Macie tak, chociaż czasami tak, że Wasze pozostałe pasje oddziałują na inne. Z czytaniem jest o tyle łatwo, że praktycznie każde inne hobby będzie miało jakąś adekwatną książkę, biografię jakiejś ważnej postaci, bohatera który lubi to co my. Gdy lubimy muzykę, możemy sobie czytać o kompozytorach, muzykach, czy ludziach, którzy kochają to co my. Nieczęsto jednak zdarza się taka perełka, wydanie pamiętników wybitnego twórcy, nazwisko która zna każdy kto słyszał o kimś więcej niż Chopin i Vivaldi ten od Czterech pór roku w radio. Gdy książka zawitała w moje skromne progi, myślałam, że z Macią się pobijemy, bo nagle też będzie czytać, a musicie wiedzieć, że jeśli chodzi o muzykę poważną Mać jest bardzo wybredna. Byle czego nie rusza.
Muzyk, krytyk, publicysta, twórca symfonii romantycznej. Wszystkie te określenia pasują do jednego z najważniejszych francuskich kompozytorów – Hectora Berlioza. Jego twórczość wyznaczyła kierunek rozwoju muzyki symfonicznej na całym świecie. Przyjaźnił się z Lisztem, pisał muzykę na solowe występy Paganiniego, podróżował do Włoch, Niemiec, Rosji i Anglii. Był prawdziwym kosmopolitą i jednym z najciekawszych artystów epoki romantyzmu, której początek wyznacza wykonanie jego najsłynniejszego dzieła – Symfonii fantastycznej.
Pierwsze pełne polskie wydanie.
Wiek dziewiętnasty, ogarnięta rewolucją Francja, zresztą ten kraj nie zazna spokoju przez długie dekady, te czasy przypadną na życie Hectora Berlioza, wybitnego kompozytora epoki romantyzmu, który zaprasza nas do swojego świata, pisząc pamiętnik. Nie jest to taki pamiętnik do jakiego przywykliśmy, o jakim myślimy słysząc to słowo, że ktoś co wieczór zasiada i relacjonuje swój dzieć. Ten pamiętnik to życie spisane już z odleglejszej perspektywy, która pozwala nam dostrzec pewne konsekwencje jakichś wyborów, przyjęcia określonej postawy, czy nieznaczącego z pozoru przypadku. Podróż przez życie, miłość do poezji i do muzyki. Pełna pasji i dowcipu opowieść, z pierwszej ręki. Popis erudycji pokazuje jak bardzo zmieniły się czasy, bo dziś mało kto, nawet będąc uznanym za wybitnego, może poszczycić się tak rozległymi horyzontami, elokwencją. Do książki dołączona jest płyta z najbardziej bodajże znanym dziełem Berlioza. Korespondują ze sobą wspaniale.
Przepadam za takimi autobiografiami, według mnie idealnie sprawdzają się na takie powolne rozsmakowywanie się w słowie. Gdy człowiek nieco już pożyje, wie że pewnych dobrych rzeczy nie warto robić w pośpiechu, dobrymi chwilami warto się delektować, warto też z rozmysłem pochylić się nad konsekwencjami naszych wyborów, skupić się na dostrzeżeniu relacji. Dać sobie czas na refleksję. Ta książka zasługuje właśnie na powolne smakowanie, świetnie napisana, doskonale przetłumaczona, dwóch tłumaczy naprawdę wiele dało z siebie by książka była, z jednej strony zrozumiała dla współczesnego czytelnika, a z drugiej, aby zachować klimat epoki. Dajcie się zaprosić do świata Berlioza, awanturnika i hultaja, dowcipnisia i cynika, a z drugiej strony rozkochanego w muzyce pasjonata, który potrafi pisać o muzyce, jakby pisał erotyk.
Fakt, warto czytać takie książki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa niestety nie przepadam za takimi ksiażkami :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]