Pełna magii malajska saga rodzinna obejmująca okres od początku lat 30. XX wieku do współczesności. Centralną postacią jest urodzona na Cejlonie Lakszmi. Po szczęśliwie spędzonym dzieciństwie, mając 14 lat, opuszcza rodzinny kraj i wyjeżdża na Malaje. Za namową swatki matka przyjmuje w jej imieniu propozycje małżeństwa złożoną przez trzykrotnie starszego od dziewczynki wdowca, rzekomo człowieka majętnego. Okazuje się, że Aja nie jest osobą, jakiej się spodziewała, lecz ubogim , pozbawionym ambicji urzędnikiem, mieszkającym w drewnianym domku na palach. Lakszmi nie poddaje się rozpaczy, bierze los w swoje ręce.
Mając dziewiętnaście lat ma już szóstkę dzieci, w tym parę bliźniaków, które są dla niej jedyną radością rodziny, uosobieniem Matki Ryżu, jednej z najstarszych bogiń czczonych w Azji Południowo - Wschodniej, życiową. Lakszmi staje się prawdziwą głową i ostoją zapewniającej dostatek i szczęście.
Książka udowadniająca, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. „Matka ryżu” książka o której sporo słyszałam, ale mimo to nie miałam zamiaru kupować i pewnie nie przeczytałabym gdyby Rodzicielka nie przyniosła z biblioteki.
Jestem zafascynowana kulturą Wschodu, fascynację dodatkowo rozbudzają filmy rodem z Bollywood, gdzie roi się od nieszczęśliwych zdarzeń, przeważnie jednak z happy endem. Ta książka jest inna, to nie jest cukierkowa historia z pięknymi bohaterami, tu ładne mogą być osobowości na czele z tytułową Matką ryżu, kobietą o niesamowitej sile, nieugiętej prawdziwej Matce, kobiecie, która mimo przeszkód na swej drodze nie ugina się, a wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że każda z przeciwności jeszcze ją wzmacnia.
Dla nas wychowanych w tradycji europejskiej, książka ta będzie szokiem. Sama ta wielopokoleniowość, bez wspominania o aranżowanych małżeństwach nastolatek, młodziutkich dziewczynek wydawanych za mąż za tego co da więcej.
Książka to jak się okazuje, nagrane na kasety dziedzictwo kulturowe dla wnuczki tytułowej bohaterki, które w spadku otrzymuje jej córka…
Każda z postaci wypowiadającej się w książce ma inny punkt widzenia, inne uwagi, wszystko składa się na barwny obraz codziennego życia wojny, pokoju, nieszczęśliwej miłości, cierpienia i radości…
Również fascynują mnie tamte rejony. Nie słyszałam dotąd od tej pozycji, ale chętnie usłyszę :)
OdpowiedzUsuńW sumie polecam, może mnie nie rozbawiła, ani też nie wzruszyła do łez, ale interesująca lektura.
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona, bo dosłownie przed minutą opowiadałam przyjaciółce wątek z przesłuchiwaniem Aji przez człowieka w masce teatru No. A teraz Twoja recenzja. Kocham tę książkę i zawsze mam dużo do powiedzenia na jej temat. Ty nie powiedziałaś zbyt wiele, więc... nie rozwinę tematu ;D.
OdpowiedzUsuńNie powiedziałam zbyt wiele, bo jeśli mam być szczera książka nie porwałą mnie aż tak, żeby pisać i pisać, zresztą z drugiej strony, uważam, że trzeba przeczytać, bo tego się nie da opowiedzieć(w moim przekonaniu) ja nie umiem oddać tego klimatu, tych sytuacji, uczuć, które mną targały, myśli, które przelatywały przez głowę, gdy widziałam jak na tych biednych ludzi wali się jedno nieszczęście za drugim...
OdpowiedzUsuńCzytałam w ubiegłym roku i recenzowałam u mnie - mnie się bardzo podobała.
OdpowiedzUsuń