Termin "ekspozycja" ma przynajmniej pięć znaczeń. Podobnie wieloznaczny jest każdy krok mordercy.
Pewnego ranka turyści odkrywają na Giewoncie makabryczny widok – na ramionach krzyża powieszono nagiego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zostawił żadnych śladów.
Sprawę prowadzi niecieszący się dobrą opinią komisarz Wiktor Forst. Zanim tamtego ranka stanął na Giewoncie, wydawało mu się, że widział w życiu wszystko. Tropy, jakie odkryje wraz z dziennikarką Olgą Szrebską, doprowadzą go do dawno zapomnianych tajemnic… Winy z przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć. Okrutne zbrodnie muszą zostać odkupione.
O
Remigiuszu Mrozie nie sposób nie słyszeć. O jego książkach głośno jest ciągle.
A przy okazji premiery Ekspozycji,
mrozofilstwo osiągnęło jakieś apogeum. Książka zniknęła z półek szybciej niż
papier toaletowy w czasach Matki PRL-u, a ja nasłuchałam się i naczytałam tyle
panegiryków, że Horacy ze swoją Melpomeną, może się schować przy Mrozie i jego
pomniku. Nie przeczytałam żadnej złej recenzji o tej książce. Wszyscy chwalili,
klaskali, zachwycali się, jak członkowie partii na zjeździe. Byłam ciekawa, ale
i sceptyczna. Nie da się napisać książki, która zachwyci każdego. No nie da się
i już. Czytałam o zarwanych nocach, o
zjawisku przyssania się do książki oraz o ogromnych pustkach po zakończeniu.
No, ale ja – niewierna Katarzyna… zaczęłam czytać dopiero dnia drugiego –
wybrałam pracę i Pottera, czytając – usnęłam. Rano wstałam, żeby poczytać –
usnęłam. No coś było nie tak…
Pewnie
już każdy wie, na Giewoncie znaleziono trupa. Trup ów dyndał sobie na krzyży a
na miejsce przybył między innymi Frost, policjant cieszący się raczej brakiem
sympatii, mającym specyficzny charakter, kupę nałogów i byłą kochankę w osobie
ukochanej córki szefa. Nic fajnego. Nim Frost z szefem zdążą zejść z góry,
zwierzchnicy odsuwają Frosta od sprawy, ten zaś uważając, że oto chce się
zatuszować jakiś grubszy przekręt, nie chce odpuścić. Werbuje dziennikarkę, na
którą ma ochotę – o czym stale będzie jej przypominał i chcą rozwikłać sprawę, zwłaszcza
że okazuje się, że nie jest to odosobniony przypadek, gdy przy denacie znajduje
się antyczną monetę, bo takowa została wetknięta w gardło nieboszczyka. Prędko
wsiada im na ogon połowa polskiej policji. Ktoś ewidentnie nie chce, aby
rozwiązanie ujrzało światło dzienne. A tropy są poplątane, prowadzą na Wschód,
gdzie naszą parę śmiałków czekają przygody jak z Indiany Jonesa, Jamesa Bonda w
Arcgipelagu GUŁAG. Na brak akcji w sumie nie można narzekać. Będą duże emocje,
tajemnice, a zakończenie… jedno zdanie zakończenia wbiło mnie w fotel bardziej
niż cała książka.
Książki
nie czytało mi się tak szybko jak myślałam, że będzie, irytowały mnie jakieś
tam merytoryczne potknięcia autora, które wyostrzają się w zetknięciu z
wyszukaną polszczyzną. Wie każdy mieszkający w Krakowie, lub studiujący na UJ,
a także jak pokazuje przykład piszącej, że nikt z ww grupy nie określi
Najstarszej Uczelni(w Polsce) mianem Jagiellonki. Jagiellonka to biblioteka
tegoż, więc tym bardziej nie użyłby tego określenia syn profesora wykładającego
na tej uczelni. Znowu mam tak, że drobny błąd na początku psuje mi fun z lektury. Miałam coś tam
wynotowane, ale najwyraźniej aż tak mnie reszta nie kuła, jak ta nieszczęsna
Jagiellonka. Jednak nie pada to w tekście tak ciężko, abym dostała wylewu krwi
do resztek mózgu, lub żeby szlag mnie trafił – to kolokwialnie, lub bym doznała
rozległego zawału mięśnia sercowego. Książkę skończyłam, pierwszego tomu Parabellum, wciąż jeszcze nie.
Ekspozycja
to i kryminał i powieść sensacyjna, z tajemnicą tkwiącą gdzieś w otchłaniach
dziejów, może nawet antyku. Autor sprytnie wodzi nas za nos, rzuca swoimi
bohaterami po świecie, bo i Stany i Białoruś i Moskwa i rosyjskie rubieże i
Kazachstan. Dzieje się wiele. Wszystko to opisane jest naprawdę piękną wyszukaną
polszczyzną i dobrze. Tyle się mówi, że czytanie rozwija słownictwo, może
takich książek jak ta autorstwa p. Mroza, bo jednak sporo polskiej literatury
napisane jest językiem, który każdy posiadł w piątej klasie, a w stylu
trzecioklasisty. Wśród takich niewysokich lotów, Ekspozycja jawi się jak miła jutrzenka swobody. No tak… tylko czy
czytamy dla słów, stylu? No takie książki czytamy jednakowoż dla akcji, aby
poczuć dreszczyk emocji, dać się wciągnąć w intrygę. I tutaj ciężko się zawieść,
bo autor misternie tka swoją diabelską zagadkę, myli tropy, pakuje bohaterów w
najróżniejsze tarapaty, tak że czytelnik raz po raz myśli: nie no to już koniec, ale nie dajcie się zwieść, autorowi nie wolno
ufać, a zaskoczy was, gdy już będziecie myśleli, że nic już nie może się stać.
Książka jest ciekawa, byłam żywo zainteresowana jak autor to rozwiąże i cóż,
oczywiście oczekuję kolejnego tomu…
Nie
mogę powiedzieć, żebym zakochała się bezkrytycznie w tej książce, bo widzę, że
pewne rzeczy będą musiały być wyjaśnione w następnych tomach, a to mnie
frapuje. Nie ukrywam, że pewnie gdyby nie to, co zrobiło ze mną zakończenie, to
zaskoczenie, szok, ocena ostateczna byłaby niższa, chociaż hej tu na pewno by
nie było. Bo książka po prostu wciąga, może nie jak bagno, ale jak dobrze
rozmiękła po deszczu gliniana miedza. Ciężko się odczepić… Oczywiście po tej
fali panegiryku spodziewałam się cudów na kiju, ale i tak nie jestem
zawiedziona. Chcę więcej!!
Jeszcze kilka egzemplarzy zostało do nabycia
Rany Boskie ta Jagiellonka mnie dobiła! Zaczęłam czytać i fajnie ten trup na Giewoncie no ja bym na to nie wpadła, żeby tam akcję umiejscowić, ale doszłam do tej Jagiellonka i padłam (wiesz, ja rodowita krakowianka jestem, a na dodatek studiowałam edytorstwo). Nawet dwa razy jest napisane, że ojciec wykładał na Jagiellonce, a potem ten profesor, że wykłada na Jagiellonce, koszmar językowy jak dla mnie. A najgorsze jest to, że prawie wszyscy spoza Krakowa mianem Jagiellonka określają właśnie UJ-ot.
OdpowiedzUsuńJestem po 170 stronach, na razie mi się podoba, ten błąd nie skreślił książki w moich oczach, ale zadra w sercu i umyśle pozostała, zobaczymy czy dalszy ciąg lektury mi to wynagrodzi:)
Spoko ;) nie jestem z Krakowa, ale wiem, że to nie to samo :P No
UsuńOdrobinę przejechałam się na Kasacji, więc nie wiem czy po Ekspozycję sięgnę, strasznie mnie nie ciągnie do Mroza, ale może po prostu nie będę się nastawiać na ochanie i achanie, ale na średnią powieść czytaną dla rozrywki?
OdpowiedzUsuńhttp://kwejk.pl/obrazek/2436419/zemsta-zazdrosnego-kota.html
Ja jestem mimo wszystko daleka od ochów i achów, ale zoo będzie dalej.
UsuńWłaśnie ją wypożyczyłam i mam nadzieję na dobrą zabawę:) Ochy i achy już nie raz mnie wpuściły w maliny, także podejdę do lektury z pewną rezerwą.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam - ogromnie mi się podobała. Wciągnęła mnie w całości:) Czekam na kolejne części.
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam jedną książkę autora "Kasacja" - podobała mi się, na tę tez mam wielką ochotę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Mroza bezapelacyjnie! Z "Ekspozycją" nie mogło być inaczej. :)
OdpowiedzUsuńCzekałam na Twoją opinię;) ja Mroza wielbię miłością absolutną a Twoja opinia pokrywa się ze zdaniem mojego taty - fajne było ale o co tyle szumu;)
OdpowiedzUsuńAle zasnąć? Przy "Ekspozycji"? Hm...;)
Ostatnio bywam tak padnięta, że usypiam na wszystkim :P
UsuńChoć nie przepadam za takimi książkami, to jednak mam ochotę na sięgnięcie po powieści tego autora. Dużo osób poleca Parabellum, więc przygodę z panem Mrozem rozpocznę od tego właśnie dzieła :)
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie wziąć się za książki tego autora :) Nie wiem czy akurat tę ksiażkę wybiore na początek :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa prozy tego pisarza.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam ją czytać i jestem zachwycona <3
OdpowiedzUsuń"No, ale ja – niewierna Katarzyna… zaczęłam czytać dopiero dnia drugiego – wybrałam pracę i Pottera, czytając – usnęłam. Rano wstałam, żeby poczytać – usnęłam. No coś było nie tak…"
OdpowiedzUsuńMistrzostwo Kasiek :D Że też ja prędzej nie czytałam Twojej recenzji :))
Na "Przewieszeniu" to non i stop kimałam. Dobrze, że jechałam do ostatniej stacji pociągiem, bo miałabym problem ;)
Usuń