Najnowsza powieść autorki międzynarodowych bestsellerów!
Picoult po mistrzowsku zgłębia naturę rodziny: miłość oraz siłę – i cenę, jaką czasem trzeba za nie zapłacić.
Luke Warren jest badaczem wilków. Pisze o nich, studiuje ich zachowania, a kiedyś nawet z nimi zamieszkał. Pod wieloma względami są mu bliższe niż własna rodzina, z którą właściwie nie ma kontaktu, odkąd żona go rzuciła, a syn Edward wyjechał.
Niespodziewanie Luke zostaje ciężko ranny w wypadku samochodowym, a wraz z nim siostra Edwarda, Cara. Nagle wszystko się zmienia: Edward musi wrócić do domu, który opuścił przed laty, i razem z siostrą podjąć decyzję co do leczenia ojca. Nie ma łatwych odpowiedzi, za to pojawiają się pytania: jakie tajemnice skrywa przed sobą rodzeństwo? Co stoi za pragnieniem, by pozwolić ojcu umrzeć… lub utrzymać go przy życiu za wszelką cenę? Czego życzyłby sobie sam Luke? I przede wszystkim, na ile zapomnieli to, o czym zawsze pamięta wilk: że członkowie stada potrzebują siebie nawzajem, a przetrwanie czasem idzie w parze z ofiarą?
Zaczytałam się w tej książce,
chociaż miałam obawy. Wiedziałam, że ją kupię, ale wahałam się. Opis nie do końca mnie przekonywał. Bałam się, że
Jodi już przebrzmiała. Nawet gdy ją kupiłam, chwilę poczekała. A gdy wreszcie
rozpoczęłam lekturę, nie mogłam się oderwać, gdyby nie konieczność pobudki o
świcie… przeczytałabym w jedną noc. A książka jest warta zarwanej nocy. Są
sprzeczne emocje, są łzy. Może nie tak wielkie napięcie do jakiego
przyzwyczaiła nas Picoult, ale to dobra książka.
Autorka znowu sięgnęła po swój
schemat, skumulowała w tej książce dramat rodzinny, sporność, sprawę w
sądzie i inną kulturę, tu akurat mamy
wilki, zwierzęta mające złą sławę, ale niezmienni intrygujące kolejne
pokolenia, ludzi, badaczy. Badaczekm wilków jest Luke, jego pierwowzorem jest
prawdziwa postać opisana w książce „Żyjąc z wilka”. Swego czasu byłam
zachwycona tą ksiażką, opisy zwierząt, ich zachowań, konfrontacji „człowieczeństwa”
z „dzikością” zwierzęcia, były niezwykle zajmujące. Nie inaczej jest z
odpowiednimi fragmentami w „Pół życia”, owszem,
gdy czytało się „Żyjąc z wilkami” ma się wrażenie powtarzalności, ale
nie jest to męczące, to raczej przypomnienie. Luke wilkom podporządkował całe
swoje życie, kosztem rodziny, żony, odszedł dobrowolnie od cywilizacji, aby
poznać życie dzikich, wolnych wilków, zostawił tam duszę, skutkiem tego nie
mógł w pełni wrócić do normalnego życia. Odeszła od niego żona, w wyniku kłótni
syn uciekł do Tajlandii. Została z nim jego córka Cara, która pomagała mu przy
wilkach. Niestety odbierając córkę z imprezy, podczas drogi powrotnej dochodzi
do wypadku. Cara i Luke trafiają do szpitala, o ile dziewczyna ma „tylko”
powierzchowne obrażenia i będzie musiała trochę pomęczyć się z temblakiem, o
tyle Luke jest w stanie bardzo ciężki. Lekarze podejrzewają, że na zawsze
pozostanie w stanie wegetatywnym. Wiele wskazuje na to, że człowiek, który
ukochał życie, naturę i wilki nie chciałby być sztucznie podtrzymywany przy
życiu, najprawdopodobniej chciał być dawcą. Pojawia się dylemat, podtrzymywać,
czy pozwolić się męczyć, aż śmierć przyniesie wybawienie od tej degrengolady.
Rodzina po wielu latach znowu razem, ma podzielone zdania. Bez interwencji sądu
się nie obędzie, dodatkowo wychodzą na jaw dodatkowe, dosyć kluczowe
informacje, piętrzą się konflikty interesów. Picoult w bardzo dobrym wydaniu!
Jak wspomniałam, książkę czytałam
z ogromną ciekawością, dałam się totalnie porwać opowieści. Mamy tutaj, jak to
bywa u Picoult dylemat, każda ze stron ma trochę racji, ale które wyjście jest
słuszne? Nie ma opcji – wilk syty i owca cała. Zapewne i Wy zaangażujecie się w
roztrząsanie tego dylematu, może nie tak spektakularnego, może bez typowych dla
Picoult dramatycznych i niespodziewanych zwrotów akcji, ale jednak dylematu
poważnego. Wierny czytelnik odnajdzie podobieństwa do kilku innych powieści tej
Autorki, ale i tak znając skłonność Jodi do zaskakiwana czytelnika, będzie
niepewny zakończenia.
Cieszę się, że moje obawy
dotyczące tej książki były bezzasadne, cieszę się że wciąż jej książki mogę
wciąż kupować w ciemno, mimo kilku wpadek, książek które porwały mnie w
mniejszym stopniu. Nie zaliczyłabym może tej książki do tych najlepszych w jej
dorobku, ale bezwzględnie jest to dobra ksiażka. Czyta się ją szybko i po
zakończeniu lektury pozostaje w pamięci i w myślach.
Jak dla mnie ta powieść była niesamowita. Bez wahania dałam jej 10tkę, a fragmenty o wilkach sprawiły, że sama zaczęłam się interesować tymi stworzeniami.
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko ja tak miałam?
UsuńA jakbyś "Żyjącego z wilkami" przeczytała. No masakra!!
Na książkę wciąż czekam. Pamiętam swoje obawy jakie odczuwałam przed przeczytaniem pierwszej dla mnie książki tej autorki. Było to "Bez mojej zgody". Bardzo chciałam przeczytać, ale przestraszyłam się tych pozytywnych opinii. Bałam się, że się zawiodę. A gdy dostałam książkę, przeleżała dobre kilka tygodni, aż wybrałam się na wakacje i instynktownie wrzuciłam książkę do torby. Na szczęście się nie zawiodłam, bo Picoult pisze świetnie! Ta tematyka, która została zaprezentowana w "Pół życia" przypomina mi nieco "Głos serca". I tam były zwierzęta, choć wieloryby i tym podobne stworzenia. Cieszę się, że jednak nie zawiodłaś się na tej pozycji. Oznacza to, że gdy tylko do mnie trafi i ja zatopię się w schematyczny, lecz ciekawy świat. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miałam podobne obawy i co do tej samej książki. Ale dostałam od Koleżanki, wiernej fanki, więc pochłonęłam...
UsuńPicoult ma swój styl, ma motywy, które się powtarzają. tu byłoby kilka takich. To prawda mieliśmy wieloryby, mamy wilki, facet uciekający od rodziny do zwierząt tez już był. Sprawy w sądzie - no ba! Kwestie problematyczne etycznie, w niemalże każdej książce.
A jednak mimo wszystko są ciekawe :)
Uwielbiam książki tej autorki, a w tym roku mam zamiar lepiej poznać jej twórczość, także i tej książki sobie nie odpuszczę, tym bardziej że tak ciekawie się zapowiada. Zawsze trudne dylematy, sprawy w sądzie, co mogłoby się wydawać powtarzalne i nudne, ale właśnie jest tak charakterystyczne dla Jodi i mnie się bardzo podoba :>
OdpowiedzUsuńTo nie jest nudne, bo Ona tak miesza i zwodzi, że to wciąż wciąga czytelnika, zmusza do zaangażowania
UsuńCzekam aż i mi będzie dane przeczytać tę powieść. Na razie to tylko lista życzeń.
OdpowiedzUsuńOd tego się zaczyna :)
UsuńCóż mogę napisać? Mam zamiar przeczytać oczywiście. Picoult kupuję w ciemno już.
OdpowiedzUsuńCzyli mam towarzyszkę w Picoultowym nalogu
UsuńZdecydowanie tak :) Tyle że ja muszę sobie jej książki dawkować, bo schemat zaczyna mnie drażnić jak czytam w niedługim odstępie czasu.
UsuńAż wstyd przyznać, ale nie przeczytałam jeszcze nic tej popularnej autorki. Oczywiście mam w planach. Możliwe, że zacznę od tej.
OdpowiedzUsuńKażdy kiedyś zaczynał, od nieznajomości Jej książek. Do nadrobienia :)
UsuńZacznij od "bez mojej zgody", jak to Cię nie ruszy... to Jodi nie dla Ciebie ;)
oj jak ja dawno już nie czytałam nic Picolut, zaczyna mi jej brakować!
OdpowiedzUsuńna głodzie jesteś :P
UsuńPrzeczytałam ją z takimi początkowymi obawami jak Twoje. Bałam się tej powtarzalności Picoult, tych jej schematów, moralnych dylematów, itp. "Pół życia" naprawdę mi się podobało, nie rozczarowałam się, ba nawet się popłakałam(!) i nabrałam większej chęci na kolejne książki tej autorki! Teraz przede mną "Głos serca" :)
OdpowiedzUsuńTeż płakałam, dawno mi się to nie zdarzyło na Jodi!
UsuńPicoult bardzo lubię, ale nie zawsze mam natchnienie na jej książki :) "Pół życia" mnie nie zwiodło, a czytając zakończenie nawet się wzruszyłam. U Picoult podoba mi się to, że duża część akcji rozgrywa się na sali sądowej, ale w przypadku tej książki miałam wrażenie, że rozprawa nic nowego nie wniosła (no oprócz wyroku), tylko wszystkie argumenty zostały przewałkowane po raz kolejny. Książkę na pewno warto przeczytać, chociaż jak piszesz, znajdą się lepsze w dorobku autorki :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie można czytać Jej jedna po drugiej, bo jest przesyt wtedy. Rozprawa faktycznie była nieco wymuszona. Ale mimo wszystko całość książki oceniam pozytywnie.
UsuńJa również zamierzam przeczytać "Pół życia". Bardzo podobało mi się "Bez mojej zgody" oraz "Jesień cudów". Na półce czeka jeszcze "Krucha jak lód". W Picoult lubię to, że mimo trudnych tematów jej książki czyta się niesamowicie lekko i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Widzisz... mnie "Jesień cudów" baaaaaardzo zawiodła. Bardzo, to jedna z tych książek, które bardzo niedobrze wspominam.
UsuńTej autorki czytałam tylko Bez mojej zgody i pamiętam, że zachwyciła mnie ta książka. Jednak potem już nie sięgnęłam po kolejną, bo i nie wiedziałam za bardzo, po którą. Za duży wybór w księgarni, nie mogłam się zdecydować. Chciałabym poznać Picoult lepiej, ale dobrze by było, żeby mi ktoś doradził, od jakich tytułów zacząć. Które powinnam koniecznie przeczytać? :)
OdpowiedzUsuńPodobało Ci się "Bez mojej zgody", czyli jesteś już prawie w obozie Jodi... które ksiażki bym Ci poleciła na kolejny ogień? "W Naszym domu", "Karuzelę uczuć", "Dziewiętnaście minut", może jeszcze "Krucha jak lód".
UsuńSpróbuj te, jak coś w wyborze dalszych też pomogę :)
Dzięki bardzo. Zaraz spiszę tytuły! :)
Usuń