Ostatnio z większą ochotą czytam reportaże, czasami sięgam po ciężką tematykę po to by czytanie bolało, bym mogła się później zadumać nad życiem. Już okładka tego reportażu wywołuje okrutny dysonans, zabawki na grobie. Dziś już cała ta sprawa zaczyna ginąć w niepamięci, mamy tyle tragedii, ludzie znikają, w telewizji wciąż mówi się o morderstwach, sprytnych zbrodniach, ale ta którą opisuje Był sobie chłopczyk, dotknie każdego, nie jest ważna płeć, nieistotne czy macie dzieci, gdy ktoś z zimną krwią potrafi tak zagrać, to musi wstrząsnąć i nasunąć pytanie o to; dokąd zmierza społeczeństwo.
Ta historia zaczyna się od nietypowego pogrzebu bezimiennego chłopca, pogrzebu, na który przybyły tłumy.
Ewa Winnicka krok po kroku rekonstruuje wydarzenia, które zakończyły się tragedią. Podąża śladem policjantów, których upór doprowadził w końcu do tego, że nieznany chłopczyk odzyskał tożsamość. Teraz wiemy, że był to Szymek z Będzina, którego śmierć rodzice ukrywali przez dwa lata. Dziecko zmarło w lutym 2010 roku w wyniku obrażeń po uderzeniu w brzuch. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. I być może nikt by się nie dowiedział, że chłopczyk nie żyje, gdyby nie pewna złośliwa sąsiadka.
Ewa Winnicka, autorka świetnych reporterskich opowieści, rusza tropem tej głośnej sprawy, żeby sprawdzić na miejscu, jak można było przez dwa lata ukrywać śmierć dziecka.
Z fotografiami Magdaleny Wdowicz-Wierzbowskiej.
Kilka lat temu tą sprawą żyła cała Polska, w stawie znaleziono zwłoki dziecka, mały chłopiec, którego zaginięcia nikt nie zgłosił, był za mały by znaczniki w kościach pomogły określić gdzie żył. Śląska policja została postawiona na baczność, szukano sposobu, by ustalić kim było dziecko, nie szczędzono pieniędzy, po śląskich mieszkaniach chodzili dzielnicowi sprawdzając czy dwuletni chłopcy figurujący w rejestrach żyją. Poszukiwania nie przyniosły skutku, później Smoleńsk, sprawa Madzi, sprawę zwłok chłopca umorzono ze statusem niewykryty sprawca, pewnie tak by się skończyło, gdyby nie sąsiadka, która w końcu podzieliła się swoimi wątpliwościami. Próbowała wcześniej dzwonić do MOPSu ale nie dawało to skutków. Autorka reportażu zabiera nas w podróż do piekła, do patologii której przeciętny człowiek sobie nie wyobraża, do świata gdzie dziecka się pozbywa, gdy przeszkadza w nowym związku, gdzie dziecko się traktuje gorzej niż domowe zwierzę, gdy przez kilkanaście miesięcy można pobierać zasiłek za dziecko, którego zwłoki z pełną premedytacją się ukryło. Tam, gdzie pożycza się dziecko od córki i bierze na szczepienie, żeby zażegnać widmo wpadki. Jak to się stało, że przez dwa lata nikt nie widział, nikt nie mówił? Dlaczego doszło do takiej tragedii.
Ostatecznie matkę skazano na 10 lat, ojca na 12, te wyroki wydają się śmiesznie niewspółmierne. Odkładałam tę książkę po przeczytaniu z poczuciem wszechogarniającego mroku, babka która wyparła to że chłopiec żył, rodzina matki która nie wierzy, że córka coś takiego zrobiła. Pewnie, bo chłopiec sam się zabił. Ojciec, który instruuje matkę w grypsie co robić, żeby cała wina poszła na partnerkę. To jest jak oglądanie zupełnie innego świata, świata gdzie nie obowiązują znane nam zasady, moralność, nie ma nic, nie można nazwać tego zezwierzęceniem, bo jednak zwierzęta posłuszne biologicznemu imperatywowi chronią swoje młode. Boli mnie ten reportaż, czuję smutek, współodczuwam tę pustkę w której zanurzyli się policjanci i prokuratorzy.
Strasznie mocna rzecz.
Myślę,że jestem gotowa emocjonalnie, by sięgnąć po tę książkę, choć wiem,że łatwo nie będzie.
OdpowiedzUsuńDobra recenzja, uwielbiam wszystko, co jest w Wydawnictwa Czarne :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest moim MUST READ - tylko ciągle pojawiają się inne tytuły, a "Był sobie chłopczyk" odkładam na później... Wiem, że czytanie będzie bolało, zwłaszcza że jestem mamą, ale mam nadzieję, że znajdę czas jak najszybciej.
OdpowiedzUsuń