Ostatnia książka z urlopowego urobku. Sięgnęłam po nią szukając tej dobrej książki i tak wzrok mi padł na książkę, którą kupiłam jakiś czas temu, a fragmenty widywałam na różnych portalach. Miałam skończone trzy lata, gdy uchwalono ustawę o likwidacji PGRów, w mojej wiosce takowego nie było, a wieś w większości pracowała w pobliskim mieście i nie wiązała się z uprawą roli. Pierwszy raz o PGRach usłyszałam chyba w serialu Plebania(serial w reportażu jest wspomniany), rodzice coś mi opowiadali, czytałam jakieś artykuły, ale dopiero lektura tego reportażu dała mi kompleksowe spojrzenie na ten temat. Dołożyła też kamyk do ogródka mojej wdzięczności, że lata dziewięćdziesiąte to dla mnie okres beztroskiego dzieciństwa, że nie pamiętam tych zmian, niepokoju i mam ochotę utulić i ozłocić moich Rodziców, że to przeżyli i nigdy nie dali mi poznać, jak źle się wtedy w kraju działo.
Nie ma jednej prawdy o pegeerach, mimo że wszystkie powołano do życia jednym dekretem i zamknięto jedną ustawą. Miały gwarantować wydajność, stabilne zatrudnienie i postęp techniczny wsi. Na niemal pół wieku zdominowały jej pejzaż, choć tworzono je również na terenie miast. Jednak rzeczywistość zweryfikowała wielkie plany i propagandowe postulaty władzy. Jak się okazało, każde państwowe gospodarstwo rolne było osobnym organizmem, zarządzanym lepiej lub gorzej.Poszukując prawdy o codzienności ich mieszkańców, Bartosz Panek zadaje pytania: ile naprawdę wiedzieli rządzący o funkcjonowaniu kombinatów? Jak wyglądało życie ludzi, którzy wzięli udział w tym wielkim projekcie? Jak od środka wyglądał proces prywatyzacji? Jakie są materialne i niematerialne ślady po pegeerach? I wreszcie – czy popegeerowskie pochodzenie wciąż jest stygmatem? Rozmawia z dyrektorami wzorcowych kombinatów, którzy czasy postępu, usystematyzowanej pracy i zorganizowanego życia po godzinach wspominają z nostalgią. O ciężką pracę w często spartańskich warunkach pyta tych, którzy – zmęczeni okupacją i tułaczką – z różnych zakątków Polski przyjeżdżali w poszukiwaniu zatrudnienia. Wczytuje się w artykuły, opracowania naukowe, śledzi relacje mediów, które otwarcie mówiły o rzekomo wyuczonej bezradności mieszkańców pegeerów. Sprawdza też, co zostało z kombinatów trzydzieści lat od ich likwidacji."Zboże rosło jak las" to reporterska próba odpowiedzi na pytanie – czy wszędzie było aż tak źle?
Pomysł
reformy rolnej, parcelacji wielkich majątków pojawił się w międzywojniu, ale
nie udało się go zrealizować. Dopiero walka o władzę i konieczność przekonania
wsi do nowej władzy, a przy okazji niechęć do posiadaczy ziemskich sprawiły, że
zaczęła się wykluwać koncepcja PGRów. Wiadomo, że sama idea nie była nowej
władzy obca, w końcu kołchozy już przed wojną były w ZSRR. Bogu dzięki, że w
Polsce nie przyjęły się aż na taką skalę, że ta ziemia w prywatnych rękach
ciągle była. Ten podział na pracowników PGRów i ludzi gospodarujących na swoim
i najwyżej w PGRze dorabiali był i miał swoje konsekwencje. Tak jak kiedyś
dworusy, pracownicy dziedzica byli na wsi pogardzani, tak pracownicy PGRów byli
gorszą kastą, nie mieli nic swojego, a na wsi własna ziemia była ważna. I
pierwsza połowa książki dotyczy życia w PGRze, są historie o szansie jaki praca
tam dawała. Mamy też opowieści o patologii, brudzie, pijaństwie, złodziejstwie,
rodzinach z kilkanaściorgiem dzieci, o przemocy domowej. Jednak poczytamy też o
tym jak tam ludziom się dobrze żyło, były dobre wypłaty, stabilne zatrudnienie,
przedszkola, akcje kulturalne, jedzenia po sufit, no tyle że praca była ciężka.
No, ale praca na wsi zawsze jest ciężka. Chociaż ta część jest przeplatanką,
takich dobrych opisów i mrożących krew w żyłach, jednak najbardziej przykry
fragment przed nami. Przychodzi transformacja ustrojowa i okazuje się, że wiele
PGRów funkcjonuje bo ratują je dotacje, kredyty, gdy tego brakło, gdy przyszedł
Balcerowicz i jego plan, który dla wielu, do dziś jest symbolem horroru lat
dziewięćdziesiątych, pojawia się decyzja o likwidacji kombinatów, które
utrzymywały całe wioski. I jedni poradzili sobie z tym lepiej, inni –
większość, gorzej. Dość powiedzieć, że jeszcze Polski Ład przewidywał specjalne
środki dla gmin popegeerowskich.
O
ile pierwszą połowę czytałam z ciekawością osoby interesującej się historią,
ale druga część to już nie jest abstrakcja, nie da się tego zbyć śmiechem. Nie
ma w tym ułańskiej fantazji jak w opowieści o tym, że jak były częste przerwy w
dostawach prądu, to ludzie musieli znaleźć jakieś zajęcie i stąd mamy
osiemnaścioro dzieci. Lata dziewięćdziesiąte to czas, gdy ludzie w zamykanym PGRze
tracą wszystko, nie znali innego świata, nie mają wykształcenia, pieniędzy, do
najbliższego miasta jest kilkadziesiąt kilometrów, połączenia autobusowe
znikają. Ludzie odbierają sobie życie, inni wyjeżdżają za granicę, nieliczni
wykorzystują te zmiany i rozkręcają swój biznes. Ten reportaż to nie jest próba
jakichś wydumanych diagnoz, głębokich analiz, to rozmowy z ludźmi, podróż do
miejsc, które lata świetności mają za sobą, a wielu ludzi trwa tam jak zamrożonych. Zrobiła na mnie ta książka wrażenie. Było
warto.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.