W Przygodach Alexa w krainie liczb omówiono różne gałęzie matematyki, w kolejności odpowiadającej mniej więcej chronologii ich rozwoju w historii matematyki. Zagadnienia teoretyczne omawiane są na przykładzie analizy konkretnych problemów i ilustrowane anegdotami oraz sylwetkami postaci historycznych i żyjących. Autor przedstawia historię dociekań matematycznych w zakresie wybranych problemów oraz przedstawia (często zaskakujące) zastosowania wiedzy matematycznej. W każdym rozdziale znajdują się wywiady z wybitnymi matematykami oraz najróżniejszej maści pasjonatami matematyki, np. z kolekcjonerem suwaków logarytmicznych, znawcą numerologii czy zwycięzcą zawodów w liczeniu w pamięci na czas. Autor relacjonuje również swoje matematyczne podróże, np. do Japonii, gdzie odwiedził klubu sorobanu i poznał szympansa umiejącego liczyć, czy do Indii, gdzie spotkał się z guru matematyki wedyjskiej. Autor pokazuje obecność matematyki w życiu codziennym oraz jej związki z przemysłem, rolnictwem, architekturą, kulturą (również popularną), religią, filozofią czy rozrywką.
|
książka towarzyszyła mi na świeżym powietrzu... |
Jestem po profilu humanistycznym,
po humanistycznych studiach, chociaż niepozbawionych niestety cyfr i liczb. W Liceum, mieliśmy grupę osób rozkosznie
niezainteresowanych matematyką, chociaż na gimnazjalnym świadectwie miałam z
matmy piątkę, a może nawet szóstkę? Ale raczej piątkę. Matematyka jest cudownie
logiczna, uwielbiam w niej to, że dobrze wykonane działanie musi dać konkretny
wynik, nie ma miejsca na spory doktrynalne, na różne interpretacje. Dwa plus
dwa, niezależnie od sympatii składu sędziowskiego zawsze będzie cztery.
Przynajmniej na poziomie matematyki uczonej w szkołach, nie na studiach matematycznych.
Niestety w LO wybrałam klasę humanistyczną(tzn. to akurat był mój świadomy
wybór i nie żałuję go), a w niej dostałam nauczyciela matematyki, który –
owszem był świetnym człowiekiem, miał genialne poczucie humoru. Ale miał jedną –
sporą dla mnie, wadę – nie umiał tłumaczyć ograniczonym humanistom – jak się
podówczas z dumą mieniliśmy – matematyki. Prośby o wytłumaczenie zadania
domowego, kończyły się wezwaniem kilku osób do tablicy, wlepieniem kilku
jedynek, następnie Profesor podejmował, zwykle dwukrotny, wysiłek wyłożenia nam
jeszcze raz zagadnienia. Gdy Ci którzy jeszcze coś kumali, tracili grunt pod
oczami, następowała przykra konstatacja „prościej się nie da wytłumaczyć” a po
niej komenda „róbmy zadanie” . Nie możecie mi się dziwić, że klasę maturalną,
powitałam z dziką radością(bowiem urodziłam się w latach pozwalających umknąć
mi spod topora katowskiego i nie mieć obowiązku zdawania na maturze matematyki –
dzięki temu szczycę się średnim wykształceniem, maturą a nawet wykształceniem
wyższym ; ] ) nie zdawałam matury, moja przygoda z matematyką mogła się
zakończyć. I chociaż lata licealne kojarzą mi się z traumą, również
matematyczną, nie zapomniałam o tym
matematycznym zachwycie jaki kiedyś miałam. Gdy trudne zagadnienie znajdowało
drogę do mojego mózgu, gdy cały gąszcz iksów i cyferek, zaczynał układać się w
logiczną całość i wynik się klarował. Gdy z gąszczu figur wpisanych i opisanych
po kolei, skrupulatnie wyłuskiwałam kolejne wartości potrzebne do obliczenia mi
pola, czy obwodu. Coś pięknego. Matematyka jest logiczna, matematyka jest
piękna, poraża wręcz swa prostotą, niezmiennością i stałością.
Przez całe lata matematyka i
liczenie na piechotę prawie nie było mi potrzebne, ale wciąż żywiłam nabożną
cześć do matematyki będącej dla mnie czymś na kształt sztuki tajemnej. Więc gdy
przeczytałam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że będę się przy niej świetnie
bawić. Nie spodziewałam się, że będę czytała ją TAK DŁUGO, ale po zastanowieniu
się, dochodzę do wniosku, że szybciej się nie da, bo ta książka wymaga
świadomego, uważnego czytania, a nie maratonu wzroku po tekście.
Już wstęp mnie ujął. Dlaczego? Bo
uwielbiam ludzi z pasją. A Alex Bellos tą pasję ma i to się czuje. Tak opisuje
pisanie książki: „w trakcie pisania tej
książki cały czas starałem się przekazywać radość i zachwyt towarzyszące
odkrywaniu matematyki.(I pokazywać, że matematycy są zabawni. Jesteśmy królami
logiki, dzięki czemu mamy niezwykle wyrafinowane wyczucie nielogiczności).
Matematyka ma opinię nieciekawej i trudnej. Często rzeczywiście taka jest. Ale
potrafi być też inspirująca, przystępna, a nade wszystko fantastycznie twórcza.”
Czy można oprzeć się takiej
rekomendacji? Absolutnie nie! Autor w niezwykle przystępny sposób
|
... i w zaciszu domowym przy kawie |
wprowadza nas
w świat matematyki, nie tylko w świat cyfr i liczb, ale również teorii,
ciekawostek, zabaw. Pokazuje nam niezwykłe zależności, zwraca uwagę na
doniosłość, w codziennym życiu, starożytnych teorii. Pokazuje nam jak to jest
być zakochanym w matematyce. Książka ma trzynaście rozdziałów od zera do
dwunastu. Autor w ten sposób chce podkreślić doniosłość „wynalezienia”, czy też
„odkrycia” zera.
W kolejnych rozdziałam kluczowym
jest konkretny dział matematyki. Dzięki autorowi, miałam pierwszy kontakt z
logarytmami, mało tego zrozumiałam o co chodzi. Przypomniałam sobie w domu, że
mam suwak logarytmiczny(gdzieś pomiędzy hałdami książek). Alex Bellos snuje
pasjonującą opowieść o królowej nauk.
Mogę Wam zagwarantować, że
kilka(naście) lat matematycznej edukacji w szkole nie nauczyły Was tyle, ile
dowiecie się dzięki tej książce. To uczucie WOW, to zrozumienie, gdy człowiek
rozumie o co autorowi chodzi. Właśnie dlatego uwielbiam się uczyć, to uczucie
zachwytu wobec teorii i prawd znanych już rzeszom ludzi, a dla nas będących
cudownym objawieniem. Jak napisał sam autor: „ Emocjonującym w matematyce jest moment nagłego olśnienia – dzięki takim
właśnie dowodom – kiedy w jednej chwili wszystko staje się zrozumiałe. Sprawia
to ogromną satysfakcję, fizyczną niemal przyjemność.”
Ilustracje, ciekawe anegdotki
sprawiają, że książka ta jest wymarzonym prezentem dla umysłu ścisłego, który
gardzi książką, ale także dla wszystkich, którzy kochają łączyć naukę z
przyjemną lekturą. Jestem zachwycona „Przygodami
Alexa w krainie liczb”, mignęła mi ostatnia kropka, a j a wcale nie chcę
wychodzić z tego świata.
Naprawdę gorąco polecam tę
książkę, pełną ciekawostek związanych z matematyką, wśród których każdy
znajdzie coś dla siebie, geograf, historyk, pedagog. Książka napisana przez
człowieka z pasją, nie tylko dla zawodowych matematyków, także dla takich, którzy
bliższą znajomość z Królową Nauk zerwali w okolicach trzeciej gimnazjum!!
* wytłuszczone cytaty pochodzą z książki "Przygody Aleksa w krainie liczb", która ukazała się nakładem wydawnictwa Albatros w 2013 roku.
Chciałabym zrozumieć i nauczyć się matematyki. W szkole mi się nie udało, choć LO skończyłam z czwórą na świadectwie, ale gdy mój syn pójdzie do szkoły, będę mieć pretekst, żeby sobie przypomnieć :P
OdpowiedzUsuńMatematyka to moja największa zmora od czasów szkolnych i nie potrafię wyzbyć się tej awersji, dlatego nie chce mieć z nią nic wspólnego, więc wybacz, ale spasuje.
OdpowiedzUsuńFajnie! Mam ją u siebie i spodziewam się interesującej lektury. Matmę lubiłam tylko w podstawówce, potem było nam nie po drodze - wieczny human, aż po kraniec studiów, tak jak Ty :) Czytałam kiedyś książkę ułatwiającą kontakt z fizyką i bardzo lubię publikacje tego typu :)
OdpowiedzUsuńO z fizyki kulałam! musze się zapoznac
Usuń