Walka z naturą...
Walka o miłość...
Walka o szacunek...
Na Północy trzeba umieć żyć!
W skutej lodem dziewiętnastowiecznej Norwegii ludzie mają twarde i dumne serca. Niełatwe życie regulowane jest przez rytm przyrody i wielowiekową tradycję szanowaną ponad wszystko. Czy ktoś stamtąd może pokochać miłością gorącą i szczerą, której nie złamią wichry losu?
Stary chłopski ród Björndal od lat słynie z męstwa i uporu, budząc strach i respekt pozostałych mieszkańców równiny. Zdobyte przez rodzinę bogactwo przyniosło władzę, ale sprowadziło też ludzką zawiść i zagrożenia, którym musi ona sprostać.
Nieodpuszczone grzechy z przeszłości nie dają spokoju. W tym surowym świecie członkowie rodziny muszą odnaleźć drogę do szczęścia i odkupienia nie tylko własnych win, ale także ich przodków.
Kultowa powieść skandynawska, która na długo zostaje w sercu! Przetłumaczona na trzydzieści języków, sfilmowana, sprzedana w ponad dwunastu milionach egzemplarzy.
Literatura skandynawska przeżywa w Polsce renesans. Wprawdzie największą popularnością cieszą się kryminały, bo do tych, Norwegia, Szwecja, mają wprost wymarzony klimat. Jednak bogata literatura północnych sąsiadów niesie nam również wspaniałe powieści obyczajowe. Kiedyś, dawno czytała „Krystynę córkę Lavransa”, najsłynniejszą opowieść dla panienek, która miała być wspaniałą opowieścią o miłości, rozgrywającą się wśród śniegów, lasów i skał. Książka nieco mnie znudziła… I sprawiła, że omijałam w bibliotece dział: „literatura skandynawska”. Aż w zapowiedziach pojawiła się książka o tytule jak z poematu. Dzięki Bogu, że wydawnictwa wznawiają klasykę, bo bez tych wznowień nie byłoby tych odkryć, nie byłoby tych zachwytów i olśnieni!
„A lasy wiecznie śpiewają” to podobno trylogia, w Polsce wydana w dwóch tomach. Ja dziś chciałabym opowiedzieć Wam o pierwszym opowiadaniu. Gdy zaczynałam czytać, zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, przezornie nie czytałam recenzji, więc nawet nie wiedziałam o czym będzie ta powieść. Nie wiedziałam że czeka mnie zaczarowany czas, podróż do skutej lodem Skandynawii. Nigdy nie powiedziałabym, że mężczyzna potrafi napisać powieść tak chwytającą za serce, przy całej oszczędności słów, środków i formy!
Przenosimy się do Norwegii, do dziewiętnastego wieku, ale bez względu na czasy pewne rzeczy na Północy nie zmieniają się. Dziewicza puszcza, bezdroża, dzikie zwierzęta, o nieomylnych instynktach łowców skutecznie skracają życie zamieszkujących tereny gdzie życie jest trudne, surowe. Ludzie północy są hardzi, wszystkie nowinki docierają tu z opóźnieniem, tak dużym, że czasami wcale nie przychodzą. W majątku Björndal od wieków mieszkał jakiś Dag i Tore, rodowa tradycja. Gdy ich ojciec ginie z łap niedźwiedzia, również wpisując się w rodową tradycję, na gospodarce zostają dwaj bracia. Jeden żeni się, zakłada rodzinę, wydaje się, że młodszy – Dag, zostanie w cieniu, będzie krył się po lasach, polował i obserwował jak rozrasta się rodzina brata. Jeden nieszczęśliwy wypadek, jedna chwila, wystarczyła aby zmienić przyszłość, a może sprawiła, że ta przyszłość wskoczyła na właściwy tor? Gdy Tore z rodziną ginie pod lodem, Dag najpierw pogrąża się w rozpaczy, rozpaczy niezwykłej na Północy, gdzie wszystko co los zsyła przyjmuje się ze spokojem, którego pozazdrościć mogą stoicy. W tym samym czasie, ktoś inny tego samego dnia co Dag stracił wszystko i pogrążył się w samotności i beznadziei. Panna Teresa, która kiedyś wywarła pewne wrażenie na myśliwym z północy straciła ojca i jako stara panna, chociaż posażna, znalazła się poza nawiasem społeczeństwa. Otoczenie wyznaczyło jej rolę, prawie mniszki, opiekującej się siostrą, haftującej setny obrus i czekającej na śmierć. Zdesperowana panna postanawia wziąć los w swoje ręce, Tak zaczyna się właściwa historia, chociaż czy można tak powiedzieć? Nowy wątek raczej w dziejach Björndal, które trwa na skraju północnej puszczy, a zmiany się go nie imają, wszystko tam, ma odwieczny porządek i tradycję. Wszystko jest takie niezmienne w swej surowości. A wśród tych lasów i skał rozgrywają się wielkie dramaty, przyspiesza serce i płyną łzy. Dajcie się porwać tej historii!
Spotkałam się gdzieś z określeniem, że „A lasy wiecznie śpiewają” to norweski „Pan Tadeusz”, biorąc pod uwagę jak wiele osób ma alergię na naszą epopeję narodową, uważam, że jest to raczej antyreklama, jakkolwiek uważam „Pana Tadeusza” za świetną książkę i lubię do niej wracać, to sądzę, że norweska powieść jest o wiele lepsza. Chociaż są tam również, liczne opisy przyrody, Trygve Gulbranssen opisuje je w tak wspaniały sposób, że Adaś mógłby się od niego uczyć. Już pierwsze akapity dają nam przedsmak wspaniałej, uczty słownej, która nas czeka na kartach tej książką. Opisy, są tak plastyczne, tak sugestywne, że dosłownie zabierają nas do mroźnej Norwegii. Tych opisów się nie czyta, rozsmakowuje się w nich. Nie tylko przyroda, ale obyczaje, mieszkańców Norwegii są tak skrupulatnie oddane, że czytelnik ma wrażenie, że stąpa pośród bohaterów powieści.
"Być może zadaniem człowieka na ziemi jest przebijać się cierpliwie przez wszystkie niezrozumiałe sprawy i nigdy nie zwątpić. W taki sposób każdy osiągnie stopień dojrzałości odpowiadający jego siłom i zdolnościom, a osiągnięta dojrzałość jest rezultatem życia każdego człowieka. Jeden zachodzi daleko, drugi nie, ale istotą rzeczy jest to, czy każdy zrobił w tym względzie wszystko, co było w jego mocy."
Bohaterowie, jak przystało na sagę rodzinną jest ich sporo, ale bez przesady. Można było się spodziewać, że zostaniemy zalani imionami i nazwiskami nie do wymówienia, co – nie oszukujmy się, polskiego czytelnika odrzuci. Tymczasem – błogosławione zaskoczenie, bohaterowie noszą „ludzkie imiona” i nie musiałam wertować co chwilę książki, aby przypomnieć sobie o kim autor pisze. Zresztą skonstruował tak swoich bohaterów, że zapadają w pamięć i w serce, stają się bytami realnymi, mającymi wady, ale wzbudzającymi szacunek i podziw, chociaż są też „czarne charaktery”, również – co dla mnie bardzo ważne – posiadające cechy, które ukazane w odpowiedniej chwili sprawiają, że czytelnik nie może wydać jednoznacznego sądu. Bohaterowie żyją, ewoluują, po prostu – są prawdziwi. Wzbudzają emocje! I to jest piękne!
"Śmierć jest wieczna, a życie trwa tak krótko"
Płakałam na tej książce, ze smutku, szczęścia i wzruszenia. Bawił mnie, miejscami ironiczny humor autora. Jest to jedna z tych powieści, która zawiera w sobie gatunkowy mix, ale wszystko jest połączone z takim smakiem, równowagą, że czyta się jednym tchem. To powieść na wskroś skandynawska, w starym dobrym stylu, przesiąknięta protestancką moralnością, gdzie Bóg i zasady moralne są ważnym elementem życia, bo wyznaczają kierunek działań. Jest to powieść oszczędna, w słowa i w dialogi, doskonale wyważona. Nieprzegadana, pięknie opisana.
Cieszę się, że przede mną drugi tom, gdyby nie konieczność poczynienia świątecznych przygotowań, w dalszym ciągu siedziałabym w Norwegii. Ale idą święta – na marginesie, opis świąt w Björndal jest czarowny, mam zamiar wracać do tej książki przed Bożym Narodzeniem, co roku. Dla tych emocji i klimatu.
Dobrze, że jeszcze nie podsumowałam czytelniczego roku 2013, bo oto mam poważną kandydatkę książkową do odkrycia mijającego roku.
Polecam z całych sił!!!
Chyba muszę powrócić do tej klasyki, bo nic już z niej nie pamiętam poza niesamowitym klimatem...
OdpowiedzUsuńJa dopiero ją poznałam a wiem, że będę chciała do niej wracać. Magiczna jest :))
UsuńRaczej nie dla mnie, chociaż może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńa moim zdaniem przekonasz się, jak tylko zaczniesz czytać.
UsuńKocham literaturę skandynawską, nie tylko kryminały, ma taki charakterystyczny, surowy urok. A lasy... czytałam hohoho lat temu w LO i nie mogłam książki długo zdobyć, nad czym bardzo bolałam. Ale przed chwilą dotarła do mnie książka z wydawnictwa i jestem przeszczęśliwa. pojedzie ze mną po Świętach do Wiednia i tam będę lekturą się rozkoszować.
OdpowiedzUsuńKasiek rozumiem w 100% tj zachwyt,.
Dziękuję :))) bałam się że już będę dziwadłem :P zazdroszczę Ci, że teraz będziesz czytać, mi tak szybko nie wypada powtarzać ;)
UsuńRobię podchody do tej książki już od jakiegoś czasu. Do takiej lektury trzeba mieć ciszę i spokój, czego u mnie nie ma w nadmiarze niestety, więc tak odkładam i odkładam:) Ale przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńTo ferie,idealnie się nadają :))
UsuńO książce słyszałam, ale nie spodziewałam się, że jest tak wspaniała. Postaram się ja poznać w niedługim czasie :D
OdpowiedzUsuńJest genialna! nie pożałujesz!!
UsuńZ tych rejonów to tylko chyba kryminały czytałam, ale byc może niedługo rozszerzę swój gust czytelniczy...
OdpowiedzUsuńWarto!! Ja muszę też rozszerzyć swoje horyzonty, zacznę od trylogii "Millenium"
UsuńPięknie o niej piszesz, mi już zaczyna się marzyć... Szczególnie że ta literatura skandynawska ostatnio kusi mnie swoją surowością i śniegiem i lasami.
OdpowiedzUsuńzachwyci Cię!!
UsuńZdrowych, ciepłych, rodzinnych i magicznie pięknych świąt, a w Nowym Roku realizacji planów i spełnienia marzeń:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :* i wzajemnie :**
UsuńJestem właśnie w trakcie czytania tej powieści. Tak pięknie o nie napisałaś, że rzucam wszystko i do niej wracam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to dla mnie największy komplement :) Mam nadzieję, że zachwycisz się jak ja!
UsuńCzytam teraz "A lasy wiecznie spiewają", dzięki Tobie Katarzyno. Przepiękna książka. Epicka. Wzruszająca. Ach.
OdpowiedzUsuńKatarzyna N.
Dziękuję, dziękuję, to szczęście dla mnie, czytać takie slowa. Cieszę się, że się podoba :))
UsuńPo tych wszystkich pozytywnych recenzjach i opiniach, koniecznie muszę po nią sięgnąć! ;)
OdpowiedzUsuńWitam, uch... cieszę się niezmiernie, że przypomniałaś mi książkę, którą czytałam lata temu. Pożyczyła mi ją koleżanka, i tak mi się spodobała że zrobiłam kserokopię - jeszcze o Allegro nie miałam pojęcia! Jeju, pamiętam, że byłam zachwycona! To było wydanie obydwu tomów w jednej książce...
OdpowiedzUsuńPoszukam tego ksero... :)
poszukaj - książka jest wspaniała!!
Usuń