Dacie wiarę, że nie jadłam fig? Tak to jest, jak się mieszka na prowincji, mirabelka prosto z drzewa – tak, ale figa? Najwyżej figa z makiem. Okładka była tak apetyczna, że zachorowałam momentalnie. No i blurb. Jestem hiszpanofilką, rzecz się dzieje w Galicji, tej hiszpańskiej, a ja mieszkam w polskiej Galicji. Autorka zaś przyszła na świat w Santiago de Compostelli, co było dla mnie dodatkową zachętą. Nie ukrywam więc, że książkę brałam z powodów moich dodatkowych zainteresowań. No i te figi na okładce. Gdyby nie ryzyko, że Mężczyzna kupi mi zamiast fig np. czosnek (bo podobne), to wydałabym już dyspozycję. : P Okładką jednak się nie najem, w sensie duchowo-czytelniczym. Trochę się bałam, bo w komentarzach mi napisano o realizmie magicznym. A ja ogólnie uważam, że to określenie w elegancki sposób skrywa plątaninę w oparach absyntu i mówi się tak, gdy tak naprawdę niewiadomo o czym jest książka. Lub wiersz.
Wspaniała powieść, w której pobrzmiewają echa klasyków literatury hiszpańskiej.
Galisja, lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku. Dwie siostry po wieloletniej nieobecności wracają do małej wioski Tierra de Chá. Wiąże je przysięga milczenia – muszą zachować w tajemnicy pewien mroczny czyn, którego dopuściły się w przeszłości – oraz zainteresowanie kinem i życiem hollywoodzkich gwiazd. Wracają do domu dziadka, z którego musiały uciekać jako małe dziewczynki.
W Tierra de Chá niby nie zmieniło się wiele, a jednak zmieniło się wszystko.
Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu powrót sióstr kładzie się cieniem na spokojnej egzystencji mieszkańców wioski. Dlaczego nikt nie chce rozmawiać z nimi o ich dziadku, don Reinldzie? Co takiego wydarzyło się podczas wojny? Czemu nikt nie powie im prawdy?
Powoli siostry odnajdują jednak swoje nowe miejsce. W toku opowieści, prowadzonej w atmosferze na poły baśniowej, gdzie przeszłość i teraźniejszość krzyżują się i zlewają w jedno, dowiadujemy się, kim był don Reinaldo, co zrobił i dlaczego jego wnuczki musiały uciekać. Odkrywamy również tajemnicę sióstr, która skłoniła je do powrotu do zabitej dechami rodzinnej wioski.
Jak już mogliście przeczytać, akcja dzieje się w Galicji, a więc jednym z regionów Hiszpanii. Akcja to dużo powiedziane, jak na tak w sumie niespieszną opowieść. Po dłuższej absencji do wsi, w której się wychowały, wracają dwie siostry. Owe tytułowe Zimowe panny, przed laty wywędrowały z rodzinnej wsi, a ich mikrokosmos się zmienił. W międzyczasie umarł ich dziadek, a ponieważ przed śmiercią podpisał z mieszkańcami wsi dziwne umowy, do Zimowych Sióstr puka praktycznie cała wieś. Książka przypominająca mi klimatem Czekoladę, taka magiczna i nierzeczywista.
Powieść jest bardzo niespieszna, takim lśniącym witrażem z soczystymi opisami. Czy to jest realizm magiczny? Nie wiem, chyba musiałam być na polskim wtedy zakochana i nie uważałam. Ale książka ma w sobie magię słowa. Zwłaszcza, gdy postaramy się wczuć w atmosferę opisywanego kraju. W Polsce mało o tym wiemy, ale hiszpańska wojna domowa była jedną z bardziej wyniszczających i krwawych. Destrukcyjny potwór, którego próbowali opisać Wielcy Mistrzowie Słowa jak Orwell czy Hemingway. Łatwiej z tą świadomością zrozumiemy ludzi i ten opisywany świat. Zrozumiemy atmosferę strachu, te wszechobecne tajemnice. Nie każdą książkę można czytać w oderwaniu od znajomości historii.
Na początku bałam się tej powieści. Absolutnie niesłusznie. Ona jest bardzo specyficzna, spokojnie uwierzę, że nie podbije każdego, ale sądzę, że prawdziwi wielbiciele dobrej literatury po prostu się nią zachwycą.
Ja osobiście polecam.
Ta polska okladka jest zdecydowanie bardziej klimatyczna, a moze raczej apetyczna, niz hiszpanska, haha. Figi na surowo mi nie smakuja, ale mam figowca w ogrodzie i jesienia smaze powidla z cynamonem. Te na okladce to tzw. brevas- figi z fioletowa skórka. Ja zdecydowanie wole figi suszone, zwlaszcza w formie tzw. pan de pobre- chleba biedaków- otwierasz taka suszona fige i nadziewasz ja orzechami wloskimi. Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńDzięki za wskazówki, muszę się dokształcić z owoców ;)
UsuńJeśli przypomina klimat z "Czekolady", to ja jestem kupiona, bo uwielbiam takie właśnie klimaty. :)
OdpowiedzUsuńMa podobną magię ;)
UsuńTeż chyba nie jadłam fig, więc jest nas dwie :) Chyba będę musiała się przełamać i sięgnąć po tę powieść. Nie jestem przekonana do niej, nie jestem miłośniczką baśniowości i realizmu magicznego ani niespiesznej akcji. Ale tyle osób chwali i namawia, że w końcu ulegnę i przeczytam.
OdpowiedzUsuńMamy ze sobą naprawdę dużo wspólnego :)
UsuńDługo się zastanawiałam nad tą książką, ale w końcu zrezygnowałam, spróbuję jej poszukać kiedyś w bibliotece.
OdpowiedzUsuńTeż nie jadłam nigdy fig, pozdrowienia z mojej prowincji;)
No też nie wiem czy MUSIAŁAM ją przeczytać. Biblioteki są ok.
UsuńMy z prowincji musimy trzymać się razem :D
Jestem w trakcie lektury i cały czas się zastanawiam, czy mi się podoba, czy nie :P
OdpowiedzUsuńStrasznie dziwna jest, nawet jak na mnie, nawet jak na realizm magiczny ;P
To domyśl się jak ja miałam ciężko, bo ja za realizmem magicznym, tak se ;)
UsuńKocham gdy książka się nie śpieszy, raczy nas swoimi opisami... Idealnie zdałaby się w piękny, letni, ciepły dzień :)
OdpowiedzUsuńa za oknem przedwiośniowe paskudztwo :P
UsuńNIedługo będę czytać :)
OdpowiedzUsuńbędę czekała na opinię :)
UsuńFaktycznie, apetyczna okładka :) Figi są spoko :)
OdpowiedzUsuńaż jeść mi się chce :D
Usuń