Książka jest opowieścią o dziewczętach walczących w Powstaniu Warszawskim. Każdej bohaterce poświęcony jest odrębny rozdział. Autorka po mistrzowsku kreśli sylwetki 18 kobiet. Odkrywa mało znane karty powstańcze wybitnych aktorek Aliny Janowskiej i Danuty Szaflarskiej. Przybliża dzieje Krystyny Wańkowiczówny i Krystyny Krahelskiej oraz mniej znanych kobiet, które wsławiły się niezwykłą odwagą i bohaterstwem np. Lidii Markiewicz-Ziental, która przeszła cały szlak bojowy powstania, czy Haliny Dunin-Karwickiej, łączniczki Batalionu „Parasol”, Henryki Dziakowskiej-Zarzyckiej, łączniczki i sanitariuszki Batalionu „Parasol”, która uczestniczyła w walkach na Woli, Starym Mieście i w Śródmieściu, czy Danuty Zdanowicz-Rossmanowej, komendantki Wojskowej Służby Kobiet Batalionu „Ostoja”, adiutantki harcmistrza Tadeusza Zawadzkiego „Zośki” i kapitana Tadeusza Klimowskiego.
„Gdy zapłonął nagle świat, bezdrożami szli…”
Gdy układałam w myślach recenzję,
akurat w playlście przyszła kolej na „Biały krzyż” Czerwonych gitar… i tak
słucham jej i myślę o tej książce, słucham i myślę, słucham i ogarnia mnie
melancholia. Skończył się sierpień, ale nie powinna kończyć się nasza pamięć „o tych których nie ma”.
Nie ukrywam, że po książkę
sięgnęłam głównie dla Krysi Wańkowiczówny, ale świeczki w oczach miałam, przy
każdym rozdziale. Niejednokrotnie.
Barbara Wachowicz pokazuje nam historię
kobiet… zawsze mówi się o udziale kobiet w Powstaniu, to nie jest jakieś novum, ale pomimo oklepania tematu to
jednak tak wnikliwej, dokładnej książki jeszcze nie widziałam. Książki
historycznej, która sprawa że człowiek się rozkleja…
Autorka opowiada o kobietach
biorących udział w Powstaniu, o tym kim były, co robiły, o czym marzyły, że się
kochały, brały ślub wśród świstu kul. Książka jest podzielona na dwie części,
pierwsza opowiada o kobietach, które zginęły:
„…bo nie wszystkim pomógł los, wrócić z leśnych dróg, gdy kwitły bzy”
Krysia Krahelska, która pozowała
do rzeźby Syrenki warszawskiej, Krysia Wańkowiczówna, siostry Grzeszczakówny,
Irena Kowalska-Wuttke i inne. Ofiarne, przepełnione miłością do Ojczyzny, te,
które wyrosły w kulcie niepodległej Ojczyzny. Dla nich patriotyzm to nie były
czcze kłótnie, ale czyny:
„Nigdy nie mówiło się o miłości Ojczyzny(…) myśmy żyły tą miłością.”
Czy chciały umrzeć w myśl: dulce et decorum est pro patria mori?
Nie sądzę, młodzi ludzie chcą żyć, te dziewczyny miały głowy pełne ideałów,
byłyby wspaniałymi matkami, dzieci odrodzonej Polski. Chciały żyć, łaknęły
wolności, to pierwsze pokolenie wolnych Polaków, miało nigdy nie oglądać łun
wojennych nad krajem. Niestety, los
chciał inaczej… chociaż w swoich czasach były płcią słabszą, to gdy nadeszła
godzina próby, wyrosłe na harcerskim gruncie, zameldowały się na służbie.
Każdego dnia narażały życie, ukrywały uciekinierów, karmiły, pocieszały, a gdy
wybiła godzina W, poszły ze śpiewem na ustach na pierwszą linię frontu… padały
jak ścięte kwiaty, z pieśnią na ustach, mordowane były i do końca zachowywały
wiarę, nie traciły nadziei… Na ich rękach umierali ich mężowie, ukochani,
osierocały rodziców, biedne Matki, które do końca życia będą czekały na córki…
osieracały Ojców. Często zabrano im nawet miejsce pochówku, i w tej dziedzinie
miał się sprawdzić Słowacki:
„jam jest jak człowiek co
zazdrości, mogił popiołom”.
Ich matki będą „zazdrościły”, tym
matkom, które wiedzą, gdzie pochowano ich dzieci. Czy może być coś bardziej
przygnębiającego?
Czy w związku z tym, te kobiety
które przeżyły koszmar Powstania miały lepiej? A skądże! Nowy ustrój
prześladował je bardziej niż Niemcy, były torturowane, zamykane w więzieniach,
szykanowane… tak odpłaciła się Polska swoim dzieciom. Jezu jakie to smutne… tak
bolesne… z jednego terroru przeszły do drugiego, dłuższego a równie
bezwzględnego.
Gdy czytałam miałam łzy w oczach,
gdy pisano o matkach, które pochowały dzieci, lub te poszły na odsiadkę.
Pierwsza jest oczywiście Matula, matka Rudego, kobieta złota i mocna jak stal.
Matula harcerzy, matka która przeżyła wszystko… Bóg nie dał jej umrzeć w
samotności, w niekochaniu, a ile mam powstańców nie miały tego luksusu. Gdy
czytałam o Mamach, które straciły wszystkie swoje dzieci, płakałam jak bóbr,
płakałam jeszcze bardziej, gdy zwracały się do nich drużyny harcerskie, którym
patronowały ich córki… jak te biedne kobiety kompensowały sobie utracone
macierzyństwo…
Trudna to książka, bolesna,
wzruszająca. Niepozbawiona wad, bo autorka momentami za bardzo skupia się na
przodkach dziewczyn… ale cóż jest bez wad. Można na to przymknąć oko…
Polecam… oby więcej tak
wspaniałych książek!!!
B.
Wachowicz,
Bohaterki powstańczej
Warszawy, Warszawa 2014, s. 145.
No właśnie, ci przodkowie... Ale i tak książka piękna.
OdpowiedzUsuńDokładnie :P
UsuńPiękna recenzja, nucę sobie piosenkę Czerwonych gitar i szukam książki w księgarniach internetowych. Muszę ja przeczytać ! Muszę podsunac córkom do przeczytania...
OdpowiedzUsuńDziękuję!! chociaż nie było łatwo taką masę emocji przelać na papier, a piosenka mi wpadła tak przypadkowo, że to prawie ZNAK był ;)
UsuńTa książka to moje marzenie. Czytałam już Dziewczyny z Powstania i bardzo nakręciłam się na ten okres II wojny światowej...
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że marzenia są po to by je spełniać :))
UsuńTo jest taka 'cecha charakterystyczna' Pani Barbary - gawędziarstwo. :)
OdpowiedzUsuńPolecam jej cykl "Wierna Rzeka Harcerstwa", w czwartym tomie też jest o Tych Dziewczętach. Podejrzewam, że w tej książce jest wiele powtórzeń z tamtych gawęd, ale i tak przeczytam.
Irka Kowalska jest kimś bardzo ważnym dla mnie, nie tylko dlatego, że jest dokładną imienniczką mojej Babci...
Ech, na ten temat mogłabym długo, bardzo długo i tak, jak Pani Wachowicz o tych przodkach... ;)
Pozdrawiam,
Laura
Bo pamięć o przodkach jest bardzo ważna i ja tego nigdy nie zganię, tylko moim zdaniem, nierównomiernie położyła akcent :)
UsuńMam swoją teorię na ten temat, ale wolałabym nie tak publicznie... ;)
OdpowiedzUsuńZnam Panią Barbarę osobiście i wiem, jak ciepłym i mądrym jest człowiekiem. Myślę, że tu mógł zawinić zbyt duży natłok informacji, a za mało (jakkolwiek śmiesznie to brzmi, przy objętości tego tomiszcza) na to wszystko miejsca.
Ale - wypowiem się, jak przeczytam, nie będę się bawić we wszystkowiedzącą tylko dlatego, że znam ten temat bardzo dobrze. ;) Zaintrygowałaś mnie tymi przodkami, przyznam się. Aż tak, że po latach czytania, wreszcie coś u Ciebie napisałam, o! :)
Bardzo się cieszę, że się odezwałaś :)) Jestem bardzo zadowolona :) Czuło się chęć umieszczenia wielu informacji, i ten ból spowodowany małością miejsca ;) znam niestety ten ból... dla Autorki każda informacja jest cenna i ważna, to się ceni, bo czuć miłość do tematu. To bardzo ważne :)
UsuńFantastic! How speedily does your website load up?
OdpowiedzUsuńIt's phenomenal, as is your article. Good work on both profiles!
Look at my web page ... E Liquid
bardzo cecie pania Barbare ale niestety pozostal mi niesmak po spotkaniu w krzymoszach rok temu moj wnuczek 13 letni kupujac ksiazke rozmawial z panoa Barbara otm ze jest harcerzem w zwiazku z tim obiecala przyslac mu ksiazke zwiazana z harcerstwem .............. i czeka nie choci o kase lecz obietnice dziecku
OdpowiedzUsuń