Życie bywa przewrotne. Iza zarzekała się, że nigdy nie wyjdzie za wdowca… Miłość sprawia jednak, że musi zmienić zdanie. Biorąc ślub z Piotrem, w pewnym sensie zawarła transakcję wiązaną − została macochą. Ich jest troje, są rodziną, wprawdzie niekompletną, ale jednak, a ona jest… sama. Nie może po prostu wziąć magicznej gumki i za jej pomocą wymazać pamięci o Ewie, zmarłej poprzedniczce. Odczuwa jej obecność na każdym kroku, w dodatku, zdaje się, że komuś bardzo zależy, by zburzyć spokój w jej małżeństwie. Czy Izie uda się zostać chociażby namiastką rodzonej matki? Czy jej dotychczasowy hurraoptymizm pomoże pokonać komplikacje w nowym, zupełnie innym życiu. Czy Piotr, którego imię znaczy „opoka” rzeczywiście się nią okaże?
Ostatnio w pracy rozmawialiśmy o
kandydatach na męża, że w pewnym momencie kawaler przestaje być atrakcyjny,
wiadomo stare nawyki, synek mamusi. Że kobieta szukająca odpowiedniego partnera
musi przełamać swoje uprzedzenia i zaglądnąć do innych koszyków. Co nam zostaje?
Wdowcy i rozwodnicy. Ta książka jest o związku z wdowcem właśnie. Książka, o
której nie jest głośno, książka raczej przemyślana, ale wzbudzająca emocje,
gdybym miała ją w papierowym egzemplarzu pewnie kilka razy uderzyłaby o ścianę.
Dawno, bohaterowie nie wzbudzili we mnie takiego gniewu. Bo są prawdziwi, to
jest książka do bólu prawdopodobna i prawdziwa.
Izabela ma 29 lat, w Grecji
poznała miłość swojego życia, ich spotkanie było takie filmowe, dreszcze, gromy
z jasnego nieba, ucieleśniona miłość, wyraźny głos przeznaczenia. Tylko, że
Piotr jest wdowcem, ma dwójkę, dużych dzieci, ale nie samodzielnych, lat
jedenaście i trzynaście. To okres w którym „rodzone” dzieci sprawiają kłopot, a
co dopiero dzieci przybrane z którymi trzeba obchodzić się jeszcze ostrożniej,
żeby nie zostać macochą z bajek.
Izabela jest mądrą pełną ciepła i
potencjału miłości kobietą, wychowała się w szczęśliwej rodzinie, ma dobry
kapitał, ale niestety są rzeczy, których nie przeskoczy, mianowicie tak
antypatyczny mąż, że słów brakuje. To głównie zachowanie Piotra, męża Izy
sprawiało iż miałam ochotę rzucić książką. To podłe, ale uważała, że Iza lepiej
by zrobiła gdyby porzuciła Piotra, i stwierdzenie nieważności małżeństwa dałoby
się uzyskać.
Nie wiem jak inni czytelnicy, ja
nie zauważyłam miłości u Piotra, owszem – ogromną miłość własną. Piotr jest tak
ogromnym egoistą że kolos z Rodos może się chować. Wydaje mi się, że ożenił się
powtórnie, żeby zrzucić z bark odpowiedzialność za dzieci. On chce mieć spokój,
ma w nosie problemy wychowawcze, ma w
nosie budżet domowy, problemy rodziny, nie ma o[porów, żeby na dwa tygodnie
wyjechać bez słowa. Bez komunikowania się z żona na którą jest przecież
OBRAŻONY. Bo jej się zakaprysiło mieć dziecko. Durna baba! Przecież ma dziecko!
Nawet dwójkę.
Powiem Wam, że w obliczu takiego
egoizmu i egocentryzmu nóż mi się w kieszeni otwiera i nie oszukujmy się nie
jest to przerysowana postać, takie egzemplarze chadzają po tym pięknym świecie.
Pan i Władca oto ich miano!
To jest książka dla większości z
nas, dla których macocha jest uosobieniem zła i knucia, a przecież jest druga
strona medalu. Kobiety, które przez cale życie starają się, kochają, wyrzekają
się swoich marzeń, a jednak są tylko „tymi drugimi” wielce to niewdzięczna
rola. Jadwiga Czajkowska napisała
książkę ważną, nie tylko dla kobiet, ale dla społeczeństwa. Książkę o ważnym
problemie, dziś dzięki rozwojowi medycyny zepchniętym na margines, bo już
stosunkowo rzadziej kobieta „obumiera” i zostawia kwilące pacholęta, częściej
się trafiają jednak rozwody i dramaty z tym związane, ale o tym się nie mówi. A
przecież macochy nie wyginęły, oczywiście każdy zdaje sobie sprawę skąd wzięło
się to pejoratywne słowo. Z ciemnych czasów, gdy walka o tron, panowanie,
wpływy była żywa i druga żona księcia, króla, seniora faworyzowała dzieci ze swojej krwi i utrudniała życie dzieciom
męża z poprzedniego małżeństwa. Te czasy odeszły w cień, zła sława macochy trwa
nadal.
Ale warto ją przeczytać nie tylko
dla zrewidowania swojego podejścia do macoch, może chociaż jedna kobieta zmieni
podział ról, może do jakiejś trawi nieprawidłowość tej rodziny, bo w rodzinie
którą opisuje autorka, macochą nie jest Iza, machochem jest Piotr. I to jest
bardzo smutne.
Przygotujcie się, ze książka
dostarczy Wam wiele skrajnych emocji, bo jest nie tylko zabawna i wzruszająca,
ale wzbudza tak silny, fizyczny gniew i irytację, ze dawno nie spotkałam takiej
książki.
Szczerze polecam.
Nigdy nie słyszałam o tej książce ale już mam na nią ochotę.Nie wiem tylko czy uda mi się ją dostać. Trzecia linijka od góry zjadłaś literkę a w słowie uprzedzenia:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Dzięki :) - poprawione. Mam nadzieję, ze Ci się uda i że ta książka nie pójdzie w zapomnienie. Byłaby szkoda.
UsuńPo tak wspaniałej recenzji chyba postaram się zdobyć książkę ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
Iwi < 3
Pierwsze słyszę o tej książce. Jednak przyznam, że obecnie nie mam ochoty na tego typu tematykę.
OdpowiedzUsuńSilnych emocji od czasu do czasu potrzeba w literaturze, więc chętnie przeczytam. Zobaczymy czy wytrzymam z bohaterami.
OdpowiedzUsuńNie znoszę gdy mężczyzna myśli tylko o sobie, nie wspiera kobiety, jest poprostu... (przepraszam za wyrażenie) ordynarnym chamem ! Juz sama Twoja opinia wzbudziła we mnie duze emocje, a co dopiero gdybym zaczęła czytać książkę!
OdpowiedzUsuńOj to ta książka też Cię okrutnie zdenerwuje. Na pewno!
UsuńU, ta książka już ustawia się w kolejce do czytania. Koniecznie muszę ją mieć, chociażby dlatego, iż lubię powieści przepełnione różnorakimi emocjami. Mam nadzieję, że jak już po nią sięgnę, nie zawiodę się.
OdpowiedzUsuńKsiążka jakieś dwa tygodnie temu pojawiła się w sieci księgarń Matras. Cieszyła się średnim zainteresowaniem, ale fabułą faktycznie intrgująca..,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążka rewelacyjna. Dzięki takiej książce wiem, że mój mąż jest rewelacyjny pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo już jest duuuuuuży plus. "Cudze chwalicie" dobrze docenić to co się ma, dzięki książkom.
Usuń