Grace Winter, lat 22. Od dziesięciu tygodni zamężna. Od ponad sześciu tygodni wdowa. Oskarżona o popełnienie przestępstwa zagrożonego karą śmierci.
Latem 1914 roku popłynęliśmy z moim świeżo poślubionym mężem Henrym w podróż poślubną. Olśniewający pokład Cesarzowej Aleksandry stanowił zapowiedź czekającego na drugim brzegu domu. Nie przypuszczałam, iż ważniejsze od obiecanego luksusu, okaże się ekskluzywne miejsce w szalupie ratunkowej...
Pan Hoffman jako pierwszy wypowiedział na głos to, o czym myśleliśmy wszyscy: łódź nie była przystosowana do przewozu tak wielu osób. Późnym popołudniem drugiego dnia powiedział: „Jeśli nie znajdą się ochotnicy, będziemy musieli ciągnąć losy”. Przyznaję, że przeszło mi przez myśl, jak łatwo byłoby wstać i, niby to próbując uspokoić Marię, wypchnąć ją z łodzi.
Zgubieni to budząca niepokój historia, która zmusza do odpowiedzi na niebanalne pytania: Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się, aby ocalić swoje życie? I jak działa nasza pamięć, kiedy trzeba wydać wyrok we własnej sprawie?
Zgubieni to wspaniały debiut Charlotte Rogan - do którego prawa autorskie zakupiło już 14 krajów - powstawał przez dziesięć ostatnich lat. Jako inspiracja posłużyły autorce jej własne, żeglarskie wspomnienia z dzieciństwa oraz książki znalezione na półkach jej męża-adwokata, zawierające opisy faktycznych procesów karnych osób sądzonych za czyny popełnione na szalupach ratunkowych w XIX wieku.
Kiedyś, dawno
temu, gdy dinozaury rządziły światem a ja pędziłam błogie dni w szkole w Turbi,
przeczytałam gdzieś zdanie, aby nie oczekiwać szczęścia, jeśli bowiem nie
przyjdzie – nie sprawi nam zawodu, jeśli przyjdzie zrobi nam niespodziankę.
Podporządkowałam
tej filozofii niemal całe życie, pamiętając by nie oczekiwać cudów. Zapomniałam
jednak aby zastosować ją jeśli chodzi o lektury. Onegdaj wpadła mi w oczy
ulotka reklamując nowości o zapowiedzi wydawnictwa Znak, zainteresowała mnie
jedna z książek o niesamowicie klimatycznej okładce, kiedy polskie wydanie
okazało się różne od pięknie wydanego oryginały, pomyślałam o michałowym „nic
to” i postanowiłam nabyć. Mimo, że obiecałam sobie bojkotować książki Znaku, bo
wydawnictwo bardzo nieładnie obeszło się z Glogerami. Uznałam jednak, że chęć
zapoznania się z dobrą, jak sądziłam, książką, powinna być silniejsza niż
głupie uprzedzenia.
Jak się myliłam…
jak wydawnictwo pójdzie tym tropem i wszystkie „hity” będą na takim poziomie
rychło zaszkodzi sobie bardziej niż uczyniłby to najpopularniejszy Gloger.
Ale od początku…
Książka ma być świetnym studium psychologii człowieka postawionego w sytuacji
bezpośredniego narażenia życia… Kodeks karny depenalizuje w określonych
sytuacjach zbrodnię zabójstwa, taką sytuacją jest chociażby kontratyp obrony
koniecznej… ale udowodnienie, że miał on miejsce jest niezwykle trudne, wiele
zależy od interpretacji setnych sekund, decydujących o czyimś być lub nie być.
Specyficzną
sytuację mamy w tej książce, mamy w niej znaleźć odpowiedź na pytanie, na co
stać człowieka, któremu życiu grozi niebezpieczeństwo, jak wiele jest w stanie
zrobić, determinowany przez instynkt przetrwania. Bo oto statek „Cesarzowa
Aleksandra”, ochrzczony tak na cześć Carycy Aleksandry, żony ostatniego Cara
Rosji Mikołaja II tonie wskutek tajemniczej eksplozji, na statku wybucha
panika, kto ma problem z wyobrażeniem sobie tego niech sięgnie pamięcią do
analogicznych scen z filmu „Titanic”, wszyscy walczą o miejsce w szalupie, co
jest równoznaczne z przeżyciem, ale czy na pewno?
Takich scen w
Titanicu nie widzieliśmy szalupy zostały szybko wyłowione, tymczasem książka
„Zgubieni” opisuje losy czterdziestu osób, które przeżyły katastrofę statku i
dryfują po oceanie czekając na ratunek, wraz z upływem czasu powoli tracą
nadzieję, ale instynkt przetrwania jest bezwzględny, a łódź jest przeciążona…
Możecie sobie
wyobrazić co będzie dalej…
Czuję się
oszukana… miałam mieć studium psychologiczne a dostałam przydługą, przynudną
opowieść o czterdziestu ludziach w łódce, spodziewałam się dramatyzmu, tgo,
że się przejmę… że będą przeżywać, a może nawet nie będę mogła usnąć z emocji….
Usnąć mogłam jak najbardziej… a nawet sprzyjała zasypianiu.
Szczerze mówiąc
wynudziłam się jak mops… zero emocji, zazdrościłam wręcz osobom w łódce
bezpośredniej bliskości akwenu i możliwości utopienia się… miałam szczerą
ochotę utopić chociaż książkę…
Pomysł był
świetny, dawał ogromne pole do popisu… ale wykonanie… moim zdaniem bardzo
kiepskie.
Nie polecam…
A tyle świetnych recenzji tej książki się naczytałam. No, ale chyba jednak poczekam na bibliotekę. Kasiek, czytaj Cherezińską nową. 700 stron, a czyta się jak 70.
OdpowiedzUsuńczekam az Zysk mi przysle
UsuńNie będę ukrywać - bardzo mnie zmartwiłaś. Żywiłam co do tej książki ogromne nadzieje, pozytywne recenzje chłonęłam niczym gąbka i już na dniach miałam wydać te nieszczęsne 40 złotych, by zatopić się w tej, ponoć, niebanalnej historii.
OdpowiedzUsuńA teraz? Teraz jestem w kropce. Na złą realizację i 40 ludzi w łódce nie wydam ostatniego grosza. Chyba uchroniłaś mnie właśnie przed ogromnym rozczarowaniem. Dziękuję! Choć książkę pewnie i tak przeczytam, z czystej ciekawości, na pewno zaczekam aż zdobędę ją w bibliotece.
Mam podobne zdanie :/
UsuńMoże akurat by Wam się podobało. ale ja radziłabym skorzystać z biblioteki coby kasy nie żałować
Usuńhmmm a pomyśleć, że miałam ochotę na tę książkę
OdpowiedzUsuńteraz się jednak 2x zastanowię
Nie słyszałam o tej książce i jak widać nic nie straciłam. A co do pierwszego komentarza, to również polecam nową Cherezińską, bardzo ciekawa lektura.;D
OdpowiedzUsuńna nią mam wielka chęć :)
UsuńPodpisuję się pod Twoją recenzją całą sobą - książkę oceniłam również bardzo surowo. Zbyt wiele zostało obiecane czytelnikowi - rekomendowana przez J.M. Coetzee, świetny temat, wysokie oceny i zakup praw autorskich do "Zgubionych" przez wiele krajów, a jednak nie wyszło. Szkoda :(
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Jak zresztą większość, które napisałaś. :)
OdpowiedzUsuńA książkę mam na półce i trochę się do niej zniechęciłam...
Pozdrawiam!
a dziekuje :]
UsuńPrzy końcówce wyobraziłam sobie Ciebie jak siedzisz w szalupie i topisz tą nieszczęsną książkę, zaczęłam się śmiać jaki głupol jakiś i mi aż herbatka malinowa nosem poszła :P:P
OdpowiedzUsuńnie smiejsie, byam blisk ;p
UsuńJa zwaliłam wszystko na wiktoriańskie obyczaje - oni nawet wyrzucając się za burtę mieli kij w tyłku ;) Większość recenzji jednak optuje za tym, że jest to ciekawa pozycja ;)
OdpowiedzUsuńzalezy od wieku, Grace byla juz mniej wiktorianska
UsuńNie widziałam tej książki ani nie słyszałam o niej. Przynajmniej będę wiedzieć żeby nie zwracać na nią dalej uwagi :D.
OdpowiedzUsuńKsiążka zbiera dość skrajne opinie, jednym się podoba, inni są rozczarowani. Tych rozczarowanych jest chyba więcej, ale nęci mnie ta powieść. Najwyżej też będę pomstować :P
OdpowiedzUsuńchetnie Twoja opinie przeczytam :)
UsuńJestem ciekawa z czego to wynika, ale im więcej negatywnych recenzji tej książki tym większą ochotę mam na jej poznanie. Masochizm chyba jakiś :P
Usuńnormalne - chęć sprawdzenia
UsuńOkładka bardzo mi się spodobała, ale gdy przeczytałam Twoja recenzję to zniechęciłam się. Nie lubię, gdy w książka nie jest "zrealizowana" tak jak powinna. Przydługa, nudna opowieść? Coś zdecydowanie nie dla mnie. Zero emocji, nudna, że można zasypiać. Zdecydowanie nie dla mnie, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńA opis zapowiadał całkiem przyjemną lekturę... Szkoda, że nie wyszło. Najbardziej nie mogę przeboleć, kiedy widać, że książka ma potencjał, że autor miał świetny pomysł, a wykonanie woła o pomstę do nieba.
OdpowiedzUsuńbo robienie smaka na dobra książkę a później sprawienie zawodu to zbrodnia a co najmniej, wielkie świństwo
UsuńNa LC miałam tę książkę na półce 'chcę mieć', teraz przeniosłam na półkę 'chcę przeczytać', za chwilę pewnie całkiem usunę z biblioteczki ;) Czego jak czego, ale spać przy książce to ja nie lubię, a z tego co przeczytałam, pozycja ta sprzyja zasypianiu :)
OdpowiedzUsuńdlaczego ja nie umiem z lc usunac ksiazki??
UsuńNo jak to nie umiesz? Klikasz na książkę którą masz na swojej półce w biblioteczce i na czerwony krzyżyk po prawej stronie i po krzyku ;)
UsuńCo czytelnik to inne gusta :) mi się akurat książki spodobała (jakoś tak z wiekiem zaczynam doceniać "ospałą" akcję i nawet ostatnio Konwickiego chwalę, za co wcześniej gromiłam.. ot, zmienność ludzka :D ), ale ciekawostką jest że początek miałam taki sam - zobaczyłam ją w zapowiedziach, z tą świetną okładką oryginału i zaintrygowała mnie - a polska okładka jest fatalna i tłumaczenie tytułu niepotrzebnie zmienione..
OdpowiedzUsuńDziękuję za wymieniankową niespodziankę, baaaardzo dziękuję:)Pozdrawiam KoDasia
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na moim blogu. Do wygrania powieść naszej rodzimej autorki o temacie, który chyba wszystkich nas się tyczy - "Blogostan"
OdpowiedzUsuńSzczegóły: http://zlodziejkaksiazek.blogspot.com/2012/07/konkurs-czym-jest-dla-ciebie-blog.html
Z Turbii? Niedaleko Stalowej Woli?
OdpowiedzUsuńa jesli tak?/
Usuń