Kiedy
tylko zobaczyłam zapowiedź książki z nazwiskiem Eco na okładce chciałam ją
przeczytać, z ciekawości, bo kojarzę go jako autora wzbudzającego zachwyt, a
którego twórczość znam raczej kiepsko. Nawet za bardzo nie czytałam opisu, po
prostu się napaliłam. Okazało się, że W
co wierzy ten, kto nie wierzy? To książka epistolarna, wznowienie
korespondencji ukazującej się publicznie pomiędzy Eco a kardynałem Carlo Marią
Martinim, nazywanym kardynałem dialogu. Listy te mają być dialogiem pomiędzy
laikiem a człowiekiem, który swoje życie oparł na wierze w Boga, gdy słyszymy
taką zapowiedź spodziewamy się raczej awantury, niż wyważonej rozmowy, okazuje
się jednak, że można rozmawiać z szacunkiem i empatią, można opierać się na
tych samych źródłach i dochodzić do innych wniosków, ale i przeciwnie wychodząc
ze skrajnie różnych punktów dochodzić do podobnego wniosku. Niezwykle
inspirująca, ale i wymagająca lektura.
Trwają na przeciwnych krańcach spectrum – jeden jest światowej sławy pisarzem, autorem „Imienia róży” i samozwańczym człowiekiem świeckim; drugi, hierarchą Kościoła Katolickiego, wymienianym w gronie potencjalnych następców obecnego papieża. W tej przyjacielskiej, lecz zaciętej szermierce listów i idei, Umberto Eco i Carlo Martini dyskutują nad kwestią aborcji, rolą kobiet w Kościele, etyką i Apokalipsą. Stawiają czoła najtrudniejszym dylematom nowego milenium, świadomi dzielących ich różnic, wiary i niewiary. Rezultat? Jest oszałamiający. Jakie bowiem są granice wiary? I w co wierzy ten, kto nie wierzy?
Jeśli mamy wieść dialog, to musi on obejmować także obszary, na których nie ma zgody. Ale to nie wszystko; jeśli na przykład laik nie wierzy w "rzeczywistą obecność", katolik zaś - co naturalne - i owszem, to fakt ten nie oznacza wzajemnego niezrozumienia, lecz po prostu szacunek dla przekonań partnera.
Te
niespełna dziewięćdziesiąt stron tekstu to rozmowa na cztery zasadnicze tematy,
okraszone dygresjami, podyktowanych ciekawością drugiego człowieka i jego
światopoglądu. Zużyłam kilkanaście kolorowych karteczek, by zaznaczyć co
ciekawsze fragmenty o których chciałabym na spokojnie pomyśleć, a nie mogę ich
w całości przytoczyć, bo nie godzi się aż tak przekopiowywać tekstu. Listy
zawierają rozważania na temat celu życia, postrzegania Apokalipsy, nadziei i
jej roli, autorzy wchodzą również w temat początku życia, a właściwie w
założeniu miała być to próba określenie tego początku. Mamy również temat dotyczący
płci, kobiety i mężczyzny i kapłaństwa kobiet, w ogóle miejsca kobiet w
nauczaniu Kościoła. A na koniec to chyba wisienka na torcie, czyli rozmowa o
źródle etyki, zasad moralnych u człowieka niewierzącego w Boga, po części
odnajdziemy tu fragment z preambuły polskiej Konstytucji w której znajdziemy
fragment o ludziach którzy z wiary w Boga wywodzą pewne uniwersalne wartości
oraz o tych którzy uznanie tych wartości wywodzą z innych źródeł. Czy da się
nas sprowadzić do wspólnego mianownika, gdy różnimy się tak bardzo? Chociaż
różnice widać wyraźniej, czasami trzeba skupić wzrok na tym co nas łączy.
Zresztą w tej książce znalazłam wiele ważnych stwierdzeń, które powinno się
przywrócić nawet w dyskursie publicznym, który za często zalewa nas
nienawiścią.
W co wierzy ten, kto nie wierzy
to książka która pomimo niewielkiej objętości zachwyca. Nie tylko pokazuje
wyraźnie pewne sprawy, potrzebę dialogu, ale pokazuje jak to zrobić, przede
wszystkim zacznijmy od wyjaśnienia co rozumiemy poprzez najważniejsze pojęcia,
czasami konflikt wynika nie z niemożności dojścia do porozumienia, ale z tego,
że jak to mówią na wsi ja o niebie ty o
chlebie, rozmawiamy o dwóch zupełnie innych rzeczach, zjawiskach a spór
bierze się z nieporozumienia. Po takim wyjaśnieniu oczywiście różnica poglądów
może trwać nadal, ale zawsze fundamentem musi być szacunek dla interlokutora,
nie można narzucać komuś swojego poglądu, bo tak każe mi religia, świetny jest
ten fragment o gwałcie na swobodzie wyznania, o stanowisku Jana Pawła II na temat
tolerancji. Ta książka pokazuje, że o różnicach można w zgodzie rozmawiać, bez
wyzwisk a z cytowaniem źródeł, refleksją, ciekawością drugiego człowieka z
innym światopoglądem i te różnice w światopoglądzie nie muszą dzielić, bo różne
pochodzenie, inne wyznanie nie muszą sprawiać, że nie dojdziemy do
porozumienia, możemy patrzeć inaczej, ale zobaczymy to samo, jak chociażby
prymat godności osoby ludzkiej.
Książka
nie jest taka łatwa i niewymagająca, autorzy są erudytami, cytują w oryginale
łacinę, odwołują się do dzieł kultury niegdyś powszechnie znanych osobom
wykształconym, które dziś nie są aż takie popularne, bo ośmielę się wysunąć
tezę, że po łacinie mało kto czyta św. Augustyna, czy św. Tomasza. Lektura po
prostu wymaga skupienia i uwagi, jeśli nie władacie łaciną przyda się słownik i
Internet, a i tak niektóre zwroty będą dosyć hermetyczne, ale nie warto się
zrażać, warto się zapoznać z treścią tej książki!!
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
*tłumaczył: Ireneusz Kania
Umberto Eco to jeden z moich ulubionych pisarzy :)
OdpowiedzUsuńza mło go czytałam, żebym mogła się pokusić na takie stwierdzenie
Usuń