Mówią,
że powtórne małżeństwo to przewaga nadziei nad logiką, mówią też, że kobieta
nie popełnia błędu raz, tylko kilka razy, żeby na pewno wiedzieć czy to błąd.
Mówią też, że ja szukam dziury w całym i czepiam się dla czepiania. Co do
ostatniego, cóż, z naturą nie wygrasz : P Jednak z nadzieją maniaka, wciąż
próbuję odkryć fenomen Remigiusza Mroza. Ta właśnie nadzieja przywiodła mnie do
jednej z Jego najnowszych książek, reklamowanej jako kryminał retro, osadzonej
w realiach przedwojennej Warszawy. Czytałam ją kilka dni, to sporo jak na
kryminał, ponad pięciuset stronicowy, ale jednak kryminał, takie łykam w dwa
wieczory, a tutaj coś ewidentnie mnie nie wciągnęło, jednak zaparłam się i
postanowiłam rozprawić się z tą książką. Co mogę powiedzieć, dawno nie miałam
tak ambiwalentnych uczuć, chyba nigdy jeśli chodzi o powieść Mroza. A może już się
starzeję i mam kiepską pamięć?
Odważysz się wejść w przestępczy świat przedwojennej Warszawy?
Były pięściarz, Ernest Wilmański, to człowiek bez przeszłości. Stracił wszystko, co miał do stracenia. W poszukiwaniu nowego życia wyjechał do stolicy, jednak znalazł się w złym czasie i w złym miejscu. Zanim zaczął rozglądać się za pracą, praca znalazła jego i… nie miała nic wspólnego z uczciwym zarobkiem.
Wilmański wbrew swojej woli został wciągnięty w świat Banników, grupy przestępczej, która swą nazwę zawdzięcza temu, że z przeciwnikami rozprawia się tak, jak robił to słowiański demon – topiąc ich w baniach.
Ernest wspina się po gangsterskiej drabinie, nie spodziewając się, że jedna kobieta może pokrzyżować wszystkie jego plany. Ani że zjawy z przeszłości dopomną się o uwagę…
Mamy
Warszawę po odzyskaniu niepodległości. Zapewne można byłoby ustalić bliższe
ramy czasowe w odniesieniu do padających informacji historycznych, rządy
Mussoliniego, hiperinflacja w Polsce, ale ustalmy, że to nie ma aż takiego
znaczenia. Do Warszawy przybywa z Wilna Ernest Wilmański, otóż chce on zacząć
życie od nowa. Idzie kupić kapelusz i słyszy dziewczęcy krzyk. Okazuje się, że
jakiś oprych chce ją ukarać za kradzież węgla, prezentując swoje umiejętności
bokserskie Ernest rozprawia się z damskim bokserem i okazuje się, że kapelusza
to raczej nie kupi, bo zadarł właśnie z jednym z ważniejszych ugrupowań
trzęsących półświatkiem Warszawy. Niejacy Bannicy od pogańskiego demona, który
ofiary topił, jak sama nazwa wskazuje w bani. Ten wysublimowany sposób wybrali
sobie Bannicy, stąd nazwa. Swoją drogą tęsknię za czasami, gdy taka wiedza była
powszechna. W ten sposób droga Ernesta krzyżuje się z drogami Banników oraz
ocalonej dziewczyny – Anastazji i będzie się krzyżować długo i z licznymi
perturbacjami. Jak to u Mroza – zabili go
i uciekł, ale nie zawsze ucieka. Mniej więcej w tym czasie, w policji
rozpoczyna służbę Eliza, która chce zarobić na spłatę rodzinnych długów, a że
akurat formuje się zgodnie z zaleceniami Ligi Narodów damski oddział w policji,
to korzysta z okazji. Niebawem, dzięki swej urodzie, dostaje niebezpieczną
misję i tak jej drogi krzyżują się z Ernestem. Ernesta prędzej czy później
dopadnie przeszłość i będzie jak to u Mroza, działo się dużo, szybko, bardzo
przypadkowo, będzie dużo długich rozkmin, które okażą się w dwie sekundy głupim
pomysłem. Nihil novi, dlatego
czytałam kilka dni.
Oczekiwałam
sprawnie napisanego kryminału retro, świetnie wychodzi to KatarzynieKwiatkowskiej, zaś jeśli chodzi o międzywojnie zachwyca mnie Marcin Wroński,
tymczasem tutaj nie mamy do czynienia z takim stricte kryminałem, co z
jego rodzajem, który zyskał popularność w międzywojniu, a mianowicie powieścią
sensacyjno-awanturniczą. Chociaż też nie do końca, bo nie ma tu zbrodni,
jakiejś konkretnej, są raczej przygody, intrygi, wątek miłosny, taki trochę
niewiadomo skąd.
Warstwa
językowa jest jak zwykle u Mroza wychuchana, dlatego tak krew mnie zalewa, gdy
z uporem maniaka używa nazwy szczęka
w złym kontekście, a próba rozchylenia szczęki, wywołała u mnie intensywny
proces myślowy, który niemalże zaowocował rozchyleniem kości jarzmowej. Dobra,
jestem złośliwa teraz. Nie no jest nieźle, Mróz dba o słownictwo, dba o realia
językowe, brawo. Zasadniczo.
|
często ta zakładka wskakuje do książek Mroza |
Natomiast
sporo rzeczy było, które mnie irytowały, przede wszystkim powtarzalność
schematów, regularne westchnienia wiedziałam,
że tak będzie to nie jest, coś czego oczekuję podczas czytania kryminału.
Moim zdaniem, ta książka mogła być polskim Ojcem
chrzestnym, ale zabrakło jej głębi, wielowątkowości, bardziej wyrazistych
opisów tła, szkoda. Moim zdaniem potencjał był, ale zajaśniał i prędko się
dopalił. Niemniej, uważam, że wiele osób będzie zadowolonych z lektury, fani
autora też raczej nie będą sobie szkodować.
|
Te dialogi... serio ktoś tak rozmawia ze znajomymi? Na cięte riposty, ciągle? Moja grupa koleżeńska by się wzajemnie wybiła za takie odpowiedzi |
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
I tylko tyle? Oczekiwałam więcej....:D Poważnie! Ja dalej pozostaję przy swoimi - nieprzekonaniu do autora. Nie popadłam w Mrozomanię, raczej już nie grozi. Na szczęście. Co do szczęki.... ;))))))))
OdpowiedzUsuńBo jestem miła. Wiesz mogę się wyzłośliwiać, ale to nie o to chodzi, później sobie przypomniałam, że miałam napisać o tych dialogach, które wyglądają jak z taniego sitcomu i serio, kogoś bawi zlepek chamskich odzywek?
UsuńTekst jest uczciwy i szczery, ale z szacunkiem, bo chamstwa i hejterstwa nie popularyzujemy :P
Czyli po raz kolejny nie dla mnie, co oznacza, że i mnie mrozomania nie grozi ;)
OdpowiedzUsuńO Ciebie to jestem zupełnie spokojna!
UsuńUwielbiam wszystkie książki Mroza, więc i o tę się nie boję. Na razie czeka spokojnie na półeczce na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńNo u mnie Behawiorysta leży koło łóżka i czeka
UsuńJa jako fanka Mroza oczywiście czytałam, ale jak już wiesz - kompletnie mi nie przypadła do gustu;/
OdpowiedzUsuńSerio, ciężko żeby komuś przypadłą.
UsuńPowtórzę się za Agą, spodziewałam się więcej. Ja jestem rozkochana w tych czasach międzywojennych, w modzie, zwyczajach, sposobach spędzania wolnego czasu, chociaż nie wszędzie było tak pięknie i miło. I mam słabość do imienia Anastazja <3 Nazwę tak swoją córkę :)
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam tylko Parabellum i i mi się nie spodobało i dlatego nie siegam po inne książki Mroza. Może kiedyś. I masz racje - ilość nie zawsze idzie w parze z jakością.
Oj Parabellum to była dla mnie trauma, ja aż taką fanką międzywojnia nie jestem, ale jak lubisz, to polecam Wrońskiego
UsuńTo prawdopodobnie będzie moja lektura na grudzień. "Behawiorysta" bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że "Świt..." jednak utrzyma poziom.
OdpowiedzUsuńpowiem CI, że bardzo jestem ciekawa Twojej opinii, zasugerowałąm się Twoją rekomendacją przy Behawioryście, lepiej, żebym nie wygwizdałą :P
UsuńBardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń