Trzydziestolatek z korporacji uciekający od codziennej rutyny do afrykańskiej dżungli. Młoda kobieta konfrontująca się ze swoimi największymi obawami w świecie ortodoksyjnego islamu. Dojrzały mężczyzna, który postanawia wreszcie odwiedzić miejsca, o których marzył przez czterdzieści lat.
Wszyscy troje usłyszeli taką samą propozycję: „Zabiorę cię w dowolne miejsce na świecie. Pod jednym warunkiem – decyzję, dokąd chcesz lecieć i po co, musisz podjąć już, w tej chwili. Więc gdzie chciałbyś teraz być?”.
Banalne z pozoru pytanie sprowokowało całą trójkę do poszukiwania odpowiedzi – także tych dotyczących ich miejsca w świecie, ich lęków, marzeń i zmarnowanych szans. I był to pierwszy krok na drodze, która całkowicie odmieniła życie każdego z nich.
Książka o podróżach i książka-podróż, którą każdy czytelnik przeżyje inaczej.
Za pasem już wakacje, czas
urlopów i wycieczek. Wydaje mi się, że większość ludzi lubi podróżować.
Odliczamy dni do wakacyjnych wyjazdów, po ślubie też wyjeżdżamy gdzieś daleko,
na urlop byle dalej od domu a gdy opowiadamy na co wydamy wygrany w totka milion,
często pojawia się chęć wyjazdu, czy to dookoła świata, czy to na przysłowiowe
Karaiby. Przeciętny Polak, deklaruje zamiłowanie do podróży, zaraz zwykle pada
też wyjaśnienie, że zbyt często nie podróżuje bo nie ma za co. Ludzie którzy z
podróży uczynili swój zawód są przedmiotem zazdrości. Bo – ach co to za cudowne
życie, palmy, turkusowe morze, żyć nie umierać. Z tego punktu widzenia wychodzi
Tomek Michniewicz, podobno klasa literatury podróżniczej( ta książka to dla mnie
pierwsze spotkanie z autorem – mam nadzieję, ze nie ostatnie).
Tomek Michniewicz wpada na
pomysł, dowolne miejsce na świecie, zabierze Cię tam gdzie chcesz, albo powiedz
mu czego oczekujesz, wtedy On wybierze miejsce. Fajnie prawda? Tylko w tej
chwili wybierz. Odważ się zostawić to co
znasz i masz i rusz w nieznane. Pełen spontan.
Pierwsza osobą, którą w ten
sposób obdarowuje jest kolega Marcin, kiedyś byli razem w Etiopii, gdzie
bogowie szczęścia wszystkich kultur im sprzyjali, bo po wypiciu wody z rzeki
nie zachorowali. Obaj panowie byli młodzi, w tym cudownym wieku idealnym dla
wagabund, byli przekonani, że świat do nich należy, że życie to przygoda,
wiedzieli czym jest radość życia. Po ośmiu latach Tomek nadal zjeżdża każdy
zakątek globu a Marcin… został księgowym, jego dni są jak przez kalkę odbite,
bez przygód, bez wyzwań, bez smaku i koloru. Propozycja Tomka jest impulsem,
echem przeszłości, Marcin chce powtórzyć przygodę sprzed lat, czy naprawdę
tęskni za czarną Afryką, czy to bardziej nostalgia za czasami gdy był młody,
beztroski nie służył korpo?
Jadą na Czarny Kontynent i
zapuszczają się w dżunglę do plemienia Pigmejów – Baka, są jednym z ostatnich
plemion żyjących w dżungli, nie znają pojęcia przyszłość, szerszego niż jutro chociaż również ich świat się
zmienia, karczowane są lasy, ich środowisko naturalne. Muszą wychodzić z dżungli a wtedy przemieniają się w końcowe
ogniwa łańcucha pokarmowego. Do świata
ludzi wierzących w czary, żyjących w zgodzie z przyrodą, kultywujących
wielowiekową tradycje w zacofanych krajach opuszczonych przez imperialistów
trafia dwójka białych ludzi. Tomek i Marcin. O ile dla Tomka, taka wizyta to
nie pierwszyzna, o tyle Marcin przeżywa wszystko. Zostajemy zabrani do
równikowej dżungli, do świata zupełnie innego niż ten w którym żyjemy. Lepszego
czy gorszego? No właśnie, przywykliśmy wszystko wartościować, chociaż nie ma
wspólnego mianownika.
Tomek Michniewicz pokazuje nam
peryferie cywilizacji i uświadamia nam, że chociaż dla nas to egzystencja, to
jednak tam też ludzie mogą żyć i to wcale nie gorzej niż my, inaczej – nie znaczy
że gorzej. I chociaż ta podróż wywołała
u mnie masę sprzecznych uczuć, sporo refleksji, to czytało mi się
fantastycznie, mimo iż kilkukrotnie
wstrząsały mną dreszcze. A jak wyprawę
przeżył Marcin? Przekonajcie się.
Drugą osobą, którą uszczęśliwia podróżą Tomek jest
Marianna, z okładki spogląda na nas prześliczna
kobieta, w książce znajdziemy
większe zdjęcie, które niejedną niewiastę wpędzi w bagno zazdrości. Marianna
jest śliczna. Jest też żoną autora, która nie podziela jego zachwytów nad
babraniem się w bagnach, mieszkaniu tam gdzie o cywilizacji nikt nie słyszał.
Dla Niej podróż to wyjazd pod palmy, to porządnego ośrodka, hotel, plaża – full
wypas. A Jej małżonek zabiera Ją do Arabii Saudyjskiej, kraju ortodoksyjnego
islamu, prawa zwyczajowego, gdzie zasady co wolno, a czego nie wydają rodzić
się spontanicznie, bo kodeksów nie ma. Kary są z prawdziwego zdarzenia, bo
odcinanie kończyn za kradzież, a za najcięższe przestępstwa żegnamy się z głową
– na zawsze i nie jest istotne, czy król – władca absolutny jest naszym
zięciem. Prawo dotyczy wszystkim. Arabia
Saudyjska jest krajem kontrastów, z jednej strony niewyobrażalne bogactwo a z
drugiej multum zasad i zwyczajów, które dla Europejczyka są synonimem
średniowiecza, chociażby zakaz prowadzenia samochodów przez kobiety, czy sklepy
z zakazem wstępu dla określonej płci.
I znowu Tomek Michniewicz, stara
się zrzucić nam z oczu bielmo wyższości, tłumaczy, że to co my postrzegamy jako
zakazy i zniewolenie jest przejawem wolności
i uprzywilejowania kobiet. Oczywiście, zdarzają się wypaczenia, ale
gdzie ich nie ma. Kobieta może pracować –
jeśli chce, jeśli nie chce, może spać do południa a później chodzić po
sklepach, bo od gotowania, sprzątania i wychowywania dzieci ma służbę. Która
kobieta, wracająca po dziesięciu godzinach z marnej pracy do domu gdzie czeka
ją bałagan, krzyczące dzieci i głodny mąż nie marzy o tym, aby leżeć i pachnieć. Oczywiście – punkt widzenia, zależy od punktu
siedzenia. Czuję, że muszę się zabrać do przerwanej rok temu lektury „W kraju
niewidzialnych kobiet” a wtedy będę miała pełniejszy obraz.
Wspólna podróż małżonków jest
czymś więcej niż zwykłą wycieczką, staje się pretekstem do rozmyślań nad istotą
ich związku, planami. Autor wpuszcza nas
do świata swoich, niezwykle intymnych przeżyć,
A opowieść o aranżowanych małżeństwach – daje do myślenia…
Trzecią osobą, którą Autor
zabiera w podróż jest Jego własny, prywatny Ojciec. Fan muzyki bluesowej i
jazzowej. Człowiek który w Autorze zaszczepił kulturę, ale z którym dzieli go jakiś nienazwany
dystans. Tomek chce spełnić marzenie Ojca, zabrać go do Nowego Orleanu, Mekki i
Medyny muzyki, którą ukochał jego ojciec. Spełnienie marzeń Ojca, cudowna sprawa, ma być
dla obojga wypadem życia, wielką przygodą, okazją do zbliżenia ojca i syna.
Tymczasem, nie wszystko idzie tak jak powinno. Nowy Orlean jest piękny –
zdjęcia, które są dołączone, zapierają dech w piersiach, pokazują radość,
roztańczonych ludzi, jakby jedynym rytmem ich życia była muzyka. Jak można nie
dać się porwać tej radości. Ano można. Rozumiem Autora, bo mój Tata podejrzewam
też by znalazł dziurę w całym a wiem jak to podcina skrzydła. Nie wiem czy to
męska cecha, że gdy chcemy kogoś uszczęśliwić, to bach! Jakiś komentarz,
reakcja wbijają nas w trotuar. Może nie jest to typowo męskie, bo autor jest
tym zdołowany a ja też znam facetów, którzy dają się ponieść dziecięcemu entuzjazmowi(dziękuję!!).
Podróż na Południe, pełne
kontrastów, ale eleganckie roztańczone, chociaż biedne. Miejsce w którym muzyka
potrafi zmienić życie – od zera do milionera. Tylko czy Tata Autora da się
porwać przygodzie? Przekonajcie się.
Trochę się rozpisałam, ale nie
sposób przestać myśleć o tej książce, zastanawiać się gdzie my pojechalibyśmy,
gdyby ktoś nam zaproponował taką podróż. Jak zauważyliście, niezbyt często
sięgam po przewodniki, czy książki podróżnicze, ale ta jest wyjątkowa, świetnie
napisana, z humorem, bardzo obrazowo. To
jedna z najlepszych książek podróżniczych, jakie miałam okazję czytać. Nie
tylko opowieść o miejscach, zabytkach, kulturze, ale także o życiu zarówno
tubylców jak i podróżnika.
Po prostu niezwykła opowieść,
którą warto znać.
Polecam – nie zawiedziecie się.
Dodatkowo książka jest
przepięknie wydana, doskonały papier i śliczne zdjęcia. Jeśli szukacie
uniwersalnego prezentu – to jest idealna pozycja.
Tej książki nie da się opisać –
ją trzeba przeczytać!!
uwielbiam tematykę podróżniczą, więc nie musisz mnie namawiać, aby muszę wyczytać swoje stosika i rozglądam się za powyższą lekturą!
OdpowiedzUsuńZwłąszcza w okresie wakacyjnym mam ochotę na książkowe podróże. I w zimie, co ja gadam, też uwielbiam :D
UsuńOglądam program Tomka na TTV, jest świetny. Muszę mieć tę książkę:)
OdpowiedzUsuńI to jest minus nieoglądania TV wcale faceta nie znam :/
UsuńNo cóż, pani pilot chyba powinna przeczytać, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńHa ha! Kocham Cię!! Bezwzględnie tak! Nie wiem czy zakup tej książki Skarbówka uzna, za koszt niezbędny, ale tak koniecznie musisz nabyć :D
UsuńJak znam skarbówkę to pewnie nie uzna ;)) Ale skoro mam nabyć, to nabędę :)
UsuńTwojej skarbówki nie znam to nie ponegocjuję nawet ;/
UsuńNie oglądałem programu, dlatego nie znam za bardzo fabuły, ale książka a sam raz dla mnie, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńRównież nie znam Jego programów, bo naprawdę bojkotuję TV, ale książka jest świetna, więc polecam
UsuńPan Michniewicz bardzo przypadł mi do gustu, choć widziałam może 1-2 odcinki programu. Sądzę, że mogłabym zapoznać się z książką.
OdpowiedzUsuńOstatnio polecała tę książkę Anna Dziewit. Muszę mieć :)
OdpowiedzUsuńKasiek, ja nie wiem jak mogłaś do tej pory nie czytać nic Michniewicza. Czym prędzej zdobywaj "Gorączkę" i "Samsarę"(!!) i czym prędzej nadrabiaj zaległości. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Michniewicza. Co prawda dopiero teraz sięgnęłam po "Swoją drogą", ale to już trzecia książka tego autora i czytam ją z zachwytem.
OdpowiedzUsuń