Zastanawiam się czasami dlaczego sięgam po konkretną biografię. Czasami bo interesuje mnie epoka, bo cenię daną postać, bo tworzyła coś co mnie zachwyciło, a o niej wiem niewiele. A czasami bo ktoś jest kultową postacią a moja Mama jeszcze mnie nakręca. Ten ostatni przypadek miał miejsce przy niniejszej autobiografii. Ja jakoś w postać Kazimierza Kutza nie byłam wpatrzona, ale Mama jak usłyszała, że będzie autobiografia, to suszyła mi głowę. Zdarza mi się czytać książki o ludziach których wcześniej nie znałam, albo tylko słabo słyszałam, nie był więc to ewenement. Podeszłam z dużą dozą ciekawości i dosyć szybko się z nią uporałam, Na pewno nie jest to biografia która otworzy nam jakieś szerokie horyzonty.
Kazimierz Kutz ostatnie lata życia poświęcił na spisanie autobiografii. Odkrywa w niej swoje tajemnice: o denaturacie pitym z aktorami na planie Soli ziemi czarnej, o tym, jak zainspirował Jeremiego Przyborę do napisania piosenki, czy o pełnych szaleństwa wyjazdach do Wenecji w towarzystwie Andrzeja Wajdy i Elżbiety Czyżewskiej. Z odwagą opowiada, jak wyrwał się ze Śląska, jaką cenę zapłacił za swoje wybory i co dawało mu siłę w podążaniu własną artystyczną drogą.
Pisząc o ukochanym Śląsku czy środowisku artystycznym, wydobywa na jaw nieznane dotąd zjawiska i fakty. Z ironią i odwagą podsumowuje ponad 50 lat swojej pracy twórczej. Ta opowieść pozwala zrozumieć, na czym polegał fenomen reżysera.
Książka Kutza, pełna fascynujących wspomnień o początkach Łódzkiej Szkoły Filmowej i pierwszych głośnych filmach zrealizowanych przez jej absolwentów, jest także historią polskiej kinematografii. Opowiedzianą przez uczestnika tych wydarzeń, z perspektywy bardzo prywatnej, obfitującą w skandale, anegdoty zza kulis i malownicze ekscesy obyczajowe.
"A ja wiedziałem jedno: stawką jest wyrwanie się z tego śląskiego chomąta, bo u nas każdy chłop musiał być roboczym wołem, niewolnikiem. No i chciałem coś osiągnąć w kulturze. Chciałem być kimś. (...) zachciało mi się zostać facetem moc jakąś w sobie mającym, tajemnicę jakowąś." (fragment książki)
Celebryci, wielcy artyści, a także ci przeciętni, po prostu znani w środowisku od pewnego czasu piszą biografie. Justin Biber napisał swoją autobiografię w wieku nastu lat, co stało się tematem żartów. W obliczu takich wydarzeń fakt, że Kazimierz Kutz w ostatnich latach życia pochylił się nad własną biografią nie może dziwić. W ludziach jest ciekawość, zwłaszcza tych szczytów, hermetycznych elit, tych którzy byli i są wielcy i bogaci. Można było się spodziewać książki petardy, napisanej przez nietuzinkowego człowieka. Świat aktorów, skandale, romanse, wielkie pieniądze Kutz który nie oszczędza czytelnika eufemizmami, a dosadnie nazywa rzeczy po imieniu. Jakbyśmy go słyszeli. Czy jednak książkę tę polecę?
Tutaj mam mieszane uczucia. Ta książka będzie wymarzoną książka dla tych którzy kochają plotki, którzy nie szukają takich książek by poznać realia, klimat, historia polskiej kinematografii. To tutaj niby jest ale dosyć powierzchownie, jest bo wiadomo że powinno być. Autor bardziej przypomina starszego wujka na imieninach, który już sobie popił i obecnie bawi towarzystwo pieprznymi historyjkami, kogo podrywał, z kim spał w jakich okolicznościach, reszta wujków z rechotem klepie go po plecach, ciotka dostaje ataku serca a mama wygania dzieci z pokoju. Jeśli takie ploteczki was ciekawią to będziecie zachwyceni, jeśli zaś jesteście miłośnikami autobiografii gdzie więcej jest głębszych przemyśleń to nie będziecie do końca usatysfakcjonowani.
Znajdzie swoje miejsce wśród autobiografii i biografii na półce, ale nie wiem czy będę często do niej wracać. Mam nadzieję, że Mama się po tylu namowach skusi bo sądzę, że jej przypadłaby bardziej do gustu, bo chyba jest adresowana dla starszego czytelnika, który będzie pamiętał tamte czasy, tamte realia.
Tutaj mam mieszane uczucia. Ta książka będzie wymarzoną książka dla tych którzy kochają plotki, którzy nie szukają takich książek by poznać realia, klimat, historia polskiej kinematografii. To tutaj niby jest ale dosyć powierzchownie, jest bo wiadomo że powinno być. Autor bardziej przypomina starszego wujka na imieninach, który już sobie popił i obecnie bawi towarzystwo pieprznymi historyjkami, kogo podrywał, z kim spał w jakich okolicznościach, reszta wujków z rechotem klepie go po plecach, ciotka dostaje ataku serca a mama wygania dzieci z pokoju. Jeśli takie ploteczki was ciekawią to będziecie zachwyceni, jeśli zaś jesteście miłośnikami autobiografii gdzie więcej jest głębszych przemyśleń to nie będziecie do końca usatysfakcjonowani.
Znajdzie swoje miejsce wśród autobiografii i biografii na półce, ale nie wiem czy będę często do niej wracać. Mam nadzieję, że Mama się po tylu namowach skusi bo sądzę, że jej przypadłaby bardziej do gustu, bo chyba jest adresowana dla starszego czytelnika, który będzie pamiętał tamte czasy, tamte realia.
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.