"Pieśń o poranku" to niezapomniana opowieść o więziach, które nas łącza i pożądaniu, które
nas rozdziela.
Larissa Stark ma cudownego męża, piękne dzieci i dom, który uwielbia. Ale czasami, gdy posiada się wszystko, przestaje to wystarczać. Przypadkowe spotkanie z młodszym nieznajomym mężczyzną odmienia jej idylliczne życie. Larissa zadaje sobie pytanie, czy to, w co do tej pory wierzyła, jest prawdą oraz zastanawia się nad tym, co wydawało się nie do pomyślenia. Ale jeśli odważy się na niemożliwy krok, czym stanie się jej życie? Obojętnie jakiego dokona wyboru, ktoś zostanie zdradzony...
"Po części kryminał, po części romans, po części dramat rodzinny – jednym słowem idealna książka." - Daily Mail
"W jednej chwili będziecie wypłakiwać sobie oczy, a w następnej śmiać się przez łzy... Czytajcie i płaczcie... - dosłownie." - COMPANY
Paulinę Simons znam dzięki jej
najsłynniejszej powieści „Jeździec
miedziany” swego czasu zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Czytałam ją z
wypiekami na twarzy, nie mogłam się oderwać.
Po „Pieśni o poranku” również spodziewałam się lekkiej i
przyjemnej historii miłosnej. Historii o miłości, z problemami, ale lekkiej,
poruszającej. Tymczasem autorka wali z grubej rury.
Larissa ma życie jak z żurnala,
jest dobrze sytuowana, ma zaradnego męża, który dobrze zarabia. Ma trójkę
zdrowych, udanych dzieci. Stać ją na realizowanie pasji, nie musi pracować.
Zajmuje się domem i spędza czas jak tylko chce. Tylko, że przypadkowe
spotkanie, najpierw jedno, później następne sprawiają, że chce więcej. Kobieta
uświadamia sobie jałowość własnej egzystencji o wdaje się w romans z
chłopakiem, który mógłby być jej synem.
Do tych zdań sprowadza się fabuła
tej książki. Akcji tam wiele nie znajdziecie. Będzie, za to sporo dylematów.
Autorka tworzy bardzo specyficzną bohaterkę, taką której nie da się lubić.
Larissa jest irytująca, wkurza. Jest klasycznym przykładem „w głowie od
dobrobytu się poprzewracało”. Bo ona ma wszystko, na dodatek nie spadło jej to
z nieba. Był okres gdy z mężem się borykali z biedą, Larissa zna więc cenę
luksusu. A jednak podejmuje ryzykowną grę. Magnetyzm Kaia jest bezdyskusyjny, uwodzi większość klientek,
jest sprzedawcą w sklepie z drogimi autami, więc to jakby część jego pracy, ale
stosunki z Larissą wykraczają zdecydowanie dalej, niż zwykłe handlowe stosunki.
Pomiędzy nim a Larissą nawiązuje się bliska relacja, bliska do tego stopnia, że
Larissa bez swojego kochanka(przypomnijmy, ona ma czterdzieści on circa
dwadzieścia) jest jak na narkotycznym głodzie. Wykonuje domowe prace myśląc o
Kai`u, kocha się ze swym mężem(aby ten nie nabrał podejrzeń) z ciałem Kai`a
przed oczami. Prowadzi podwójne życie, z pozoru wszystko jest w najlepszym
porządku, ale w istocie, wywróciła wszystko do góry nogami.
Próbowałam, ale nie mogę
wykrzesać współczucia dla Larissy, dla mnie jest bezmyślną babą, która dla
zachcianki rujnuje życie swojej rodziny. Porzuca rodzinę z dnia na dzień, znika
bez śladu, jakby nie interesowało ją co będą przeżywali. Dlaczego? Bo jej
kochanek nie chce aby z jego lóżka wracała do męża. Dla Larissy to kwintesencja miłości, jak
nastolatka wierzy że ten wielki płomień będzie trwał wieczność, nigdy się nie
wypali. Larissa nie pyta co będzie dalej, liczą się jej pragnienia, jej chcice,
reszta świata ma się do niej dostosować. Po prostu egocentryczna baba.
|
"Pieśń o poranku" w towarzystwie zblendowanych truskawek :) |
Pomimo irytującej głównej
bohaterki książka niesamowicie mnie wciągnęła i zaangażowała emocjonalnie. To
nie jest książka na jedno popołudnie, nie tylko przez objętość. Za sprawą
ogromnego ładunku emocjonalnego czyta się ją powoli, bowiem nagromadzono w niej
sporo wątków. To nie tylko opowieść o kobiecie która nie wie co ze sobą zrobić.
Jej problemom towarzyszą dramaty osób z najbliższego otoczenia. Chociażby przyjaciółka
Larissy – Che, która przebywa w Manilii i rozpaczliwie chce zajść w ciążę,
dźwigając z poczuciem winy bagaż przeszłości.
To nie jest książka po
przeczytaniu której wraca się, ot tak, do rzeczywistości. Kolejny raz Paullina
Simons udowodniła, że potrafi czytelnika porwać wywołać w nim silne emocje, że
potrafi stworzyć niezwykłych bohaterów, którzy nie są odrealnieni, których się
darzy, albo szczerą sympatią, albo zgrzyta się zębami nad ich charakterem.
Bardzo polecam!
:) cieszę się że przeczytałaś, cieszę się, że mogłam też przeczytać co myślisz:) choć byłam pewna, że i Tobą ta książka szarpnie:)
OdpowiedzUsuńoj szarpała i szarpie w sumie nadal...
Usuńale to dobrze :)
Może za kilka tygodni zrobię kolejne podejście do "Ogrodu letniego"
a czytałaś "Dziewczynę na Times Square" autorki???? Polecam ogromnie mocno!
UsuńU mnie czeka w kolejce "Droga do raju" i kolejne części "Jeźdźca miedzianego" :) cieszy to mnie ogromnie:)
Nie!! ale skoro tak polecasz to muszę to zmienić
UsuńTo pocieszające, że wreszcie są bohaterki negatywne w powieściach, ułomne, mające wiele wad... to sprawia, że czytanie nabiera kolorytu ^^
OdpowiedzUsuńNiemniej, po książkę chyba nie sięgnę. Albo inaczej, nie sięgnę po nią teraz :)
Czy nabiera kolorytu, na pewno dzięki temu jest bardziej emocjonujące :)
UsuńPrzeczytaj tą książkę po 40-tce...to może zmienisz zdanie.
OdpowiedzUsuńmożliwe, ja nie uważam że moja ocenia jest jedyną słuszną. Zgadzam się, że na odbiór książki, bohatera ma wpływ moment w jakim książkę się czyta a przede wszystkim zebrane doświadczenia
UsuńNa pewno przeczytam, bo samo nazwisko autorki mnie przyciąga. A, że głównej bohaterki nie można polubić? no trudno, jakoś to przeżyje. Zblendowanie truskawki i mnie wczoraj towarzyszyły, tyle że nie przy lekturze, a przy nauce :P
OdpowiedzUsuńTruskawki są dobre na każdą okazję :D
UsuńA ja jestem w stanie zrozumieć bohaterkę - czasem po prostu człowiek musi coś zmienić, by nie zwariować. Owszem, można to zrobić na milion mniej radykalnych i okrutnych dla najbliższych sposobów, ale nie potępiam całkowicie bohaterki i samą książkę chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńZrozumieć jej pragnienia - ok, ale jej postępowania nie ogarniam.
UsuńTrochę się obawiam tego, czy ja również nie będę się złościć na bezmyślne zachowanie głównej bohaterki, ale może, nie będzie aż tak źle. Cieszę się natomiast, że w tej historii jest duży ładunek emocjonalny. Bardzo cenię sobie takie życiowe, poruszające powieści. Wprawdzie teraz mam w planach inne książki, ale zapiszę sobie również i ten tytuł i będę o nim pamiętać w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńPauliny czytałam i uwielbiam trylogię Jeźdźca ... dlatego i po tą sięgnę z wielką ciekawością!!!
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy by mi się spodobała, jednak z chęcią po nią sięgnę aby się przekonać, kiedy tylko napotkam tą książkę gdzieś w bibliotece.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
im-bookworm.blogspot.com
Taka kontrowersyjna bohaterka nie zachęca mnie do sięgnięcia po tą książkę, ale z drugiej strony jestem ciekawa innej prozy Paulliny Simons (też czytałam sagę o Tatianie i Aleksandrze z uwielbieniem), no i tematyka jest całkiem ciekawa. Może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuń