O premierze nowej książki Ali Hazelwood dowiedziałam się przypadkiem, ale jestem fanką i nałogowo czytam wszystko(nie mam tylko zbioru opowiadań, bo nie przepadam za krótkimi formami), zamówiłam i obiecałam sobie, że w pierwszej wolnej chwili przeczytam. Sprawdziłam recenzje, i Not in love nie była jakoś wychwalana, co nieco mnie zmartwiło, ale uznałam, że skoro już mam to mogę sama sprawdzić. Zaczęłam czytać popołudniem, no i poszłam spać koło drugiej w nocy, bo musiałam skończyć. Poniedziałkowe niewyspanie sponsorowało wydawnictwo Muza.
Rue umawia się na szybki
numerek w jednej z aplikacji z facetem, którego nie wybrała według zwykłych
kryteriów. Nie wie w sumie dlaczego wybrała jego, ale z szybkiego numerku nic
nie wychodzi, bo chociaż facet jest nader wyględny, to pojawia się agresywny
typ, który sprawia, że nastrój znika. Tajemniczy nieznajomy – Eli umie się
jednak zachować i zachowuje się bardzo rycersko. Tego pierwszego wieczoru,
który zgodnie z zasadami Rue jest ostatni, zwierzają się sobie z historii
których nikomu nie mówili, historii wstydliwych, ale nie oceniają się, czują,
że mogą sobie powiedzieć wszystko, bo nigdy się nie spotkają. Jednak okazuje
się, że firma przyjaciółki Rue, dzięki której dziewczyna wyszła z nędzy ma
problemy finansowe, dług zostaje przejęty przez fundusz kapitałowy i następnego
dnia dochodzi do spotkania z właścicielami. Jednym z nich okazuje się być Eli, mężczyzna
którego miała nigdy nie spotkać, który zrobił na niej wprost oszałamiające
wrażenie, jest tym, który chce odebrać firmę jej przyjaciółce. Nawet gdyby Rue
nie miała zasady, że nie spotyka się z kimś więcej niż raz, to teraz Eli jest
wrogiem. Będzie emocjonująco, będzie sporo pikantnych fragmentów, nie da się
być obojętnym wobec tej powieści.
Zarówno Rue jak i Eli są
osobami, które z pozoru są opanowane, doskonale ułożone. Oboje lubią seks, ale
nie łączą go z uczuciami, a jednak pod powierzchnią kryją się zranienia. Oboje
mają rany różnego kalibru, może Eli jest mniej połamany, dlatego to on szybciej
dostrzega prawdę o tym co czuje do Rue, to on jest bardziej zaangażowany.
Historię Rue poznajemy stopniowo, ale od początku wiadomo, że dużo przeszła.
Dzięki tym wyznaniom, którymi się wymieniają z Eli możemy ich poznać lepiej, aż
do ostatniego wspomnienia.
To prawda, ta książka
jest inna niż poprzednie książki Hazelwood, jest w niej mniej nauki, nie ma uczelni,
owszem jest praca naukowa, ale to jest tylko tłem, chociaż w pewnym momencie
praca Rue zaczyna odgrywać bardzo ważną rolę i staje się kluczowa dla fabuły,
ale w odróżnieniu do innych powieści autorki, nie mamy zmagań z pisaniem
doktoratu, nie mamy romansu wśród katedr, ale nie żałuję, dawno się nie
zaczytałam aż do zarwania nocy. Ja bardzo polecam, chociaż uczciwie ostrzegam,
że zdania co do tej książki są podzielone, musicie sami wyrobić sobie zdanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.