Trzydziestoletni Giacomo wiedzie rozrywkowe życie pełne krótkich romansów. Nie umie pokochać, a może boi się odrzucenia. Codziennie rano widuje w tramwaju dziewczynę lecz nie ma odwagi odezwać się do niej. Zaczyna wyczekiwać tych krótkich spotkań i ukradkowych spojrzeń, które stają się dla niego najważniejszym momentem dnia. Budzą się w nim uczucia, których się u siebie nie spodziewał. To Micheli, dziewczyna z tramwaju robi pierwszy krok proponując kawę. Okazuje się, że i dla niej te wspólne podróże są ważne. Niestety, zaproszenie na kawę jest jednocześnie pożegnaniem, ponieważ dziewczyna wyjeżdża do Nowego Jorku... Czy Giacomo zapomni o niej i pokona tęsknotę, czy odważy się i ruszy do Nowego Jorku na poszukiwanie swej miłości?
Nie oceniaj
książki po okładce… niby oczywiste, ale jednak czasami same skojarzenia i oceny
się nasuwają. Znowu popełniłam ten błąd, ale tym razem, dla odmiany dobrze na
tym wyszłam.
Autor jest(wg.
Inskrypcji na okładce) ulubieńcem włoskich trzydziestolatków, co utwierdziło
mnie w przekonaniu, ze faktycznie jestem już starą panną i zgryźliwą babą której
niedługo bliżej będzie do trzydziestki, niż do dwudziestki. Bo książka mi się
spodobała…
Nie dajcie się
zwieść okładce, sugeruje ona kolejny prosty romans, bez głębszych przemyśleń, a
tymczasem książka zawiera głębszy przekaz. Co ciekawe pisana jest z męskiej
perspektywy, stosunkowo rzadko się to zdarza, a jeśli już dostajemy opowieść z
licznymi, wulgarnymi wstawkami, bo wiadomo facet to tylko o seksie myśli i
niewiele więcej robi.
A tu – książka
pisana przez faceta, o męskim sposobie postrzegania, napisana ze smakiem i
wyczuciem… Posłuchajcie.
Giacomo, włoski
mężczyzna po trzydziestce, skacze z kwiatka na kwiatek, nie może w żadnym
związku zagrzać miejsca, każdy, prędzej czy później rozpada się. Być może
spowodowane jest to trudnym dzieciństwem, odejściem ojca, toksyczną matką,
chłopiec jedyne oparcie miał w babci, która teraz z powodu demencji często
bierze wnuka za swojego ukochanego męża, jednym słowem powoli odchodzi na drugą
stronę. Giacomo przyjaźni się z Silvią, kobietą z którą kiedyś był, ale nie
„pykło” na szczęście nie uciekł z podwiniętym ogonem tylko zawalczył o
znajomość z kobietą, która go rozumie, akceptuje i pomaga mu zrozumieć kobiecy
sposób postrzegania świata. A to mu się niebawem bardzo przyda.-
Giacomo od
jakiegoś czasu w tramwaju widuje kobietę która przykuwa jego uwagę, mężczyzna
tylko ją obserwuje, z biegiem czasu te „spotkania” stają się jedynym jasnym
punktem jego dnia. Kilkakrotnie ma zamiar nawiązać z nieznajomą jakiś werbalny
kontakt, ale zawsze w ostatniej chwili się wycofuje, aż w końcu ona robi
pierwszy krok… i kiedy czytelnik już, już ma nadzieję, ze stworzą fajną parę
dowiadujemy się razem z bohaterem że Michela, bo tak ma na imię nieznajoma,
wyjeżdża za ocean do pracy, a Giacomo zachowuje się jak typowy facet, zawala
sprawę na całej linii, że według wszelkiego prawdopodobieństwa skończy się na
tej kawie…
I tak oto
opisałam Wam sam początek książki, później będzie tylko lepiej. Tak jak na
początku napisałam spodziewałam się płycizny a dostałam ciekawą książkę pełną
głębszych przemyśleń z bohaterami z którymi można bez problemu się utożsamiać.
Naprawdę nie spodziewałam
się tak przejmującej opowieści o miłości, o sile uczucia, które zmienia
przyzwyczajenia, o przeznaczeniu, bo jak inaczej nazwać to które połączyło
Ciacoma i Michelę.
Ktoś nazwie taką
opowiastkę bajką, być może ale nie jest to bajka mdląco-słodka, bo gdyby tak
było nie przeżywałabym tak nerwowo końca książki.
Na takie upały,
gdy żyć się odechciewa i nie ma czym oddychać to idealna książka, czyta się ją
szybko i bardzo przyjemnie.
Fajna odskocznia
od szarej codzienności i tego depresyjnego otoczenia w którym coraz częściej
się zanurzam.
Wybaczcie moją
obniżoną aktywność ostatnio, czytam Wasze blogi, ale mam komentowanie
utrudnione, część klawiatury mi nie działa, recenzję piszę na stacjonarnym,
który po podłączeniu do Internetu świruje, więc dojrzewam do jakiejś decyzji
dotyczących dalszych losów mej lapkowej klawiatury…
Ja powiedziałam ostatnio 'pas' lekturom lekkim i zostawiam je na szare zimowe dni ;) zobaczymy, czy mnie jednak też nie dopadnie potrzeba oddechu ;)
OdpowiedzUsuńa te szare zimowe coraz blizej. Niestety
UsuńNie zwróciłabym na tę książkę uwagi, gdyby nie Twoja recenzja. Od razu pomyślałam, że to zwykłe czytadło i na dodatek romans. Jednak jeśli jest inaczej to już ustawiam się w kolejce do czytania :)
OdpowiedzUsuńmi przypadkiem w lapy wpadla i ciesze sie z tego zbiegu okolicznosci bo latwo ja przegapic
UsuńLubię książki lekkie, które oprócz tego, że umilają czas, zawierają w sobie jakieś głębsze przemyślenia, więc będę się musiała zastanowić nad tą książką, choć początkowo byłam sceptycznie nastawiona. A swoją drogą, jeszcze nie czytałam chyba podobnej książki w wydaniu męskim. Chętnie sprawdzę jak Fabio Volo sobie poradził. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńksiazki tylko lekkie s dobre gdy potrzebujesz totalnego odprezenia a na codzien potrzebne jest cos wiecej.
Usuńpo książkę być może sięgnę w niedalekiej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńUf, a już myślałam, że po niej pojedziesz i się przestraszyłam, bo mam co do niej oczekiwania, właśnie tej niezobowiązującej lekkości, ale na poziomie ;) Odetchnęłam z ulgą po przeczytaniu recenzji, nie mam się co bać, że wlecę do dziury z płytkim romansem;)
OdpowiedzUsuń