Kto mi wyjaśni fenomen kupowania książek, kiedy i tak czeka stos do przeczytania.
Na szczęście teraz łaczę przyjemne z pożytecznym, bo książka z poprzedniego stosu, służy mi za natchnienie do pisania artykułu... A i tak do napisania mam jeszcze 2,5 artykułów... a stos rośnie.
Od Góry
"Wbrew naturze", "Naga", "Nie ma o czym mówić" - od Wydawnictwa Amea.
"Pensjonat Sosnówka" - od Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Pewnie będzie motywacją do kupienia pierwszego tomu
"Dziedzictwo" - recenzowane juz od grupy Publicat"
"Gra o tron" - kupiłam wczoraj w Sandomierzu, bo chodziła za mną. Przeczytam, to oglądne serial
"Elizabeth i jej ogród" zakup spontan, niech się przyznają Te co namawiały na blogach :P
"Wyspa klucz" - bo Caitriona polecała a Jej gustowi książkowemu(i nie tylko ufam)
Macie jakieś specjalne "dziwactwa" związane z traktowaniem zakupionych książek? Ja je głaskam witając.
I co świadczy pewnie o moim dziwiactwie giga. Nikt nie może ksiażki otworzyć przede mną, odginajac mocno okładki. Pierwsza muszę uczunić to ja. Nazywam to "rozdziewiczaniem książki". W ten sposób książka jest naznaczona bezpowrotnie jako moja.
Bo pieszczotliwe gładzenie grzbietów jest juz mniej dziwne :P
Ja nowe książki oglądam z każdej strony i wącham, co może jest trochę dziwne ;)
OdpowiedzUsuńStosik bardzo ciekawy, ja właśnie zakupiłam i zabieram się za czytanie Sosnowego dziedzictwa :)
Nie zdziw się jak następnym razem tez bedę miała kupione.
OdpowiedzUsuńKsiążki pachną... pokój pełen kochanych książek ma zapach piękniejszy niż perfumeria. I ta atmosfera.
Książki wąchamy z Mamą grupowo :P
"Dziedzictwo" i "Elizabeth i jej ogród" chętnie przeczytałabym:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ciekawa jestem Małgorzaty Szejnert :) Czekam na recenzję ;)
OdpowiedzUsuńHa! Skąd ja to znam :) W ogóle wściekam się jeśli ktoś odgina okładki, kładzie na mokrych powierzchniach, nieuważnie się z nimi obchodzi. Każda z osobna to moje cudeńko, których za nic na świecie bym nie oddała.
OdpowiedzUsuńNa "Elizabeth i jej ogród" poluję już od jakiegoś czasu. Pozdrawiam Cię serdecznie
Szejnert jest świetna, a na "Elizabeth i jej ogród" sama choruję od jakiegoś czasu. Póki co jeszcze się trzymam, ale nie wiem jak długo... Świetny stos. :)
OdpowiedzUsuńWasze slowa, sprawiają, ze ten stos, jeszcze bardziej mnie cieszy :))
OdpowiedzUsuńRównież podobnie jak większość "uzależnionych"od książek,kupuję nowe,wypożyczam,mimo,że stos nie przeczytanych rośnie ;))
OdpowiedzUsuńJa się przyznaję do wąchania książek, mają taki specyficzny, jedyny w swoim rodzaju zapach, które uwielbiam. No i czasem je głaszczę, jak kota czy psa ;)
OdpowiedzUsuńJa bym Ci wyjaśniła, ale sama nie rozumiem tego fenomenu, również tak robię i też mi się to wydaje dziwne i jednocześnie przyjemne :). Ja moje książki wącham, układam równiutko na stosiku, czasem też głaszczę, jeśli wzbudza we mnie wyjątkowe emocje to i przytulam ^^.
OdpowiedzUsuńGratuluję stosiku i życzę miłych lektur. Zazdroszczę "Dziedzictwa" i "Elizabeth i jej ogród", "Wyspy klucz" zresztą też - podobno niesamowita. Ja czytałam "Czarny ogród" Szejnert, który również polecam, czytałam na wakacjach i było znakomicie :)
OdpowiedzUsuńCzyli traktowanie książek bardzo osobićie normalny jest :)
OdpowiedzUsuńKuszące stosiki,a najbardziej smakowita pozycja dla mnie to "Wyspa klucz".
OdpowiedzUsuńMam taki rytuał, że po przyjściu z biblioteki (raczej stamtąd zdarza mi się przynosić stosiki, kupuje mało, gdyż bidna troszkę jestem hihi) jak już wyciągne te 6 książek, to każdą oglądam, wącham, głaszcze i z każdej czytam pierwszy akapit, takie natręctwo:))
I czasem do nich gadam. Mąż już się przyzwyczaił:)
Zresztą co się dzieje ze mną w bibliotece napisałam w marcowym poście "Mnogość światów w bibliotece", a o moim zachowaniu w księgarni podczas rzadkiego kupowania w poście kwietniowym (chyba) "jeden dzień pracy dla książki".
Zapraszam do siebie i pozdrawiam ciepło:) Miło tu u Ciebie.
Wąchanie nowej książki to rzecz obowiązkowa, powstrzymuję się przed tym w autobusie, na ten rytuał pozwalam sobie dopiero w domu :) Zapach świeżej farby drukarskiej jest wyjątkowy, uwielbiam go. Dalej czywiście głaskanie, ułożenie w widocznym miejscu, bym mogła na nią zerkać.
OdpowiedzUsuńNie umiem Ci wytłumaczyć czemu półki toną w książkach a my kupujemy nowe. To choroba? I tak nie zamierzam się z niej leczyć ;) A tak na serio, postanowiłam kupić następną książkę po przeczytaniu 10 własnych. Ubolewam, kupuję prawdziwe perełki i odkładam je na półkę :( Jeszcze miesiąc i nadrobię :)
OdpowiedzUsuńNowe książki? Wącham, naprawdę lubię ten zapach, nowości, drukarni :)
Byłaś w Sandomierzu, zazdroszczę, lubię to klimatyczne miasto :) Na wakacjach znów muszę je odwiedzić :)))