Pierwsza część trylogii znad Zatoki Friday – opowieść o miłości, rozstaniu oraz sile, z jaką magia może wywierać wpływ na rzeczywistość – zabierze cię w najbardziej romantyczną podróż twojego życia.
Lucy Marinn zajmuje się szkłem artystycznym i mieszka nad przepiękną, malowniczą Zatoką Friday wraz z chłopakiem, Kevinem, którego uważa za swoją pokrewną duszę. Już od dziecka Lucy posiada szczególny dar – magiczne zdolności, dzięki którym tworzy niezwykłe formy ze szkła – i bardzo zależy jej na tym, by go nie utracić. Gdy jednak spotyka ją przykra niespodzianka, czyli najbardziej bolesna zdrada, jaką można sobie wyobrazić, zaczyna kwestionować swoje życiowe decyzje. Chłopak zostawia ją dla jej własnej siostry. Rozpacz Lucy dodatkowo potęguje fakt, że nad całym jej dotychczasowym życiem uczuciowym ciąży piętno niewłaściwych wyborów. Ponieważ rodzina Lucy nie kryje swej dezaprobaty wobec zaistniałej sytuacji, Kevin prosi swojego przyjaciela, Sama Nolana, właściciela lokalnej winnicy na wyspie San Juan, by „zawrócił Lucy w głowie” i w ten sposób pomógł jej szybciej dojść do siebie. Między Samem a Lucy zaczyna rodzić się prawdziwe uczucie. Dziewczyna musi jednak zadać sobie pytanie, czy warto po raz kolejny podejmować ryzyko i angażować się w nowy związek.Lucy podaje w wątpliwość swoje dotychczasowe wyobrażenia o miłości i lojalności, zaczyna inaczej postrzegać życiowe błędy, stare przyzwyczajenia i nowe początki, a jednocześnie przekonuje się, że z pewnych rzeczy – nawet gdy ulegną zniszczeniu – można po raz kolejny stworzyć coś pięknego. Pojmuje również, że jedynie poprzez odkrycie naszego prawdziwego „ja” możemy odnaleźć osobę, która rzeczywiście na nas zasługuje.
Tęsknicie troszkę za mną? Ja
tęsknię za normalnym, spokojnym życiem w którym nie spałam po trzy-cztery
godziny i nie pędziłam: na zajęcia, do pracy, do szkoły, byle dalej. I wszystko
jeszcze byłoby znośnie, gdybym do tych zajęć się nie musiała przygotowywać.
Czasu na czytanie mam tyle co w pociągu, busie. A wieczorami uciekam na kilka
kilometrów kijkowania z muzyką i zimnem i księżycem. Wtedy łapię oddech i myśli
własne. A głowy za ciasne na myśli własne, jak usłyszałam w piosence.
Bez książek jednak nie umiem żyć,
bez snu też nie bardzo, ale chociaż kilka stron poczytać muszę, chociażby
kosztem kilkudziesięciu minut snu. A co tam, wyśpię się w końcu, ostatecznie po
śmierci prawda? I tak podczytywałam sobie „Ścieżkę słońca”, książka jest lekka,
miła i przyjemna. Akurat na podróż pociągiem – nocą, lub wieczorne polegiwania
z kubkiem naparu z imbiru.
|
pociągowe czytanie |
Lucy i Alice są siostrami. W
dzieciństwie Alice bardzo ciężko zachorowała na zapalenie opon mózgowych, z tego
powodu miała ogromną taryfę ulgową. Matka dziewczynek uważała, że dziewczynce
należy we wszystkim ustępować i spełniać jej zachcianki. Również Lucy musiała
wiele znosić z jej strony. Jednak kiedy, już w dorosłym życiu od Lucy odchodzi jej mężczyzna. Odchodzi właśnie do Alice z która,
jak się okazuje, sypiał od pewnego czasu. Dziewczyna wpada w dołek, ucieka do
przyjaciół i oddaje się pracy – szkłu i witrażom. Od dziecka pasjonowała ją barwa światła,
kolory, proces wytwarzania szkła. Jak to bywa w bajkach, gdy ucieka przed
siebie spotyka JEGO, mężczyznę, który normalnie zwaliłby ją z nóg, ale przecież
ONA jest tuż po rozstaniu, po tym jak facet z którym wiązała plany na
przyszłość złamał jej serce. Sam, musi
się pogodzić, że Lucy nie jest dla niego, przynajmniej nie na tym
etapie. Traf chce, że Alice związawszy się z byłym Lucy ściągnęła, w końcu
gniew swoich rodziców, bojąc się odcięcia od funduszy, nalega na swojego nowego
narzeczonego, aby nakłonił jakiegoś kolegę do randek z Lucy, gdy ta będzie
szczęśliwa, rodzice przestaną się złościć na biedną Alice. Wybór pada właśnie,
na Sama.
Jako Wam już rzekłam, czytałam tę
książkę z doskoku, ot miałam chwilę, wyjmowałam i czytałam. Nie spodziewałam się po niej lektury
filozoficznej, ambitnego dzieła, które rozszerzy mój światopogląd. Chciałam
lekkiego, ładnego romansu, który sprawi, że zapomnę o deszczu i opóźnionym
pociągu. Takim co wywali mi z głowy zawód miłosny o to, że mam o piątej wstawać
do pracy. „Ścieżka słońca”, jest książkę, którą polubią miłośnicy gatunku.
Czytałam sporo romansów, a ten znajduje się na liście książek, które
poleciłabym na jesienne długie wieczory. Jest napisany lekko, przyjemnie,
autorka fajnie pisze o uczuciach. Ja zżyłam się z bohaterami, przeżywałam ich
wątpliwości, bolały mnie rozczarowania,. Wydaje mi się, że o to chodziło. Ta
książka spełniła moje oczekiwania. Jest jednak tylko, lub aż romansem, ciężko
mi się rozpisać. Książka o miłości z ociupiną erotyki. Rozświetlona witrażami,
kolorowym światłem sączącym się przez szybki, pachnąca ciastem i uczuciowa!
|
a tak pięknie było na parkingu mojej pracy z tyłu, LO do którego chodziłam :)) |
Czytałam i szalenie mi się podobało. Taki lekki, optymistyczny romans na poprawę nastroju.
OdpowiedzUsuńTo była pierwsza książka tej autorki jaką czytałam i muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Z reguły lubię takie romanse, więc po części to też dlatego, ale tak jak piszesz, tutj wszystko przeżywa się z bohaterami. A ja to bardzo cenię. ;)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością do niej zajrzę
OdpowiedzUsuńWidziałam książkę w zapowiedziach, a po Twojej recenzji myślę, że może mi się spodobać :) Natomiast podziwiam Cię za czytanie w pociągu. Wczoraj miałam taką ponad trzygodzinną podróż, ale nie udało mi się przeczytać ani strony, bo w przedziale taki ścisk i każdy z współpasażerów robił coś innego. Jedni się kłócili, inni oglądali głośno film, a później zrobiło się za ciemno na czytanie :P
OdpowiedzUsuńOstatnio czas i spokój na czytanie mam tylko w pociągach. Byle tylko udało się usiąść. Chociaż na stojąco też czytałam ;)
UsuńTęsknimy, tęsknimy proszę Pani:) Już się martwiłam co z Tobą:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana!! :*
UsuńNo tak, kiedy zaczęłam pracować, moje "statystyki czytelnicze" spadły na łeb na szyję - tak to już jest.
OdpowiedzUsuńNie pracujesz - nie masz kasy na książki, ale masz czas, pracujesz - masz kasę, ale nie masz czasu. Ot życie :(
UsuńNie słyszałam o tej autorce, ale skoro polecasz... :) Na razie czytam "Szmaragdową tablicę". A widok bardzo ładny, ale nadal nie mogę polubić jesieni, zdecydowanie tęsknię za latem.
OdpowiedzUsuńto czekam na recenzję Tablicy, ja się nieco zawiodłam,.
UsuńCzy to nie aby parking Gimnazjum nr 2 w Stalowej Woli? Pracujesz tam?
OdpowiedzUsuńBrawo za spostrzegawczość. To dokładnie to miejsce :))
UsuńJeśli lekkie i przyjemne to w sam raz na jesienne wieczory :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak
UsuńChyba jednak odrobinę za dużo romansu w romansie jak na moje progi :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie od czasu do czasu lubię takie stężenie
UsuńCzasem mam nastrój i ochotę na taką lekturę, więc lokuję w głowie tytuł :) Jaka piękna jesień na zdjęciu
OdpowiedzUsuńJesień jest z założenia piękna :))
Usuńpewnie, że tęsknimy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń