Jeśli
pierwsza książka przeczytana w tym roku ma być wróżbą, to czeka mnie wspaniały
literacko rok. Rok wzruszeń i zachwytów, rok upajania się słowem, przeżywania
wielkich emocji. Sama sobie zazdroszczę. A miało nie być tak pięknie. Lekturę Ostatniego listu od kochanka odkładałam,
nie wiem czy decydowała o tym różowa, landrynkowa okładka, czy romansowy tytuł,
czy może fakt, że pierwsze akapity mnie nie porwały… Jednak mając ochotę po
lekturze Czas pokaże, na książkę
pełną miłości, perturbacji, motylków i wzruszeń, wiedziałam, że wybór będzie
pomiędzy dwoma książkami Moyes, z serii Leniwa Niedziela. Ponieważ Ola!! Tyle razy
namawiała na ten Lista, złamałam się
i zaczęłam czytać. Znowu, początek mnie nie zwojował, ale się zaparłam. Nie
mogę porzucić pierwszej książki w roku!!! Skończyłam o drugiej w nocy,
zapłakana, bezsenna, pełna myśli i absolutnie zachwycona. I przyznam się, do
bycia afektowaną, sentymentalną idiotką – nie wiem jak wczytam się w coś
innego. Ustawy!!! Przybywam ; )
Kilka słów może zakończyć romans albo... wskrzesić utraconą miłość.Romantyczna i wzruszająca powieść o namiętności, zdradzie i bolesnych doświadczeniach, która jest także hołdem oddanym zapomnianej sztuce pisania listów miłosnych.Ellie, dziennikarka "Nation", trafia w archiwach gazety na tajemnicze i dramatyczne listy miłosne: ślad romansu, jaki na początku lat 60. przeżyła piękna Jennifer, żona biznesmena, z Anthonym, reportażystą. Sama Ellie, związana z żonatym mężczyzną i niepewna swego związku, też porozumiewa się z nim listami. Próbując poznać sekret dawnych kochanków, Ellie coraz lepiej rozumie swoją beznadziejną sytuację. Czy będzie umiała ją rozwiązać?
Pracująca
w londyńskiej gazecie Ellie, szukając inspiracji do napisania artykuł znajduje
list sprzed czterdziestu lat. List namiętny, pełen pasji, miłości wyczuwalnej
pomimo upływu lat. Chce odnaleźć nadawcę, adresata, poznać ich historię. I tę
historię my poznajemy. Jennifer jest piękną kobietą, wychowaną by być ozdobą
męża, pięknie wyglądać i podawać drinki. Nikt nie wymaga by miała swoje zdanie,
to byłoby nawet niestosowne. Na jednym z przyjęć poznaje reportera, bawidamka,
znanego z licznych romansów z mężatkami. Dosyć prędko mówi mu, że ona nie
będzie kolejną jego zdobyczą, że jest szczęśliwa. Jednak znajomość trwa,
Anthony, poraniony przez życie, z pozoru oschły i niewrażliwy, pisze do niej
listy w których mówi, to co ucierpiałoby, gdyby przyszło to wypowiedzieć. Listy
pełne namiętności, pasji, miłości której chciałaby doświadczyć każda kobieta.
Mając świadomość realiów, nasuwa się jedno pytanie, jak skończy się ta
historia, I czy Ellie, sama spotykająca się z żonatym facetem, wyciągnie z tego
jakiś wniosek?
Nie
wypieram się tego, że jestem sentymentalna, na Przeminęło z wiatrem nie płaczę, chyba tylko dlatego, że oglądam
ten film od trzeciego roku życia. Tak, większość porządnych historii miłosnych
wzbudza we mnie i motylki i morza łez. Uwielbiam takie książki, takie, że
zaczynasz czytać, kończysz, jest druga w nocy, a ty rano wstajesz do pracy.
Rzadko, coraz rzadziej trafiam na książkę, tak doskonale napisaną, że czytam i
odkładam lekturę, żeby starczyło na dłużej, nawet z najlepszym ciastem Mamy tak
nie robię. Tę książkę smakowałam, delektowałam się opisami, kilkakrotnie
czytałam fragmenty listów. Tak jak powie Ellie Boję się, że mnie nikt nigdy tak nie pokocha[s. 405], wydaje mi
się, że właśnie dlatego czytamy takie książki. Chcemy wierzyć, że takie
historie się zdarzają, że miłość jest silniejsza niż świat, że mężczyzna mówi
coś pięknego, nie tylko w jednym celu. A może rację ma Rory A może jeśli chodzi o mężczyzn, nie wiedzą,
jakich słów się od nich oczekuje.[s. 357]. Tylko, że zazwyczaj nie chodzi o
granie ze scenariusza, chodzi o romantyczną spontaniczność, która odróżnia
prawdziwy romantyzm od hollywoodzkiego kiczu.
Spłakałam
się na tej książce. Chociaż ma kurczę landrynkową okładkę i wygląda jak magazyn
o modzie dla pań z wyższych sfer, rozpadałam się i czułam pustkę. Czułam tę
książkę, przeżywałam rozterki jej bohaterów. Po tej książce nie mogłam zasnąć,
nie mogłam przestać myśleć. Słucham smętnej muzyki i myślę jak wrócić do
rzeczywistości.
Tak,
ta książka to romans. Jeśli oczekujecie głębokich przemyśleń, egzystencjalnych
dylematów jak u Diderota, to sorry nie ta
bajka. Jeśli jednak tak jak ja
szukacie, poruszającej, naprawdę pięknej historii o ludziach szukających
miłości, to jest to najlepszy wybór świata.
Chociaż,
może mamy tu i dylemat, gdzie tak naprawdę jest miłość, gdzie tkwi zakochanie…
Jestem
zachwycona. Mam nadzieję, że nie przeczytam w tym roku gorszej książki.
Polecam!!
Ostrzegam, można się popłakać, więc ja upłakałam się ponad miarę!
Bardzo byłam ciekawa Twojej opinii o tej książce. I widzę, że wywarła na Tobie takie samo wrażenie jak na mnie :) Cieszę się i pozdrawiam! Bardzo lubię czytac Twoje opinie :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńatram_78
Dziękuję!!! Mam nadzieję, że wieloma książkami się zachwycimy :)
UsuńDziękuję za dobre słowo!
A książka, książka mnie uwiodła!!
Oj, koniecznie muszę to przeczytać, bo ja uwielbiam takie historie!
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję i jednocześnie zapraszam do siebie na bloga, na noworoczny felieton: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Agnieszko dziękuję!!
UsuńAle proszę Cię czytaj inskrypcję niżej, bardzo proszę o niezamieszczanie linków. ;)
Czytałam już dwie inne ksiązki tej autorki i wywarły na mnie duże wrażenie, więc za ten tytuł też się zabiorę:)
OdpowiedzUsuńA które czytałaś, bo szukam porównania? ;>
UsuńTeż lubię sobie popłakać przy Jojo Moyes, czytałam pięć jej książek. Gorąco polecam dwie ostatnie jej książki Razem będzie lepiej i Zanim się pojawiłeś, choć wszystkie są świetne i mają podobną "tematykę". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie, mam w sumie cztery. Zazdroszczę Ci :))
UsuńJojo Moyes znów, to jakiś znak, że koniecznie muszę poznać jej twórczość, chociaż trochę się bronię, bo romans, bo to nie mój typ książek i takie tam. Ale opór kruszeje, a do głosu dochodzi chęć przeżycia takich wzruszeń i emocji.
OdpowiedzUsuńJak możesz nie lubić takich powieści. One są, ach i och, pod warunkiem, że są tak dobre :D
UsuńNo bo ja ogólnie nie przepadam za romansami, zazwyczaj wydają mi się zbyt sentymentalne, totalnie oderwane od rzeczywistości. Ale dobrą książką nie pogardzę :)
UsuńJa uwielbiam całkowicie bezwarunkowo wszystkie książki autorki:)
OdpowiedzUsuńTylko dwie czekają na mnie w domu i muszę sobie dawkować. Na chandrę i kryzys. Kubek czekolady, toffi koc i kot :D
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzasami wydają mi się banalne historie miłosne, ale niektóre chwytają za serce- oczywiście poszukuję tych drugich, poszukam recenzowanej przez Ciebie książki.
OdpowiedzUsuń