Pełna wzruszeń powieść o miłości i wierze, powieść, która daje nadzieję na pozytywne zmiany również w naszym życiu, jeżeli tylko wyjdziemy im naprzeciw i otworzymy własne serca.
Po dwudziestu latach kontemplacyjnego życia Michael Christopher występuje z zakonu. Zetknięcie ze świecką rzeczywistością okazuje się bardzo brutalne. Na szczęście po kilku dniach życia na ulicy udaje mu się wynająć mieszkanie w suterenie u rozwiedzionej młodej kobiety, Rebeki Lincoln, która samotnie wychowuje sześcioletnią córeczkę.
Dziewczynka szybko nawiązuje serdeczny kontakt z byłym zakonnikiem. Rebeka jednak, zagubiona i bezradna, początkowo odnosi się do niego z rezerwą. Ich poglądy niemal na wszystko są krańcowo różne i to, o dziwo, ich zbliża. Opieka nad chorą matką Rebeki jeszcze bardziej zacieśnia powstałą więź i sprawia, że oboje stają przed ważnymi wyborami, które mogą zmienić ich życie na lepsze
Tośka82 swoją recenzją zachęciła mnie niesamowicie do lektury „Mnicha w suterenie”. Wygrzebałam książkę i zabrałam się do lektury. Temat mnie zaintrygował, bo tak się składa, że księży znam kilku z zakonnikami też miałam do czynienia, jak również i z zakonnicami a jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad tematem wystąpienia z klasztoru. Bo o odejściu od kapłaństwa się mówi często w formie społecznego niusa, który ma w skrócie przekonać, ze Kościół Katolicki jest przestarzały i w ogóle be!
Nie wiem czego oczekiwałam po tej książce… Na pewno opisów życia wewnętrznego, wątpliwości, walki myśli, oraz miłości, przez wielkie M.
Moim zdaniem książka napisana nieco na odczepnego, potraktowano dużo spraw po łepkach. Jest to owszem książka bardziej obyczajowa, nieśpieszna, chociaż co dziwne wszystko dzieje się w dosyć zastraszającym tempie.
Oto po dwudziestu latach w zakonie, mężczyzna w średnim wieku, opuszcza ochronne mury i zaczyna żyć brutalnym świecie, jak nowonarodzone- dorosłe dziecko. I ja w tym miejscu liczyłabym na opisy przeżyć związane z powrotem do świata po dwóch dekadach. Ok. miłość, zakochanie, nawiązanie przyjaźni są ważne, ale moim zdaniem są też inne rzeczy istotne, które tu zostały pominięte. Więc mimo, że historia mi się bardzo podobała, uważam, ze nie do końca wykorzystano potencjał.
Chociaż były mąż Rebeci działał mi na nerwy jak malo kto. Jestem złym czlowiekiem bo ja ani na kaucję bym mu nie dała. A i w sadzie powiedziałabym szczerą prawdę...
Poza tym uważam, ze tłumaczenie. Raz jest tłumaczony tytuł bajki (Mała Syrenka – banał), czy no bo to straszna filozofia, skoro się już używa cytatów z Pisma Św. Przetłumaczenie nazwy miejscowości z Bethany, które mało komu coś mówi, na Betania co jest częściej używane.
Książce daję tróję. Może z plusem.
Kurczę, ja mam "w poczekalni" stos książek do przeczytania i chyba nie wcisnę kolejnej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę u mnie;)
Napisałaś "Nie wiem czego oczekiwałam po tej książce… Na pewno opisów życia wewnętrznego, wątpliwości, walki myśli, oraz miłości, przez wielkie M. " Ja się nie spodziewałam wielkich rzeczy i przemyśleń i się na niej nie zawiodłam :)
OdpowiedzUsuńCzasem tak mam, że jak książka jest ogólnie wychwalana, to za bardzo się nakręcam i wypada ona gorzej niż jest w rzeczywistości. Przykro mi że się na niej zawiodłaś :(
Tosia ja jestem wdzięczna Ci za motywację do w gruncie rzeczy fajnej książki. I jak widać z nastawianiem się mam tak samo :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książka dla mnie. Lubię jak w literaturze porusza się temat wiary/duchowieństwa, na dodatek z nutą psychologii... Zapisuję:)
OdpowiedzUsuń