach znacie : P Chociaż im jestem starsza tym pan
Rochester mnie wnerwia, ale St. John jest jeszcze bardziej drażniący.
środa, 30 grudnia 2015
"Pod Huncwotem" - Martha Grimes [zgon w Boże Narodzenie]
No
nieźle się przyhamowałam na koniec roku. Dookoła setki dobrych książek czekają
na przeczytanie, a ja od 26 grudnia mordowałam kryminał, który zaczęłam w
lecie, a który uparłam się dokończyć, bo święta w książce, bo śnieg, bo o
jednego trupa z półki mniej. Najgorsze, że tyle dobrego o Grimes słyszałam, że
nabyłam jej książki hurtem. No to mam! Z półki zerkają na mnie jeszcze cztery
jej książki. Jedwabiście po prostu. A przecież tyle jest dobrych kryminałów…
Męka to była okrutna, na końcówkę roku muszę wybrać coś naprawdę dobrego(panie
Listonoszu!!), bo jeszcze artykuł do skończenia. No i ten mój imperatyw
dokańczania serii, nie wróży to zbyt dobrze.
wtorek, 29 grudnia 2015
"Dziedzictwo na Bjorndal" - Trygve Gulbranssen
Pisałam
Wam w święta o powtórce jednej ze wspanialszych książek, A lasy wiecznie śpiewają tradycyjnie, gdy skończyłam pierwszą część
natychmiast zabrałam się za drugą. Nie umiem się powstrzymać, zawsze muszę
doczytać do końca. Dziedzictwo naBjorndal jest moim zdaniem jeszcze
lepszą książką, porusza więcej tematów, a mnie ta opowieść porywa. Żałuję, że
ta historia ma koniec. Chętnie bym nie opuszczała mroźnej Norwegii i Bjorndal.
niedziela, 27 grudnia 2015
"Trucizna królewska" - Maurice Druon [ Królowie przeklęci t. I 3/3]
Dając
Wam odpocząć od moich zachwytów nad śnieżną Norwegią i klimatem Bjorndal, chcę
opowiedzieć tym razem o trzeciej opowieści z pierwszego tomu serii Królowie przeklęci, Jak to mówią im
dalej w las, tym więcej drzew, tak w tym wypadku, im dalej w książkę, tym
lepiej. Nie wiem od czego to zależy, ale książkę dla odmiany czytało mi się
zdecydowanie lepiej. I z niejaką nadzieją zabierać się będę do lektury drugiego
tomu, czyżbym zdążyć miała przed premierą trzeciego? Ano zobaczymy. Święta się
kończą, wracamy do brutalnej rzeczywistości. Nie ma, że boli. A boli!!
sobota, 26 grudnia 2015
"A lasy wiecznie śpiewają" - Trygve Gulbranssen [ powtórka, jednej z cudowniejszych książek, jakie znam]
Jestem
starym Entem, wiem, że zaraz napiszecie, że to kokieteria, że się wygłupiam, że
ktoś kto nie ma trzydziestki nie może być stary. Ja jestem, mam starą duszę
Enta, który już długo żyje, wiele widział, patrzy na wszystko z chłodnym,
przepełnionym sceptycyzmem dystansem. Właśnie tak czuję się ja. Jednocześnie
jestem człowiekiem przywiązanym do zwyczajów, nie jest to przywiązanie tak
mocne jak przy zespole Aspergera, bo nie wpadam w furię, nie tłukę głową o
stół, ale od środka mnie rozsadza. Wszystko powinno być tak, jak było od czasów
moich pierwszych świąt, bo inaczej, to upadek obyczajów, psiejący świat itp.
Mój umysł nie przyjmuje do wiadomości, tego że ludzie umierają, przeprowadzają
się, a świat się zmienia. Nie rozumiem też dlaczego na Wigilię nie było śniegu,
ani paluchów z makiem. Na szczęście, w
tym zakresie w jakim panuję nad światem, nic się nie zmienia. Światełka zapala
się w Wigilię, a po Pasterce, czytam dopóki nie padnę. Dwa lata temu, bo
ubiegłorocznych świąt wolę nie pamiętać, zauroczyła mnie książka o pełnym
poezji tytule, A lasy wiecznie śpiewają
zaangażowałam się całą sobą, aby zachęcić jak najwięcej osób do przeczytania
tej książki. W moim odczuciu jest ona zapomniana, pomimo niedawnego wznowienia,
a jest tak klimatyczna, pięknie świąteczna, idealna na Boże Narodzenie bez
śniegu. Ta opowieść koresponduje z moją duszą starca, jest w niej słodka
melancholia, srogość północy, okrutne piękno przemijania. Jeszcze nie jest za
późno, aby uraczyć się dobrą lekturą. Zresztą!! Nigdy nie jest za późno na
dobrą książkę.
czwartek, 24 grudnia 2015
Wesołych Świąt 2015
Drodzy czytelnicy, przyjaciele, wszyscy, którzy czytacie tego posta i zaglądacie na bloga.
Bez Was to miejsce byłoby uboższe.
W ten wyjątkowy czas chcę Wam, życzyć spokojnych Świąt, rodzinnej atmosfery, radości z przebywania z tymi, których kochacie. Żebyście odpoczęli, znaleźli chwilę na wyciszenie i zadumę.
Żebyście byli szczęśliwi, a ten czas był dla Was czasem radości!!!
Wszystkiego co najlepsze!! Bo Święta, to nie prezenty, nie ma większego daru, niż obecność tych, których kochacie!!!
środa, 23 grudnia 2015
"Cień twojego uśmiechu" - Susan May Warren
Co do zasady mam czytelniczą kolejkę.
Oczywiście, zdominowaną przez egzemplarze recenzyjne, rządzoną przez terminy
zawite, z odpowiednio długim vacatio
legis, a jednak sięgnęłam po te książkę tak szybko. Powód jest banalny. Gdy
we wtorek byłam w Lublinie, przed piętnastą rozpadało się cudownie, śniegiem,
było tak biało. A okładka Cienia twojego
uśmiechu jest taka śnieżna, zimowa, kojarzy mi się z plakatu z filmu Frozen. Od razu stanęło mi przed oczami
wspólne z przyjaciółką oglądanie, też w Lublinie, parę lat temu, też sypał
śnieg, zaśmiewałyśmy się do łez. Pamiętam jak wieczorem szłam do sklepu,
przechodziłam przez kładkę, było mi błogo, w żółtym świetle latarni wirowały
ogromne płaty śniegu, było biało, beztrosko i cudownie. I za tymi uczuciami
zatęskniłam. Tym bardziej, że wróciłam do Galicji, a tam ani miligrama śniegu,
siąpi deszczem, jest ponuro, jak na paskudne przedwiośnie a nie bajkowy środek
zimy. FOCH!
wtorek, 22 grudnia 2015
"Zamordowana królowa" - Maurice Druon [Królowie przeklęci, tom I 2/3]
W
końcu zaparłam się i uznałam, że MUSZĘ doczytać pierwszy tom, nowego wydania Królów przeklętych, wydanie jest piękne,
kusi, zwraca uwagę, przyciąga oko. Zapałałam pragnieniem posiadania w maju i na
początku czerwca weszłam w posiadanie i od tamtej pory pożądliwie spoglądałam
na błyskający czerwienią grzbiet. Nie udało się na wakacjach, długo nie mogłam
się wczytać, gdy pokonałam Króla z żelaza
czułam, że będzie z górki. I faktycznie, dziś mogę Wam powiedzieć, zwiastować
dobrą nowinę – Pierwszy tom już za mną, chociaż dziś tylko o drugiej opowieści
z cyklu. Przedstawiam Wam: Zamordowaną
królową.
poniedziałek, 21 grudnia 2015
"Sekretna herbaciarnia" - Vanessa Greene [herbata i przyjaźń]
niedziela, 20 grudnia 2015
"Lustrzany świat Melody Black" - Gavin Extence [recenzja najlepszej premiery stycznia - PRZEDPREMIEROWO]
Pamiętam
kiedy czytałam poprzednią książkę Gavina Extence Wszechświat kontra Alex Woods, była końcówka kwietnia 2014 roku,
było ciepło, a ja szukałam książki, która rozerwie mnie w drodze do i z
Lublina. Musiała być dobra, sprawić, że nie zasnę w pociągu(bo rozciapie
mi się makijaż). Właściwie dlaczego
sięgnęłam po Alexa – nie wiem, stosunkowo rzadko czytam literaturę młodzieżową, o młodzieży, jestem za stara,
zbyt entowata, pragmatyczna, na wszystko patrzę z dystansem staruszki, dla
której wszystko jest marnością. A jednak książka Extence`a mnie porwała,
zachwyciła, rozbawiła, rozrzewniła i dała do myślenia. Gdy zobaczyłam,
zapowiedź nowej powieści Lustrzany świat
Melody Black, napaliłam się jak hipis na Woodstoku, recenzja musiała
pojawić się szybko, chociaż odkładałam
co chwilę tę książkę, żeby lektury starczyło na dłużej. Żeby jeszcze się nie
kończyła.
czwartek, 17 grudnia 2015
"Król z żelaza" - Maurice Druon [Królowie przeklęci, tom I, 1/3]
Jak
pewnie wiecie moja silna wola jest tak silna, że aż silniejsza ode mnie. I
zwykle robię co mi każe. Np. kupuję książkę, której, ja –jako ja, kupować nie
planowałam. Król z żelaza a więc
pierwszy tom z serii Królowie przeklęci
leży sobie na półce… nie jest mi trudno sobie przypomnieć od kiedy. Otóż
nabyłam go po rozmowie kwalifikacyjnej na studia doktoranckie. Ponieważ tego
samego dnia poznałam moją przyjaciółkę, to każda rocznica jest obchodzona,
teraz są modne również i miesięcznice, musimy też zacząć celebrować. Tak – tyle
lat czekała ta książka na zmiłowanie, i czekałaby dłużej gdyby wydawnictwo
Otwarte, nie zechciało wodzić nas na pokuszenie, wizualnie przepięknym, nowym
zbiorowym wydaniem. Złamałam się w czerwcu, a książka miała być nagrodą za
zdany egzamin. Chociaż jak zamawiałam, to nie wiedziałam jeszcze czy zdałam :P
Bo egzamin był w środę/czwartek, a ja zamawiałam w poniedziałek :P Zapewne
wciąż by czekała ta seria na lekturę, gdyby nie to, że z Portalu dostałam II
tom do recenzji. I tak vacatio legis
bije rekordy. Było ciężko, bo gdy zaczęłam czytać, szło mi jak krew z nosa.
Usypiałam na tej książce, nie mogłam złapać klimatu. Po kiego ciorta ja
chciałam te książki, skoro średniowiecze to ani mój okres, ani Francja to nie
mój kraj? Nic to, cierp ciało skoroś chciało. Wiśta wio i naprzód.
wtorek, 15 grudnia 2015
"Grząskie piaski" - Henning Mankell
Jesień,
zima to okresy, w których silniej niż zwykle chwyta mnie melancholia i sięgam
wtedy po biografie, autobiografie, dzienniki. Szukam w mądrości innych,
odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ponieważ obecna sytuacja polityczna, tak
mnie interesuje i podnosi mi ciśnienie, potrzebowałam mądrej i dobrej książki,
która mnie wyciszy, pokaże że jest szansa na mądrość i pogodę, nawet gdy
zagraża nam rak. Długo ją czytałam, piłam hektolitry herbat, bo nie chodzi o
to, aby te 300 stron połknąć, wystarczy czytać po kawałku, rozkoszować się,
zużywać te zakładki indeksujące i myśleć, jak pokazać wam, że w tej książce
jest moc. O ironio, nie czytałam żadnej
książki Mankella, pierwszą kupiłam, będąc tuż po studiach, po obronie, bo w TV
– widziałam kawałek serialu o przygodach Wallandera. Przez te cztery lata tych
książek uzbierało mi się kilka, a ciągle zwlekam z czytaniem. Zwłaszcza, że
koleżanka z pracy bardzo chwaliła. Przykro było mi, że umarł, ta książka jest
listem z tamtego świata, z innego stanu świadomości. Poświęćcie chwilę!
poniedziałek, 14 grudnia 2015
"Wyspy nieznane" - Viviano Domenici [semper in altum]
Pogoda
jest paskudna, żeby jeszcze padał śliczny biały śnieg i czuć było święta, całą
zimę i aby te lampeczki były klimatycznie. Nie ma tak. Jest plucha, paskudny
wicher dmie, a ciśnienie waha się niewiasta w trakcie menopauzy. Nie ma czego
zazdrościć. W taką pogodę marzę, żeby wskoczyć w samolot i ewakuować się gdzieś
gdzie, skoro już nie może śnieżyć jest ciepło, tak, że człowiekowi chce się
żyć. Świeci słońce, witamina D produkuje się z szaloną prędkością. A że ja
lubię morze, wodę, piasek, wyspy, a niestety jako wyrobnik nauki nie dysponuję
finansami na taką ekspedycję. Mogę sobie najwyżej po stawie popływać. Na
zbędnej desce. To wybrałam książkową podróż.
niedziela, 13 grudnia 2015
"Trzy połówki jabłka" - Antonina Kozłowska [bo miłość jest niepokojem]
Czasami
tak sobie myślę, czy my sobie tą popkulturą nie robimy największej krzywdy.
Czytamy o tej miłości po grób, pożądaniu jak tsunami i zakochaniu, jak grom z
jasnego nieba. I szukamy niezwykłości. Jakby cudownością nie mogła być wspólnie
wypita herbata, uśmiech wieczorem, to musi być coś wow. O tych książętach
czytamy, później filmy co to piękni i namiętni i całują w promieniach
zachodzącego słońca, a z nieba leci konfetti i łopocze amerykańska flaga. Moim
zdaniem sporo kobiet potrzebuje silnego ciosu w potylicę tudzież wiadra zimnej
wody wylanego na głowę. Przewraca im się w głowie i same nie wiedzą czego chcą.
Czy taką sytuację obrazuje moje pierwsze spotkanie z Antoniną Kozłowską?
Powiem, że sprawa jest trudna, ale autorka wskakuje na szczyt podium, obok
Moniki Oleksy, jeśli chodzi o słowno-klimatyczne zaklinaczki.
sobota, 12 grudnia 2015
"Silva rerum" - Kristina Sabaliauskaitė [w lesie rzeczy, kryje się cała paleta ludzkich uczuć]
Polska
i Litwa, przez kilka stuleci związane unią, później nasze losy też jakoś się
splatały. Blisko ze sobą sąsiadujemy, wiele osób tęskni za Wilnem i chciałoby
się pokłonić Pannie Świętej co w Ostrej
świeci Bramie, a ja mam wrażenie, że od czasów Mickiewicza nie czytałam nic
co działoby się na Litwie i przez Litwina było napisane(tak wiem, Mickiewicz to
Polak, odsuńmy ten spór). Czytam powieści o Antypodach, a jeśli chodzi o
wschodniego sąsiada to wymieniłabym, Potop
bo tam sporo się na Żmudzi dzieje, no i może Bożą podszewkę, troszkę to żenujące. Nie dałam rady nadrobić tych
niedostatków do Targów, na których Litwa ze swą literaturą miała poczesne
miejsce. Chociaż to tam zebrałam sporo cięgów, również za to, że wciąż nie
nabyłam i nie przeczytałam tej książki… Nasłuchałam się, że jest tak wspaniała,
że znowu się bałam. No i ten okres. Ja nie lubię wieku XVII w literaturze, dla
Sienkiewicza robię wyjątek, ale bardzo wyjątkowy. I tak już w myślach widziałam
te epitafia i zawiadomienia, że fani Silva
rerum dopadli mnie z siekierami, palami i widłami nawet.
poniedziałek, 7 grudnia 2015
"Niepokorna księżna" - Anne O'Brien
Ponieważ
z poniedziałku Poczta uznała, że da mi znać, że mnie nie kocha, a mój pies
działa mi na nerwy i szczeka na powietrze, to możecie sobie wyobrazić, że nie
jestem w szampańskim humorze. No cóż… ale żyje… jeśli to ma być jakaś pociecha.
Postanowiłam wam opowiedzieć o powieści historycznej. Doszły mnie ostatnio
słuchy, że nie powinno się porównywać wszystkich powieści historycznych do
Philippy Gregory i owszem, wszystkich nie, ale jeżeli okres historyczny,
klimat, styl są podobne? Kryminały retro porównujemy do książek Christie,
powieści grozy do dzieł Kinga. Wydaje mi się, że to doby sposób na pokazanie
komuś jak oceniamy daną powieść, szansa na wyrobienie sobie zdania przez osobę,
której opowiadamy. U mnie nadal
będziecie mogli się spotkać z takimi porównaniami. Jeśli będą one na miejscu – oczywiście.
niedziela, 6 grudnia 2015
"Bez przebaczenia" - Aleksander Makowski [powieść szpiegowska]
Frustrujące jest to, że po akapitach w których
przepraszam was na absencje i zaniedbania i już prawię kończę tekst, mój
idiotyczny program antywirusowy umyślił sobie, że wyłączy komputer, a że
nieszczęśliwie się splotło i akurat zaczynałam od nowego akapitu(enter) gdy
wyskoczył komunikat, resztę możecie dośpiewać. Chociaż w ostatniej chwili
próbowałam zapisać tekst, to ten zaginął. Szukałam, grzebałam, znowu to samo. Chyba
porzucę tego notebooka, bo już miałam ochotę cisnąć nim o ziemię. I powiedzcie,
jak mam mieć serce by opisywać znowu to samo. Jakbym miała schizofrenię…
dlatego nie lubię uczyć dwóch grup z tego samego przedmiotu pod rząd, czuję się
wtedy jak stara wariatka, która co pięć minut rzuca tym samym stwierdzeniem.
sobota, 5 grudnia 2015
lepiej późno niż wcale, czyli podsumowanie listopada
Tak to jest jak się ma za dużo zajęć. Początek grudnia, kumulacja wyjazdów, ale bardzo owocnych i wywołujących niemalże same dobre wspomnienia. W tym jeden ogromniasty uśmiech. Za to nie miałam kiedy napisać podsumowania. Cisza na blogu wiąże się również z tym, że czytam pińcet książek jednocześnie. Za tydzień jeszcze dodatkowo seminarium i pracowy weekend, ale później chyba spokojnie sobie wszystko ułożę. Bo tych świetnych książek na tapecie sporo. Niestety, a raczej stety wróciłam do szczytnego hobby, czyli robótek ręcznych i tak haftuję sobie krzyżykami, albo dziewam, czyli robię na drutach, bo rzeczownik dziewiarstwo, tak mi się spodobał, że aż musiałam stworzyć sobie taki odrzeczownikowy czasownik. Więc dziewam, rękawiczkę - pięciopalczastą - lewą i robię chustę enterlaciem. : ) w końcu to opanowałam!
A przy okazji staram się czytać, czytać, czytać.
czwartek, 3 grudnia 2015
"Rok 1984" - George Orwell [ raz dwa trzy - Wielki Brat patrzy]
Lekturę
książek Orwella obiecywałam sobie od dawna. Ongi czytałam książkę W hołdzie Katalonii, ale niestety w swej
ignorancji ominęłam dwie sztandarowe książki Orwella Folwark zwierzęcy i właśnie Rok
1984. Dlatego wyzwanie Bookathonu było idealne, coś mi się kołatało – może błędnie,
że Orwell był kiedyś lekturą. Jeśli nie był i nie jest, to być nią powinien.
Chociaż ja akurat coraz bardziej powątpiewam, że młodzież można nauczyć
czegokolwiek, a już myślenia i wyciągania wniosków? No bardzo kontrowersyjne.
poniedziałek, 30 listopada 2015
"Emma" - Jane Austen [ jak się ma pieniądze, to można być starą panną]
Gdy
przeczytałam pierwszy punkt Bookathonowego wyzwania od razu wiedziałam, że
któraś książka z serii Angielski Ogród będzie jak znalazł, a padło na Emmę, chociaż robiłam powtórkę tej
powieści, raptem rok temu. A jednak ja wciąż i wciąż powtarzam, że lubię
książkowe repety, bo za każdym razem coś innego rzuci mi się w oczy, inny
szczegół mnie zaczaruje, wiec chociaż nie robię powtórek Austen co miesiąc, to
jednak, co roku… może to stać się nową tradycją. A Emmę czytam raptem trzeci raz, chociaż wydaje mi się, że znam ją
tak doskonale, bo już tyle razy oglądałam różne jej ekranizacje. Chyba najbardziej
polecam mini-serial, jest najwierniejszy, chociaż gdy pierwszy raz go
oglądnęłam… mało nie dostałam zawału.
niedziela, 29 listopada 2015
"Żelazne damy" - Kamil Janicki [ gra o tron w kobiecym wydaniu]
Cieszę
się, że od jakiegoś czasu panuje taka moda, że przedstawia się historię z
punktu widzenia kobiet. Do tej pory pomijane, zapominane i przemilczane, teraz
dochodzą do głosu. Jedna z pierwszych takich książek w Polsce napisał i wydał
właśnie Kamil Janicki, opowiadała o I Damach II RP i szczerze mówiąc, trochę
mnie zawiodła, ale ja mimo wszystko lubię tę serię i kompletuję je pilnie. Nie
jestem ani znawcą średniowiecza, ani też nie fascynują mnie pierwsze władczynie
Polski, dopiero ta książka mi uświadomiła, że nie zafascynowały mnie może
dlatego, że nie miały szans, jest o nich tak mało. Poza wzmiankami w
podręcznikach, tak mało o nich wiem. Dobrawa, czy Oda, no tak niewiele o nich
słyszałam.
sobota, 28 listopada 2015
"Tchnienie śniegu i popiołu" - Diana Gabaldon [poczytajcie sami]
Już
szósty tom, a przecież jeszcze nie minęło pół roku od kiedy zaczęła się moja
przygoda z Dianą Gabaldon. Jeszcze dwa tomy i będzie koniec. Nie
przypuszczałam, że doczytam do tego momentu, a jednak wewnętrzny imperatyw i
jednak taka zwykła, ludzka ciekawość były silniejsze niż wszystko. Teraz
oczywiście będę oczekiwała dwóch ostatnich części. Chociaż to opasłe tomiszcza,
zagrażają moim regałom oraz integralności mojej czaszki. Ale co tam czaszka,
ciekawa jestem jak to się skończy.
piątek, 27 listopada 2015
"Dożywocie" - Marta Kisiel [czy można być za starym na młodzieżowe książki?]
Laudacje
jakie słuchałam na temat Dożywocia
sprawiały, że książka chodziła za mną jak cień. Im więcej o tej książce
czytałam, tym bardziej się bałam, bo ja nie lubię książek, które w zamyśle mają
sprawić, że popłaczę się ze śmiechu, ani fantastyka nie jest moim gatunkiem,
młodzieżą nie jestem od ładnych paru lat i ta moja stara dusza. No książka
miała ciężkie warunki, żeby zdobyć moje serce. Co z tego, że poznałam Autorkę i
jest super babeczką? No dobra dwie, ważne Polecaczki bardzo lobbowały za tą
książką i jak wrzuciłam na FB zdjęcie, że czytam uaktywniły się Dożywociofilki.
Bałam się i już.
czwartek, 26 listopada 2015
"Mamifest" - Linda Green [ zarwana noc, płacz i cała masa ciepła]
Będzie
chaotycznie. Skończyłam książkę o trzeciej nad ranem, a miałam jeno kilka
rozdziałów poczytać i dla odmiany iść spać wcześniej. Tak wiem – żart stulecia.
Przeczytałam kilka książek z serii Leniwaniedziela, żadna mnie nie rozczarowała, większość wciąż czeka na półce, ale
to co zrobił ze mną Mamifest o ludu…
to piękna książka. Zadawałam sobie pytanie podczas lektury, po co ludzie
czytają książki? Bo nie szukając odpowiedzi, tych można poszukać w encyklopedii,
jeśli czytamy by uwierzyć, by mieć siłę i nadzieję, to Mamifest jest idealna. Dziwię się, że tak o niej cicho, bo jest
naprawdę wyjątkowa.
środa, 25 listopada 2015
"Tajemnica domu Helclów" - Maryla Szymiczkowa a właść. Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński [drobnomieszczaństwo na tropach zbrodni=
Ach och i o ironio miałam napisany cudowny tekst,
a tutaj masz, komputer mi się powiesił na kablu bezprzewodowym. Wiem, że nie
chcecie słuchać o moich problemach informatycznych, a co mam do powiedzenia o
TYCH Helclach? Oj powiem wam, że chodziłam wokół tej książki. Tyle osób mnie
zachęcało, obiecywało że ta książka mnie zachwyci. Wprawdzie usłyszałam też
tekst że wielką zaletą tej książki są opisy Krakowa, tego sprzed lat. Niestety
wbrew zamysłom interlokutora, to mnie raczej przestraszyło i odepchnęło, bo
jakkolwiek Kraków lubię, tak nie jestem aż takim koneserem i nie znam tego
miasta aż tak. W końcu własne, wysokie oczekiwania zaczęły mnie przerażać.
Serio! Ta książka wszystkich zachwycała, jakieś promile, nie dały się porwać
tej opowieści, ale tak to była jedna wielka laudacja. Bałam się… bo zwykle przy
takich oczekiwaniach, wszystko się sypie i pęka jak balonik.
wtorek, 24 listopada 2015
"Zimowa opowieść" - Stephanie Laurens [pachną mandarynki i coraz bliżej święta]
Do
Bożego Narodzenia został równo miesiąc. Na razie próżno szukać śniegu w
Kasiuczkowie, nad czym zresztą bardzo ubolewam, bo nic tak nie wprawia mnie w
świąteczny nastrój jak prószący śnieg i migające kolorowe światełka. Wtedy aż
chce się słuchać kolęd, zagniatać ciasto, sprzątać, myć rodową porcelanę no i
przede wszystkim, chce się czytać świąteczne książki Co roku obiecuję sobie, że
więcej tych historii z gwiazdką w tle wskoczy na tapet, ale w tamtym roku
miałam jedne z najgorszych świąt w życiu, więc nie dał rady tego podłego
nastroju przebić, nawet największy zapas świątecznych czytadeł. Może w tym roku
będzie lepiej. Proszę trzymać kciuki! Tym bardziej, że zaczyna się
obiecująco. No i są już mandarynki, a
jak mandarynki to o zapach świąt : P
poniedziałek, 23 listopada 2015
"Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały" - Arael Zurli [duma na płótnie]
Nie
jestem historykiem sztuki. Malarstwo lubię, ale to stare, właśnie Kossakowie
się łapią, bo te wszystkie nowoczesne bohomazy, na których cztery plamy i jedna
kropka, mają wyrażać geniusz malarza, zupełnie do mnie nie trafiają. Lubię
chodzić do Muzeum, oglądać obrazy, ale sama, bez popędzającej mnie wycieczki.
Ja i malarz. W taki intymny kontakt
weszłam między innymi z Kossakiem, wiele lat temu. Zobaczyłam jego
najwspanialsze dzieło, kość niezgody i naprawdę poruszający obraz(wybieram się
do mojego regionalnego muzeum bo akurat ma być wystawa o Kossakach). Otóż
zobaczyłam obraz, do którego miałam zawsze sentyment i rodzinny i patriotyczny,
mianowicie Panoramę racławicką,
stałam, patrzyłam i łzy płynęły mi z oczu. Wtedy pokochałam Wojciecha Kossaka.
niedziela, 22 listopada 2015
"Dar morza" - Diane Chamberlain [jak ważna jest w prawda, wiedza o pochodzeniu]
Nadal
nie dysponuję czytnikiem na który wciąż mi szkoda pieniędzy, wolę testować
wytrzymałość fundamentów, ale są takie autorki, które sprawiają, że ja jednak
mam ochotę na ebooka i przełamuję mój konserwatywny upór. Dodatkowo mój
kręgosłup był wdzięczny, że do pociągowego czytania nie wybrałam np. biografii
Hitlera. Chmberlain to moja miłość od pierwszego zaczytania, jedynie Dobry ojciec nieco mnie zawiódł, ale na
każdą książkę czekam z wypiekami na twarzy. Ta leżała mi w programie do ebooków
i wołała, uznałam, że teraz, albo nigdy. Uznałam, że będzie to lektura
podróżna, wczoraj; Lublin i pociąg, mpk, dziś pociąg, mks, praca. W pracy się
ze mnie śmiali, że siedząc w gwarze na przerwie wyłączam się i czytać, ale
jeśli ktoś zaczął chociaż tę książkę – zrozumie. Wciąga… jak tytułowe morze. I
nigdy nie wiadomo co z siebie wyrzuci.
sobota, 21 listopada 2015
"Aleksander I. Wielki gracz Car Rosji - Król Polski" - Andrzej Andrusiewicz [bicz boży na Napoleona]
Jednąksiążkę Andrzeja Andrusiewicza czytałam rok temu, również była poświęcona Rosji
i Romanowom, ale była to kompleksowa podróż przez wszystkich zasiadających na
rosyjskim tronie władcach z dynastii Romanowów. Tym razem skusiłam na biografię
bohatera o którym słyszałam – no kto nie słyszał o pogromcy Napoleona,
ciemiężycielu Polaków. Wiedziałam o nim o tyle o ile, raczej mniej niż więcej,
więc z głodem wiedzy skierowałam się ku książce autora, który raz już mnie
zachwycił, wiedzą, stylem.
piątek, 20 listopada 2015
"Nieznajomy mąż" - Holly Peterson [te kuszące, piękne okładki - recenzja książki]
Bardzo
lubię powieści obyczajowe, gdy mam dosyć całej historii, biografii, kryminałów,
tęskni mi się za opowieściami o ludziach i ich życiu. Tak się składa, że zwykle
takich dobrych opowieści szukam w Świecie książki, zwykle celuje w nich seria Leniwa niedziela, ale nie tylko. Gdy
książka leżała już na biurku, niefortunnie natknęłam się na kilka negatywnych
recenzji. Bardzo się stropiłam i z tego powodu książka poleżała sobie chwilę i
czekała na swój czas. Zaczęłam sobie podczytywać, aż w końcu porzuciłam inne
zajęcia i skupiłam się tylko na tej opowieści.
czwartek, 19 listopada 2015
"Pani mi mówi niemożliwe..." - Marek Grechuta [ obudź we mnie pokłady wrażliwości, daj mi tomik wierszy]
Bardzo
rzadko czytam wiersze. Prawdziwa poezja kończy się dla mnie na romantyzmie.
Jednak Marek Grechuta to artysta na którym się wychowałam. Jedną z pierwszych płyt jakie dostałam to
była właśnie Marka Grechuty. Pamiętam jak po wyjściu ze szpitala zasłuchiwałam
się jego muzyką, wiele z nich wtedy odkryłam. Nie wiem, czy będę umiała pisać o
poezji, z którą mam taki problem, że po maturze z polskiego mam alergię na
odczytywanie co poeta ma na myśli.
Dla mnie – poezja ma sens jeśli uderza w czułą strunę naszej duszy, jeśli
zalewa nas ocean uczuć. Czasami jest to smutek, czasami radość, w innej chwili
rozbawienie, czy zaduma, a wszystko finalnie miesza się i tworzy przypływy i
odpływy. A to wszystko miałam, podczas lektury Pani mi mówi niemożliwe…
środa, 18 listopada 2015
"Święci codziennego użytku" - Szymon Hołownia [ o świętych na każdy dzień i na każdy problem]
Książkę
o świętych Hołownia zapowiadał od bardzo dawna. Gdy wzięłam ją do ręki
zrozumiałam dlaczego tak długo na nią czekaliśmy, otóż Szymon Hołownia jest
zafascynowany tematem. Niektórzy się jarają butami, torebkami, inny architekturą a Szymon Hołownia przyjaźni
się ze świętymi. Znanymi bardzo, jak i zapomnianymi, niedocenionymi. Ta książka
jest idealna na listopad, który zaczyna się dniem Wszystkich Świętych. 1
listopada jest dniem również tych o których nie wspomina Kościół z imienia. I
również tym tropem idzie Szymon Hołownia. Fascynująca opowieść o ludziach
nietuzinkowych.
wtorek, 17 listopada 2015
"Walizka pani Siclair"- Louise Walters [na dnie walizki wspomnień]
Książkę
Walizka pani Sinclair wskoczyła do
torebki jako lektura podróżna. Jej objętość czyni z niej idealną książkę, do
czytania w podróży. A treść, a treść idealnie wpisuje się w jesień, w całą tą
melancholię, która nas otacza, gdy nastają deszczowe dni. Uwielbiam powieści, w
których autor nie stawia tylko na dynamiczną akcję, ale operuje słowem,
uczuciami, jak malarz światłocieniem. Każda rodzina ma jakieś sekrety, czasami
zastanawiam się czy powinno się je odkrywać, czy mamy prawo grzebać w
przeszłości naszych bliskich, skoro oni postarali się, aby pewne sprawy zostały
ukryte. Czy nasze prawo do wiedzy, przebija prawo do intymności?
poniedziałek, 16 listopada 2015
"Historia Polski 2.0: Polak potrafi, Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza" - Jan Wróbel, Ewa Wróbel [dowcipnie i inaczej o historii]
Mam
wielką awersję do książek, które obiecują mi, że zapłaczę się ze śmiechu. Z
zasady ich nie tykam. Rzadko się na nich śmieję, zwykle jestem sfrustrowana.
Gdyby nie przypadek, ta książka nie trafiłaby pod moją strzechę, nie wiem czy
byłabym z tego powodu szczęśliwa – raczej nie. Bo książka jest ciekawa,
zwłaszcza dla osób, które nie parają się historią, ale chcieliby tego bakcyla
złapać, może akurat w tej książce znajdą coś, co będą chcieli zgłębić i tak po
nitce – do kłębka.
Niepokojące
jest jednak to, że humor, który miała mi ta książka poprawić, zważył się, gdy
na początku przeczytałam o jednym z bohaterów, który na przełomie XIX i XX wieku wyjeżdża do
stolicy Rosji – Moskwy… Już momentalnie książka staje się pozycją tylko dla
mnie i nie pożyczę jej nikomu z tego względu, że nie zwykłam pożyczać książek z
błędami. No przykro… A jeden z autorów uczy historii.
niedziela, 15 listopada 2015
"Pamiętnik" Nicholas Sparks [kultowa opowieść o miłości]
Pewnie
nie uwierzycie, ale gdy poszłam na studia, to panowie, a zwłaszcza jeden kolega
byli bardziej zafiksowani na punkcie łzawych filmów o miłości niż moje
koleżanki. Gdy dowiedział się, że lubię taki gatunek, zachwalał mi Pamiętnik będący ekranizacją powieści
Sparksa. Z autorem miałam już do czynienia, bo kilka książek było u mnie w
bibliotece i lubiłam je czytać. Tylko w rozsądnych ilościach bo inaczej
zasładzają. Niestety onegdaj nie zrobił na mnie film wielkiego wrażenia i już nawet
nie pamiętam czy czytałam książkę, czy nie… Film powtórzyłam sobie dopiero w
tym roku, taką miałam awersję. I cóż… spodobał mi się, bardzo. Dlatego, gdy
zobaczyłam zapowiedź serii książek tego autora, poczułam że to znak. Zapaliłam
się i uznałam, że to świetna okazja by sobie przypomnieć te książki, niektóre
przeczytać pierwszy raz. Kupiła – 6.99 tanio, jak na książkę ładnie wydaną,
solidnie. Zaczęłam czytać mając w głowie
film, bohaterów, konkretne sceny.
sobota, 14 listopada 2015
"Królowa lodów z Orchard Street" - Susan Jane Gilman [powieść, jak sorbet cytrynowy]
Ach!!
Uwielbiam lody!! Dla mnie jest to deser nie tylko na lato. Właściwie w lecie
najrzadziej je jadam. Zwykle, w środku zimy, wyciągam przyjaciółkę i wsiadamy w
MPK i jedziemy po lody do supermarketu na drugim końcu miasta, bo tam mają.
Zawsze. Wielkim zagrożeniem dla okolicznych sufitów, stało się wprowadzenie
moich ukochanych lodów do oferty marketu obok mojej pracy, a później do sklepu
u mnie na wsi. A później przyszło lato i lodów mi się odechciało. Teraz znowu się ochłodziło… a ja naprawdę
kocham lody. Czy mogłam się nie skusić na książkę o tak cudownej okładce?
Abstrahując od tego loda na bruku, to ta soczysta zieleń ten brązowy fartuszek spod którego wygląda
haft richelieu. Poezja. Okładka sugerowała mi lekką powieść, która w
towarzystwie lodów, albo czekolady(tej jestem mniejszą fanką) zapewni mi
idealne popołudnie. Słodkie i doskonale odprężające. Tymczasem opowieść z
początku XX wieku, która przeprowadzi nas przez
lata i dekady, trudne i w życiu
bohaterki i w skali globalnej, nie jest słodka… jest jak sorbet cytrynowy…
potrafi nieźle schłodzić i skwasić minę. Co nie zmienia faktu, że jest pyszny :
P
piątek, 13 listopada 2015
"Na drugie Stanisław. Nowa księga imion." - Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek [Imię to człowiek, istniejemy gdy się nazywamy]
Tak
się złożyło, że moja rodzina nie zdradza inklinacji do dziwnych imion.
Wyłączywszy przypadek cioci-babci, to moi krewni mają imiona normalne, takie
które były normalne za ich czasów i do dziś jakoś się bronią. Obie moje babcie
to Józefy, dziadek Piotr i Mieczysław, Tatko i Matek też w normie, tylko
siostra babci – Teodozja. Pradziadkowie mieli niesamowitą fantazję… Długo myślałam, że ona Teodora zwie się bo
zdrabnia się ją Dozia. Do dziś przeżywam Teodozję… Mnie nazwać chcieli
Zdzisławą, co wpędziłoby mnie do grobu… Tak – mam hopla na punkcie imion, imię
to człowiek, potrafi sprawić, że ktoś już na wstępie ma przegwizdane, np. taki
Mietek, wyobrażacie sobie prezydenta Mietka? Z drugiej strony, zwykle stosunek
do osób je noszących określa stosunek do imienia i tak, imię może być piękne,
może kiedyś nam się bardzo podobało, ale jeśli jakaś Beata odbiła nam chłopaka,
to córki tak nie nazwiemy. W imionach jest siła, w końcu istnieje to co
nazwane… dlatego z taką radością przyjęłam zapowiedź książki Na drugie Stanisław, w której panowie
Bralczyk i Ogórek biorą na tapet imiona… miałam przy tym nadzieję, że mają
podobny do mojego stosunek do tych nowych wydziwionych. Bo… Mamusiu i Tatusiu,
gdybyście mieli mnie nazwać Dżesiką, to chyba wolałabym być Zdzisławą, na pewno
wolałabym nią być. Zresztą, do dziś nią bywam…. I nie!! Nie Zdzicha, jak już to
Dziunia : P
czwartek, 12 listopada 2015
"Umierasz i cię nie ma" - Mariusz Ziomecki [makabryczna zbrodnia na Zalewie Zegrzyńskim]
Mój
dom owładnęła żądza mordu. Bynajmniej nie chodzi o to, że hasamy po chaupie
naszej galicyjskiej z niebezpiecznymi przedmiotami. Otóż ja i Pani Matka
wsiąkłyśmy kryminały. Rodzicielka jest do tego stopnia bezczelna, że kradnie mi
moje książki. Pan Ociec niewzruszony, nadal uważa, że wszystkie dobre kryminały
przeczytał za młodu i nihil novi sub sole,
teraz zabrał mi najnowszą pozycję Reginy Brett. No, ale my baby czytamy krwiste
kryminały, co to się stało z tym światem. Książka Umierasz i cię nie ma, trafiła do mnie, jak się okazało post factum za sprawą niewiasty, którą
uwielbiam, która mnie inspiruje i jest mi wzorem. Jak ja się cieszę, że o mnie
pomyślała, bowiem książka wciągnęła mnie jak bagno. Ostatnio wprawdzie jak
czytam kryminały, to szukam tych retro, ale okazuje się, że polski, współczesny
kryminał może mieć wszystko czego szukam i zapewnić dobrą rozrywkę.
środa, 11 listopada 2015
"Polskie złudzenia narodowe" - Ludwik Stomma [patriotyzm, to nie tylko krzyczenie "Polska jest najważniejsza", to mądrość i samoświadomość]
Z
Polską historią, nierozerwalnie związana jest martyrologia. Polacy chyba lubią
przegrywać, lubią cierpieć, uwielbiają tym cierpieniem się rozkoszować i
zwielokrotniać je do monstrualnych rozmiarów. Sama zgłębiając historię,
czytając opracowania, dawałam się wciągać w to umartwianie. Dziś mało co wkurza
mnie tak jak hasło, że jesteśmy Chrystusem narodów, a wszyscy zmówili się, aby
nieszczęsną Rzeczpospolitą stłamsić i upodlić. Wyciąganie pretensji tylko nam
szkodzi. Lubowanie się w tragicznych dziejach, nie przynosi nic dobrego.
Wyrywkowe czytanie historii i dopasowywanie jej do swoich tez jest szkodliwe.
Dlatego tak ucieszyłam się, widząc zapowiedź książki, która w kompleksowy
sposób z naszymi złudzeniami ma się rozprawić. Podczytuję jeszcze jedną książkę
Stommy i byłam ciekawa, w jaki sposób, po wojnie, rozprawi się on z tematem tak
kontrowersyjnym i na pewno nie przysparzającym mu wielbicieli.
poniedziałek, 9 listopada 2015
"Ognisty krzyż" - Diana Gabaldon [z tomu, na tom - coraz grubiej...]
Nie
ma takiego stanu rzeczy, do którego człowiek by nie przywykł. Nawet ja zaczynam
lubić prozę Diany Gabaldon i sądzę, że odczuję pustkę wraz z końcem sagi. Chyba
złapałam klimat, zaczęłam się tym bawić i jestem żywo zainteresowana kolejnymi
tomami. Na szczęście tom zapasu mam. Leży sobie zafoliowany i czeka na chwilę
wolną. Kontynuacja losów Claire, która dzięki podróży w czasie znajduje
miłość swojego życia, jest dobrą
odskocznią. Ba! Sądzę, że jeszcze zrobię sobie powtórkę całości. Ha!! Nie
spodziewaliście się tego?! No ja też.
sobota, 7 listopada 2015
"Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć" - Alfredo Relaño [Gran Derbi już się zbliża, niech zaczną się Igrzyska]
Ile
to już klasyków? Ile nerwów? Ile włosów wyrwanych, obgryzionych paznokci, łez,
śmiechu, szczęścia. Tej euforii, radości, że aż od środka pali, oczy się
ślizgają, a reszta jest milczeniem.
Kto nie zapłakał po ostatnim gwizdku, z rozpaczą nie zwiesił głowy, kto nie
poczuł tego zimnego skurczu serca, gdy piłka omiata siatkę nie tej drużyny, ten
nigdy nie poczuje tego cudownego, uskrzydlającego momentu, gdy po ciężkim meczu
może wznieść ręce i po prostu być radością. Czucie jest słowem za małym,
eufemizmem. Wtedy po prostu jest się szczęściem. Tak mam Rawie trzy dekady na
karku a kocham piłkę nożną, przeżywam mecze na równi z własnymi
egzaminami. Klasyk, El Clasico, Gran Derby, Gran Derbi to wydarzenie na skalę światową.
Gdy na jednej linii stają adwersarze, dwie najlepsze drużyny, Hiszpanii, świata,
piłkarski świat – nie tylko zaprzysięgli fani, wstrzymują oddech, kierują swoje
oczy na arenę na której rozpoczynają się igrzyska.
Te
igrzyska, już kolejne będą miały miejsce za dwa tygodnie. Nie wiem dlaczego
uroiło mi się, że dziś – żyję chyba w innym świecie. Aby się wprawić w ten
stan, w te emocje, chociaż wiadomo, że bez Ikera, to będzie bardzo dziwny
Klasyk, sięgnęłam po książkę Wrogowie,
którzy nie mogą bez siebie żyć, najlepszego sportowego wydawnictwa Sine Qua Non, które nie pierwszy już raz dostarczyło misportowo-książkowych wzruszeń. Jak dobrze, że są!
piątek, 6 listopada 2015
"Feblik" - Małgorzata Musierowicz [sentymentalne moralizatorstwo i tradycyjnie już do krwi realistyczne dylematy młodzieży]
Ehh
raptem do 14 godziny wytrzymałam w niekupieniu Feblika, dwudziestej pierwszej już części kultowej serii. Jeżycjada
podbiła serca wielu, wielu zdążyła też już rozczarować ostatnimi tomami. Nawet jednak ja, chociaż pomna ostatniego roku i mojej reakcji na Wnuczkę do orzechów, nie wytrzymałam i pognałam do księgarni. Jak
wiatr. Czytać zaczęłam już w drodze powrotnej i już cała ta przygoda za mną…
Poukładam sobie na bieżąco te emocje, wrażenia, bo są bardzo niejednoznaczne.
Jeszcze nie wiem czy pozytywne, to będzie się klarowało w trakcie pisania.
"Tylko martwi nie kłamią" - Katarzyna Bonda [tajemnicze morderstwo w zabytkowej kamienicy]
Zwykle
lubię czytać kryminały zgodnie z kolejnością, nawet jeśli poszczególne sprawy
łączy tylko postać śledczego, to jednak lubię trzymać się kolejności,
obserwować ewolucję bohatera. Jeśli polubię bohatera, to te niuanse są dla mnie
ważne. Serię o Hubercie Meyerze psychologu śledczym, zaczęłam od końca.
Recenzję Florystki mogliście znaleźć
u mnie najpierw, później był tom pierwszy i teraz, tom drugi. Nie mogłam wytrzymać, bo powieści Katarzyny
Bondy wabią i wzywają i nie wiem co zrobię, bo kolejny tom o Saszy Załuckiej,
podobno ma być dopiero w lecie, czy nawet na jesieni 2016. A ja już nie mam nic
do czytania. Chociaż… będę myślała nad zakończeniem Tylko martwi nie kłamią, bo – no dzieje się!
czwartek, 5 listopada 2015
"Mort" - Terry Pratchett [ gdy Śmierć bierze sobie wolne]
Seria
książek o Świecie Dysku podbiła świat, jest legendarna jak ferrari, starcie
Realu z Barcą. Nie jestem jakąś wielką fanką tej serii, ale po śmierci
Terry`ego Pratechetta, skusiłam się na dokupowanie brakujących tomów, bo kilka
mam, dostałam ongi w prezencie. Pamiętam, że Mort bardzo przypadł mi do gustu a Śmierć pokochałam. Ostatnio
trochę pracy, jeszcze więcej mnie czeka, lektury były raczej poważne, a ja
potrzebowałam inteligentnego, czarnego chwilami, humoru. No to książka o
Śmierci była oczywistym wyborem.
środa, 4 listopada 2015
"Migdałowy aromat" - Anna Nejman [mówisz migdał - myślę; cyjanek]
Okładka
– cudownie jesienna, pełna ciepła i zachęcająca do opatulenia się kocem, z
kotem na kolanach i kubkiem gorącej herbaty. Tytuł – ach działał na wyobraźnie,
bo robię cudowne migdałowe ciasteczka. Zresztą ja lubię migdały, zapach
migdałów, jakby wbrew oczywistym skojarzeniom. Wiecie, że gdy pojmano Himmlera
i go rewidowano, rozeszła się silna woń migdałów? Nie, szef SS nie przemycał
moich ciastek, po prostu miał kapsułkę z cyjankiem, a cyjanek potasu ma silny
migdałowy zapach. To skojarzenie, nie jest bynajmniej adekwatnym, bo książka
miała mnie odświeżyć, zaserwować dobry romans, klimatyczny nastrój, tak
potrzebny w listopadzie.
wtorek, 3 listopada 2015
"Dzieci dyktatorów" - Claude Quétel, Jean-Christophe Brisard [diabeł w skórze ojca, czy ojciec w skórze diabła?]
Od
dawna wiadomo, że władza pociąga, to słynne imperium,
najlepszy afrodyzjak. Z tego powodu tak chętnie oglądamy – przynajmniej u mnie
w domu – dokumenty o życiu dyktatorów, tak bardzo chcemy wiedzieć, jak żyli
ludzie, którzy jednym podpisem posyłali tysiące ludzi na śmierć. W sukurs naszej ciekawości przychodzi
znakowska seria Prawdziwe historie,
zbieram te książki i staram się czytać na bieżąco. Z tym ostatnim bywa różnie.
Tym razem dostajemy książkę z okładką kojarzącą nam się wyłącznie z Fidelem
Castro. Bo o tym jest ta książka, pełna adekwatność. Dyktatorzy i ich dzieci.
Temat wielce ciekawy, na pewno trudny i jeszcze nie opisany do zanudzenia. Jest
szansa, że czegoś się dowiemy.
poniedziałek, 2 listopada 2015
daj nam wiarę, że to ma sens
Zaczął się listopad, miesiąc tak melancholijny, że nikogo dziwić nie powinna ma skłonność do zadumy. Mnie, która miała się urodzić w grudniu i w Święta, ale jednak wyrwałam się na świat w końcówce listopada. Już ud najwcześniejszych chwil wiedziałam, że świat jest przereklamowany, toteż użyto siły, bo mnie tam się nie spieszyło... ale w PESELu mam ten listopad wpisany. A we krwi ta melancholia, spotęgowana przez spacer po cmentarzu, wspomnienia tych co odeszli i przyrodę, która pięknie i złoto, ale jednak chyli się ku przemijaniu.
Październik był tak bogaty we wrażenia, że czuję jakoby minęły ze dwa miesiące, od ostatniego podsumowania!
sobota, 31 października 2015
"Sprawa Niny Frank" - Katarzyna Bonda
Pierwsza na polskim rynku powieść kryminalna, której bohaterem jest tzw. profiler, czyli psycholog wykonujący portrety psychologiczne nieznanych sprawców.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch światach: jeden to sielska miejscowość przygraniczna - Mielnik nad Bugiem, gdzie do tej pory nie działo się nic oprócz lokalnych skandali, a życie płynęło leniwie, drugi - to high life stolicy, w którym żyje najpopularniejsza aktorka polskich seriali - Nina Frank. Prawdę o niej poznajemy z dziennika internetowego, który zaczyna prowadzić w pewnym momencie swego pełnego skandali życia. Dowiadujemy się o jej dwuznacznej drodze do kariery, licznych kochankach, nałogach, różnego kalibru świństwach i grzeszkach. Jednocześnie w swoim życiu odgrywa role szczęśliwej i dobrej - jak grana przez nią postać zakonnicy Joanny, która przyniosła jej pieniądze i sławę. Kochają ją miliony telewidzów i wierzą w wykreowany wizerunek. Te dwa światy przeplatają się przez całą książkę, by spotkać się w kulminacyjnym punkcie akcji, gdy dochodzi do wyjaśnienia zagadki śmierci Niny Frank.
Kiedy aktorka zostaje znaleziona w swoim dworku nad Bugiem martwa, do Mielnika nad Bugiem przyjeżdża Hubert Meyer - profiler policyjny i zaczyna po kolei odkrywać tajemnice gwiazdy. Poznając sekrety Frank i próbując stworzyć profil jej mordercy, Hubert Meyer analizuje także swoje życie, atakują go wspomnienia i przy okazji badania zbrodni dociera do skrywanych przed sobą własnych tajemnic.
Niestety
nie udało mi się dostać na spotkanie z Katarzyną Bondą, gdyż musiałam się
zawijać do domu a miałam transport z Galicyjskiej, bo inaczej nie dotarłabym z
majdanem do domu. Bardzo żałowałam, bo bardzo lubię powieści Katarzyny Bondy,
ja wiem że sporo osób reaguje alergicznie na to, że jest sławna, że ma świetną
kampanię reklamową, ale Boże mój, pisze fajnie, wiadomo, że jednym podoba się –
bardziej, innym – mniej. Akurat ja należę do grupy – bardziej i ucieszyłam się,
z wygranej na spotkaniu blogerów pierwszej części Trylogii o Hubercie
Meyerze(część trzecią – Florystkę, już czytałam), dziękujemy bardzo Muzie za
wsparcie ;) A już w poniedziałek dostałam zarówno tom pierwszy, jak i drugi.
Niezwłocznie zabrałam się do czytania.
piątek, 30 października 2015
"Jesienne werble" - Diana Gabaldon [podróże w czasie z wątkiem mocno-erotycznym]
Jest rok 1768. Claire, Jamie i Ian postanawiają się osiedlić w Karolinie Północnej. Rozpoczynają budowę wymarzonego domu, zakładają farmę Fraser's Ridge.
Jest rok 1769. Brianna, gnana tęsknotą za rodzicami, przenosi się w wiek XVIII i dociera do Lallybroch, gdzie mieszka siostra Jamiego. Od niej dowiaduje się, że rodzice przebywają w Karolinie Północnej. Nie bacząc na liczne niebezpieczeństwa, wsiada na statek do Ameryki...
Rok 1969. Brianna spędza święta z Rogerem w Inverness, Roger, poszukując tekstu starej piosenki, natrafia w materiałach źródłowych na wiadomość o pożarze we Fraser's Ridge...
Jest rok 1971. Roger Wakefield usiłuje skontaktować się z Brianną, ale dowiaduje się, że wyjechała do Szkocji. Przypuszcza, że dziewczyna postanowiła odnaleźć rodziców i przeniosła się w czasie. Zamierza podążyć za nią...
Jesień
w pełni, kolejne tomy legendarnej już serii piętrzą się na półkach, więc
wzięłam się w garść i doczytałam, czwarty już tom, mojej ukochanej sagi o
chędożeniu. Taki Grey tylko z podróżami w czasie. Ostrzegam jednak
wszystkich zbereźników, z tomu na tom chędożenia jest mniej. No nic – trzeba to
przeżyć i nie tracić nadziei. Ponieważ mam na półce dwa kolejne tomy, nie
zanosi się, że przy tej serii nauczę się odkładać bez doczytania jakąś serię…
po prostu sprawdzę jaki finał wymyśliła Diana Gabaldon.