Ostatnia część przygód osobliwego bohatera to wyżyny językowej szarlanterii. Mendoza nie ma litości dla klasyków. Żonglując sprawdzonymi metodami, tworzy z nich antykonwencję - wciąga w zabawę literacką i nie odpuszcza do ostatniego akapitu. Fascynujący prestidigitator.
"Oliwkowy labirynt" to najbardziej brawurowa część perypetii bohatera "Przygód fryzjera damskiego" i "Sekretu hiszpańskiej pensjonarki" - niepowtarzalnej trylogii o zabarwieniu sensacyjnym.Ekscentryczny detektyw o maniakalnych skłonnościach podejmuje próbę ucieczki z przytułku dla psychicznie chorych. Przyjmuje misję przechwycenia walizeczki wypełnionej po brzegi banknotami o wysokim nominale. W ten sposób wkracza w labirynt niebezpiecznych zdarzeń. Działa błyskawicznie. Zmienia oblicza. Staje twarzą w twarz z szefami podejrzanych korporacji. Niezwykle czujny, wściekle przebiegły, zwieść go mogą tylko wdzięki pięknej asystentki. Klucząc dociera do punktu wyjścia. Cel niezamierzony, ale osiągnięty.
Moje trzecie zetknięcie się z prozą Mendozy i z samy Detektywem-lumpem, który nie grzeszy inteligencją, przepada za pepsi-colą i ma niebywały talent do wplątywania się w absurdalne sytuacje. Razem z nim przemierzamy ulice Barcelony, ba nawet na krótką chwilę lądujemy w Madrycie. Niestety nawet odrobina Madrytu nie była w stanie uratować w moich oczach tej książki. Przeczytałam ją do końca tylko dlatego, że się do tego kolorowo zobowiązałam. A męczyłam się strasznie. Moim zdaniem najgorsza część trylogii. Może dlatego, że wszystko już był? Ile razy można uczestniczyć w niemalże dublowanych sytuacjach. Może gdybym czytała „Labirynt” jako pierwszą książkę wrażenia byłyby inne a tymczasem tylko liczyłam strony do końca. I sama nie wiem dlaczego tak negatywnie odbieram tą książkę…. Może niskie ciśnienie? Bo autor nie zmienił stylu, pisze w ten sam sposób lekko, dowcipnie, gawędziarsko. Roi się od absurdalnych sytuacji. Zwrotów akcji nie z tego świata, postaci, których próżno szukać w normalnym świecie.
Po świetnej „Przygodzie fryzjera damskiego” oraz równie dobrej „Przygodzie hiszpańskiej pensjonarki” „Oliwkowy labirynt wypada w moich oczach słabo… mam nadzieję, ze nie zniechęci mnie to do przygód z Eduardo Mendozy, który jak przekonałam się przecież pisze bardzo przyjemnie, jego książki świetnie nadają się na leniwe słoneczne popołudnie. I jest to przy okazji niesamowicie sympatyczny człowiek o czym świadczą wywiady, które przeczytałam…..
Jeśli polecam „Oliwkowy labirynt” to tylko dlatego, że jednak w całości seria o lumpowatym detektywie jest warta przeczytania
Lumpowaty detektyw - brzmi zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńPo Mendozę czas siegnac tymczasem dodalam cie do linkow i czytac napewno bede. Juz jestem polekturze Tessy, teraz ekranizacje przede mna! haha
OdpowiedzUsuń