Nie
wiem jak Wy, ale ja w święta jestem rozlazła jak glutoplazma która wylała się z
pojemnika. Jestem jak budyń pozbawiony naczynia, nie pomagają spacery, walka
wewnętrzna, zwykle dopada mnie kryzys czytelniczy i w nic nie mogę się
wciągnąć. W sukurs przychodzą mi wówczas książki spod choinki. W tym roku padło
na książkę, której nie miałam w planach, nawet uroczyście twierdziłam, że nie i
już. Okazało się, że miałam rację i trzeba było dać sobie spokój, co nie
zmienia faktu, że usnęłam na niej tylko raz. Czyta się szybko. Ci którzy
oczekują autobiografii młodego i poczytnego autora będą zawiedzeni, ci którzy
szukają wskazówek jak wydać powieść, może będą ukontentowani. Czytałam opinie,
że książka inspiruje. Ludzie inspiracje czerpią zewsząd, mnie do poznania
reakcji chemicznej w wyniku której powstaje cyjanek potasu, zainspirowała
książka o procesie w Norymberdze.
W tej książce Remigiusz Mróz daje się poznać od dotychczas skrzętnie skrywanej strony. Opisuje swoją pisarską drogę i trzyma czytelnika w napięciu niczym w jednym ze swoich najlepszych kryminałów. Odkrywa kulisy własnego warsztatu, a ostatecznie udowadnia, że każdy z nas nosi w sobie przynajmniej jedną nienapisaną książkę.Wszystko to robi na chłodno, ale także z przymrużeniem oka - dzięki czemu pozycja ta tonie tylko wyczerpujące kompendium pisarskie dla wszystkich, którzy myślą o stworzeniu własnej powieści, ale także porywająca, zabawna i momentami poruszająca lektura.
Remigiusz
Mróz, prawnik, po trzydziestce mający w dorobku kilkanaście, a może już
kilkadziesiąt powieści z gatunków rozlicznych, nie ima się na razie jeno
romansu i erotyków. W książce tej wprowadza nas w arkana swojego warsztatu,
udziela rad jak pisać, jak redagować, czego unikać. Czasami miałam ochotę
zakrzyknąć, że w niektórych punktach powinien zgłębić to co sam pisze, ale może
z tymi zasadami jest tak jak to moja siostra mawia jak czegoś nie wolno, a się bardzo chce, to można. Prawie trzysta
stron chaotycznej wypowiedzi, moim zdaniem o wszystkim i o niczym. Według mnie książka jest zapychaczem czasu.
Gdy
zestawimy obietnice zawarte na tylnej okładce, po skończeniu książki poczujemy
się srodze oszukani. Chociaż nie powiem, wielbiciele pikatnych ploteczek
czytając o młodości i wyskokach młodocianego autora będą zachwyceni, bo
Remigiusz Mróz uchodzi za jednego z najbardziej ułożonych ludzi XXI wieku i
czytelnik ma wrażenie, że gdy odcinano mu pępowinę, odziany był w wytworny
garnitur i krawat od Armaniego. A tu takie rzeczy. Zastanawia mnie czy autor
nie zmienił stanu cywilnego bo dziwnie często sięga po przykłady z życia męża i
posługuje się żoną w kontekście anioła zemsty. To jednak moje żartobliwe
supozycje. Jako rzekłam, nie dowiemy się kim jest Remigiusz Mróz, owszem
dostaniemy kilka faktów z życia autora i sporo informacji o tym jak wygląda
jego praca, o czym czytałam już mam wrażenie dziesiątki razy. Ciekawie czytało
mi się fragmenty dotyczące jego pasji czytelniczej, ale jednocześnie po żadną z
tych książek nie mam ochoty sięgnąć, opisane są dla mnie w drewniany sposób.
Co
do rad o tym jak pisać, z kilkoma tezami się zgadzam(np. nie wolno czekać na
muzę, natchnienie), inne autor opisuje bez konsekwencji, jednak czytałam to ze
średnim zainteresowaniem, bo nawet jeśli noszę w sobie książkę, nie czuję
potrzeby uwolnienia jej z wiecznych okowów mojego wnętrza. Autor ma językową
obsesję, chociaż chce uchodzić za purystę i zżyma się na widok błędów
językowych, sam je popełnia, zwykle dlatego, że lubuje się w słownictwie górnolotnym.
Zdania napisane jakby ktoś połknął kilka słowników, są po przeanalizowaniu
puste, jak sztuczne pieczywo, które po ściśnięciu zmieści się w dłoni. Treści w
tym mało. Na kartach tej książki, nie chciało mi się liczyć, z lubością używa
określenia tuzy, czy protagonista. Gdy pisze o języku, realistycznych
bohaterach, mając w pamięci powieści autora doznawałam uczucia przedziwnego
dysonansu.
Książka
o wszystkim i o niczym, nadmuchana, chaotyczna, z mnóstwem dygresji, że gdy po
x stronach wracamy do meritum, to jak z filmem na Polsacie, gdy kończą się
reklamy z trudem usiłujemy się zorientować, co my oglądaliśmy.
Jakoś mi z tym Panem nie po drodze, pozdrawiam jesiennie pogodowo :)
OdpowiedzUsuńŻądam śnieżnej pogody
UsuńPisarką raczej nie zostanę, więc tym razem sobie tę książkę odpuszczę. 😊
OdpowiedzUsuńJa myślę, że nie nowi pisarze są celem tej książki, ale kampania reklamowa Mroza, a ta książka jest jej częścią. Że się mylę? Chyba nie, bo w tym czasie wyszło kilkanaście wywiadów z tym pisarzem w różnych mediach, a książka z Mrozem na okładce jest reklamą. Treść moim zdaniem jest przypadkowa. No, coś trzeba napisać, czymś wypełnić, a o pisaniu jest mniej banalne niż książka kucharska. Tak uważam, i trzeba przyznać, że strategia marketingowa się udała znakomicie.
UsuńPisania nie powinni uczyć ludzie słynący z wielosłowia, krasomówstwa i mówienia w wielu słowach bez treści.
Iza chyba masz całkowitą rację.
UsuńA ja jeszcze żadnej książki tego autora nie czytałam :D
OdpowiedzUsuńNo ma grono fanów, więc może warto sprawdzić, może Tobie by się spodobało
UsuńNie chcę się nakręcać na anty, bo i tak jestem nakręcona. Tak jak już wielokrotnie pisałam mistrzem nauczania o pisaniu, choć skromnym, ale dobrym, jest fragment z wywiadu z Wiesławem Myśliwskim, który stwierdził, że on pisze nie więcej niż stronę dziennie. Tutaj człowiek aż chce wykrzyknąć: Lekarzu lecz się sam.... Pisarz, który słynie z wielosłowia radzi jak pisać. Książka jest fragmentem jesiennej kampanii Mrozowej i jak widać, sprzedaje się. Ale jedno mnie smuci: radzi pan autor, żeby pisać, pisać i pisać... A potem piszą ci niezliczeni autorzy do blogerów, żeby przeczytali, żeby ocenili, bo oni napisali tom ów 27 w rękopisie i niech ktoś przeczyta. A ja się pytam ludzkości, ile z tej współczesnej pisaniny kryminalnej przyniosło coś ludzkości? A papier poszedł w diabły na każdą książkę. W zasadzi jak już obywatel poczuje wolę Bożą i zapragnie pisać książkę to ma jakiś plan i takie porady nie są mu potrzebne, chyba że o kompozycji powieści . Kiedyś dawno temu byłam na spotkaniu autorskim z Sapkowskim i on wtedy mówił, że przed napisaniem Wiedźmina czytał książki o kompozycji powieści . Jak widać, skutecznie, bo jego powieści popularne to lata świetlne od chłamu współczesnego.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno, jeśli miałabym szukać potrzebnych ludzkości książek o pisaniu, to uważam, że przydałaby się książka o pisaniu listów.
Trochę pokręciłam składnię zdań, ale ta książka mnie poprawności i tak nie nauczy. Trudno, niech zostanie tak jak jest jako znak mojego wzburzenia.
UsuńPozdrawiam
Rozumiem Twoje oburzenie, im więcej czytam takiego współczesnego paplania tym chętniej sięgam po klasykę.
UsuńNie ciągnie mnie do tej książki. Nie lubię takich rozmówek o wszystkim i o niczym.
OdpowiedzUsuńTo absolutnie unikaj też.
UsuńCzyli nie czuję żalu, że skreśliłam tę książkę od razu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
gratuluję Ci rozsądku i wytrwania, ja niestety uległam.
UsuńJa kupiłam tą książkę w prezencie Bratu i po przeczytaniu miał mieszane uczucia...
OdpowiedzUsuń