Pamiętam kiedy czytałam każdy jeden tom z serii Igrzyska Śmierci. Pierwsze trzy tomy czytałam w 2012, byłam na stażu, szykowałam się na wyjazd na wesele. Pierwszy tom mnie pochłonął, drugi wciągnął, trzeci kojarzył mi się mocno z Powstaniem warszawskim. Całą trylogię oceniałam na plus, ale filmy ujęły mnie tak sobie. Natomiast Balladę ptaków i węży odbierałam z paczkomatu wracając z wesela w środku pandemii(czerwiec 2020), pamiętam, że czytałam ją i miałam fazę na używanie kubka z łowickim wzorem(muszę go wygrzebać), nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, nie rozumiałam zachwytów. Film widziałam i też mam ambiwalentne uczucia(to eufemizm). Z prequelami jest ten problem, że nikt nie czyta w myślach i nie zna przyszłości. Ciężko napisać później książke, która rozgrywa się wcześniej, żeby bohaterowie byli logicznymi bytami, by akcja miała ręce i nogi. A tutaj mamy nie jakiegoś marginalnego bohatera, ale mentora z Dwunastego Dystryktu, pijaka i buca.
Akcja tej powieści
zaczyna się równo 26 lat przed początkiem Igrzysk Śmierci, Haymitch
akurat w dniu Dożynek obchodzi swoje urodziny. Nie jest to radosny dzień, ale
przepełniony trwogą i obawami. Jednak chłopak, osierocony przez ojca, przejęty
opieka nad młodszym bratem, uczony oszczędności przez matkę żyje jeszcze
miłością do swojej dziewczyny Lenory Dove, która jest członkinią lokalnej trupy
muzykantów. Mimo młodego wieku podchodzą do tego związku bardzo poważnie,
kochają się nastoletnią miłością. Świętują urodziny Haymitcha, na ile można coś
świętować, gdy widmo losowania wisi nad człowiekiem. Losowanie rozpoczyna się,
no i wszystko wskazuje na to, że nasz para zostanie oszczędzona, ale niestety,
od kuchni widzimy jak działa machina Kapitolu. Haymitch pada jej ofiara i musi
udać się jako trybut w drugie Ćwierćwiecze Poskromienia. Co się stało podczas
Igrzysk, że młody, zakochany chłopak został zastąpiony przez tego opoja,
jakiego znamy z trylogii?
Trochę męczy mnie
wtórność tych opowieści. Ta książka ma niewątpliwy walor dotyczący tworzenia
propagandy, mniej jest tutaj właściwych Igrzysk, w sensie rywalizacji, walki o
przetrwanie, a więcej destrukcyjnej państwowości. Tylko, że to wszystko już
było, chociażby demoniczny Snow, z góry przegrany trybut z Dwunastki. Podobała
mi się skrócona historia Igrzysk i najważniejszych wydarzeń. W tej części
dowiadujemy się, że te mechanizmy jakie znamy z Igrzysk miały początki,
w większości kilkadziesiąt lat wcześniej. Do samego końca nie przekonywała mnie
przemiana Haymitcha w karykaturalne indywiduum, jakie znałam, ale końcówka
książki niestety wszystko wyjaśnia i chociaż coś podobnego brałam pod uwagę, to
jednak nie w takiej skali.
Przeczytałam tę książkę w
dwa dni(chodząc do pracy) i musze powiedzieć, że to ciekawa lektura, chociaż
nie wciągnęła mnie tak jak tom pierwszy, ale na pewno nie nudziłam się tak jak
na Balladzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.