Jakiś czas temu sięgnęłam, trochę przypadkiem po książkę Zniknięty ksiądz, autor tej książki opowiedział przeróżne historie o księżach, ale końcówka mnie zbulwersowała i do dziś pamiętam, że byłam wściekła. Przeglądałam zapowiedzi i wtedy w oczy wpadła mi nowa książka autora. Widziałam, że Marcin Adamiec był gościem telewizji śniadaniowej, ale jeszcze nie oglądałam. Poprzednia książka wpisuje się w trend mówienia o patologiach instytucji, nadużyciach, błędach systemu, ta książka to już bardzo indywidualna historia młodego człowieka, który zmienia swoje życie.
„Odnaleziony ksiądz”, kontynuacja bestsellerowej autobiograficznej książki Marcina Adamca. „Zniknięty ksiądz”, jest intymną opowieścią nie tylko o odchodzeniu od Kościoła, który zawiódł nadzieje młodego księdza, ale też o konfrontacji byłego duchownego z nowym, świeckim życiem. Czy uda się nie tylko zbudować rodzinę, ale też ją utrzymać, jeśli twoim zawodem jest „ksiądz”? Jak po rozbracie z Kościołem urządzić sobie relacje z ludźmi i Bogiem? Jak być jak najbardziej ziemskim ojcem? Marcin Adamiec niezwykle szczerze, bezpretensjonalnym językiem i ze swadą opowiada o swoim życiu w świecie kleru i poza nim. O utracie złudzeń, ale też o odnalezieniu sensu w życiu, którego musiał się nauczyć na nowo. „Cud narodzin – ciągle nie wierzę, że to piszę! – jest najpoważniejszym złamaniem ślubów kościelnych, jakie ksiądz składa w dniu święceń. Na wszystko inne biskup przymknie oko. Nawet jeśli ktoś molestował dziecko, czeka go jeszcze proces, w trakcie którego wiele się może zdarzyć. Jednakże ksiądz mający dziecko to już zupełnie inna sprawa. I chociaż bycie rodzicem jest jednym z największych darów, jakie można otrzymać od życia, to w oczach biskupa i Kościoła jest owocem przestępstwa. I co za dziwaczny paradoks: wszystko inne biskup jest gotów przebaczyć, ale miłości i nowego życia nie. Małżeństwo, bycie rodzicem, odważne, szczere życie przestępstwem? Miłość do drugiego człowieka takim samym przestępstwem jak pedofilia?”
Zaczynamy od sceny na
porodówce, Marcin Adamiec konstatuje, że jest życzliwie przyjęty przez byłych
parafian, że gdyby był księdzem nie mógłby tak jawnie towarzyszyć matce swojego
dziecka. Twierdzi, że ojcostwo jest największym grzechem dla księdza, w obliczu
nowych wytycznych powinien być karany z całą mocą. Jednak watykańskie wytyczne –
wytycznymi, polski kościół ma silny odruch autonomiczny, a przecież to że
księża zostają ojcami, wchodzą w związki to pokłosie – zdaniem autora –
ogromnej samotności i celibatu na który godzą się będący młodzieńcami,
nieprzygotowanymi do życia. W tym tomie przeczytamy historię Marcina Adamca, od
powołania, chwili gdy uświadomił sobie, że powinien pójść do seminarium.
Dowiemy się jak wygląda przyjęcie do seminarium, jak wygląda tam nauka i
rzeczywistość. Sześć lat nauki w zamkniętym, niczym Hogwart świecie a później
wybierają ci parafię i stajesz się kimś. Nie masz trosk zwykłych ludzi, jesteś
wzorem dla wielu, a za fasadą jest alkohol, kiepskie zasady moralne i
samotność.
Księża to nie jest jedyna
grupa zawodowa, która przechodzi kryzys życia średniego. Nie tylko księża wybierają
swoją przyszłość zbyt wcześnie. Tak jest w Polsce skonstruowany system, że
mając 18-19 lat wybieramy zawód który mamy zamiar wykonywać, a nawet jeszcze
wcześniej wybierając szkołę, profil. W
tym wieku jesteśmy młodzi, kierujemy się bardzo naiwnymi przesłankami, a
później wielu z nas w to branie. Z kształceniem księży jest ten problem, że są
zamknięci, nie mają kiedy się nauczyć życia, nabyć doświadczenia, co na pewno
chroni przed zgorszeniem, ale nie pozwala skonfrontować się z życiem. Marcin
Adamiec opowiada o swojej pracy, o tym jak przejawy życia ideałami są tłumione.
Jak łatwo jest ulec pokusie uznania się za lepszego, jakie to jest wygodne
życie. Masz ugotowane, posprzątane, na jeden telefon dostajesz pracę, możesz
korzystać z życia, masz pieniądze i pozycję. I wiele jest takich nadużyć,
chociaż jest się królem życia, to wieczorem wraca się do pustych ścian, z ciężarem
historii ludzi, którzy przychodzą po pomoc, której czasami nie można udzielić,
czasami się też nie chce.
Marcin Adamiec opowiada
swoją historię, wspomina swoich kolegów, którzy też poszli inną drogę. Ta
historia to smutna, burząca krew historia odchodzenia od ewangelicznych
ideałów, co jest o tyle bulwersujące, że między wierszami mamy tezę, że nie ma
wyjątków, że polski kościół jako instytucja jest skończona i czeka ją upadek.
Teza, że każdy biskup będący na urzędzie dłużej niż trzy lata musiał ukrywać
pedofilię. Autora w końcu dopada kryzys, nie daje sobie rady z depresją, z
samotnością decyzję o odejściu podejmuje z rozmysłem, planuje, układa sobie
życie.
Czy ta książka obudzi
polską dyskusję o tym co się dzieje w polskim kościele? No nie sądzę, to jest zbyt
jednostkowe doświadczenie, ciekawe ale jednostkowe. Dziwnie się czyta tę
książkę, bo poznajemy bardzo intymne momenty człowieka, którego nie znam, a
czytam o jego perypetiach bo kiedyś nosił sutannę i zaprasza nas do historii o
tym co spowite tajemnicą, a więc odchodzeniu księży, co jest zjawiskiem
nieznanym, o którym się nie mówi. Ciekawa książka, dostarczy raczej argumentów
antyklerykałom niż pokaże całościowy obraz. Teraz sprawdzę co autor mówi w
wywiadach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.