Oj
wzięło mnie to wyczytywanie zapasów widzę na amen. Tym razem wzrok spoczął na
błękitnych tomach, a ankieta na FB pozwoliła wybrać. Pyza Pruska uświadomiła mi
istnienie powieści Dwór w Haliniszkach,
a według opisu miało to być coś zupełnie w moim klimacie. Bałam się czy to nie
będzie zbyt sentymentalne, mdłe, ale postanowiłam zaryzykować, bo w Internecie,
opinie chociaż nieliczne, to zasadniczo pozytywne. Więc jeśli ktoś lubi
klasyczną powieść, z akcją na Kresach, taką typowo polską, z odrobiną
pozytywistycznego moralizmu, ale jednak z taki dosyć odważnymi tezami, jak
ślady emancypacji to się nie rozczaruje. Czytałam i żałowałam, że BBC nie
ekranizuje polskich książek, z tej powieści byłby ładny mini serial, tak na
cztery odcinki.
Wileńszczyzna i Rzym na przełomie XIX i XX w. Zosia Halicka, 'słońce' dworu w Haliniszkach, ma szybko zostać wydana za mąż, ponieważ jej matka i siostra potrzebują pieniędzy na założenie nowego zakonu dla pań 'z towarzystwa'. Idealny kandydat, hrabia Barberini-Baraniewski, uważa narzeczoną za prowincjonalną gęś, po kryjomu zaś nadal spotyka się z dawną kochanką. Daleko na Syberii jest jednak ktoś, kto od dzieciństwa kocha Zosię miłością prawdziwą i beznadziejną... Czy dumny Jerzy Lipowski, na którym ciążą długi rodziców, sięgnie po osobiste szczęście?
Na
Kresach mieszka osiemnastoletnia Zosia, pod wpływem zarządzającej majątkiem
babuni- marszałkowej, dziewczę ukochało wieś i pracę, nasiąkło ideałami pracy u
podstaw. Miała ku temu wiele okazji, bo matka dziewczynki i jej siostra oddały
się wyższym celom. Siostra Teresa Leonia, będąc dzieckiem cudownie ozdrowiała,
a w chorobie ukazała się Maryja co naznaczyło dziewczynkę religijnością i teraz
przebywa z matką w Rzymie, by wybrać najlepszy zakon, ale ponownie ukazuje jej
się Matka Boska i nakazuje ufundowanie nowego zgromadzenia. Z taką misją wraca
Teresa Leonia z matką do Polski. Taki pomysł nie spotyka się z entuzjazmem, to
wymaga kosztów, a w majątkach się nie przelewa. Zresztą dookoła wszyscy mówią,
że zakładanie zakonu w Rzymie nie przysłuży się Polsce, że trzeba tu żyć, tu
pracować. Jednak kobiety są nieugięte, na dodatek by ułatwić formalności,
podziały umyślają sobie wydać chyżo Zosię za mąż. Jeśli zaś chodzi o absztyfikantów
Zosi, to liczyć się będzie dwóch. Z jednej strony mamy prawego, zacnego
chłopca, obciążonego długami, który kochając dziewczynę nie chce jej rujnować
życia, bo sam się nigdy nie dorobi. Z drugiej zaś strony mamy zamożnego,
arystokratę, zasłużonego w Watykanie, któremu jednak daleko do prawego
charakteru. Emma Dmochowska zabierze nas w podróż do świata który przeminie tak
szybko, co uświadamiamy sobie dowiadując się, ze wydana została w 1903.
Emma
Dmochowska sięga do bogactwa ideałów pozytywizmu, pokazuje nam ziemski majątek,
w którym, dziedzic, w tym przypadku marszałkowa, trzyma rękę na pulsie
wszystkiego. Pracuje od świtu do zmierzchu, dba o moralność, porządek. Oddana
Bogu i ludziom. Autorka pokazuje, jaki to niekończący trud, ile trosk, które
nigdy się nie kończą. Ustami marszałkowej wypowiada najważniejsze tezy, jak
małżeństwo to z miłości, najważniejsze to słuchać bożej woli, pracować dla
dobra kraju. Każe nam też ufać mężowi, ale już nie skreśla rozwodów,
definitywnie. Ta książka to zestawienie dwóch odmiennych filozofii, próżnej
dewocji, z prostą organiczną wiarą. Pięknie to konfrontuje Zosia, obserwując
przepych Mszy w Watykanie, z prostotą nabożeństwa w rodzinnym kościółku, mimo
swej młodości zauważa, że tu wśród światowych rzeźb, bogactwa, góruje blichtr a
w Haliniszkach ludzie przychodzą nie dla człowieka, nie dla pychy, a dla Boga.
Jak
tak sobie to uświadamiam, to książka oparta jest na konfrontowaniu skrajnych
postaw i wydobywaniu prawdy, dobra, wartości uniwersalnych. I chociaż ktoś
powie, że taka tania dydaktyka, sentymentalne pisanie jest passe to ja nie mogłam oprzeć się czarowi tej powieści, leniwemu
urokowi, który przenosił mnie o wiele lat wstecz, do kraju, gdzie niewzruszone
były pewne wartości dziś wyparte. Chociaż smutno mi się zrobiło, pod koniec,
gdy zaczęłam się zastanawiać, co z Zosią stanie się, gdy przeżyje jeszcze
jakieś czterdzieści lat.
Naprawdę
polecam Wam tę powieść, nie jest to nic szalenie ambitnego i wiele osób ją
zgani(ostatnio poznaję ludzi, którzy czytają jeno ambitną literaturę i czuję
się jak pustak), ale ja cieszę się, że ją przeczytałam, bo było to miłym
doświadczeniem!!! Zapomniana a niesłusznie!
Ja pewnie ominęłabym tę książkę szerokim łukiem. Podziwiam. :)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię. Mam Dunin-Kosicką w domu.
OdpowiedzUsuńBBC nie kręci o Polsce. Oni propagują swoją historię, z całym szacunkiem. Ale Anglicy wiedzą jak robić pijar wokół trzech królów na krzyż i jednej królowej i historii, która tylko dlatego skończyła się dla nich dobrze, bo mieszkali za morzem.
Wiem, że nie kręci o Polsce, szkoda, że u nas się tak nie robi filmów
UsuńZ sentymentem wspominam tę powieść. Przydałoby się wznowienie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, wypadałoby wznowić polską klasykę
UsuńWłaśnie czytam, urocza książka. Emma była dobrą pisarką, szkoda, że jest mało znana.
OdpowiedzUsuń