Fascynująca opowieść o pragnieniach ludzkiego serca, które nie chce dać się oszukać ani zignorować. Ewa, Martyna, Hanna, Janina, Danuta, Magda – kobiety w różnym wieku i z różnym bagażem życiowych doświadczeń . To co je łączy to Samotność, która niejedno ma imię. To również pachnąca domowym ciastem opowieść o codzienności, w której tęsknota za bliskością odnajduje zrozumienie, mocnej siłą przyjaźni i rodziny. Ubarwionej następującymi po sobie porami roku. To jednak przede wszystkim książka o poszukiwaniu samego siebie, i przesłanie, że nie można zamykać się na innych ludzi. Warto zrobić krok dalej i zaufać.
Na policzkach mam łzy, w brzuchu
motylki. Przeczytałam wspaniałą książkę, a w sercu mam pustkę. Już po kilku
akapitach Monika Oleksa mnie rozbiła. To moje drugie spotkanie z prozą
lubelskiej autorki, jestem w fazie zdobywanej, jeszcze jednej dostępnej
powieści p. Moniki. Poprzednia książka, również była doskonała… Po tej oczekiwałam wielu wzruszeń, zresztą
już sam tytuł, poetycki, obiecywał wiele.
Ewa ma czterdzieści dwa lata, od
siedemnastu lat pielęgnuje w sercu
nieszczęśliwą miłość do Mateusza. Szarość jego oczu przysłoniła jej świat. On
wybrał inną, a Ewa nie umie zapomnieć, żaden mężczyzna nie jest w stanie zająć
miejsca mężczyzny idealizowanego młodzieńczą miłością. Fizycznie, Ewa idzie do przodu, pracuje, robi
to co kocha, opiekuje się babcią, spotyka z przyjaciółmi, ale jej serce
pogrążyło się w siedemnastoletnim śnie. Ten sen zostaje przerwany, gdy
niespodziewanie spotyka Mateusza z rodziną na cmentarzu we Wszystkich Świętych.
Jej wspomnienia ożywają, rany się otwierają, tym bardziej że Ewa żywi jakąś
irracjonalną nadzieję, jakiś mały fragmencik jej, ufa że te siedemnaście lat,
nie wiem, okaże się snem?
Tymczasem w okolicy Ewy zaczyna się
kręcić Andrzej, nowy współpracownik. Mężczyzna również po przejściach,
szukający stabilizacji, wydaje się, że z Ewą stworzą idealną parę i pokonają
swoją samotność, a dodatkowo babcia Ewy, której jedyną troską jest by wnuczka
przed jej śmiercią znalazła sobie mężczyznę, który się nią zaopiekuje, byłaby
szczęśliwa i usatysfakcjonowana.
Ta książka to nie jest kolejna
powieść o szukaniu drugiej połówki. Nie ma w niej tandety, jest czyste,
literackie piękno.
W „Samotność ma twoje imię” spotykamy
się z różnymi rodzajami samotności, bo jak ktoś mądry kiedyś stwierdził,
samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa. Ewa, ma rodzinę,
przyjaciół i pracę, ale cierpi z powodu braku domu pełnego miłości, dziecięcego
śmiechu. Jej babcia, przeżyła piękne życie, nie bez kłopotów i trosk, ale
zamartwia się samotnością wnuczki. Sąsiadka jej, mieszka w domu z samotnością i
cieniem zmarłego męża, spotyka inną starszą panią, która pomimo żyjącego męża,
zmaga się z pustką i tęsknotą. Chociaż ma rodzinę, wszystko czego zazdrości jej
Ewa, samotna jest Martyna. Tak naprawdę nigdy nie wiemy, czy obezwładniająca
samotność nie towarzyszy naszym sąsiadom, osobie którą mijamy na ulicy, nawet
gdy zawsze na jej twarzy gości uśmiech. Samotność, tęsknota, to podstępna bestia,
która siada na ramieniu i zasłania czarnym skrzydłem słońce, wtedy, gdy
najmniej się tego spodziewamy. O tym jest książka Moniki Oleksak, o walce z
samotnością, bitwie o miłość, często wbrew sobie.
Rozumiem Ewę, tak łatwo jest
idealizować mężczyznę, który poszedł w swoją stroną. Najłatwiej go wybielić,
uczynić z niego spiżowy posąg, porównania z którym nie wytrzyma mężczyzna z
krwi i kości. Ale z drugiej strony, łatwo powiedzieć „zapomnę”
Precz z moich oczu!... posłucham od
razu,
Precz z mego serca!... i serce
posłucha,
Precz z mej pamięci!... nie tego
rozkazu
Moja i twoja pamięć nie posłucha.
Pamięć
Ewy na pewno nie słucha. Kobieta jak ćma do ognia kieruje się ku mężczyźnie,
chociaż podświadomie wyczuwa, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
Monika
A. Oleksa stworzyła powieść przesiąkniętą melancholią, bardzo wzruszającą…
znowu. Znów jestem pod wrażeniem tego, jak autorka sprawnie gra na duszy,
uczuciach czytelnika. Pisze o uczuciach w taki sposób, że roztapiam się jak
śnieg w promieniach słońca. Wzrusza, budzi motylki, sprawia, że momentalnie
angażujemy się w życie bohaterów, kibicujemy im. Trzymamy kciuki za ich walkę z
samotnością.
Uwielbiam
prozę autorki, za klimatyczny Lublin za którym każdorazowo tęsknię, za
melancholię i piękny język, cudowny styl, który porusza. Monika Oleksa nie
pisze 10 książek rocznie, rzadko cieszymy się premierą Jej nowych książek, ale
za każdym razem możemy być pewni, że to będzie powieść na doskonałym poziomie.
Polecam!!
Bardzo się cieszę, że ta książka przypadła ci do gustu. Sama ją przedpremierowo rekomendowałam, więc w szczególny sposób zapisała się w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, miło ją wspominam!
OdpowiedzUsuńTa powieść zbiera rewelacyjne recenzje. Muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie książki Pani Oleksy i obie bardzo mi się podobały. Odpowiada mi jej poetycko- sentymentalny styl :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam żadnej jej książki, ale chyba sięgnę
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie stwierdzeniem, że nie ma w tej książce tandety. Tak łatwo zrobić z poważnego tematu banalną papką, jednak skoro autorka tego uniknęła, to jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńWedług mnie to kolejne, nudne i przewidywalne babskie czytadło. Takich książek czytałam setki. Zamiast motylków w brzuchu (których nigdy podczas lektury nie miewam), wolę książki, które skłaniają do myślenia, są mądre i wartościowe. Polecam chociażby "Dziewczyny z powstania". Na kolejne banalne historyjki miłosne szkoda mi czasu.
OdpowiedzUsuńSetki powiadasz Drogi Anonimie...
UsuńWręcz "widać", że czytałeś książkę Monika Oleksa
"Miłość w kasztanie zaklęta" mnie podbiła, od tamtej pory chcę przeczytać pozostałe powieści autorki, ale jeszcze nie nadarzyła się okazja, niestety.
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam konkurs z ową książką strasznie zaciekawił mnie tytuł, a Ty swoją recenzja pzrekonałaś mnie do tej pozycji. Zapraszam do sb;))) mój blog jest o innej tematyce, ale o książkach zawsze porozmawiać możemy;)) http://wioladesire.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą i jednocześnie ubolewam nad tym, że tak mało osób wie jak pięknie i niepowtarzalnie pisze Monika.
Powiem Ci szczerze, że też czekam zawsze z utęsknieniem na kolejną jej ksiażkę, ale wiem, że jak zawsze poziom będzie bardzo wysoki, książka mądra, trafiająca wprost do serca, bo nie wyobrażam sobie by było inaczej.
Książki Moniki są dokładnie jak ONA...
I Zgadasz się, że Ona za mało pisze? Niektórzy wyrzucają z siebie książki tonami, a Monika Nas nie rozpieszcza :(
UsuńSabinko tęskniłam :*
Oczywiście, że mało, ale patrząc na innych, gdzie poziom leci na łeb na szyję, to powiem szczerze, wolę poczekać na kolejną książkę rok czy dwa, ale mieć pewność, że jest cudowna i dosonała jak reszta!
UsuńByłaś u Moniki na spotkaniu? Jesli nie, to koniecznie się wybierz!
* Też tęskniłam :*