Jak mam Cię kochać, kiedy nie rozumiem Jak Cię zrozumieć, kiedy nie pojmuję kim jesteś Jak Cię usłyszeć, jeśli nic nie mówisz Jak Cię mam poznać, skoro nawet nie wiem czy jesteś, Czy jesteś... *
Ks. Grzegorz Strzelczyk jest wybitnym teologiem, znany w środowisku tych, co szukają swojej ścieżki w wierze. Dawno temu, w czasach, które nazwałam poprzednim życiem, czytałam książkę, którą napisał z Szymonem Hołownią, bardzo mi się ona podobała. Wprawdzie niechętnie sięgam po poradniki, ale chyba dochodzę do etapu, gdy moje poszukiwania drogi do szczęścia zintensyfikowały się, nie wiedziałam co może być w książce napisanej przez księdza, o takim tytule, czy to będzie przekaz, by czekać na nadejście Królestwa i w tej myśli znosić wszystkie cierpienia? Okazało się, że to idealna lektura na letnie rozluźnienie, dobra na niedzielę, czy święto.
Osiem przepisów na szczęście.Jak się nie pogubić we własnych pragnieniach? Jak harmonijnie poukładać relacje z otoczeniem? Jak się uczyć uważności na drugiego? Jak ustrzec w sobie wewnętrzną ciszę? Jak nie dać się zniszczyć zachłanności i pośpiechowi?Ks. Grzegorz Strzelczyk przekonuje, że odpowiedzi są na wyciągnięcie ręki – w programie, jakim jest Osiem błogosławieństw. Zagląda w głąb człowieka i konfrontuje je z naszymi niepokojami i pytaniami. Pokazuje, że Ewangelia – nawet jeśli mówi rzeczy trudne albo zaskakujące – jest drogą do spełnionego życia.Ta książka to zaproszenie do niezwykłych duchowych ćwiczeń. Inspiruje, prowokuje, otwiera oczy.
Najpierw wychodzimy od definicji szczęścia, o tym czym jest, czy można rozmawiać o szczęściu doczesnym i jak się ma to do szczęścia wiecznego, a później przechodzimy do materii właściwej, czyli ewangelicznej recepty na szczęści, bo właśnie o to chodzi w błogosławieństwach. Błogosławieni, czyli szczęśliwi. W dwóch Ewangeliach: Łukasza i Mateusza mamy te błogosławieństwa, w różnej formie, w różnych słowach, ale sprowadzają się do tego, że dają wskazówki, razem z innymi perykopami, jak odkryć co się liczy, co daje szczęście, nie chwilową radość, ale szczęście, które dopełni się na tamtym świecie. Analiza błogosławieństw wygląda podobnie, najpierw mamy analizę słów, później opowieść o kontekście, w końcu wydobycie sedna i ćwiczenia duchowe, są też porównywane błogosławieństwa Łukasza do tych, które spisał Mateusz. Bardzo to ciekawe, odkrywcze i odświeżające.
Chociaż ta książka to zapis rekolekcji dla zakonnic i sporo jest odniesień do życia konsekrowanego, ale takich uniwersalnych prawd jest wiele, bo czy życie zakonnicy, czy świeckiego jest obfite w pokusy, trudy i znoje. Ks. Strzelczyk daje zadania trudne, sam to przyznaje, co ważne sam przyznaje się, że czasami i jemu nie wychodzi, ale pokazuje że warto się starać, ciągle od nowa. Mieć nadzieję i wierzyć i pokładać ufność w wyższej instancji.
Daje do myślenia ta książka, trzeba ją przepracować, powoli wdrażać, chociaż już widzę, że nie będzie łatwo; per aspera ad astra
* Robert Janowski: Jak mam Cię kochać
Raczej nie dla mnie, ale na pewno ta książka znajdzie swoje grono czytelników.
OdpowiedzUsuńBardzo sobie cenię ks. Strzelczyka. Nota bene miałam kiedyś okazję poznać go osobiście. Pozytywny człowiek. Muszę zajrzeć do tej książki, bo lubię takie wieloaspektowe analizy biblijnych zapisów. A recepta na szczęście... To przy okazji. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłaby mi się spodobać, chociaż trochę się obawiam, czy nie znalazłyby się twierdzenia, z którymi bym się nie zgadzała.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń