Wolał grać w drugiej lidze niż opuścić ukochany Juventus.
W reprezentacyjnej i klubowej piłce wygrał niemal wszystko.
O swoim życiu i karierze.
Marzeniach i życiowych dramatach.
Szczerze, przewrotnie, ironicznie.
Piłkarska autobiografia numer 1.
Być może wiele z osób, które
znają moją piłkarską miłość zdziwi się widząc u mnie książkę Gigi Buffona. Moja
Mama, gdy ujrzała okładkę i przeczytała tytuł zdziwiła się wielce „Buffon??
Przecież Ty swego czasu klęłaś go straszliwie!” To prawda, był czas – nie tak
dawno temu, gdy Real jeśli wychodził z fazy grupowej Ligi Mistrzów trafiał na
Starą Damę z Buffonem między słupkami. Real odpadał pokonany a ja szłam do
szkoły z nosem na kwintę, bo kolega z Liceum, z mat-infu, którego szatnia
sąsiadowała z moją był kibicem biało-czarnych i nigdy nie przepuścił okazji by
zedrzeć ze mnie łacha. Och jak ja nienawidziłam perfekcyjnych obron Buffona.
Gdybym wówczas mogła go dostać w swoje ręce. Nie była tego w stanie zmienić
żadna przemowa Casillasa, który o Gigim wypowiadał się zawsze z szacunkiem i
uwielbieniem.
Aż do ostatnich Mistrzostw w Austrii
i Szwajcarii, gdy widziałam z jakim zaangażowaniem śpiewał hymn przed meczem.
To był okrutny mecz. Mam na myśli starcie Włoch z Hiszpanią, po rzutach
karnych(prawie odbiłam mojej Rodzicielce płuca, tak się cieszyłam – jak słusznie
dedukujecie Ona mniej) wygrała Hiszpania a zdjęcie Casillasa i Buffona, starcie
dwóch gigantów obiegło cały świat. Nikt nie winił Gigiego, on pokazał klasę,
jak zawsze, a każdy Wam powie, że za rzut karny zwykle bramkarz nie obrywa.
Gigi to ciacho, tak nawet kobiety
pasjonujące się futbolem nie wyłączają swej babskiej natury i komentują fizys piłkarzy. To mnie pchnęło do tej
książki. To i niezwykły talent Buffona, fakt że wpisał się na stałe do ksiąg
wielkich piłkarzy i bez względu na piłkarskie sympatie, trzeba mu oddać co
jego. Chociaż nawet Buffon się starzeje, częściej łapie kontuzje, to nie sposób
zaprzeczyć, że jest jednym z najlepszych bramkarzy. „Numer 1” to książka
przybliża go jako człowieka.
Urodził się w sportowej rodzinie,
rodzice zajmowali się lekkoatletyką, siostry trenowały i odnosiły sukcesy w
siatkówce. Gigi – dziecko rodziny postawił na futbol. Dosyć szybko upomniały się o niego kluby i
młody chłopak musiał wyjechać z rodzinnego domu do internatu i nauczyć się łączyć
sport, naukę i życie. O ironio legendarny bramkarz zaczynał jako gracz z pola.
Za namową Ojca jednak postawił na rękawice. Życie Gigiego jest nierozerwalnie
związne z futbolem, jak nie gra to kibicuje, ma za sobą poważny incydent bycia
ultrasem, różne wpadki z tym związane i co za tym idzie – całą gamę emocji. Wie
to ten, kto nie tylko ogląda w telewizji, ale i kibicuje na stadionach.
|
Gigi Buffon. Numer 1 - to świetny pomysł na prezent. Bardzo ładnie wydana książka, ucieszy fana futbolu |
W tej książce Buffon zabiera nas
do swojego świata, świata piłki, miłości, rodziny, dobrej zabawy ale i – nie oszukujmy
się – wielkich skandali, afery korupcyjne, kupione świadectwo, wybryki o
charakterze faszystowski czynią z Buffona nie posąg, ale zwykłego człowieka,
warto przeczytać tę książkę, aby dowiedzieć się jak on to wszystko widzi i
tłumaczy.
Biografie sportowców, bywają –
nawet dla największego fana – nie do strawienia. Drobiazgowe opisy spotkań,
sprzed x lat, statystyki, techniczne szczegóły, potrafią uśpić, jak obrady
Sejmu – na amen. Autobiografia Buffona jest inna, pisana z „jajem” humorem,
ironią. Bramkarz nie ucieka przed przyznaniem się do szczeniackich wybryków, czuć
jego gorycz i smutek, gdy pisze o tych mniej udanych meczach.
Czytając tę książkę, zapomina się
że to spisane wspomnienia, ma się raczej wrażenie, że Gigi siedzi obok i
opowiada swoją historię, z ogromną swadą.
Chociaż książka sprawia wrażenie powierzchownej, jest bardzo ciekawa i
czyta się ją z ogromną przyjemnością.
Buffon jest jednym z tych piłkarzy, którzy tak wpisali się w naszą
świadomość, że ciężko wyobrazić sobie, że nadejdzie czas, gdy nie wybiegną na
boisko.
Po lekturze tej książki nabrałam
ogromnej sympatii do Buffona, polubiłam go jako człowieka, którego sława i
pieniądze nie zmieniły.
Przeczytajcie – nie będziecie
żałować.
Buffon jest świetnym bramkarzem i już od kilku lat śledzę jego karierę :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę z przyjemnością bym przeczytała.. ba nawet nie wiedziałam, że takowa istnieje. Dzięki Ci blogosfero! :D
Blogsfera jest rozradowana :) Trzeba książce solidną promocję zrobić ;)
UsuńHymn to on zawsze tak śpiewa:) Swego czasu, jak młoda byłam, to kibicowałam Włochom, teraz już nie, ale jakiś sentyment pozostał;) Na tę książkę narobiłaś mi ochoty:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię patrzeć na drużyny, które z takim zaangażowaniem śpiewają hymn. Polacy mogliby się uczyć. A włoski hymn jest piękny :))
UsuńDla mnie to Iker zawsze był i będzie numerem 1, mimo że ostatnio zaliczył spadek formy. Mimo to Buffona podziwiałam od zawsze, właściwie mam taką świętą trójkę wśród bramkarzy: Iker, Gigi i Petr Cech. Książkę z całą pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBo Iker to klasa sama w sobie, ale Buffon jest ok. nie ma głowy w obłokach i rozbuchanego ego jak Khan na ten przykład ;)
UsuńA ulubionych bramkarzy mamy tych samych
Do ukoronowania pięknej kariery brakuje mu tylko Champions League. Ah mój idol z dzieciństwa do dnia dzisiejszego mam jego 3 bluzy bramkarskie :D
OdpowiedzUsuńNo proszę Pana, nie znałam Cię od tej strony, nie spocznę póki Cię w tej bluzie nie zobaczę ;)
UsuńJa jego karierę śledzę praktycznie od początku, Włosi to "moja" drużyna na wszelkie mistrzostwa. Miło się dowiedzieć, że bramkarz, którego się podziwia jest też fajnym człowiekiem poza boiskiem. O ile, oczywiście, autobiografia jest szczera, bo z tym bywa przecież różnie.
OdpowiedzUsuńTeż miałam podobne wątpliwości, nawet w trakcie czytania, ale uznałam, że nie mogę bezpodstawnie zarzucać mu chęci oszukania fanów
Usuń