„Wszystko jest po coś” to książka znanego i lubianego dziennikarza telewizyjnego Krzysztofa Ziemca, który uległ bardzo poważnemu wypadkowi, został poparzony ratując swoją rodzinę. To przejmująca opowieść o wygrywaniu życia, walce o zdrowie, ale też zmaganiu się ze swoimi słabościami i poszukiwaniu sensu życia. Ziemiec daje w tej książce nadzieje i siłę wszystkim tym, którzy stają oko w oko, z wydawałoby się niemożliwymi do przezwyciężenia problemami.
Po miałkiej i nijakiej książce
sięgnęłam po książkę o której sporo słyszałam, jeszcze więcej oczekiwałam.
Krzysztof Ziemiec, człowiek którego zna cała Polska, o którego wypadku wiedział
cały kraj(ba! Kojarzę, że nawet mi coś o czaszkę się obiło). Ziemiec stał się
symbolem, czy to tylko poza?
Mira Suchodolska przeprowadza
wywiad ze znanym dziennikarzem, rozmawiają o tematach fundamentalnych o życiu, śmierci,
cierpieniu. Padają mocne zdania, wstydliwe wyznania. Choroba nie jest
przyjemna, nie jest tematem modnym. Ludzie z telewizji mają być piękni i
zdrowi. Czy cierpienie ma sens?
"Nic w życiu nie dzieje się bez sensu, nic nie dzieje się
bezcelowo."
Niby banał, ale tak naprawdę
wiara w to zdanie, przekonanie, że naprawdę tak jest może stać się fundamentem
życia. Krzysztof Ziemiec na każdym kroku wierzy, że tak miało być. Porywa się
na coś, co według wielu, będzie świadczyło o szaleństwie Ziemca. Bo jak można
wysnuć wniosek, że dzięki pożarowi, w którym prawie stracił życie, nie
pojechali na wakacje i tam nie wydarzyła się tragedia. Szaleństwo. Ponieważ
podzielam Jego wiarę, tak nie uważam. Sama gdy spóźniłam się w piątek na pociąg
uznałam, że to ma sens. Może nie taki dosłowny, zresztą Ziemiec też używa tego
przykładu, nie chodzi o to, że gdybym pojechała, pociąg by się wykoleił. Na
życie składa się ciąg drobnych wydarzeń, nigdy nie wiemy kiedy maleńka roszada
zmieni nasz świat.
Czy kogoś przekona banał, że oto
dzięki wypadkowi Ziemiec zaczął chwytać dzień, chyba głupiec nie doceniłby
życia, nie pokłonił głowy przed jego kruchością. Krzysztof Ziemiec bez pożaru miał specyficzne
podejście do życie, też nieco niemodne.
"Ja jako już dojrzały mężczyzna, jestem zdania, że życie to
zmagania, ból, cierpienie."
Patrzy na życie raczej jak na transakcję, za
szczęście płacimy cierpieniem, musimy wyrównywać rachunki. To takie
grecko-tragiczne, ale i prawdziwe, brzmi sensownie.
Niewiele jest ludzi z czubka
piramidy cele brytów, którzy są tak poukładani, rozsądni. Którzy nie uważają,
że praca w telewizji to wieczne imprezy z innymi znanymi, którzy nie uważają,
że sukces mierzy się wypitymi kieliszkami. To nie jest obszerna książka, ale
chwyta za serce, sprawia że dławi nas w gardle, a myśli same mkną ku
odnalezieniu odpowiedzi na pytanie co jest ważne.
Cieszę się, że ktoś wydaje takie
książki, cieszę się, że ludzie je czytają, dzięki temu nabierają siły, nadziei.
Takie świadectwa dodają otuchy. Książka niewielka, ale jej siła jest ogromna!
"Może problem leży w tym, że za wiele myślimy o sobie, swoich uczuciach, o tym, jak nas postrzegają inni. Za mało o ludziach, którzy naszej uwagi potrzebują."
"Chłopaki nie płaczą, ale mężczyźni chyba już mogą, bo udowodnili, że potrafią, jeśli trzeba, być też twardzielami."
Nie ciągnie mnie do tej pozycji :)
OdpowiedzUsuń