Powtarzam często i z dumą, że jestem starą panną, zwykle
ktoś ripostuje, że co najwyżej jestem panną na wydaniu, bo jeszcze młoda, bo
nie czuć mnie katafalkiem etc.
Nie mówię tego z kokieterii, nie liczę, że ktoś na te słowa
podbiegnie zarzuci mi na rozczochrany łeb jakąś białą szmatkę i krzyknie „Moja
CI ona”. Nie! Ja chcę być szczera.
Bo jestem starą, zdziwaczałą już panną. Z kotem i z kotami
na wielu punktach. Dodatkowo jestem aspołeczna.
Moje dziwactwo sięgnęło już tego stopnia, że nie lubię do
ludzi wychodzić. Ostatnio każdy kto przerywa mi lekturę jest wrogiem niemalże.
Zwłaszcza niemile widziani są znajomi(wiem to brzmi
strasznie aspołecznie) z którymi mam sporadyczny kontakt, a którzy w autobusie,
na ten przykład dosiadają się, pytają co czytam, lub w czym się tak zaczytałam,
nie reagują na książkę ostentacyjnie trzymaną na kolanach i czekającą aż do
niej wrócę i rozpoczynają konwersację…
A przecież droga z pracy do domu trwająca pół godziny to
piękna okazja do czytania w świętym, idealnym spokoju.
A czy aż tak bardzo może dziwić to, że wolę towarzystwo
książek i kota niż osób rozmawiających o aktualnych trendach mody, imprezach
czy aktualnych plotach z powiatu stalowowolskiego?
Kiedy próbuję rozmowę pchnąć na tory książkowe widzę te
pełne politowania spojrzenia i czuję się jak dziwak. Nie moja wina, że na
dyskoteki nie chodzę i średnio interesuje mnie to kto się upił ostatnio i kto z
kim wpadł.
Nie umiem już rozmawiać z ludźmi, coraz częściej szkoda mi
czasu na gadanie o niczym, na gadanie dla gadaniu.
Nie twierdzę bynajmniej, że jestem tak świetna, wspaniała i
że siedzę tak wysoko na piedestaliku, że nie mi zniżać się do poziomu
przeciętności. Przeciwnie, podziwiam ludzi którzy orientują się we
współczesności. Umieją sobie radzić.
Ja jestem z ludzi, których rewolucja zjada w pierwszej
kolejności. Jestem przedstawicielem idealistycznej cywilizacji, która nie
przyjęła jeszcze do wiadomości istnienia wyścigu szczurów. Obwiniam za to moich
Rodziców, którzy zdecydowali się na mnie w wieku prawie czterdziestu lat, a
też(zwłaszcza Mama) nie są przystosowani do swoich czasów, więc co najmniej
trzy pokolenia jestem do tyłu.
Czy można mi się więc dziwić że wybrałam samotnicze życie
wśród ksiąg?
Ale żeby nie było potrafię wyjść i się bawić, kocham grać w
karty : )
Raz na jakiś czas mogę wyjść do świata i ludzi ; )
O to dowód – z zeszłotygodniowych poprawin : )
Teraz bede miala wiecej okazji do zaszycia sie w swojej norze, aby odchorowac ta nadaktywnosc spoleczna :P
A jakby Ci tak tę chusteczkę Iker rzucił? (zapomnijmy o dziennikarce;))
OdpowiedzUsuńTak na serio, to widzę, że mimo młodego wieku zaczynam się robić podobna... Dzisiaj mi mój tatuś to wytykał, kompletnie nie rozumiejąc jak można wybrać książkę czy "Czas honoru" (zaczęłam oglądać wreszcie tak od samego początku, bo nie oglądałam regularnie w TV) od masy ludzi tłoczących się na jakimś nie wiem czym. Niestety, znam niewielu ludzi, którzy umieją ze mną gadać o książkach (tak w realu), a plotki się nudzą. Więc, jako, że nie jestem jedynym beznadziejnym przypadkiem zaczyna mi się poprawiać humor:)
Slub Ikera przelozony, wiec nie trace nadziei :P
UsuńJedyny wyjatek dla masy ludzi czynie idac na mecz :)
Mecze... Ja już wariuję, bo olimpiada się skończyła (a i tam częściej mi się chciało płakać niż śmiać), dopiero teraz zaczyna się COŚ dziać. W środę wiadomo co (Valdesa pewnie znowu wystawią...), a niedługo już moja kochana PlusLiga. Pierwsze pytanie mojej koleżanki, po miesięcznym "niewidzeniu": to kiedy idziemy na mecz?:P
UsuńNa litość!! Igrzyska olimpijskie!! Olimpiada to się właśnie zaczęła. Przepraszam, ale to moje zboczenie :P
UsuńZnowu pójdę niewyspana bo sobie Klasyka będę oglądała....
Ależ ja cię doskonale rozumiem... Nawet jeśli ktoś mnie już namówi na wyjście z domu, to przed wyjściem już mi się nie podoba i najchętniej zostałabym w domu. Gdyby nie UA, to wcale bym nigdzie nie chodziła. Nie interesuje mnie moda, zakupy robię z konieczności, a seriali nie oglądam. Czytam. I to lubię
OdpowiedzUsuńto ja seriale i filmy lubie. Ale w domu i sama ;P
UsuńEch, skąd ja to znam. Poczucie rozmowy dla samego mówienia mam już od dłuższego czasu, operowanie banałami typu "pogoda" czy "co tam panie w polityce słychać" są mi obmierzłe, a z kolei rozmowy o czytaniu.. nie ma z kim przeprowadzić..zwyczajnie..Rozumiem Cię doskonale. Zazdroszczę możliwości pustelnictwa ;)
OdpowiedzUsuńPustelinictwo fajna sprawa, wiem, ze swiadomosc, ze zawsze gdzies czekaa ktos poprawia mi samopoczucie, bo inaczej mogloby byc smutno...
UsuńKochana, a wiesz, że ja nigdy nie uwierzę w Twoje umiłowanie staropanieństwa ;)
OdpowiedzUsuńChoć ostatnio doceniam uroki bycia samotnikiem(o przyczynach Ci może napiszę), ale nie zakładam, że ma tak być zawsze i do końca już.
Rozumiem za to irytację przerywaniem czytania w miejscach publicznych. Zdarzało mi się czytać w szkole, w poczekalniach u lekarzy i ludzie, czasem zupełnie obcy, pytający co czytasz i po co w ogóle czytasz doprowadzają do szewskiej pasji. Nie jestem tak wytrawnym molem książkowym jak Ty, ale lubię mieć czasem chwilę spokoju gdy czytam :)
Ja czekam wciąż jak pewnego dnia ktoś cię usidli i dostanę zaproszenie na Twoje wesele, które mi kiedyś obiecałaś (pewnie dlatego, że myślisz, że nigdy do tego nie dojdzie) ;) A Ty stara nie jesteś, ludzie się teraz po 30-tce żenią ;) Tylko facet musi być wyjątkowy.
,,Gdzie ten który powie mi..."
Ciekawa jestem co Cię skłoniło do tak długiej przemowy ;)
czyli liczysz na poskromienie Zlosnicy? Nie ty jedna, wiele osob czeka na tego smialka...
Usuńdaremny trud :P
Czekacie na Godota :P :P
No i w tym jest własnie problem, że nie ma z kim o ksiązkach pogadać. Moja mama należy do czytających, ale ostatnio czyta dużo mniej, a reszta rodziny w tym aspekcie to szkoda gadać. Po studiach wróciło się do domu, dawne koleżanki powychodziły za mąż, mają dzieci i patrzą na człowieka jak na dziwaka. Lubię czytać, oglądac seriale - też najchętniej sama, i chodzić do kina. Ja nie widzę w tym nic dziwnego, ale kiedy mówię, że jadę do biblioteki, to generalnie widzę tylko niezrozumienie w oczach. I zła jestem na siebie, ale robi mi się głupio...
OdpowiedzUsuńJeszcze dopisek. Dobrze, że są blogi o ksiązkach, bo przynajmniej jak już przeczytam, to mogę sobie w taki sposób porównać wrażenia. :)
OdpowiedzUsuńDaj spokoj, gdyby nie blogsfera.... u mnie we wsi zywcem nie ma do kogo geby otworzyc. W miescie nie jest lepiej
UsuńKasiek, witaj w klubie! Moja rodzina, choć tolerancyjna, jednak raz na jakiś czas domaga się mojego towarzystwa i nie są w stanie zrozumieć, że dla mnie wyjście na imieniny, w odwiedziny, na kawkę czy działkę może być mordęgą, bo ja właśnie zaczęłam coś ciekawego czytać i wolałabym to kontynuować, zamiast iść z nimi.
OdpowiedzUsuńA rozmowy ze znajomymi są dla mnie udręką. Owszem, ja mogę o książkach, bibliotekach, księgarniach, nowych wydaniach czy choćby muzeach itp., a oni niestety niekoniecznie... Dobrze, że mam małą, ale fajną grupę ludzi, którzy nawet jeśli nie są tacy sami jak ja, to przynajmniej są podobni albo tolerancyjni i ciekawi nowych rzeczy :)
Pozdrawiam!
A u mnie nawet fajnej grupy ksiazkowej trudno zukac. Jak ja widze ze ich te moje wywody nudza. To co mam sie narzucac...
Usuńmam podobnie
OdpowiedzUsuńwolę towarzystwo książek od wysłuchiwania idiotycznych rozmów o niczym, które do niczego nie prowadzą..
Znam to, ale niestety, źle na mnie wpływa taka długotrwała izolacja :) Poza tym, w umiar jest najlepszy, dużo czytania, dużo sportu ,trochę znajomych :)
OdpowiedzUsuńJa lubię spotkania rodzinne, ale nie lubię takich na siłę, kiedy np. na imieniny zaprasza mnie ciocia, której NIE TRAWIĘ i ma na mnie wielkiego focha, że nie przychodzę. A dla mnie to zwykła marnacja czasu, bo gada o takich głupotach, że muszę trzymać się bardzo na wodzy, żeby nie chlapnąć tego, co o tym myślę:D Ktoś tu wyżej pisał o uroku samotności... Doskonale go znam, rozumiem i doceniam! ;)
przesada w kazdym przypdku jesst zla. Ja tez po tygodniu izolacji, lubie chociazby do sklepu wyskoczyc ;P
UsuńCzuję się trochę, jakbym czytała o sobie. Widać mole książkowe już tak mają :)
OdpowiedzUsuńmoze to skutek uboczny uzaleznienia
UsuńWprawdzie o staropanieństwie nie mogę się za wiele wypowiadać, bom 25 lat zamężna, ale mam dokładnie takie sam objawy jak ty, jeśli idzie o aspołeczność. Coraz częściej wybieram wieczór z filmem czy książką od spotkań towarzyskich, To jest dziwne, bo ja kiedyś niezwykle lubiłam spotkania towarzyskie, ale jak mówisz, rozmowa o niczym mnie nudzi, o 'czymś' ludzie niezwykle rzadko chcą rozmawiać, a moje ulubione tematy, czyli teatr, książki i filmy, są jednoczesnie mało ulubionymi w towarzystwie, to niech się gonią, o sporcie gadać nie będę
OdpowiedzUsuńDodam, że aż dziw bierze, ile nas tutaj w sieci z takimi samymi problemami, że o książkach nikt nie chce z nami rozmawiać, że nas spotkania na jakimś czymś w ogóle nie interesują.
OdpowiedzUsuńprzydaloby sie kolko wsparcia, a nie to juz mamy :p
UsuńI Kasiu ja mam o Tobie wyobrazenie jako o typowej duszy towarzystwa sprawiasz wrazenie cieplej, otwartej osoby :)
Kasiek - odrzucając fałszywą skromność, bo temat poważny i tak go traktuję, tak lubię być duszą towarzystwa, lubię, kiedy ludzie się dobrze ze mną czują i wszyscy ze sobą w tym samym czasie i miejscu, ludzie mi potrzebni do oddychania, ale ostatnio jakoś zawężam grono znajomych, bo zauważam, ze coraz mniej ważnych rozmów i spotkań, a coraz wiecej takiego nico. Ale mój problem jest inny, bo emigracja styka ze sobą ludzi często przypadkowych i to mnie uwiera, bo nie wszyscy są 'do życia, do rozmowy'. A zapijanie frustracji mnie nie interesuje.
UsuńJeśli idzie o Twoje staropanieńskie zapędy, przemyśliwałam trochę i powiem tak - nie idź tą drogą. Na pewno jest ktoś, kto cię pięknie uzupełni. samotność jest przereklamowana.
Ale to chyba każdy lubi, kiedy ludzie go lubią, kiedy odczuwa to iż inni dobrze się czują w jego obecności.
UsuńWiesz ja mam wrażenie, że dla wielu jestem takim błaznem że pośmiać się, pożartować.... że ludzie ludzi tak męczy że nie mają ochoty na poważne rozmowy, bo ta poważna strona życia i tak ich dopadnie, to po co jeszcze o tym gadać.
Napić się mogę przy jakiejś okazji, nie zapijam doła. To bez sensu.
Samotność jest przereklamowana, ale związki też takie bywają.... zresztą ja wyobru nie mam, więc nie ma co debatować.
widzę, że masz po lewej w chce zdobyć Jerzego Antczaka, właśnie sobie zakupiłam na Merlinie za 18 coś, cena chyba ok. Dla mnie, bo ja do tanich książek i tym podobnych przybytków nie mam dostępu
OdpowiedzUsuńKupie po wyplacie tez na allegro na mojej prowincji Tanich ksiazek niet :(
UsuńNie przejmuj się tym, jak próbują cię odbierać inni. Nie warto na siłę zmieniać siebie, po to, by przypodobać się innym. Ja też źle się czuje na wszelkiego rodzaju imprezach i w ogóle. Wolę również ciszę i spokój. Tak więc żyj dla siebie:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Imprezy masowe to horror, kameralne domowki np. z kartami sa super. Ale masowe spedy brrrr
UsuńWszystko jest ok, dopóki ksiązki nie stanowią ucieczkę od normalnego życia. Każdy potrzebuje innych ludzi, mniej albo bardziej, jeśli bedziesz tak się izolowąc to naprawdę zostaniesz sama.I jakoś nie chce mi się wierzyć że potrafisz rozmawiać tylko o ksiązkach:)I wydaje mi się,że nieco wyolbrzymiasz, pomiędzy wyścigiem szzcurów a zamknięciem się w domu jest jeszcze sporo miejsca na normalne życie. Czego Ci życzę:)
OdpowiedzUsuńNie twierdze, ze sa ksiazki i nic wiecej... po prostu to byla taka luzna struga mysli ;)
UsuńJa na spotkaniu towarzyskim rzuciłam kiedyś hasło: "A co teraz czytacie?" to dopiero była konsternacja heheh :) ale to jest śmiech przez łzy...
OdpowiedzUsuńja juz nie pytam nawet :(
UsuńTeż wolę wieczór z książką niż jakieś wygibańce w klubach, ale taka całkowita izolacja nie jest dobra. Jeśli Tobie jest dobrze tak jak jest to w porządku. Najważniejsze, żebyś była zadowolona. Jeśli jednak trochę brakuje Ci bliskiego człowieka to innej rady niż wyjście do ludzi nie ma. Nie wszystkim tylko ploty i picie na umór w głowie.
OdpowiedzUsuń@Dosiak, teoria "żłotego środka" najlepiej się sprawdza, prawda?:)Ja mam niewielu znajomych którzy chleję, obgadują i gadają o serialach.Z niektórymi pogadam o polityce, z innymi o kulturze, a jeszcze z innymi pójdę pobiegać czy pojeździć na łyżwach.
Usuńwole gadac o serialach niz o polityce :P
UsuńNikogo mi nie brakuje i to mnie nieco martwi.... aspoleczna jestem, ale ze az tak??!
Ech... ja przez większość mojego życia nie przepadałam za "wychodnym" bo byłam niemożliwie gruba. Kilka razy mi się zdarzyło i było fajnie, ale nie na tyle, bym chętnie powtarzała takie "eskapady" co tydzień.
OdpowiedzUsuńW momencie, gdy przeprowadziłam się do Gdańska, do mojego mężczyzny (poznanego przez internet podczas gry w pokera [!!!] i starszego ode mnie dość mocno), ten stan rzeczy trwał i trwa, co bardzo mi pasuje. Jasne, czasami bywamy tu i ówdzie, spotykamy się z ludźmi, ale chyba żadnego z nas to nie bawi tak do końca. On się wyszalał w młodości tak intensywnie, że i pięcioro by obdzielił, więc może się wyciszyć. Mnie to odpowiada, bo kocham spokojny wieczór w domu. Może dlatego tym milsze jest, gdy bywamy gdzieś od czasu do czasu, wychodzimy do nadmorskiej knajpki na piwo czy kawę - nie przejada się nam.
W ostatnim czasie zauważyłam, że nie wszyscy moi rówieśnicy są do końca poważni (z tymi ograniczam kontakty). Oglądałam zdjęcia z wakacji moich szkolnych znajomych i tym, co rzuciło mi się w oczy był wszechobecny alkohol. Na litość boską, czy naprawdę AŻ TAK FAJNE jest upijanie się tydzień w tydzień na imprezach ze znajomymi? Na wakacjach? No pewnie, będą sobie wspominać mile swoją młodość, ale... no cóż, to nie są ludzie, w których towarzystwie czuję się swobodnie. Jestem raczej skrępowana tym, że biorą mnie za nudziarę, która spędza życie w towarzystwie mężczyzny starszego o dwadzieścia lat. Nie zrozumieliby, że ja po prostu mam mężczyznę, który daje mi poczucie bezpieczeństwa i odpowiadamy sobie nawzajem w stu procentach. Widzę, jak czasami męczą się moje rówieśniczki w związkach z niedojrzałymi facetami i współczuję im, ale to ich wybór. One pewnie współczują mnie.
Nie bądź tak w stu procentach pewna, że już na zawsze zostaniesz starą panną. Bycie samotnym wcale nie jest sympatyczne, a im dłużej trwa, tym bywa gorzej. Życzę Ci, że trafisz na kogoś, kto będzie Ci odpowiadać w stu procentach i ten powyższy post wywoła uśmiech na Twojej twarzy ;)))
Ja jestem wyjsciowa jesli chodzi o wyglad wiec dodatkowo nie lubie bywac. To ze masz faceta o tyle starszego dobrze swiadczy o Tobie.
UsuńJa wiekszosci rowiesnikow nie moge traktowc powaznie. Zelusie, ktorzy jk piszesz upijaja sie tydzien w tydzien i nawet czesciej
Mogłabym się podpisać pod tym co napisałaś!
OdpowiedzUsuńMoja siostra nazywa mnie no-lifem, bo moimi najlepszymi znajomymi są książki, całymi dniami naprzemiennie czytam lub piszę, jeszcze czasem jakiś film. Z domu nie wychodzę niemalże wcale. Gości przyjmuję, ale wtedy najlepiej od razu załączyć jakiś film, bo nie lubię gadać o wyżej wymienionych przez Ciebie tematach.
A o książkach? Z kim? Jeśli ktoś czyta,to coś kompletnie innego niż ja i nie potrafimy znaleźć płaszczyzny porozumienia. Błogosławione blogi! Nie tylko za świadomość istnienia podobnych mi ludzi, ale też za możliwość pogadania z nimi i porównania wrażeń.
Kochana, nie jesteś w tym wszystkim sama. A staropanieństwo? Na pewno już niedługo się skończy,a swojego ukochanego być może poznasz właśnie w świecie książko-ludzi?:)))
noremalnie jestem w szoku, jak idealnie opisalas moj schemat dzilania ;)
Usuńa ja wręcz odwrotnie. Lubię ludzi i lubię kiedy coś wokół mnie się dzieje. Oczywiście, mam czasami takie dni, że wolałabym nigdzie nie wychodzić i tylko czytać, czytać... czytać :) Ale nie wytrzymałabym bez kontaktu z ludźmi, nawet jeśli gadamy dla samego gadania. Bo i ono czasem jest dobre. Myślę, że we wszystkim trzeba znaleźć umiar :)
OdpowiedzUsuńumiar pewniewazna rzecz, ale mi po prostu spadly potrzeby kontaktow spolecznych....
UsuńNie przepadam za tłumami, jakimiś większymi imprezami i ogólnie jestem raczej typem samotnika, ale myślę, że na dłuższą metę nie wytrzymałabym bez ludzi. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz ciezko generalizowac, sa ludzie bez ktorych moge sie obejsc i bez nich zyje mi sie lepiej, ale sa tacy bez ktorych moj swiat bylby bardzo ponurym miejscem
UsuńNo tak, mole książkowe to raczej samotnicy i już. Ja niedawno z przyczyn obiektywnych musiałam przez 3 tygodnie musiałam przebywać non stop w otoczeniu ludzi, wyznających zasadę "lepiej gadać głupoty, niż nie gadać nic". Sama wyznaję akurat wręcz przeciwną filozofię, nic więc dziwnego, że byłam tą sytuacją bardzo umęczona. Nawet odechciało mi się czytać, bo nie mogłam się skupić. No to grałam w karty, co też uwielbiam...
OdpowiedzUsuńkarty akurat uwielbiam, ale nie mam z kim grac za bardzo :(
Usuń