Pewien e-mail odnaleziony w komputerze męża wywraca świat Anny do góry nogami. Kobieta zabiera dzieci i próbuje ułożyć sobie życie na nowo u boku innego mężczyzny. Podczas rozprawy rozwodowej wychodzą na jaw zaskakujące fakty z przeszłości bohaterów, które gwałtownie zmienią bieg wydarzeń…
Jakiś rok temu spotkałam się po
raz pierwszy z twórczością pani Ewy Bauer, „W nadziei na lepsze jutro”
przeczytałam szybko i byłam ciekawa dalszych losów Ewy. Niedawno dowiedziałam
się, że książka z której pojawieniem, niemalże się pożegnałam, jednak się
ukaże. Zadowolona byłam, bowiem lubię poznać losy bohaterów, o których zaczęłam
czytać. Nie lubię, gdy zostają w zawieszeniu, a ja nie wiem co będzie dalej.
Zdziwiłam się, bo dowiedziałam się iż ideą „Kruchości jutra” ma być to iż będzie można ją czytać bez znajomości
pierwszej części. Zaskoczyło mnie to i zastanowiło. Czyżby „Kruchość jutra”
miała być skróconymi losami Anny oraz kontynuacją? Nie mogłam sobie tego
wyobrazić. Okazało się, że nie.
„Kruchość jutra” zaczyna się
niemalże tam, gdzie zakończyło się „W nadziei na lepsze jutro”. Dodatkowo
książka zawiera odniesienia do poprzedniej książki, jak wspomniałam czytałam ją
rok, czy może dwa lata temu i nie pamiętam zbyt dobrze treści, ale kojarzę
szkielet fabuły. Wiedziałam, więc mniej więcej, co tam się działo. W
telegraficznym skrócie. Anna i Robert są małżeństwe, chcą mieć dzieci, ona
zachodzi w ciążę i traci dziecko, zaczyna się rozłam. On ją zdradza, ona go
zostawia i wyjeżdża do Barcelony. Wraca ponieważ, jej umierającą matką Robert
zajął się bardzo troskliwie. Schodzą się ze sobą, ona zachodzi w ciążę i rodzi
bliźniaki, odsuwają się od siebie. Ona znajduje pewnego mejla i postanawia
odejść. Jedynym miejscem gdzie może uciec jest jej nowy przyjaciel i szef.
Zamieszkuje z nim i z dziećmi – porzuciwszy męża. Później ta „przyjaźń”
przekształca się w coś innego. Ważniejszego. Anna składa pozew o rozwód,
najpierw chce zniszczyć męża w odwecie. Na szczęście ma dobrą panią adwokat,
która ją tonuje. Tylko, że w sądzie, jak to często się zdarza wychodzą różne
brudy. Nawet nie zawsze w sądzie, ale w okolicznościach około sądowych. Anna
zaczyna się bać o życie swoje i swoich dzieci.
To przejdźmy do meritum. Chociaż
uczucia mam mieszane.
Na marginesie książki przykleiłam
trzy kolorowe zakładki. Dwie na oznaczenie fragmentów według mnie będących
dużymi zaletami książki, a jeden, który przypomina mi o drobnym niedopatrzeniu
autorki. Błąd jest drobny i głupio się czepiać, takie drobiazg nie zaważy na
ocenie całości. To już trzeba by było być czepialskim do potęgi entej. Nawet ja
taka nie jestem.
Dwa fragmenty, które zaznaczyłam
jako plusy, to rozmowa bohaterki – Anny z księdzem chodzącym po kolędzie. Tym fragmentem autorka zdobyła u mnie
ogromnego plusa. Do tematu podeszła bardo rzetelnie, mamy podane przepisy, co
sprawia, że słowa księdza są poparte oficjalnym stanowiskiem Kościoła
Katolickiego, a nie czczą gadaniną, którą „ktoś sobie wymyślił”. Bardzo mi się ten
fragment podobał, oto w powieści mamy wyjaśnioną problematykę małżeństwa, poruszone są
stwierdzenia nieważności!! W powieści!! Ludzie, ja myślałam, że tego nie
dożyję, skoro w profesjonalnych książkach takie kwiatki znajdowałam. Pani Ewo
kocham Panią za ten fragment, za tą rozmowę, za to że poszła Pani pod prąd, że
nie wylała Pani wiadra pomyj na Kościół, który ma jakieś chore pomysły. Ze
pokazała Pani, że można wierzyć, że Kościół może być dla kogoś ważny! To było
super!
Niestety dalej będzie bez
rewelacji. Książkę czyta się bardzo szybko. Około 190 w góra dwie
godziny,z przerwami na tak prowizoryczne
czynności jak nalanie wody do termoforu. Wszystko byłoby fajnie, pięknie, gdyby
ta fabuła była bardziej rozbudowana. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to
wszystko zostało tak, o muśnięte. Sam pomysł – świetny. Nie oryginalny, ale
nihil novi sub sole.
Tylko dlaczego tak… lakonicznie.
Ja naprawdę widzę potencjał! Autorka włada bardzo ładnym językiem, pisze
starannie, nie odwala pańszczyzny. Dlatego, nie zrażam się tą książką. Wierzę,
ze kolejna będzie lepsza.
Trochę ostudziłaś mój entuzjazm, ale mam ją na półce , wiec sprawdzę jak na mnie zadziała
OdpowiedzUsuńOoo, nie wiedziałam, że druga część już wyszła. Dzięki za informację. Podobała mi się twoja recenzja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie!!
Czytałam pierwszą część, ale nie wiedziałam, że ukazała się kolejna. Chętnie przeczytam mimo tej lakoniczności:)
OdpowiedzUsuń