Te
moje powtórki. Bywa tak, coraz częściej, czy to z powodu starzenia, że nagle
nachodzi mnie ochota na konkretną, już czytaną książkę. I chociaż dookoła
piętrzą się stosy, apetycznych nowości, a Irenka ukręci mi głowę, jak ongi moja
Babcia kurom w sobotę, to po prostu MUSZĘ. Tak było ostatnio. Zaraziłam kilka
osób serialem Północ południe w
którym to cudowny Richard Armitage, zanim zaczął zachwycać jako Thorin Dębowa
Tarcza, to czarował niewieście serca. Tak sobie wymieniałyśmy uwagi, w związku z
filmem, a ja poczułam, że kurczę od dawna nie czytałam książki. Mam to piękne
wydanie z serii Angielski ogród,
piękne, dziewicze i nieczytane. Zdjęłam z półki, zaczęłam czytać. Delektowałam
się każdym słowem. Wydaję mi się, że w czasach gonienia za nowością, ginie ta
radość czytania, delektowanie się literaturą. A może to kwestia tego, że jednak
to co dziś wychodzi najczęściej jest mierne? Czy można delektować się zupką
chińską? Szybką, uniwersalną i taką właściwie nijaką? Ta książka na pewno nie jest
taka, klasyczna, doprawiona idealnie, różne wątki, które harmonizują ze sobą.
Posłuchajcie.
Wymarzona lektura dla miłośników Jane Austen i sióstr Brontë. Niezapomniana historia o miłości, w której dobroć serca staje naprzeciw bezwzględnej walki o przetrwanie.Margaret Hale i John Thornton to niezwykła para. Ona, dobra i wrażliwa na ludzką krzywdę, pochodzi z zamożnego południa Anglii. On, przemysłowiec z północy i znajomy jej ojca, uważa, że najważniejsze są prawa ekonomii. Poznają się, gdy Margaret wraz z rodziną przenosi się z zielonego Helstone do robotniczego Milton. W zadymionym mieście młoda kobieta odkrywa świat, o jakim nie miała pojęcia: pełen biedy, chorób i nieustannego wiązania końca z końcem. Tak właśnie wygląda życie pracującej dla Thorntona rodziny Higginsów, z którą się zaprzyjaźnia. Gdy w fabryce wybucha strajk, Margaret nie ma wątpliwości, po czyjej stanąć stronie. Ale w dramatycznej sytuacji to właśnie Thornton będzie potrzebował jej pomocy.Poruszająca powieść społeczno-obyczajowa przypominająca klimatem naszą... Ziemię obiecaną.
Niespełna
dwudziestoletnia Margaret Hale wiedzie życie bardzo przyjemne. Jako dziecko
wysłano ją do Londynu do zamożnej ciotki. Tam wychowywała się ze śliczną,
rozpieszczoną kuzynką. Teraz kuzynka Edith wychodzi za mąż, a Margaret z
radością myśli o powrocie do rodzinnego Helstone, w którym ojciec jest
proboszczem, a z krótkich wakacyjnych pobytów utrwaliła sobie obraz domu jako
Arkadii. Niestety powrót na wieś nie jest początkiem idylli, po pierwsze
znajomy przyjeżdża aby się oświadczyć, co dziewczynę zaskakuje i nieco
rozdrażnia, ale prędko inne wydarzenie wybija się na pierwszy plan. Otóż ojciec
dziewczyny, targany wątpliwościami natury moralnej, postanawia wystąpić z
kościoła i ma zamiar przenieść się z łagodnego, świetlistego Południa, na
industrialną, zadymioną Północ. Matka, która wiecznie narzeka, teraz nie ustaje
w skargach. Jednak ojciec dokonał wyboru i rodzina przenosi się do Milton.
Nigdy nie byli zamożni, a teraz są jeszcze biedniejsi. Ojciec szuka pracy jako
nauczyciel, ale w mieście w którym każdy goni za pieniędzmi, ciężko znaleźć
kogoś komu zależy na klasykach. Zyskuje jednak wiernego ucznia i przyjaciela,
jest nim właściciel przędzalni – pan Thornton. Ów fabrykant od początku budzi
awersję Margaret, po pierwsze – uważa go za zwykłego kupca, pozbawionego
subtelnych uczuć. Po drugie, miasto jest niespokojne, narasta konflikt pomiędzy
robotnikami a fabrykantami. Margaret zaś twardo opowiada się po stronie słabych
i ciemiężonych. Tymczasem John Thornton, tak jak jego matka nie przepada za Margaret,
tak on jest w niej szaleńczo zakochany od niemalże pierwszych chwil. Wybucha
strajk, robotnicy chcą zlinczować Thorntona, który jest nieugięty. Matka
Margaret ciężko choruje, umiera, a przed śmiercią ma jedno życzenie, którym
obarcza córkę. Dziewczyna, szukając sobie zajęcia, zaprzyjaźnia się z
robotnikami. To nie tylko romans, to opowieść o narodzinach przemysłu, o
ciężkiej doli robotników, ciężkiej pracy właścicieli. Na pewno dzieje się wiele…
Nie
wiem od czego zacząć… ta powieść to nie jest zwykły romans. Niby mówi się, że
książki Austen zasłynęły jako wybitne obyczajówki, ale umówmy się, ta
najsłynniejsza Duma i uprzedzenie to
jednak kręci się wokół małżeństwa, łapania mężów i żon. Tymczasem Gaskell
naprawdę nie skupia się tylko na wątku miłosnym, chociaż ten jest taki, że
słuchajcie klękajcie narody. Coraz rzadziej się zachwycam i motylkuję, ale Duma i uprzedzenie się chowa, chociaż umówmy się, podobieństw
jest sporo. Obie powieści opierają się na podobnym schemacie. Mamy pierwsze
spotkanie i silne uprzedzenia. Po stronie kobiety, mężczyzna jest, jak to się
mówi porażony niewieścim pięknem. Za to jego mamusia nadrabia złym
nastawieniem. Tymczasem, ten prosty chłop, zaczyna darzyć Margaret miłością
wierną i cichą, tylko raz przemówi, gdy już nie będzie mógł powstrzymać
buzujących w nim uczuć… i zapewniam Was – będzie to piękne. Zresztą każde,
nieliczne przemyślenia Thorntona o uczuciach do Margaret są warte grzechu… czy
wszyscy ci mężczyźni wyginęli? Jak dinozaury? Thornton nie jest tylko idealnym
bohaterem romantycznym, to dobry, wrażliwy człowiek, który nie miał lekkiego
życia. Pięknie jest nakreślona w książce jego relacja z matką. Dziś pewnie
zostałoby to uznane za chore, byłoby kilka zaburzeń zdiagnozowanych… tymczasem,
John jako młody chłopak stracił ojca, został sam z matką i małą płytką jak
kałuża siostrą. Przez lata on i matka przeciwstawiali się światu, są sobie
przyjaciółmi, kompanami z pola bitwy.
Margaret
jest tak uprzedzona, jak może być kobieta, wbiła sobie do głowy i będzie się
tego trzymała, chociaż fundamenty jej
życia się zachwieją. Bo jej świat będzie stopniowo się walił, przyjazd do
Milton jest początkiem ciosów, jakie dziewczyna zbierze, a mimo to trwa niezłomna
w swojej wierze, stara się nieść pomoc gdzie tylko może. Jest naprawdę ciekawie
napisaną postacią. Uderza mnie jej samotność, gdy John ma matkę, ona jest sama.
Jej matka jest wiecznie narzekającą babą, która żyje tym, że kiedyś urodziła
się w zamożnej i poważanej rodzinie. Ma pretensje do męża, najpierw że siedzi
na wsi, że nie jest biskupem, później że ze wsi wyjechał. Bardziej ceni swoją
służącą niż córkę, tęskni za synem, córkę jakby ledwie toleruje. Ojciec,
chociaż jest zacnym człowiekiem, też nie daje Margaret wsparcia. Rodzina z
Londynu, żyje swoim błahym życiem. Dziewczyna nie ma się komu wypłakać,
zwierzyć z trosk… przemierza ulice Milton i widzi biedę, upadek. Szkoda mi jej,
zwykle gdy bohaterka odtrąca tak fantastycznego bohatera, chcę wejść w książkę
i nią potrząsną, ale tu ją rozumiem… rozumiem co nią kierowało, chociaż gdy
pomyślę o twarzy Thorntona(a jest nią twarz Richarda), to nie mogę powiedzieć,
że postąpiłabym tak samo.
Cóż
ja mogę powiedzieć… ta książka jest po prostu wspaniała. Jest stosunkowo
nieznana, chociaż wznowienie w tej nowej serii Gaskell, polepszyło naszą polską
świadomość jeśli chodzi o autorkę. W październiku minie dziesięć lat, jak
zachwyciłam się tym serialem… tak serial był pierwszy. Książka jeszcze wtedy
nie była przetłumaczona… a później, no cóż, chociaż w kilku punktach autorzy
serialu i autorka delikatnie się rozchodzą, to nie mogę powiedzieć, żeby
książka mnie zawiodła, jest cudownie motylkowa. Wzruszająca. Polecam ją rękami
i nogami. Wiem, że każdy teraz goni za nowymi, głośnymi bestsellerami, w
których akcja gna na łeb na szyję, ja jednak zachęcam do powrotów do klasyki,
cudownie niespiesznej, którą sobie dawkujemy, żeby starczyło na dłużej.
Mam
nadzieję, że sięgniecie po tę książkę. Warto! Bardzo!!
skuszę się na nią :)
OdpowiedzUsuńjestem pewna, że nie będziesz żałowała.
UsuńPowieść Gaskell ujęła mnie tym, że nie jest typowym romansem. Skupia się raczej na tle społeczym i politycznym, pokazuje biedę, różnice klasowe, dylematy moralne. A romans, jest i wisi w powietrzu, ale nie niszczy całej historii i nie przesądza o jej wartości. Nie do końca wiem, co to znaczy, że książka jest motylków, ale jeśli chodzi o motylki w brzuchu z radości, że ma się do czynienia z tak dobra literaturą- popieram.
OdpowiedzUsuńDla mnie książka jest motylkowa, jak mam motylki w brzuchu, nie z radości, a z romantycznych przeżyć ;)
UsuńKasiek przestanie z tym starzeniem, bo mnie dołuje, bom przecie starsza;)
OdpowiedzUsuńSkoro tak zachwalasz, to nie pozostaje mi nic innego, jak poznać wreszcie Gaskell:)
A co ja poradzę, jak wspieram się na ciupadze i spoglądam na wszystko ze starczym dystansem.
UsuńAle za Gaskell się bierz!! to piękna książka i dla młodych duchem jak Ty :)
Czeka na półce i pewnie się doczeka, tylko kiedy???Ale dzięki takim wpisom,jak Twój jest coraz bliżej ku temu 😊
OdpowiedzUsuńDla takiej wypowiedzi, było warto!! Chciałabym, żebyś również się tak nią zachwyciła!
UsuńMasz na mnie zły wpływ! bardzo, ale to bardzo zły, bo jeszcze wyplaty nie mam na koncie, a już się rozglądam za książką :D zaś film maltretuje wieczorami "do poduszki". To się zakończy odwykiem! Jak nic...
OdpowiedzUsuńTo się nazywa inwestowanie do przodu :P Żaden odwyk!!
UsuńBardzo interesuje mnie ten klasyk, tylko muszę w końcu zabrać się za "Ruth", która czeka na półce od daaaaawna...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy po Ruth awersji nie złapiesz, ona jest bardzo specyficzna.
UsuńCzytałam, mam tę samą wersję.A serial BBC ujął mnie ogromnie :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Cudowny jest. Książka też i wizualnie i treściowo <3
Usuń