Ostatnia część trylogii o braciach Borowskich przedstawia życie Łukasza „Lukasa” Borowskiego. Gangstera, handlarza, mordercy, lecz również ukochanego syna, brata i męża. To wycieczka w przeszłość do czasów, gdy Lukas stawiał swoje pierwsze kroki „na mieście”, aż w końcu stał się jednym z najważniejszych ludzi mafii, świadkiem koronnym i odkupicielem własnych win.
Bo za winy trzeba płacić.
Błędy naprawić.
Złe postępki zamienić na dobre.
Bo ja jestem Lukas. Prosty chłopak z miasta.
O gorącym sercu i zimnym spojrzeniu.
I zawsze spłacam swój dług.
Moje życie dopiero się zaczęło.
A dług pozostał jeszcze niespłacony...
Wstrząsająca i wzruszająca opowieść człowieka, który przeżył wiele, widział prawie wszystko i potrafił równie mocno kochać, co nienawidzić.
No i niestety ostatnia część
Trylogii za mną : ( Zacznę od ostrzeżenia, nie zaczynajcie czytać, jeśli nie
macie czasu na pochłonięcie około tysiąca stron – jednym tchem. Wprawdzie czyta
się diabelnie szybko, ale jednak trzeba dysponować czasem, a człowiek odstawi
wszystko dla tej lektury. Dodatkowo nowe wydanie, że książka idealnie leży w
ręce, jest przemiła w dotyku, ja często trzymałam ją w ręku i po prostu
głaskałam. I tak mnie refleksja złapała, jak to technika idzie do przodu,
pamiętam czasy gdy jarały mnie błyszczące litery w książkach Pottera, a teraz,
książka jest w dotyku aksamitna jak brzoskwinia. Super sprawa!!
No, ale wiadomo – nie samą
okładką żyje człowiek. Najbardziej liczy się treść. Szczerze powiem, że miałam
wątpliwości, bałam się tego tomu. Sądziłam, że wszystko zostało powiedziane w
dwóch poprzednich. Bo co tu dodawać. Łukasz był niezłym sukinsynem, że nawrócił
się na dobrą drogę – no fajnie, ale czy są jakieś białe karty tej historii,
owszem znaliśmy tylko zarys, ale czy
zatajono jakieś istotne fakty? Chyba nie… więc Historia Lukasa jawiła mi się
jako wymuszona część, bałam się, że będzie to pisane na siłę. Jak ja się
zdziwiłam. Chociaż to takie oklepane, ale niezmiennie poruszające!
Pretekstem do opowiedzenia
historii życia Łukasza jest jego wieczór kawalerski. Oto siedzi ze swym bratem
w pokoju, popijają łiskaczyka i prowadzą pierwszą, szczerą spowiedź, tzn. mówi
głównie Łukasz, Krzysiek ogranicza się do skwitowania poszczególnych fragmentów
opowieści brata, bądź wezwaniem jakiegoś świętego, bądź wulgaryzmem. Krzysiek jest słuchaczem, razem z nami
poznaje losy brata i tak jak my, chociaż wiedział wiele, zostanie zaskoczony.
W ogromnym skrócie: dowiemy się w
jaki sposób Łukasz trafił do przestępczego świata, jak to się zaczęło,
następnie będziemy obserwowali jego przemianę w tego zimnego drania, którego
znamy z tomu pierwszego. Bo Łukasz z „Braterstwa krwi” to już zupełnie inny
typ. Co było iskrą, impulsem, początkującym każdą z tych przemian?
Autorka sięga po pewniak, wiadomo
– nic tak nie porusza kobiet, jak czytanie o takich zimnych, okrutnych
facetach, każda z nas chce być tą która go usidli, zmieni, dla której on będzie
chciał się zmienić i pokazać wrażliwą stronę swojej natury. I w tej powieści możemy poznać w
innym świetle Łukasza z pierwszego tomu. Tego złego, wyrachowanego i
zimnego. Czy to czego się dowiadujemy
rozgrzesza go? Pewnie nie, tłumaczy – tak, ale nie przekreśla jego winy, która
jest bezdyskusyjna, uczynił wiele złego, ale dzięki temu, że mamy pełny obraz
sytuacji, możemy wiele zrozumieć. Ta opowieść jest bez wątpienia bardzo
przejmująca. Autorka zmusza nas do refleksji, nad szeroko pojętym życiem, nad
konsekwencjami naszych wyborów i naszych czynów.
Nie można się nie wzruszyć
podczas lektury tej powieści, nie można pozostać obojętnym, w pewnym momencie
Lukas staje się bytem realnym, znajomym, którego opowieść porusza do szpiku
kości, bo wydaje się, że nie można przejść takiej drogi, przeżyć tego co on
przeżył i być w dalszym ciągu otwartym na miłość i na życie. Książka angażuje i
porywa czytelnika, gwarantuje zajęcie na kilka ładnych i miłych godzin godzin
swoistego katharsis!
Naprawdę polecam wszystkim
zapoznanie się z tą Trylogią „Historia Lukasa” na świetnym poziomie zamyka całą
serię!!
To moja czwarta książka autorstwa
Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, wiem że nie jest to moje ostatnie spotkanie z
prozą tej Autorki, mam nadzieję, że szybko będę miała okazję przeczytać również
i inne jej powieści. Wiele sobie po nich obiecuję. Jak widać!! Warto czytać
polskich Autorów!
właśnie tego czasu mi zawsze brakuje...
OdpowiedzUsuńMi zwykle też, ale styczeń sprzyja wyżyciu się książkowemu
UsuńKasiek, ja się nie dziwię, że Ci się okładka spodobała :P. Podziwiam Ciebie za szybkość czytania i za to, że tak szybko potrafisz przelać swoje odczucia :)
OdpowiedzUsuńChciałam tak na gorąco!! Tą książkę musiałam na swieżo :D Czytam szybko jak mam czas :D Czy ksiażkowy Lukas ma wygląd(dla mnie Pana z okładki) może nie w 100% ale jest ciacho :D
UsuńNo proszę, poszłaś za ciosem! Co prawda ja bym tego pana z okładki nie pogłaskała, ale wiem o czym mówisz ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że znalazłaś lekturę, przy której łatwo rzucić wszystko w kąt i odlecieć. Takie książki lubię!
Głaskasz okładkę, Pan to inna broszka. Ty masz swojego Księcia, Stare Panny jak ja mają inaczej. I muszą oddawać się bez reszty literaturze :D
UsuńO matko, ale mi smaka narobiłaś tą trylogią! :P Ja narazie nie zaczynam, bo niestety, ale z czasem ciężko. Za dwa tygodnie egzamin z literatury angielskiej i na tym muszę się teraz skupić :(
OdpowiedzUsuńAle braciom Borowskim nie odpuszczę ^^
Znam to cierpienie, ale Ty jesteś twarda, ja zaczęłam czytać tuż przed seminarium. I godziny wyjęte z życiorysu
UsuńO kurcze, okładka mi się podoba:D
OdpowiedzUsuńa w dotyku jaka miła :D
UsuńMacałabym :D
Usuń