Powieści
o tematyce świątecznej mają swój uniwersalny czar i urok, nawet, gdy po
świętach zostało błogie wspomnienie dobrze je się czyta, zwłaszcza, gdy za
oknem śnieg, a na chodniku mamy coś na kształt lodowiska. Okładka tej powieści
ma urzekającą okładkę, jakby sama zapraszała, do tego by zapalić świeczkę,
wziąć kubek gorącej herbaty i owinąwszy się kocem, oddać się lekturze. Trochę
się z jej czytaniem spóźniłam, ale naprawdę dobre historie można czytać
przecież niezależnie od sezonu. A miałam nadzieję, że ta historia taką właśnie
będzie.
Dowcipna, pełna celnych obserwacji powieść o tym, co czeka rodzinę, gdy podczas świąt zmuszona jest odbyć tygodniową kwarantannę…
Rodzina Birchów wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości. Będą odcięci od świata przez siedem dni. A że w Weyfield nawet wi-fi pozostawia sporo do życzenia, są więc skazani na własne towarzystwo. Winny temu jest wirus haag i Olivia, która leczyła w Afryce ofiary epidemii i musi odbyć tygodniową kwarantannę – tym razem wspólnie z rodziną. Emma i Andrew cieszą się, że święta spędzą wreszcie z dwiema córkami, bo Olivia, starsza z nich, rzadko gości w domu. Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się wyłącznie sobą i swoim ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.
W narzuconej, nie zawsze wygodnej bliskości nic nie może pozostać długo w ukryciu. Gdy na światło dzienne wychodzą kolejne sekrety i zadawnione urazy, największym wstrząsem okaże się niespodziewany gość, który nagle stanie na progu.
Przenosimy
się do Anglii, tuż przed świętami, pewna dosyć specyficzna rodzina ma spędzić
przymusowo święta razem. Otóż Olivia – córka, wraca z Afryki, gdzie była
narażona na działanie groźnego wirusa, bo pracowała wśród chorych,
profilaktycznie ona, a z nią i cała rodzina mają się poddać kwarantannie.
Będzie to ciężkie siedem dni. Ojciec rodziny, niegdyś reporter wojenny,
dowiaduje się, że ma nieślubnego syna, matka tej rodziny – pochodząca z
arystokracji dowiedziała się, że ma raka, tylko Phoebe, najmłodsza córka cieszy
się swoimi zaręczynami i planuje ślub. Od dawna wszyscy nie mieli być skazani
na siebie na tak długo, na jaw wyjdą sekrety, trudności z komunikacją i chociaż
święta to w tej rodzinie czas uświęcony wielopokoleniową tradycją, to na pewno
za łatwo nie będzie. Zwłaszcza, że zbliża się ów nieślubny syn, który nie
zraził się tym, że ojciec nie odpowiedział na mejle.
Jest
to taka przyjemna czytanka na okres świąteczny, ale niekoniecznie, bo chociaż
same przygotowania, choinka i prezenty mają tam dużo miejsca, to jednak książka
zasadniczo opowiada o czymś innym. Opowiada o ludziach, którzy są rodziną,
kiedyś musieli być sobie bliscy, ale życie i czas odsunęły ich od siebie.
Kwarantanna zmusza ich do przebywania ze sobą i daje okazję do wzmożonej
obserwacji, a co za tym idzie, bohaterowie dochodzą do ciekawych wniosków. Nie
jest to taka cukierkowa powieść, chociaż kończy się dosyć tendencyjnie,
niemalże widzę wielkie płaty śniegi, słyszę te dzwoneczki, ale chyba czasami
potrzebujemy wiary, że wszystko się ułoży i że nieważne jak pokłócimy się z
rodziną, to, że jednak drogę do pojednania i wzajemnego zrozumienia znajdziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.