Ostatnio chętniej sięgam po książki o tematyce powiązanej z duchowością, czy też Kościołem. Czasami to pozycje stricte dotyczące duchowości, a czasami takie okołożyciowe. Ta książka zdecydowanie należy do drugiej kategorii. Nie spodziewałam się jakiegoś traktatu o celibacie. To jest książka, która pisze kobieta bo kiedyś zarzucono jej romans z księdzem, wiadomo jak jest w małych i tradycyjnych społecznościach. A ona po prostu pochodziła z domu, w którym z księżmi utrzymywało się przyjazne stosunki, ona uważa, że potrzeba księżom takich relacji i dopóki nie poradzimy sobie z tym tematem, celibat będzie ciążył. Zresztą, teza o szkodliwości celibatu, bezsensie tegoż, jest motywem przewodnim tej książki, co nieco mnie zaniepokoiło. Nie lubię książek pisanych pod tezę. Autorka nie ma w tej książce rozmowy z księżmi homoseksualistami, ani tymi którzy wybrali kapłaństwo zamiast miłości. Mamy za to rozmowy z kobietami, których, no właśnie… kochankowie? Partnerzy? Wybrali jednak pozostanie w kapłaństwie.
„Formacja nie przygotowała mnie na to, czym będzie samotność w klasztorze, czym będzie brak bliskości kobiety. Nikt mnie nie uprzedził, że będę tak bardzo sam, że zaglądać będę obcym ludziom w okna. Nie składałem Bogu ślubów po to, żeby w Jego służbie zdechnąć z samotności”.(Konrad, były ksiądz)Monika Białkowska – dziennikarka i teolożka – przedstawia prawdziwe historie „połamanego” celibatu. Historie księży, którzy odeszli od kapłaństwa po latach wewnętrznych konfliktów, i tych, którzy doświadczyli ludzkiej miłości, ale z niej zrezygnowali, płacąc za to nieraz ogromną cenę.Oddaje głos kobietom: ukrytym „nielegalnym” partnerkom, wychowującym księżowskie dzieci, porzuconym „dla uratowania kapłaństwa”, wreszcie szczęśliwym żonom byłych duchownych. Tym wszystkim, których nikt dotąd o zdanie nie pytał.Opowiada o dramatycznych wyborach, wierności i zdradzie, podwójnym życiu i odwadze zmiany, wielkich nadziejach i rozpaczliwej samotności.To książka pisana z wnętrza Kościoła, która nie boi się stawiania wprost najtrudniejszych pytań.
Mamy kilku bohaterów.
Czasami rozmowy są w dwugłosie, gdy mamy byłego księdza, który odszedł z
kapłaństwa i żyje z żoną. Te opowieści zaczynają się od zakochania w Bogu,
decyzji o pójściu do seminarium by służyć Bogu. Historie powołania, seminarium,
początków bycia księdzem nie zawsze są złe, to nie jest tak, że każdy z tych
księży kiedyś padł ofiarą, jakiejś fali, złego proboszcza, czy molestowania i
właśnie tak się zraził. Bynajmniej. To w większości historii mężczyzn, który
byli żarliwi w swej służbie, owszem niekiedy młyny ich mieliły, ale powodem
odejścia było uświadomienie sobie samotności, tęsknoty za kimś kto będzie
czekał w domu, kto przytuli. To nie są decyzje podjęte ad hoc,
przemodlone, przemilczane. Myślicie, że wszystko kończy się zawsze happy
endem? Czasami owszem, są takie pokrzepiające historie, gdy poznajemy
człowieka, który nadal wierzy, kocha Boga, ale ma szczęśliwą rodzinę, czasami
jednak żona odchodzi i okazuje się, że znowu nie wyszło. Nie ukrywam, że
największe wrażenie zrobiły na mnie historie tych kobiet, które latami były
kochankami. Często są to kobiety z patologicznych rodzin, które zostały
wykorzystane, te różnice wieku są takie duże, że nie patrzę na to jak na
romantyczną relację. Jeżeli jakikolwiek chłopak mając dwadzieścia pięć lat,
zaczyna się spotykać, flirtować z piętnastolatka, to czy jest księdzem, czy
lekarzem, czy piekarzem, to i tak jest to chore i to źle świadczy o nim. To, że
młoda dziewczyna, jeszcze z brakami w domu w to brnie? Jest słabszą stroną. Nie
winię za takie ruchy celibatu? Mężczyźni, niezależnie od celibatu wykorzystują
zakochane kobiety.
Te opowieści mnie
poruszyły, ale nie zgadzam się z tezą autorki, że winą za to należy obarczyć
celibat. Miałam raczej skojarzenia z nietrafioną decyzją dużego kalibru. Nie
bez powodu w niektórych kręgach o Kościele mówi się Święta Matka Kościół. Po
polsku Kościół jest rodzaju męskiego, ale ksiądz – czy też zakonnik, ślubuje
wierność w taki sposób, jakby ślubował żonie. Każda z tych historii o których
czytamy, mogłaby równie dobrze zamiast księdza, mieć nieszczęśliwego męża. Więc
byłam trochę zła, że autorka bardzo mocno dąży do udowodnienia, że celibat jest
zbędny, nie mówię, że jest on conditio sine qua non funkcjonowania Kościoła,
ba sama raczej widzę w nim wady – nie zalety, ale autorka nie zaprasza nas do
dyskusji. Postawiła tezę we wstępie.
Pomimo różnic odbieraniu
wątku przewodniego, to i tak czytało mi się świetnie. To jest często smutna
lektura, ale i dająca do refleksji. Naprawdę polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.