To historia, która może toczyć się obok ciebie.
Zawsze warto wysłuchać historii drugiego człowieka do końca.
W ten sposób można uratować komuś życie.
Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka.
Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo, teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń.
Czy to wyrzut sumienia, ludzki gest, a może jakiś ukryty plan?
Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki – historii tak bolesnej i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić.
Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna jej prawdę?
Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa, czuła na krzywdę innych kobieta?
"Bezdomna" to książka pełna dramatyzmu, skrajnych emocji, tajemnic, skomplikowanych relacji rodzinnych i niespodziewanych przyjaźni.
To historia, która może toczyć się obok ciebie.
To opowieść, której musisz wysłuchać do końca.
Wraz z premierą „Lidki” runęła na
mnie niezbyt miła wiadomość, mianowicie, że premiera „Bezdomnej” została
przesunięta, może nie na św. Nigdy, ale nie mogłam już liczyć dni do lata.
Bardzo mnie to zasmuciło, bowiem czekałam na drugą książkę z serii „z czarnym
kotem”, pierwszą była „Nadzieja” a więc książka dzięki której wpadłam w
Katarzynę Michalak. „Nadzieja” wciąż trwa w mojej pamięci, pamiętam dokładnie
dzień w którym ją kupiłam, bardzo słoneczny piątek, wtedy było tak pięknie na
zewnątrz i cieszyłam się na całodniowy wypad do Lublina, podczas którego będę
czytała. Niestety wówczas nigdzie nie pojechałam, a miałam plany i romansowe,
wiec pocieszałam się Martini i płakałam nad losami Lili. Mimo, że minęło ponad
pół roku, wciąż pamiętam silne emocje towarzyszące mi podczas lektury, więc
podświadomie liczyłam na kolejne katharsis. A tu „Bezdomna” przesunięta. Jak ja
byłam zła na autorkę!!!!
Kiedy więc dostałam możliwość
przeczytania „Bezdomnej” byłam w siódmym niebie, natychmiast wszystkie
obowiązki poszły w kąt, a ja przypięłam się do laptopa. Zaczęłam płakać na
stronie drugiej, bo ciarki chodziły po mnie od początku. Liczba stron, która z początku gwarantowała
mi całodzienne zajęcie, w zatrważającym
tempie malała i nim się zorientowałam czytałam ostatnie zdanie, zapłakana i z
emocjami kłębiącymi się jak fale wzburzonego morza. Nie mogłam sobie znaleźć
miejsca, wciąż z trudem szukam słów, aby opisać „Bezdomną”. Jest to książka z
gatunku „po lekturze nic już nie będzie takie samo”.
Na samym początku poznajemy Kingę,
bezdomną, która w Wigilię Bożego Narodzenia chce popełnić samobójstwo. Ma dosyć
życia, swojego życia, przez rok bezdomności dźwigała jarzmo swoich błędów,
pomyłek, swojej choroby. Kinga, dobrze zapowiadająca się architekt krajobrazu,
piękna, mądra kobieta w jakiś sposób znalazła się na dnie drabiny społecznej.
Nie widzi dla siebie innego wyjścia niż garść psychotropów zapitych wódką. I
pewnie opowieść by nie powstała, gdyby nie kotek, który utknął z nią w
śmietniku i kobieta, która o północy wyszła wyrzucić śmieci. Los Kingi zostaje
odwrócony, przez małego kociaka i przez ostatnią osobę od której Karolina
spodziewałaby się wybawienia.
Tą osobą jest Joanna,
dziennikarka pisująca w brukowcach, jako
upragnione dziecko swoich rodziców, miała wszystko, pieniądze, doskonałe
wykształcenie, ale zamiast spełnić marzenia rodziny i zostać lekarzem, lub
prawnikiem wybrała dziennikarstwo. Nie
miała oporów żadnych, po trupach wspinała się po drabinie kariery. Była silną i niezależną kobietą, do czasu aż
na jej drodze stanął mąż Kingi. Kawał łajdaka.
Joanna, po wysłuchaniu fragmentu opowieści Kingi postanawia jej pomóc,
coś co najpierw miało być daniem schronienia wędrowcowi w Wigilię i materiałem
na poruszający serca materiał, staje się czymś więcej. Owszem Joanna wciąż
widzi w Kindze materiał na artykuł, który ma jej zapewnić Złoty Laur, ale
historia dziewczyny ją porusza, zwłaszcza, że na jaw wychodzą coraz to nowe
fakty.
Naprawdę słów mi brakuje, aby
opisać „Bezdomną”, głównymi bohaterami
tej opowieści są trzy osoby Joanna, Kinga i Czarek. Z tej trójki Czarek, który miał potencjał na
drugiego Aleksjieja, okazuje się łajdakiem i dla którego nie mam słów
usprawiedliwienia. Ale gdyby nawinął mi się pod rękę, oj ciężki byłby jego los. Nie potępiam Joanny, która mimo wszystko
miała dobre intencje, podszyte egoizmem, ale w gruncie rzeczy dobre. No i trudno mi potępiać Kingę, która owszem
dokonała złych wyborów, może kilka rzeczy zaniedbała, ale była chorą kobietą
której nikt nie pomógł póki był na to czas.
Ta książka porusza ważny problem
siły stereotypów, które dobiły Kingę. I chociaż obawiam się, że znajdą się
głosy, które potępią autorkę za wykorzystanie głośnej tragedii małej Madzi
sprzed roku, tragedii, którą wciąż żyje Polska, aby sprzedać kolejną książkę,
ja sądzę że ta książka jest potrzebna, tak jak czytamy w książce: „Opisz to. Spisz każde moje słowo.
Może moja historia uratuje choć jedną matkę i choć jedno dziecko.” Jest
dokładnie tak jak czytamy w książce, w społeczeństwie funkcjonuje przekonanie,
że urodzenie zdrowego dziecka jest dla matki największym szczęściem, a każda
inna postawa jest, albo fanaberią, albo objawem bycia zwyrodnialcem. Nasze
społeczeństwo nie przyjmuje do wiadomości istnienia jednostek chorobowych
związanych z ciążą i porodem. Depresja poporodowa jest nowomodną fanaberią, a
choroba opisana w książce jest przejawem szaleństwa. Kobieta zwariowała, jest
„psychiczna” ciężko dostrzec w matce, chora kobietę, która potrzebuje pomocy, a
nie jest bezduszną psychopatką. Jak łatwo się ją potępia. To jest dramat,
społeczne potępienie, napiętnowanie jej jako najgorszej. Przyznam szczerze, że
nie słyszałam o psychozie poporodowej wcześniej, a przecież może ona spotkać
każdą kobietę. O takich sprawach powinno się mówić! A nie zamiatać pod wykładzinę
gabinetów psychiatrycznych.
To jest bardzo smutna i ciężka książka, cięższa i smutniejsza
niż „Nadzieja”, której mały wąteczek autorka wplata do „Bezdomnej”. Wydaje mi
się, że trzeba „Bezdomną” po prostu przeczytać, pozwoli nam spojrzeć na wiele
spraw inaczej. Chociaż po lekturze tej
książki, ciężko będzie znaleźć sobie miejsce, myśli będą buzować, łzy będą
wciąż cisnąć się pod powieki, to trzeba ją przeczytać, żeby dostrzec drugie
dno, żeby zacząć się zastanawiać nim osądzimy osobę o której czytamy w gazecie,
widzimy w telewizji, czy mijamy na ulicy.
„Bezdomna” to powieść, jakiej drugiej nie ma na polskim
rynku, powieść pełna prozy życia, ale tak wciągająca, że nie sposób się od niej
oderwać. Od pierwszej, do ostatniej strony na równym poziomie, pełna zwrotów
akcji, sekretów i dużej dawki emocji. Podczas czytania będziecie przeciągnięci
przez wyżymaczkę i znajdziecie katharsis.
Czyta się ją bardzo szybko, chociaż tak ciężko czyta się załzawionymi
oczami.
Moja przygoda z Katarzyną Michalak rozpoczęła się od "Mistrza" i muszę przyznać, że zakochałam się w autorce, dlatego też z przyjemnością sięgnę i po tę lekturę
OdpowiedzUsuń"Bezdomna" jest inna;. "Mistrz" był specyficzna książką :) Bardziej - rozrywkową. Ale Bezdomna Cię chwyci za serce :))
UsuńPrzeczytałam Twoją recenzję u autorki i po prostu się załamałam. Tak kusisz, tak kusisz!! Koniecznie będę musiała przeczytać, ponieważ "Nadzieja" wywarła na mnie ogromne wrażenie, a skoro "Bezdomna" niesie ze sobą większy ładunek emocjonalny... :)
OdpowiedzUsuńBo Bezdomna jest jednocześnie podobna i inna niż Nadzieja. Obie są książkami kładącymi nacisk na jakiś problem społeczny, tylko, że w Nadziei głównie koncentrujemy się na historii miłosnej, która jest taka pokopana, również z powodu tych społecznych problemów, bowiem z powodu swojego traumatycznego dzieciństwa Lili nie umie normalnie kochać i żyć. Bezdomna ma odwrócony punkt ciężkości, owszem pokopana historia miłosna ma też wpływ na losy bohaterów, ale w głównym punkcie "sceny" mamy dramat bohaterki i znieczulicę społeczna.
UsuńZresztą... przekonasz się, żadne słowa nie oddadzą emocji tej książki.
Przeczytałam jedynie fragment powieści zamieszczony na stronie Znaku, ale wiem o jakim napięci mówisz. Czytając te kilka pierwszych stron czułam ciary przechodzące po ciele, gardło się zaciskało, a oczy szczypały. Jeśli kilka stron wywołało u mnie taki efekt, to boję się pomyśleć co będzie, kiedy przeczytam całość.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że miałaś już okazję poznać "Bezdomną". Z niecierpliwością czekam na premierę. Muszę mieć tę powieść!
Ja również z niecierpliwością czekam na premierę, na pewno książkę przeczytam. W tym miesiącu to moje must. Zapowiada się lektura pełna emocji, a to lubię.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra i interesująca recenzja. Mam nadzieję, że sprawi, iż wiele osób sięgnie po tę lekturę. Bo doprawdy warto to zrobić!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy ja poznam ,,Bezdomną''. Widzę, że jest to książka o ogromnym ładunku emocjonalnym. Przepiękna recenzja. Aż dech zapiera i nie wyobrażam sobie, jak ja odbiorę tę książkę. Będzie zapewne wiele łez....
OdpowiedzUsuńAch, jak ja czekam na "Bezdomną"!!! Po Twojej recenzji mam na nią jeszcze większą ochotę, o ile ta ochota może być w ogóle tak wielka... :)
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji to nie ma bata, żebym nie przeczytała. Niestety wciąż jestem zacofana, jeśli chodzi o książki Michalak. Pisze w takim tempie, że nie nadążam czytać :P
OdpowiedzUsuńNie wiem jak zakończy się "Bezdomna", ponieważ zostało mi jeszcze kilka stron , ale już mogę potwierdzić,że jest zdecydowanie bardziej poruszająca niż "Nadzieja",która również zostawiła ślad w mojej pamieci...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :) i wracam do czytania.