Historia, od której nie sposób się oderwać. Początek serii sprzedanej w blisko milionie egzemplarzy.
Młoda kobieta w zaawansowanej ciąży opuszcza centrum handlowe w upalny dzień. Życie upływa jej na zakupach, dbaniu o rodzinę: ukochanego męża Richa oraz dwie córeczki, i oczekiwaniu narodzin trzeciego dziecka. Nagle zostaje ono brutalnie zakłócone przez zdesperowanego młodego człowieka, który porywa Didi. Jakie są jego motywy?
Rozpoczyna się morderczy wyścig z czasem, z udziałem policji, FBI i zrozpaczonego Richa. W ciągu kolejnych jedenastu godzin Didi dociera do granic ludzkiej wytrzymałości, mierząc się z koszmarnym przeznaczeniem.
W Jedenastu godzinach Simons stworzyła nowy gatunek thrillera, który prowadzi czytelnika do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy
Po ubiegłotygodniowej wtopie ze
spotkaniem Kasi E postanowiłam zbojkotować stalowowolską bibliotekę. Kasiek
wybrał się do tego przybytku tylko w celu oddania książek. Niestety czekając na
bibliotekarkę, w ślepe(w normalnych okolicznościach) oczy Kaśka wpadły już trzy książki, które Kaś chciał przeczytać.
Wyszedł z pięcioma książkami, jest nieco przed pierwszą i już nigdy nie będę
zadawała pytania o pochodzenie mojej wady wzroku. A na bibliotekę nałożę embargo.
Książki Pauliny SImons, albo się
kocha, albo się nienawidzi. Przypadki,
gdy budzą one ambiwalentne uczucia są rzadkie. Miałam ochotę na lekturę „Jedenastu
godzin” od pewnego czasu, ale ponieważ
moim zdaniem cena nie była adekwatna do objętości, a ostatnie moje spotkanie z
Simons(kolejne podejście do „Ogrodu letniego”) zakończyło się dramatem uznałam,
że poczekam aż lubelska księgarnia Weltbildu urządzi szaloną promocję. A tu
proszę. Jeden wieczór lektury, bo
książkę czyta się błyskawicznie. To inna Simons niż ta, która znają jej fanki.
Mniej romansowa, a bardziej sensacyjna, z próbą psychologizowania i zbliżenia się
do tak popularnej w USA literatury religijnej. Specyficzny mix, ale czy udany?
Na pewno wybór tematu jest
strzałem w dziesiątkę Biorąc pod uwagę, że czytają Paulinę SImons, głównie
kobiety, to naprawdę genialne posunięcie. Bo tematem jest uprowadzenie kobiety
w zaawansowanej ciąży, przez tajemniczego, chimerycznego i niebezpiecznego
mężczyznę. Chyba nie ma kobiety, czy to panny, matki, mężatki itp. Która próbując
wyobrazić sobie tę sytuację nie poczuła by mroźnego oddechu strachu na karku.
Wydaję mi się, że obok chorego dziecka, śmiertelnego zagrożenia dla dziecka,
nie ma tematu, który gwarantowałby w takim stopniu, że czytelnik będzie
siedział jak zamurowany. Ja siedziałam i próbowałam sobie wyobrazić ten strach,
ten lęk i siedziałam jak sparaliżowana, otulona moją własną pierzyną, ale
przerażona.
Oczywiście nawet najlepszy temat
można zepsuć, fatalnym stylem, kiepskim wykonaniem. Wydaje mi się że Simon nie
popełnia kardynalnych błędów. Po pierwsze: akcja toczy się dwutorowo, mamy
rozdziały opisujące co się dzieje z porwaną kobietą i po nich następują te,
które opisują próby odnalezienia jej przez męża. Autora stopniuje informacje,
konsekwentnie budując napięcie, atmosferę grozy. Umówmy się, nie jest to groza
na miarę Kinga, ale naprawdę zapewnia dopływ adrenaliny.
Moim zdaniem Simons dokonała
jednak zbyt wielkiego skoku, od romansów do thrillerów psychologicznych,
próbuje w tej książce zmieścić bardzo wiele . Prze to książka trochę traci,
jest rozwodniona. Chociaż Didi jest bohaterką, którą lubi się od pierwszej
chwili, tak jak jej męża i to nie dlatego, że są religijni, prawi i porządni,
wyczuwa się, że są dobrymi ciepłymi ludźmi, tak Ten Zły od razu zraża do
siebie. A moim zdaniem w powieści
psychologicznej tak nie powinno być, autorka powinna więcej trudu zadać sobie w
stworzenie wielowymiarowych bohaterów.
Tylko… co ja będę Wam opowiadała,
książka trzyma w napięciu, porusza, przykuwa uwagę, jednak cieszę się, że mam
ją z biblioteki. Chociaż naprawdę czyta się dobrze…
Jak ją spotkam w bibliotece, albo w promocji to przygarnę, bo ten temat mnie zaciekawił. A nie znam jeszcze żadnej książki tej autorki, a tych bardziej romansowych nie próbowałam nawet czytać. Tak to jest, jak się próbuje wiele rzeczy zawrzeć w jednej książce. Jednym wychodzi to dobrze, innym niekoniecznie. Ale przeczytam, bo jednak przekonałaś mnie do "Jedenastu godzin".
OdpowiedzUsuńCieszę się :) bo nie powinnaś się zawieść, książka nie jest idealna, ale to nie-najgorsze czytadło.
UsuńSensacja lepiej podchodzi mi niż romans tej autorki, więc książkę mam na oku :)
OdpowiedzUsuńA poleciłabyś jej pióra jakieś inne sensacyjne? Bo nic nie czytałam. Mało książek Simons w sumie znam.
UsuńCzytałam jedną książkę tej autorki i chociaż mówiąc kolokwialnie "szału nie było", to jednak mam ochotę sięgnąć po kolejne tytuły, w tym i po "Jedenaście godzin" ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście ciężko oceniać autora po jednej książce, warto zawsze dać szansę. Może akurat ta Ci podpasuje. Why not ;)
UsuńLubię Trylogię Jeźdźca Miedzianego autorki, więc pewnie skuszę się i na tę powieść. Mogę zapytać, dlaczego "Ogród letni" Cię rozczarował?
OdpowiedzUsuńChociażby dlatego, że jak na razie nie dałam rady przez niego przebrnąć. Kilka podejść już robiłam i fiasko... nudzi mnie. Ale mam nadzieję, ze w końcu się przekonam
UsuńMoim zdaniem to najsłabsza część trylogii, ale jeśli dwie wcześniejsze Ci się podobały to tę również warto poznać :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę u siebie na półce i nie ukrywam - czuję, że to będzie świetna lektura :)
OdpowiedzUsuńKrótka, ale wciągająca :))
UsuńChciałam ją ostatnio kupić w księgarni i... w ostatniej chwili zamieniłam na inną :-) Nie żałuję :D Bardziej interesują mnie romanse lub powieści obyczajowe niż thrillery sensacyjne.
OdpowiedzUsuńrozumiem Cię :)) bo ja zwykle też czytam raczej obyczajówki i romanse, ale to była miła odmiana :))
Usuń