Od jakiegoś czasu najlepszym wabikiem na mnie jest logo Netflixa na okładce. Z bardzo prostego powodu. Nie wiem jak Wy, ale uwielbiam tę świadomość, że jak tylko skończę dobrą książkę to będę mogła odpalić popularną platformę i pozostać przez chwilę w tym świecie. O serialu Virgin River słyszałam już jakiś czas temu. Sporo osób go ogląda, ja zaczęłam jeden odcinek, ale coś mnie rozproszyło, a jak się dowiedziałam, że jest książka to już czekałam, żeby było jak lubię. Najpierw książka, później serial. Mam nadzieję, że skończę milion seriali to jeszcze ten będzie możliwy do oglądnięcia.
Kalifornijskie miasteczko Virgin River leży u podnóża gór, w cieniu strzelistych sekwoi. Życzliwi mieszkańcy, spokojne życie i piękna przyroda sprawiają, że ci, którzy przyjechali tu na chwilę, chcąc zapomnieć o złym losie, zostają jednak na zawsze. Czy wystarczy uciec od przeszłości, by rozpocząć nowe życie? Po śmierci męża Mel próbuje zagłuszyć rozpacz intensywną pracą. Bezskutecznie, bo anonimowość wielkiego szpitala, w którym pracuje jako pielęgniarka, i stres związany z życiem w Los Angeles nie pomagają jej odzyskać spokoju. Idealnym wyjściem wydaje się przeprowadzka do Virgin River, gdzie mogłaby rozpocząć wszystko od nowa. Niestety malownicze miasteczko wita Mel strugami deszczu, obiecany domek okazuje się ruderą, a miejscowy lekarz nie chce z nią współpracować. Mel czuje, że popełniła błąd, dlatego postanawia wrócić do Los Angeles. Jednak następnego dnia znajduje na progu gabinetu porzucone niemowlę, a zaraz potem poznaje mężczyznę, który przekona ją do zmiany planów...
Melinda jest po trzydziestce z Los Angeles ucieka do Virgin Rivers, małej miejscowości na odludziu, dookoła pustki, tylko niedźwiedzie, ryby, sekwoje i handlarze narkotyków. Mel porzuca wielkie miasto bo w napadzie zginął jej mąż a ona nie umie się pozbierać. Z zawodu jest pielęgniarką i położną, na prowincji ma lepiej realizować swój zawód. Obiecano jej sielskie małe miasteczko, uroczą chatkę, ogólnie sielankę. Tymczasem rzeczywistość nieco różni się od zdjęć do tego stopnia, że Mel z miejsca chce wracać do cywilizacji. Jednak wydarzy się parę rzeczy i kobieta odwlecze decyzję, a może zacznie życie od nowa?
Jeśli chodzi o polskie książki o ucieczce na wieś i zaczynanie życia od nowa to mam na nie alergię. Zwykle są tak naiwne i czarno-białe, że znając realia to zgrzytam zębami. Dlatego zagraniczne książki w tej tematyce bardziej mi się podobają. Nie znam realiów więc mogę się po prostu wczuć w klimat i oddać się lekturze. Słońce po burzy to historia która urzeka swoim małomiasteczkowym klimatem. Mamy taką trochę doktor Quinn współcześnie. Są codzienne problemy, aklimatyzacja, docieranie się w lokalnej społeczności i próby ułożenia sobie życia na nowo.
Polecam bardzo tę książkę jako pozycję urlopową, idealną na plażę, albo do parku na wolnych dniach. Czyta się szybko i ma się ogromną ochotę na serial
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.