O książce Beksińscy.
Portret podwójny było głośno kilka lat temu, wtedy bardzo na nią
chorowałam, ale najwyraźniej miałam fazę na niekupowanie, bo pamiętam, że naprawdę
solidna promocja w lubelskiej księgarni nie była mnie w stanie skusić. Słusznie
rozumowałam, że nie ma co robić zapasów do czytania, skoro czasu coraz mniej.
Jednak w końcu uległam, a jak już On polecał, to kupiłam, nie zmienia to faktu,
że książka kilkanaście miesięcy przeleżała na półce. Musiałam po nią sięgnąć
zaintrygowana zacietrzewieniem autora Tomek
Beksiński. Portret prawdziwy, wprawdzie najwięcej dostało się filmowi, ale
niniejsza książka też oberwała. Byłam i jestem ciekawa. Na film też się wybiorę.
Nie z przekory a z ciekawości.
„Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna. Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna”.
To nie jest książka o znanym i modnym malarzu, który malował dziwne i straszne obrazy. To nie jest książka o jego mrocznym synu, który fascynował się śmiercią i tak długo próbował popełnić samobójstwo, aż mu się udało. Ani też książka o obsesjach, natręctwach, fobiach i artystycznych szałach. Ani też o karierze, pieniądzach, wystawach i krytykach. To nie jest książka o dziwnych uczuciowych związkach, fascynacji muzyką i filmem oraz nowymi technologiami. To nawet nie jest książka o ludziach, którzy pisali dużo listów.
To książka o miłości – o jej poszukiwaniu i nieumiejętności wyrażenia. I o samotności – tak wielkiej, że staje się murem, przez który nikt nie może się przebić. O tym, że czasem bardzo chcemy, ale nie wychodzi. O tym, że życie czasami przypomina śmierć, a śmierć – życie.
Magdalena
Grzebałkowska, zabiera nas w podróż do Sanoka i przedstawia rodzinę
Beksińskich. Urodzony pod koniec trzeciej dekady dwudziestego wieku – Zdzisław,
jest traktowany jak mały książę, rozpieszczany, wychuchany, z jednej strony
jest bardzo wierząca matka, z drugiej – ojciec, który nie utrzymuje bliskiego
kontaktu z Kościołem. Podobny schemat utrzyma się w rodzinie Zdzisława, jego
żona będzie wierząca, ale zarzuci praktykowanie ze względu na męża. Zdzisław
prędko odsunie się od Kościoła, tak jak jego syn prowadzany z takim
zaangażowaniem przez babcię na katechezę. Zdzisław Beksiński jest i będzie
wiecznym chłopcem, nastawionym na pogoń za własnymi marzeniami, za wszystko
zapłaci jego żona. Syn przejmie po ojcu przekonanie, że wszyscy powinni
dostosować się do jego zachcianek i zmiennych nastrojów. Zdzisław nie chciał
mieć dziecka, jednak w końcu ma pojawić się ów potomek, dumny
przyszły ojciec od razu zapowiada, że pieluch zmieniać nie będzie. On chyba
chciał mieć dorosłego kumpla do pogaduszek. Natomiast Zosia jest zachwycona
jedynakiem. Tomek wychowa się w izolacji, przez pierwsze lata życia. Później to
jego życie społeczne będzie różnie wyglądało, tak jak ojciec odsunie się w
świat własnych pasji, będzie szukał swojej jedynej kobiety fatalnej. Czy los Tomasza i Zdzisława mógł być inny?
Magdalena
Grzebałkowska nie próbuje odpowiadać na to pytanie. Nie ocenia, tylko opowiada
jak było. I doprawdy nie wiem co oburzyło Wiesława Weissa. Bardzo lubię to jak
pisze Magdalena Grzebałkowska, więc i ta książka mnie naprawdę podbiła,
spodobały mi się prace, które wybrała Autorka, chociaż jednej z moich ulubionych nie ma, za to mogłam inne
ujrzeć w innym świetle i mam już z trzech faworytów.
Tak,
nie wyobrażam sobie, że można mieć takie prace w mieszkaniu, oszalałabym. A jednak jest w nich coś intrygującego, skąd
u Zdzisława takie wizje, a skąd u Tomka te niepokojące ciągoty, czy wszystko
można sprowadzić do tego, że małe dzieci nie powinny oglądać horrorów? Czy
trzeba raczej uznać, że panowie Beksińscy mieli swoje demony, tylko że Zdzisław
je malował, a Tomek nimi żył? I w końcu nie wytrzymał.
Ta
książka mną wstrząsnęła, zwłaszcza końcówka, jest przygnębiająca, takie
morderstwa z zimną krwią, mnie okrutnie przygnębiają, jakoś tak nie umiem wtedy
dobrze myśleć o ludziach. Bardzo żałuję,
że tak mało dowiedziałam się o Zofii Beksińskej, wydaje mi się, że była taką
cichą rodzinną bohaterką, taką kobietą z którą wiele Polek się utożsami,
odłożyła swoje marzenia i aspiracje, aby jej rodzina była szczęśliwa.
No bardzo ciekawy reportaż, akurat nie tak dawno
słyszałam jak autorka o nim opowiadała.
Cieszę się, że miałam go na półce i mogłam od razu sięgnąć i poczytać.
Fascynujący! Polecam serdecznie!
Chcę przeczytać a na fil wybieram się chyba jutro :)
OdpowiedzUsuńNo ja nieprędko się wybiorę na BJ3 ciągle się zbieram :P
UsuńNajpierw książka, a film w swoim czasie.
OdpowiedzUsuńOj filmu bardzo jestem ciekawa :)
UsuńNa mnie ta książka czeka od świąt Wielkiej Nocy... Leży, leży, leży i doczekać się nie może. Jednak po tym jak przeczytałam Twoją recenzję zabiorę się za nią jak najszybciej :) Historia Beksińskich mimo tego, że jest bardzo mroczna to w jakiś sposób fascynuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To jeszcze nie tak długo leży ;)
UsuńCieszę się, że nadałam jej u Ciebie priorytet, byli ciekawą rodziną, mnie nie zafascynowali, a zasmucili
Mam nadzieje, ze uda mi sie ja w koncu kupic. Za kazdym razem gdy robilam moje wakacyjne zamowienia, ksiazka byla niedostepna...
OdpowiedzUsuńNiestety, dobre książki szybko znikają
UsuńWidziałam dziś film... wstrząsnął mną, dlatego ogromnie ciekawa jestem tej książki.
OdpowiedzUsuńNo wiesz!! Ależ Ci zazdroszczę!
Usuń