Madryt, początek XXI wieku. Ana pracuje w Muzeum Prado, prowadzi spokojne życie u boku
Konrada, bogatego niemieckiego kolekcjonera dzieł sztuki, aż do chwili, gdy pewien list napisany podczas drugiej wojny światowej naprowadza go na ślad tajemniczego obrazu Astrolog przypisywanego Giorgionemu, malarzowi epoki renesansu. Skuszony wielką wartością tego dzieła, Konrad przekonuje Anę, żeby zajęła się jego poszukiwaniem. Mimo piętrzących się trudności Ana odkrywa nie tylko zawiłe losy rodziny, która od pokoleń strzeże Astrologa, ale i niezwykłą prawdę, która całkowicie zmienia jej życie.Paryż podczas niemieckiej okupacji. Major SS Georg von Bergheim, żołnierz elity i bohater wojenny, dostaje rozkaz: ma odnaleźć obraz Giorgionego znany jako Astrolog. Hitler jest przekonany, że dzieło kryje wielki sekret – kto go odkryje, będzie rządził światem. Poszukiwania prowadzą majora do Sarah Bauer, francuskiej Żydówki. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, której konsekwencje będą zaskakujące dla nich obojga."Szmaragdowa tablica" to nie tylko napisana z rozmachem historia o poszukiwaniu zagadkowego dzieła sztuki, ale i niezwykła opowieść o zakazanej miłości, która zdarzyła się wbrew wszelkim przeciwnościom.
Z Facebooka mogliście się
dowiedzieć, że przez kilka ostatnich dni toczyłam bój ze „Szmaragdową tablicą”.
Książką ostatnio bardzo głośną, bardzo reklamowaną. Widziałam pierwej sporo recenzji
krytycznych(gdy już książkę nabyłam), takie opinie studziły mój entuzjazm, ale
mimo jakiejś dozy sceptycyzmu, były to
jednak teksty, w gruncie rzeczy, zachwalające. Nie przygotowały mnie więc na mękę wielu, wielu stron. Gdy książka
mnie mordowała i wystawiała na próbę wszelkie postanowienia.
Jak pewnie już czytaliście we
wcześniejszych recenzjach, „Szmaragdowa tablica” to książka tocząca się
dwutorowo. Pierwszy, bardzo ważny, najrozleglejszy i katujący-dosyć często
nudą- wątek rozgrywający się w teraźniejszości.
Akcja powieści rozpoczyna się odnalezieniem listu pisanego w trakcie II
wojny światowej. Niemiecki major pisze do swej małżonki i między zdaniami wyrażającymi radość z
powodu potomka, wspomina o swojej specjalnej misji dla Himmlera. List ten
trafia w ręce szalenie bogatego i równie antypatycznego Konrada, niemieckiego
kolekcjonera dzieł sztuki i pięknych kobiet. Jego aktualną „zdobyczą” jest Ana,
doktor historii sztuki, pracuje w Prado
to jej zleca Konrad, ze względu n a kwalifikacje, odnalezienie legendarnego
obrazu „Astrologa”, który oprócz walorów estetycznych ma podobno niezwykłą moc,
a kto go posiądzie, będzie rządził światem. Ana wyjeżdża do Paryża i wplątuje
się w naznaczoną krwią, cierpieniem i tajemnicą historię „Astrologa”.
Takich książek napisano wiele,
chociażby – nieco zbliżoną – „Kod Leonarda Da Vinci”, nawet mniej uważny
czytelnik odnajdzie pewne cechy wspólne. Ale nihil novi, sub sole dlatego nie uważam tego za wadę, zwłaszcza że
stosunkowo mało książek w tym gatunku czytam, więc nie mam uczucia przesytu.
Większą wadą, moim zdaniem, jest to, iż nie czytając tego gatunku, uważam, że książka jest do bólu przewidywalna. Od początku właściwie możemy obstawić
zakończenie i obserwować jak się realizuje, w moim przypadku, bez
większych emocji. W pewnym momencie
czytelnik wie jak to się skończy, nie ma tej iluminacji, nie ma tego WOW, w
gatunku, który reprezentuje ta książka to spora wada.
Strasznie długo książka mnie nudziła i męczyła, ale gdy musiałam
jechać na mroźny Wschód, jakaś wajcha się przestawiła i książka, zaczęła mnie wciągać jak ruchome piaski, lub
jak zwodnicze bagno. Domyślacie się pewnie, CI co czytali, że doszłam do
momentu gdy Autorka więcej miejsca poświęca. Gdyby autorka skupiła się, li i
jedynie, na wątku wojennym, nie mogłabym złego słowa powiedzieć, bo wciągnęłam się bardzo i silnie go
przeżywałam. Wątek wojenny to historia żydówki Sarah Bauer i niemieckiego
majora(tego z listu, rozpoczynającego książkę) Georga von Bergheima. Ta
historia ma wszystko czego brakuje tej współczesnej, ma chemię, motylki,
wielkie dramaty, trzyma w napięciu, każe obawiać się o życie bohaterów.
O ile współczesność, nawet w
najbardziej dramatycznych momentach spływała po mnie jak woda po kaczce, tak czasy II wojny światowej grały
mi na duszy, jak tylko chciały. Przeżywałam z bohaterami ich strachy i
rozterki, czytałam jak zaczarowana, chłonąc i upajając się.
Dlatego mam dylemat! Nie wiem co
Wam napisać o tej książce, tak w jednym zdaniu, bo jednak krótkie „polecam” bo
moich mękach brzmiałoby nieszczerze, nie mogę też napisać, ze „nie polecam” bo
jednak książka ostatecznie mnie kupiła, przekonała. Na pewno nie w całości,
widzę niedoróbki. Nie określiłabym jej zbiorczo jako rewelacja i cudo polskiego rynku wydawniczego. Jest to klasyczny przykład książki przereklamowanej. Gdyby nie cala machina
medialna, przeszłaby bez echa, jak sądzę. Co nie zmienia faktu, że czytając
przeżywałam historię Geroga i Sarah, byłam wzruszona. Więc książka spełniła
swoją rolę. Pamiętam jednak jak,
momentami i to niekiedy długimi, książka mnie męczyła. Dlatego uważam, ze Wy
sami musicie zważyć swoje pragnienia i lęki i dokonać wyboru. Czytać, czy nie.
Ja też jej wystawiłam umiarkowanie dobrą ocenę. Po ochah i achah spodziewałam się cuda jakiegoś.
OdpowiedzUsuńMoże w końcu wbijemy sobie do głowy, że oczekiwanie cudów w przypadku książki, jednak najczęściej prowadzi do zawodu a nie do czytelniczej ekstazy.
UsuńZgadzam się totalnie z Twoją opinią. Klasyczne przereklamowanie. Książka dobra dla osób, które nigdy nie miały styczności z taką literaturą. Kto się nieco oczytał - umiera z nudów. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzyli mamy takie samo zdanie, wątek wojenny ok, teraźniejszy nie ok, ale ogólnie spodziewanego zachwytu nie ma;)
OdpowiedzUsuńNo to jestem jedyną, która wpadła w sidła historii :) Czytało mi się cudownie, autentycznie nie miałam momentów, w których bym ziewała czy nudziła się. Ale potwierdzam wątek wojenny lepszy, choć współczesność też niczego sobie. Generalnie bardzo, bardzo spodobała mi się książka.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego,ale bardzo czesto czytajac ksiazki gdzie akcja toczy sie dwutorowo (w przeszlosci i w terazniejszosci) mam wrazenie, ze czesc nawiazujaca do przeszlosci jest duzo lepsza i 'glebsza' niz ta nawiazujaca do terazniejszosci. Ale moze tylko sie czepiam.
OdpowiedzUsuńW kazdym razie zycze Ci aby Twoja kolejna lektura spelnila Twoje oczekiwania w 100%
Mam olbrzymią ochotę ją sobie sprezentować, choćby na dzień dziecka:D
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie pomyliłem się co do oceny. Daruję sobie na razie. Zresztą dzisiaj nabyłem najnowszą powieść Pilcha, a czytam "Wyznaję", więc literackich doznań mam nadmiar.
OdpowiedzUsuńTego się właśnie obawiałam...;/
OdpowiedzUsuńNo to kupiłam kota w worku...z tego co napisałaś mogłam spokojnie poczekać, aż książka będzie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNie żałuj :) historyczna część jest bardzo fajna
UsuńNo to wrażenia miałyśmy identyczne. :)
OdpowiedzUsuńDlatego tak mi teraz brakuje Twoich polecanek
UsuńHahaha, czyli podsumowując: reklama tej książki osiągnęła swój cel. Szkoda że Rebis nie reklamuje tak bardzo lepszych książek.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak, reklama zrobiła swoje :/ ale nie żałuję ani czasu, ani pieniędzy. Zwłaszcza że w prezencie dostałam ;)
Usuń