Nie pamiętam gdzie kupiłam ten wosk. Nie wąchałam go przed zakupem, ale dużo, dużo słyszałam, że piękny, cudowny itp. Lubię wodne zapachy Kringla, lubię woski od Kringle za świeżość i delikatność i gdy pierwszy raz wąchałam Tranquil Water byłam oczarowana. Faktycznie - błogość. Nie wiem czy to była zasługa pogody, bo wtedy było pięknie, wracałam z orlika z mocnego treningu(tenis), a polu było pięknie(chociaż przeleciał deszcz, taki letni ulewny deszczyk), ciepło, wszystko kwitło, pachniało.
Do kominka wosk trafił ładnych parę miesięcy później... czy inny odbiór tego zapachu spowodowany jest pogodą i samopoczuciem(dobra, wtedy jeszcze miałam motylą głowę :P jeśli wiecie co mam na myśli).
Etykieta i opis wosku były wielce obiecujące. Któż z nas nie chciałby udać się w odosobnione miejsce, nad spokojną wodę, usiąść na końcu takiego pomostu, czy też molo i zapatrzyć się w marszczącą się wodę. Na sucho i na pierwszy niuch wosk był świeży, delikatny, bardzo spokojny, dlatego uznałam, że taka leniwa sobota jak dziś jest idealna, żeby się przy nim zrelaksować.
Ucięłam wosku, tyle, ile zwykle wrzucam na pierwszy ogień z pakieciku Kringle`a, no może nawet kilka wiórek więcej, sądząc, że taki delikatny wosk w małej ilości, nawet w moim małym pokoiku nie da sobie rady. Moje myślenie było nie do końca słuszne.
Gdy wosk zaczął się roztapiać najpierw czekałyśmy. Piszę my, bo ostatnio wszelkie próby zapachowe przeprowadzamy z Melą, która na stałe wprowadziła się do mojego pokoju i łóżka. Czekałyśmy, czekałyśmy, aż w końcu. Łojojo. Zapachniało mi szkolną łazienką. Dlaczego? Ano dlatego, że gdy byłam w podstawówce takie mydło leżało w toaletach. A w mojej szkole było kilka sal, długich, wąskich z rzędem umywalek... I z takimi tanimi, duszącymi mydełkami. I tym mydełkiem czuć było ten wosk.
Sądzę, że gdybym dała tego wosku mniej, aż tak by mnie nie dusiło, zresztą zapach się ulatnia więc już teraz w pokoju coraz mniej czuć duchotkę, a pojawia się naprawdę relaksujący zapach.
Ciągle mam uczucia mieszane, chociaż co do zasady zapach spełnił moje oczekiwania, jest kwintesencją spokoju, lekki, otulający, a że przesadziłam(chyba) z ilością to mam za swoje. Świecy z tego nie będzie, ale jeszcze go kiedyś zapalę.
Ja znam tylko zapachy z YC, ale zapach taniego duszącego mydełka zdecydowanie nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńMam identyczny kominek! I też zielony ;) Uwielbiam woski, kadzidła, świeczki zapachowe, olejki... mogę je palić całymi dniami ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Jeszcze żadnego zapachu z Kringla nie paliłam (tak, wiem, wstyd się przyznać) :D Ale się pochwalę, że mam identyczny kominek! ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie mam kominka do wosków ;D
OdpowiedzUsuńRaczej nie chciałabym otaczać się zapachem kojarzącym się ze szkolną toaletą - niezależnie od tego, jak zacny by był :)
OdpowiedzUsuń